Anna Urbańska o swoim udziale w Wyspie Przetrwania

W trzecim odcinku Wyspy Przetrwania z programem pożegnała się Anna Urbańska. Udział w tym programie jest marzeniem wielu fanów zagranicznych edycji i to właśnie Ani udało się je spełnić. Pomimo stosunkowo krótkiego pobytu na Wyspie została ulubienicą forum Survivor Polska. Jej, jak później się okazało być może za wczesne rozmowy o strategii, dały dużo wiary w polski format.


Źródło: Polsat

Martyna: Witam serdecznie, w imieniu Survivor Polska dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę. W programie wspomniałaś o byciu fanką Survivora, jaka była Twoja reakcja kiedy dowiedziałaś się o polskiej wersji i czy wahałaś się, żeby się zgłosić?

Anna: O programie dowiedziałam się od przyjaciółki, która zobaczyła zobaczyła w telewizji ogłoszenie o castingu. Od razu wiedziałam, że się zgłoszę. Nie wahałam się ani chwili, jednak postanowiłam dobrze przemyśleć to, co ujmę w swoim zgłoszeniu, by było ciekawe i dobrze mnie przedstawiało – najwyraźniej się udało.

M: Kiedy zaczęłaś oglądać ten program i jacy są Twoi ulubieni gracze?

A: Kiedy miałam 7-8 lat, oglądałam Wyprawę Robinson. Potem przez kilka lat nie miałam kontaktu z programem aż do momentu, kiedy w telewizji natrafiłam na odcinki Survivor Samoa. Zaciekawiła mnie postać Russella, który w tamtym sezonie był bardzo charyzmatyczny, a program mi się bardzo spodobał. Potem obejrzałam wszystkie sezony.

Z graczy zazwyczaj lubię silne kobiety – Parvati, oczywiście Queen Sandra, Cirie czy Andrea.

M: Jako fan teoretycznie powinnaś była wiedzieć czego się spodziewać, ale co na Wyspie zaskoczyło Cię najbardziej?

A: Początkowo myślałam, że najtrudniejszy będzie głód, że bez jedzenia będę poirytowana i rozdrażniona, ale to akurat nie okazało się problemem. Myślę, że najtrudniejsza była paranoja, która się wkradła – dlaczego nikt nie rozmawia ze mną o strategii. Czy jednak to robią, ale beze mnie i knują przeciwko mnie? Jak się okazało, tych rozmów o strategii nie było w plemieniu, więc mogłam podejść do gry bardziej spokojnie.

M: Czy myślałaś, że jako fanka będziesz mieć nad innymi przewagę?

A: Tak, początkowo myślałam, że znajomość gry da mi przewagę, że będę mogła zobaczyć i wyłapać więcej rzeczy. Jednak kiedy inni praktycznie nie grali, wkradła się ta paranoja i okazało się, że ta znajomość nawet trochę przeszkadzała, a na pewno nie była dużą przewagą.

Z resztą zostałam wybrana do tego plemienia jako ostania kobieta, Justyna była wybrana jako trzecia, więc od początku nie byłam na najlepszej pozycji. Już na pierwszej plaży, gdzie byliśmy wszyscy razem, było widać, że Karolinę, Kasię, Pawła i Daniela połączyła taka „przyjaźń od pierwszego wejrzenia”. Tak więc znajomość gry może i mogłaby okazać się przewagą, ale przy takiej sytuacji w Matace niewiele mogłam zrobić. Szkoda, że nie udało mi się dopłynąć do tub jako jednej z dwóch pierwszych osób.

M: No właśnie, przypłynęłaś jako trzecia, więc niewiele brakowało. Gdybyś jednak miała szansę tego wyboru, to kogo byś wybrała jako pierwszego i czym kierowałabyś się w doborze plemienia?

A: Jako pierwszego wybrałabym pewnie Pawła Porębę ze względów zadaniowych. Na pewno też bym starała się rozdzielić tę czwórkę, bo od początku było widać, że dobrze się razem dogadują. To też nie jest tak, że ja jakoś się z nimi nie dogadywałam, bo bardzo lubię Karolinę, Kasię, Daniela i Pawła, ale oni po prostu od początku bardzo się zaprzyjaźnili i nadawali na tych samych falach.

Źródło: Polsat

M: Jak wspomniałaś, byłaś ostatnią dziewczyną wybraną do Mataki, więc szanse na trafienie do Yakavi były spore. Czy myślisz, że tam byś sobie lepiej poradziła i dłużej została w programie?

A: Wydaje mi się, że tak, raczej nie byłabym pierwszą wyeliminowaną osobą z plemienia. Z drugiej strony nie lubię takiego parcia na lidera jakimi byli czy Grzegorz czy Klotzek, bo uważam, że ta pozycja lidera w tym programie jest zbędna.

M: Czyli nie robiłabyś pompek pod dyktando Klotzka?

A: Oj zdecydowanie nie.

M: Gdybyś miała się porównać do jakiegoś gracza z zagranicznych edycji, do kogo byś się porównała?

A: Może Andrea? Chciałabym móc porównać się do tych najlepszych i tych, których lubię, ale nie poszło mi tak dobrze.

M: Ja bym Cię może porównała do Nicka z Australii – fan, który jest bystry i fizycznie sprawny, ale też ze względu na to bycie fanem od początku był podekscytowany graniem w grę i strategizowaniem, przez co współplemieńcy stwierdzili, że za dużo kombinuje i trzeba go wyeliminować. Z mojej strony jest to jak najbardziej pozytywne porównanie, bo to jeden z moich ulubieńców.

A: Zgodzę się z tym porównaniem i myślę, że trafne.

M: Gdybyś miała jeszcze kiedyś szansę wrócić do programu, czy wzięłabyś udział?

A: Pewnie! Teraz nie, bo mam złamaną nogę, ale gdybyś wcześniej zadała mi to pytanie, to bym z miejsca była gotowa jechać.

M: Teraz w Big Brotherze była uczestniczka, która miała złamaną stopę przez dziewięćdziesiąt dni więc wierzę, że mimo wszystko dałabyś radę.

A: Tak, jeśli kiedyś będę miała szansę, to w stu procentach i niezależnie od sytuacji życiowej lecę.

M: W programie pojawił się twist – czarny głos, który widzom Survivora nie był znany. Co jako fan sądzisz o tym twiście?

A: Podobał mi się dlatego, że mogłam jeszcze cokolwiek zrobić pomimo tego, że odpadłam. Wszystko zależy od sytuacji, tego czy on będzie wykorzystany i też zależy od innych graczy czy głosując będą brać pod uwagę, to na kogo został ten czarny głos oddany. Ja się bardzo cieszyłam z tego czarnego głosu tylko dlatego, że po prostu mogłam jeszcze jakoś wpłynąć na grę. Okaże się, czy ten głos będzie się liczył, ale z pewnością rozważyłam na kogo głosować.

Źródło: Polsat

M: Czym kierowałaś się oddając ten głos?

A: Kierowałam się tym, żeby jak najbardziej zmącić to wszystko i żeby mój głos mógł mieć jak największą siłę.

M: W uzasadnieniu swojego głosu wspomniałaś o tym, że myślisz, że mogą pojawić się jakieś głosy na Justynę i dlatego na nią głosujesz, wcześniej jednak rozmawiałyście o głosowaniu razem. Skąd ten głos, czy ktoś inny wspominał o głosie na Justynę?

A: Siedząc na radzie plemienia po pierwsze byłam zdewastowana tym, że ona się teraz wydarza, bo nie zdążyłam porozmawiać i ustalić dokładnie osoby z moimi sojusznikami, których byłam pewna, że będą głosować ze mną. Dwa, nie zdążyłam porozmawiać z jedną osobą, która by mogła zagłosować z nami. Właściwie zdążyłam, ale ta osoba wyraźnie powiedziała mi, że jednak nie, że musimy to przemyśleć i że na ten moment to, co proponuję, to nie jest dobry pomysł.

Siedząc tam wiedziałam, że to prawdopodobnie będę ja, szczególnie po minie Pawła Poręby.  Wiedziałam, że większość pewnie zagłosuje na mnie. Mogłam oddać głos na Karolinę czy Daniela, żeby to jakby ładniej wyglądało, a te głosy były rozdzielone na dwie, trzy osoby, a nie na cztery, ale wiedziałam, że to nie ma najmniejszego sensu. Jedyną szansę na swój ratunek widziałam w tym, że jeżeli większościowa grupa jednak zamiast na mnie zagłosuje na Justynę, wtedy ja oddając głos na Justynę nie będę skreślona. Wtedy bym mogła podłączyć się pod tę większość, w końcu przecież z nimi głosowałam. Miałam dwie opcje – mogłam rzucić głos, który wiedziałam, że nie będzie się liczył albo mogłam rzucić głos, który prawdopodobnie wiedziałam, że nie będzie się liczył, ale gdyby coś się wydarzyło, to mógłby mnie uratować w późniejszej grze.

M: Przyznam, że to bardzo dobry pomysł, szczególnie w przypadku tej natychmiastowej rady.

A: Chyba jedyny dobry, bo siedząc tam przez te kilka minut od ogłoszenia rady do głosowania, rozważałam wszystkie możliwości i jedyną opcją był głos na Justynę. Wiedziałam, że to na dziewięćdziesiąt procent będę ja, a dziesięć na to, że to będzie Justyna. Stwierdziłam, że jeżeli ma to być ona, to wolę zagłosować na nią i to był jedyny rozsądny głos w tym momencie, w którym się znalazłam.

M: Ostatnio w Survivorze widzieliśmy jak uczestnicy podczas kilku rad po prostu wstawali i szeptali między sobą. Czy wy mogliście się jakoś porozumiewać?

A: Nie mogliśmy. Próbowałam się porozumiewać oczami, próbowałam szeptać, próbowałam wysyłać fale mózgowe do niektórych osób, ale Damian zdecydowanie zabronił nam jakiejkolwiek rozmowy przed tą radą.

To właściwie nie była rada – rada polega na tym, że Damian zadaje trudne pytania, rozmawia się i dyskutuje. To było właściwie takie po prostu głosowanie.

M: Gdyby odbył się drugi sezon i jakiś fan, czy czytelnik Survivor Polska myślał o zgłoszeniu do programu, co byś mu poradziła?

A: Na pewno trzeba się głęboko zastanowić nad sobą, nad tym kim się jest. Żeby nie kłamać w kwestionariuszu, bo to nie ma sensu, nie ubarwiać żadnych historii, tylko zastanowić się po prostu nad tym kim się jest i dlaczego jest się wartościowym dla tego programu. Bycie fanem nie wystarczy, trzeba pokazać swoją osobowość i to, że jest się ciekawym człowiekiem, że się nie boi stawić czoła wyzwaniom. Myślę, że można się też przyjrzeć uczestnikom, którzy zostali wybrani i jaki jest mniej więcej profil doboru uczestników, bo każda osoba też jest ciekawa. Widać, że jest większość osób, które mają coś wspólnego ze sportem – ja akurat pomimo tego, że powiedzieli o mnie, że jestem pływaczką, że trenuję wyczynowo, co jest prawdą, bo trenowałam wyczynowo, ale to nie jest główna cecha, która mnie opisuje. Te hejty na to, że wybierają samych sportowców nie są do końca uzasadnione, bo jednak większość osób kiedyś coś miała wspólnego ze sportem, ale niekoniecznie jest to czynne i aktywne.

Trzeba po prostu przedstawić siebie takim, jakim się jest, no i zrobić to w ciekawy sposób. Ważny jest sposób, w jaki się wypowiada i opowiada historie. Nie chodzi o to, co się robi, tylko w jaki sposób jest się w stanie o tym opowiedzieć – nie trzeba mieć jakiś nadzwyczajnych tych swoich historii. Moje zgłoszenie chyba nie było jakieś nadzwyczajne, ale było napisane w interesujący sposób. W taki, że jak ktoś je czytał, to mógł chcieć mnie spotkać.

16 thoughts on “Anna Urbańska o swoim udziale w Wyspie Przetrwania”

  1. Urbanko droga, skoroś taka chętna, to jeszcze ja Cię trochę wezmę na spyty, jeśli pozwolisz.

    Raz: Czy mieliście tam jakieś odgórne info od szefów o tym, że nie przewidziano ajdoli? Jeśli nie, to czy szperałaś trochę po krzakach w poszukiwaniu ewentualnego ratunku? A może przeszło Ci przez myśl, żeby urwać jakiś kawał gałęzi i udawać przed plemieniem, że daje Ci to bezpieczeństwo na Radzie i nie ma sensu na Ciebie głosować? 😉 Pamiętasz na pewno takie hece z zagranicznych edycji, czasami na coś tam się zdawały.

    Dwa: Jak tak patrzę na Twoje losy, przypominam sobie nieszczęsnego Nicka Iadanzę, czy krwawy koniec kiwisowskiej superfanki Dee, to korci mnie, żeby jeszcze trochę podrążyć kwestię bycia fanem. Tamci dostali w nos właśnie przez to, że się jako fani zdradzili. Ty może nie do końca, no ale epizod później już tam któryś z kawalerów stroił sobie śmieszki, że Ania zawsze wszystko przewidywała i w ogóle ach ta Ania, więc nie zdziwiłbym się, gdyby to też Cię po trochu utopiło. Wobec tego nasuwa się pytanie: czy nie lepiej, żeby fan udawał całkowitego zieleńca, który nie wie nawet co to jest Rada Plemienia? I jak to właściwie z Tobą było: wyśpiewałaś kolegom na wejściu, że hejka, jestem Ania z Wrocka i widziałam wszystkie możliwe surwajwory, czy jednak trochę próbowałaś się ukrywać? Bo te teksty o tym, że przewidywałaś przyszłość wskazują jednak na pewną nieostrożność, co trochę by w Twoim przypadku dziwiło.

    Trzy: Jesteś już po wszystkim, ochłonęłaś, wypoczęłaś, ubzdryngoliłaś się już pewnie ze trzy razy po porażce, więc możesz teraz na spokojnie i z dystansem nawrzucać koleżeństwu po adresach. A zatem: kto według Ciebie gra(ł) do tej pory (na moment odcinka 6) najlepiej, a kto najgorzej? Który ruch doceniasz jako fanka, a po którym ręka sama układała Ci się do fejspalma? Mówimy oczywiście o całej pozostałej piętnastce milusińskich, z obu plemion.

    Cztery: Tak po ludzku. Nie miałaś ochoty trzasnąć Macza w ucho oglądając czwarty odcinek i jego zwierzenia na temat Waszych rozmów?

    Pięć: Nie wiem na ile możesz to zdradzić, ale ciekawi mnie, czy na tych castingach chociaż trochę wypytywali Cię o tendencje do knucia/spisków/intryg, czy w ogóle zero i już od progu było sznela sznela, proszę pokazać, ile pani wyciska na klatę i ile pompek z klaśnięciem potrafi pani trzasnąć w ciągu pięciu minut, panie Władku, stoper w dłoń i odliczamy.

    Sześć: Z Twojej wizytówki dowiedzieliśmy się, że planowałaś już zostać panią kangurową. Czemu nie panią hamburgerzycą? Rozumiem z tego, że wolisz surwajwory w wersji australijskiej? 😉 Nie żeby ktokolwiek na forum miał inne zdanie, no ale jestem ciekawy Twojego porównania wersji US i AU, zwłaszcza z perspektywy kogoś, kto sam uczestniczył w PL. Bo o krytykę realizacji Wyspy w tym kontekście nawet nie próbuję Cię wypytywać. Wyobrażam sobie, że kontrakty macie drakońskie i łatwo dostać klapsa od Niny za kilkadziesiąt tysiaków, jeśli się co nieopatrznie chlapnie 😉

    PS: Świetnie jest wreszcie przeczytać wywiad o Wyspie z kimś ogarniętym, rozumującym w duchu naszej forumowej sekty survomaniaków. Gratulacje za występ i mam nadzieję, że skoro już tak fanisz, to zostaniesz na naszym forum na stałe i będziesz się udzielała 😉

    1. O, pytania od najzacniejszego komentatora z forum, zaszczyt! 😀

      1. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po dopłynięciu na wyspę, jak jeszcze wszyscy byliśmy razem, było odcięcie i zabranie sznurka z koralikami przyczepionego do otrzałki do maczety! Potem na drugiej plaży zabrałam taki sam sznurek z koralikami, do tego kilka ładnych muszli i fejkowy immunitet czekał na dnie mojego plecaka już drugiego dnia! Mam go do tej pory, najlepsza pamiątka z Wyspy (jest cudowny, może kiedyś Wam pokażę)!

      Upewniłam się też delikatnie podczas którejś z luźnych rozmów z pozostałymi uczestnikami, że wiedzą o istnieniu takich Idoli w innych edycjach, nawet zastanawialiśmy się wspólnie, czy w naszej edycji coś takiego istnieje. Poza tym przeszukałam typowe miejsca wokół obozu, ale prawdziwego nie znalazłam 🙁 Idąc na konkurencje, wiedziałam już, że jeśli przegramy, to Farmer nie odda głosu po mojej myśli (powiedział to wprost), planowałam użyć fejkowego Idola wieczorem przed ewentualną radą. Jak przegraliśmy już konkurencję ustaliłam sobie, że pójdę z nim do Farmera lub Daniela. Myślę, że to by zadziałało i przetrwałabym do kolejnego odcinka. Niestety potem stało się to, co wszyscy widzieliścide: nagła rada, brak możliwości obrony, szok i już prawie pewność, że to mój koniec w programie…

      2. Próbowałam na początku faktycznie to ukrywać, przemyślałam to, ale długo nie wytrzymałam… nic nie wskazywało też na to, żeby uczestnicy mieli targetować kogoś przez to, że będzie jakimś zagrożeniem strategicznym, więc odpuściłam sobie udawanie. To znaczy i tak przeżywałam i rozkminiałam wszystko nacznie bardziej niż dałam to po sobie poznać, ale to moje mało to i tak w porówananiu o innych było dużo. 😀 No nie mogłam sobie odmówić niegroźnych prób interperetacji treemaila (ta.. butelki). Raczej postawiłam na to, że pewna wiedza o programie może pomóc mi zyskać sojuszników. Wiedza jest w tej grze największą mocą i niekoniecznie musi być to wiedza o innych graczach, czasem świadomość możliwości wystąpienia twistów, a nawet dobra znajomość zasad lub kilku sztuczek strategicznych. Postawiłam na to, że właśnie znajomość gry (tak trudna do ukrycia) może być tym, co pomoże mi być cennym „towarem” w zdobywaniu sojuszy. Jednak okazało się to błędem, gdybym miała jeszcze raz grać to na pewno bym zupełnie inaczej do tego podeszła.
      Nie macie pojęcia jakie trudne i tak było powstrzymywanie się od face palma, jak po kilku dniach w grze któryś z graczy pytał się o jakąś podstawową zasadę, na przykład: co by się działo, gdyby na radzie był remis w głosach.
      Jeśli ktoś z Was kiedyś będzie brał udział w ewentualnych przyszłych edycjach to nie popełniajcie mojego błędu, proszę!

      3. Uh! 5 odcinek to strategiczny dramat w wykonaniu rdzennego Yakavi, tu chyba się wszyscy zgodzicie. Nie mogłam przeżyć tych trzech głosów rzuconych na trzy różne osoby! Ogólnie zawsze jak słyszę o głosowaniu serduchem to aż mnie skręca. Farmer, Maczo, Justyna na plus- to, że umówili się aby głosować na jedną osobę to nie jakaś niesamowita strategia, a jedyny rozsądny ruch, ale brawa, że udało im się utrzymać to w sekrecie na tyle (a Farmerowi skłamać na radzie), że pozostali nieodkryci. Drugi wielki facepalm tym razem to wysłanie Klotzka na negocjacje, nie wiem jak to się stało, że pomyśleli, że ma on zapakować flagę i iść negocjować jedzenie dla plemienia. Od razu czuć połączenie i podstęp w powietrzu… Szkoda mi bardzo Justyny, bo to jej po odpadnięciu najbardziej kibicowałam i rozsądnie patrzyła ona na grę. Wydawało się też, że mogłaby się po połączeniu nieźle ustawić… no niestety. Bardzo w poprzednim odcinku poztywytywnie pod względem strategicznym zaskoczył mnie Klotzek i to na niego głosowałam w rankingu na gracza tygodnia. Nie spodziewałam się tego po nim szczerze mówiąc. No ustawił się po mistrzowsku, bo gdyby nie połączenie byłby na pewno na celowniku w Yakavi. Chociaż argumenty w stylu „razem przeszliśmy najgorsze chwile więc głosuj z nami” do mnie osobiście nie trafiają, to o ile były skuteczne, żeby przekonać Piotra do głosu na Karolinę- szacunek. Czwórka z Mataki bardzo zgrana, ale jak wiadomo otwarte mówienie o byciu w silnym sojuszu nigdy się nie opłaca, więc za to według mnie minus dla Daniela podczas negocjacji. Co do czwórki ogólnie, no dobrze się ustawili, do tej pory trwanie w silnym sojuszu było korzystnym rozwiązaniem, zobaczymy jak to się dla nich ułoży w połączonym plemieniu. Nie mogę znieść za bardzo jak zwykle rozmów o kierowaniu się honorem, niehonorwoych zagraniach i innych takich, no ale to denerwuje mnie też w zagranichznych edycjach. Taka jest ta gra! Każdy chyba wiedział do jakiego programu się zgłasza, obietnica tutaj nie działa tak, jak w realnym życiu, a kłamstwo to nie realne kłamstwo…
      Uważam też, że nie doceniacie Maczo jako stratega, dobrze on obserwuje, wybiera opcje dla siebie korzystne. Pewnie gdyby nie przemieszanie to byłby kolejny do odstrzału w Matace, widział też on silny sojusz czwórki od pierwszych dni, mam nadzieję, że Maczo nas jeszcze zaskoczy pozytywnie!

      4. Po ludzku to nie, bardziej zastanawiał mnie sens tego, co mówił. Szczerze to o ile by miało to mu pomóc w grze, to niech wszystko zrzuca na mnie, bez problemu, mnie tam już nie ma, niech walczy w każdy sposób! Jeśli by się udało resztę przekonać, że byłam jakimś mastermindem i to ja zmanipulowałam nim tak, że zagłosował na Karolinę, to brawa i gratulacje. Wiadomo jednak, że małe szanse, żeby w to uwierzyli i raczej przyniosło mu to więcej szkody niż pożytku, chyba rozsądniej byłoby przemilczeć sprawę.

      5. Castingi sprawdzały nas bardzo dokładnie pod każdym względem i uwzględniały też testy psychologiczne. Szczegółów zdradzać nie mogę, ale zdecydowanie czuję, że charakter i temperament liczyły się na równi, jak nie bardziej niż sprawność fizyczna.

      6. Taaak, australijski Surv jest jakiś świeższy, nowszy, lepszy! Po uczestnikach widać, że długo czekali na powstanie ich własnej edycji, więc z nimi też bardziej się identyfikuje. Mam to szczęście, że dopiero zaczęłam nadrabiać drugi sezon, a wszyscy mówicie, że poziom jest niesamowity, więc cieszę się strasznie, że cały przede mną. Survivor US to oczywiście klasyk i póki będzie na antenie, będę wiernie oglądać i uwielbiać, ale gra jest już na takim poziomie, że nie wiem czy coraz więcej strategii i paranoi, które ostatnio widzimy (patrz ostatni sezon i rozbieranie się w pierwszym odcinku żeby udowodnić, że nie ma się idola) działa na jej korzyść. Może tak, może nie. Survivor to przede wszystkim niesamowity eksperyment socjologiczny, a postęp i zmiany w tej grze z edycji na edycję niby są naturalne, ale zastanawiam się, czy jest jeszcze coś, co nas zaskoczy bez wprowadzania zbędnych twistów. Wyspa Przetrwania ma tą zaletę lub wadę, że uczestnicy uczą się tej gry w trakcie jej trwania, rzeczy które my znamy z Survivora i które nie robią na nas wrażenia (np. „zmówienie się” przeciwko jednej osobie w 5 odcinku) są tu szokujące dla uczestników i widzów nie mających wcześniej z formatem nic wspólnego. Podoba mi się paradoksalnie, że gra nie jest „skażona” zbyt wieloma obserwacjami z innych sezonów i przez to nie wiadomo w jakim kierunku się dokładnie potoczy i rozwinie. Mam nadzieję, że powstaną kolejne edycje!

      Tak poza tym to forum obserwuję od daawna, czytałam Wasze komentarze po każdym odcinku chyba od sezonu 30. Niesamowite uczucie opowiadać teraz Wam o tym, jak było na Wyspie i czytać, co piszecie o moich realnych wspomnieniach i ludziach których znam! 😊 a na forum zostanę na pewno! 🙂

      1. Noooo, zuch dziewucha! 😉 I oooo-ttto właśnie chodzi, muszę przyznać, że o ile już po obejrzeniu tej Twojej walki z wiatrakami w trzech aktach, miałem dosyć pozytywny odbiór Twojej gry, o tyle teraz, po tym wywiadzie i odpowiedziach, kupiłaś mnie sto razy bardziej, wzięłaś paragon, spakowałaś do torby, postawiłaś na półce obok shishy i klatki z szynszylem i no po prostu Twój ci ja na wieczność 😀 Akcja z fałszywym ajdolem palce lizać (ja w szkole obcyndalałem się na plastyce, więc pewnie poległbym na kwestii z czego by to dziadostwo utkać), a i jestem sobie teraz w stanie wyobrazić, co Tobą kierowało w kwestii tego robienia za Pytię i przepowiadania przyszłości, do którego się wcześniej doczepiłem. No nie było to dobrym ruchem, ale można było na tym rzeczywiście sporo ugrać, więc ryzyko, umówmy się, usprawiedliwione. Oby w przyszłych sezonach Wyspy było więcej takich zadziorniaków! 😉

        Z drugiej strony, mam teraz jeszcze większą ochotę namierzyć łachudry z reżyserki i nasiuruburać każdemu po kolei na wycieraczkę. Pomyślmy tylko, ile zyskałby program, gdyby tak nie zrobili tej popartaczonej natychmiastowej Rady i miałabyś okazję do zapodania komuś blindsidem w szczękę, razem z tym Twoim muszelkowo-koralikowym przyjacielem. To jeszcze w takim razie dopytam: czy Ty w ogóle wspomniałaś tym głupolom cokolwiek w którejś z konf o tym, że stworzyłaś takie cudeńko i jesteś gotowa zrobić nim zamieszanie? Bo jeśli teraz się jeszcze okaże, że tak, a oni postanowili wyciąć te konfy na rzecz osiemnastej sceny jak Klocek drapie się po worach, to ja chyba naprawdę zadbam, żeby ucierpiały im te wycieraczki.

        Jeden tylko ad vocem, tak dla sportu:

        „Nie macie pojęcia jakie trudne i tak było powstrzymywanie się od face palma, jak po kilku dniach w grze któryś z graczy pytał się o jakąś podstawową zasadę, na przykład: co by się działo, gdyby na radzie był remis w głosach.”

        Aaaaa, wolnego, wolnego! 😀 😀 😀 Może jak się tak głębiej zastanowić, to te pytania nie były wbrew pozorom takie do końca biczplisowe. Tosz drużynowy Michałowski tyle się do Was nagadał, groźnie unosząc te swoje wibrujące brewki, że „Aniu miła, proooszę cię, no błagam, pamiętaj, na Wyspie Przetrwania NICZ nie jest pewne” 😀 Kto ich tam wie? A nóż widelec gwizdaliby na stejtsowe, czy nawet koh-lantowe zasady i remis rozstrzygnęliby na przykład tak, że kazaliby delikwentom układać te śmieszne puzzle w kształcie murzyńskiego zada, które pogrążyły nieodżałowaną Fitelkę. Głupich twistów to Ci niestety w tym programie dostatek.

        Super się czyta Twoje analizy, serducho rośnie, że nasz fanowski survoświatek miał taką reprezentantkę i trzymam za słowo odnośnie tego pozostania na forum. Mam nadzieję, że odtąd razem z nami będziesz rozkminiała przyszłe sezony, komentowała survoploty i śmiała się z Żyrafy. Tylko z tym ostatnim ostrożnie, bo jak sądzę, Dżeku chyba wciąż by do niej chętnie pozarywał xD

        1. Producenci wiedzieli o wszystkim, ale zupełnie nie dziwię się, że w programie nie wspomniano o tym moim fejkowym Idolu. Szczerze mówiąc nawet nie spodziewałam się, że zobaczę ten wątek na ekranie. Jak wytłumaczyć Grażynie i Januszowi, którzy po raz pierwszy mają styczność z tym programem, że taka Ruda Żmija już w pierwszym odcinku nawleka sobie na jakiś sznurek koraliki, muszelki i myśli, że podbije przez to Wyspę i się ochroni przed eliminacją…? Gdyby udało mi się w jakikolwiek sposób wykorzystać tego Idola (już mniejsza o to, czy z sukcesem, czy bez), to byłoby łatwiejsze do przedstawienia, wytłumaczenia, chociaż też nie proste. Sam fakt istnienia ukrytego immunitetu jest już dość złożony dla przeciętnego widza, a konstruowanie sztucznego (którego historia nie została na dodatek zakończona) to już chyba zbyt dużo. Wiadomo, Wy byście wiedzieli o co chodzi, no ale jednak …

          Może faktycznie trochę zbyt surowo to określiłam, no ale regulamin i pewne podstawowe zasady gry są niezmienne. Wyspa Przetrwania ma swoje spisane reguły 😀 . Ale co tu dużo mówić, ja odpadłam w dużej mierze przez właśnie takie niespodziewane niespodzianki, więc faktycznie lepiej być przygotowanym na wszystko.

          1. Przynajmniej masz pamiątkę w postaci fałszywego ukrytego immunitetu. Czekamy, aż się nim pochwalisz 😉

          2. To, że producenci starają się, żeby ich program był jak najbardziej pod ludzi, którzy nie myślą jest przyczyną upadku telewizji. Niby jak ta Grażyna i Janusz mają wyjść z tego swojego nie myślenia skoro programy, które są emitowane nie wymagają od nich ruszenia mózgownicy? Zresztą zawsze znajdzie się grupa widzów, którzy nieważne jak proste zasady by obowiązywały, dalej nie będzie ogarniać 🙂

        1. Zaczynam się Ciebie bać ;p Przypomnij mi żebyśmy więcej ze sobą nie piły, bo kto wie co ci odwali ;p

          A tak nie odbiegając od tematu, bo to tak bardzo ciekawi, a Martyna nie zapytała w wywiadzie ^^ Zaczynasz poszukiwania australijskiego męża, żeby teraz spróbować sił w Australian Survivor? 😀

          1. hahaha, zawieszam poszukiwania na jakiś czas 😀 Wyspa mnie na ta chwilę spełniła, ale kto wie, może kiedyś jeszcze jakiś sezon HvsV lub inny AllStar? 😉

Dodaj komentarz