Kaścidło jak na ich możliwości wyszło na takie trzy z minusem, sporo jap bym tu mimo wszystko przemeblował. W S2019 jestem jeszcze na etapie jaskini, więc się nie wypowiem, ale jeśli chodzi o pozostałych milusińskich:
-
Phoebe, Flick, Brooke – jeśli z 2016 założyli sobie trzy białogłowe, to wybrali najlepiej jak mogli. U pierwszej obawiam się tylko, że szybko dostanie po nosie, bo mimo, że ma jeden z niższych plejsmentów w całej obsadzie, uchodzi chyba za jednego z największych kangurzych bandziorów. U dwóch pozostałych liczę na jakieś dymy z motywem niewyrównanych porachunków, niezabliźnionych ran, niepodtartych półdupków, itp.
-
Nick – oglądając niespecjalnie go lubiłem, mocno nie umiał w socjal, ale męska część akurat tego sezonu była taka daremna, że chyba nikogo lepszego nie wygrzebiemy. Poza tym nasze forum będzie miało sentyment, że ludzki pan zgodził się skrobnąć parę słów wywiadu dla tej jakiejś gromadki survoświrów z Ukrainy, Czechosłowacji, czy gdzieś tam indziej koło Ruskich
-
Lee – tutaj torba na kijek i marsz za Ural, gość mi wyjątkowo nie leży. Teoretycznie jeszcze do samego finału powinien wygrać swój sezon, ale w mowie finałowej zmiażdżył wszystko na placek jak mało kto potrafi. Wolałbym już Sammy’ego, Craiga, stukniętego Andrew, kogokolwiek.
-
Michelle – jakoś nie polubiłem klimatu tego dziewczątka, ma typ charakteru, z którymi zawsze jestem na noże, sto razy bardziej wolałbym Tessę albo Annaliese, no ale pod koniec trochę tam nałobuzowała, więc nie będę wrzeszczał.
-
Jacqui – trochę naciągany powrót, bo przerżnęła przez dokładnie te same błędy, za które wcześniej wzięli z Henrym na celownik duet Samatha/Mark, no ale mimo wszystko propsnę – lubię ją oglądać, ma jakąś taką chłodną, „kinową” klasę a’la Lauren Bacall. No i nie mieli też chyba żadnej innej babci na podorędziu – Sue była skuteczniejsza, ale za nudna, Shane pewnie jeden raz wystarczył, a Anitę uwielbiam chyba tylko ja.
-
Locky – najlepszy wybór z 2017, gość ma mój respekt już za samo to, że doczłapał do piątego miejsca i to chyba bez żadnych specjalnych kodów, pomimo tego, że wszyscy już praktycznie od pierwszego dnia chcieli go nafaszerować ołowiem.
-
Henry – tu już trochę blah, nie rozumiem jego fenomenu i pomimo aparycji, na widok której co wrażliwsza dewotka padłaby z różańcem na kolana, jest dla mnie po prostu papierowy. No ale trochę się wokół niego działo, więc niech sobie będzie.
-
AK – to było bardziej pewne niż to, że bohaterowie stojący nad basenem w filmikach z Benny Hillem prędzej czy później się do niego wjebią i w sumie pogodziłem się z tym powrotem już dwa lata temu. Pewnie znowu poszałapuci sobie trochę przed mergem i pójdzie do piachu, zgarnąwszy wcześniej 40 konf na zapas.
-
Tarzan – że co do hooya?
Jedynym sensem jego survożywota było podarowanie Tessie dwóch rund w prezencie i widowiskowe podłożenie się ku jej chwale.
-
Sharn – nie jest chyba najzabawniejsza na imprezach, no ale mimo uwielbienia do Shane jestem z tych, którzy uważają, że powinna wygrać 2018, więc dla zasady zapraszam.
-
Shonee – ze wszech miar na tak, Pan Boziu pokazał tu jak bardzo umie w człowieka.
-
Lydia – … ale w roboty to już niestety nie umie. Kompletna pomyłka i strata miejsca, przez cały sezon była drewnem i skończyła tak, jak na drewno przystało – porąbana i spalona w babcinym kominku Shane.
-
Jenna – w 2018 była masa ciekawszych młodych zawodniczek, chociażby od Tegan czy Fenelli poczynając, no ale ładnie walczyła, więc niech już sobie będzie, szołmijorskils, bycz.
-
Moana – ja przepraszam, ale czy ktoś tutaj nie dokończył procesu defekacji? Może i założyła pierwszy sojusz, no ale pamiętajmy: zawsze i wszędzie quiter j#$@&y będzie. Akurat tego La Paglia powinien nauczyć się od Probsta.
-
Heath – dobry wybór, rzucały te wszystkie karzełki w tego kolosa swoimi kamyczkami, rzucały, aż w końcu wziął i się przewalił. Może tutaj, w towarzystwie bardziej renomowanych mord, będzie wreszcie okazja trochę podziałać z ukrycia.
-
Mat – już chciałem wrzeszczeć, ale w sumie jego porażka była tak przyjemna w odbiorze, że chętnie zobaczę ją znowu
Bo i nie sądzę, żeby się czegoś nauczył, endrjusawadżyzm w stadium nieuleczalnym.
-
Zach – niby praktyka podpowiada, że dla beki zawsze warto zostawić jakiś margines miejsc na idiotów, bufonów i ogólnie rozumianą patologię, no ale w tym przypadku Benji, Brian, czy Robbie napierdalają chyba salta w grobie, że odkopano takie barachło zamiast nich.
(...)
Ogólnie największy hejt za brak Tessy, Benjiego i Briana