Ulala, dobre kino
Epizodzik trzymał w napięciu, a w dodatku skończył się ukatrupieniem persony, której po durnym występie dwa trajbale do tyłu życzyłem delikatnie mówiąc nienajlepiej, tak więc bdziuuuum, wrzucam im propsa do koszyka.
Tak wszyscy miauczycie na to
„zrób lub zdychaj”, a ja się dla odmiany połaszę. No jakieś nowości są mimo wszystko potrzebne, żeby pociągnąć ten pierdolnik jeszcze xx kolejnych sezonów, a akurat ta konkretna jest akceptowalna, bo naród wie co jest grane i mają przecież wybór, czy chcą walczyć w IC-ku, czy narobią w pory, tak więc nie jest to eliminacja taka totalnie z czapy, tak jak nie wiem, w przypadku
Justyny z Wyspy Przegrania. Albo
Wincentego od kamienia
Tym bardziej, że przy tym lindzejowym losowaniu naemocjonowałem się no po prostu słuchajcie nie gorzej niż moja córa oglądająca Baby Shark
A przy tym odsłonięciu pierwszego pudła i propozycji zamiany, to już myślałem, że ojszczam sobie kalesonki
Ale pochwalę się, że ja sam, tombak dziewięćdziesiąt, pechowiec od urodzenia, wybrałbym dokładnie to samo pudło co ona i potem też nie zamieniłbym go na to drugie pudło, tak więc idę strzelić jakiegoś Multi-Multi albo zastawić pół wypłaty w Fortunie. Najwyżej będzie na Probsta, aaa co
Lindsay jest naprawdę sympatycznym babiątkiem, więc cieszę się, że ocalała. No i wreszcie ją pokazują, tak więc mimo, że
Omar dalej wydaje się trzymać całą karawanę za mordę ze swojego tylnego wielbłąda, to jej też wieszczę jakieś szanse na probstowe złoto. Tylko wypadałoby teraz obrać wreszcie za cel swojego rzeczywistego rywala zamiast dybać z dzidą na Jonathana. A tak w ogóle, to chciałem jeszcze powiedzieć, że ja przez cały sezon myślałem, że ona jest rocznikowo gdzieś tak jak Marya, czyli dobra czterdziecha, a tu patrzę, rok młodsza ode mnie, dziewięć jeden
Idę skoczyć z taboretu.
Szanse
Majka można już chyba spuścić w klozecie i zatrzasnąć klapę, bo edit kolejny odcinek z rzędu przedstawia go jako mentalne pierdololo, a w dodatku Omar, będący papierkiem lakmusowym editu, ciągle ciśnie w konfach po jego stylu gry, tak więc biada mu, oj biada. Niemniej jednak taki jestem w tym sezonie łaskaw, że lubię i jego. W tych grzecznych survoczasach hejterzy i megalomani są zawsze w cenie.
Maryanne jest pocieszna, ale raz, że dalej jestem na nią obrażony, a dwa, że sądząc po opinii na temat jej gry, którą słyszymy od współbraci, to może sobie co najwyżej zostać kwiatkiem do kożucha na finale. No chyba, że skoro jest już jedyną murzynką, to znowu spierdzi się z race card i kogoś to chwyci za lewą komorę, bo nie widzieli poprzedniego sezonu i nie wiedzą, że
staty kolorowych są już poprawione.
Romeo O szajse, dopiero w ostatnich odcinkach uświadamiam sobie jakie to-to marne. Gdyby jego patron zachowywał się w ten sposób, to pewnie zamiast walczyć o ukochaną, rozkraczyłby się przed jakimś Merkucjem, czy jak tam miał ten jego kumpel i Werona nie miałaby dzisiaj tylu eurasów ze sprzedaży magnesów z serduszkami. Generalnie wyglądał tak żałośnie podjadając przy ognisku w czasie jak inni strategizowali, że gdybym tam z nimi był, to chyba nawet chwyciłbym ten pomysł, żeby go stamtąd wykoczkodanić, pomimo wszelkiej logiki, która każe brać takie osoby do F3.
Drei nie jest mi szkoda kompletnie z powodów, o których wrzeszczę od dwóch tygodni, bardzo się cieszę, że taka przykra osoba niczego tu nie ugrała, a w dodatku z satysfakcją obserwowałem jak kompletnie sklopsiła sobie sprawę mówiąc Omarowi o adwentydż. Dybanie na Majka w momencie, gdy w grze są jeszcze Omar i Lindsay to imo kolejna durnota. I do kompletu jeszcze zdystansowanie się od swojego niegdysiejszego ziomeczka Romea, który ma nieuchronny finał, a więc będzie ważnym głosem w ostatnich rozdaniach. Tak więc żegnam ozięble, wyfurmaniaj na Ponderosę. I co to w ogóle są za teatrzyki na radzie, ja nie wiem, liw di trajbal konsil erja imidiatli znaczy do kurki Margolci imidiatli, a nie jak się ze wszystkimi namiziasz
Gorzej niż
Missy z S39. Brakowało Sandry w trajbalowym googleboxie, która tak jak wtedy skwitowałaby, że no kaman, its over, pakuj mandżur i wyfruwaj.
Ach, no i jeszcze
Jonathan Ja ciągle zapominam, że jeszcze go nie eksmitowali na Ponderosę i załamały mi się przez to wszystkie survoprawidłowości. I jakby tego było mało, to tak na chłodno zaczynam podejrzewać, że może nie wywalą go nawet do końca, bo patrząc na styl gry to zagrożeniem jest tam zerowym. Mam nadzieję, że Joe Anglim, oberwując przed telewizorem ten niebywały sukces kogoś, kto jest niestrategiczną masą mięśniową, nie dojdzie do wniosku, że czas na kolejny powrót
Ogólnie na ten moment w kategorii wygranej przybukmacherzę sobie w ten sposób:
Omar 50%, Lindsay 40%, asekuracyjnie po 5% na Maryanne i Majka. Jonathan i Romeo oczywiście jajo.