Ale pompa
Nie wiem, czy to świadczy o mnie, że jestem złym człowiekiem, że także ja powinienem odejść bez głosowania żegnany oschłym połypywaniem Probsta i w ogóle, że zostanę pochowany pod płotem na nieświęconej ziemi, ale przykro mi, takie są fakty: przez całą Radę wyłem perlistym śmiechem, resztki swojej uwagi koncentrując na tym, żeby nie puścić siura w galoty.
Varner. Nasz ty zbóju. Nasze bekopędne nasienie Kononowicza i dwóch krów. Nasz dostojny samobójco. Nasze ty pimpibimpi. Nie bój się, nie jesteś potworem, dobry z ciebie chłop. Ciebie po prostu mózgiem nie obdarowano. Albo po prostu obdarowano jakimś tam małym orzeszkiem, który sobie lata po tej kwadratowej kiepele, grzechocze i sam nie do końca ma pomysł, w którą stronę.
I tak na australijskich stepach szerokich, ów grzechot skłonił naszego bohatera do rzucenia się po ciacho w najważniejszym IC-ku. W kambodżańskiej dziczy do flipowania po dwadzieścia razy na sekundę, co pozbawiło go przyjaciół i zaprowadziło za rączkę prosto na stryczek. A tutaj, na boskim Fidżi, do mielnięcia tym krowim ozorem o sekundę szybciej zanim w orzeszku pojawiła się rewolucyjna myśl, że może to jednak nienajlepszy pomysł. Aż boję się pomyśleć, jakimi poradami grzechot służyłby przy potencjalnych kolejnych występach, wiem jednak, że bardzo chciałbym to zobaczyć
Uwielbiam tego typa i obiecuję solennie, że nie pisnę słowa sprzeciwu nawet, jeśli komuś przyjdzie do głowy przywracać go dopóki wreszcie nie doczłapie do jury
Z tym, że pewnie już nigdy nie przyjdzie, bo Demokraci i inna wojująca lewizna zrobiłaby wtedy Probstowi grilla w garażu i przywiązała się w geście protestu do pelargonii posadzonych przez Probstową na balkonie.
Tak po prawdzie, to właśnie tego pociesznego chuligana jest mi w tej całej sytuacji najbardziej szkoda. Jego tweety są takie pokutne, że jeszcze chwila, a gotów włączyć jakąś rzępolącą muzę, wziąć zdrowy rozbieg i melancholijnie pierdyknąć się z okna na beton, niczym Agatka Kulesza w filmie o Idzie. Bo
Zeke to sobie moim zdaniem poradzi. Okej, z pewnością nietęgo się czuł widząc, że ktoś wywala jego brudy na stół jak babcia żurek, no ale kiedy już wróci na to swoje kartoflisko, to bigoci dalej przecież będą go nienawidzić tak, jak nienawidzili wcześniej, a u tęczowych tylko zyska i teraz to już w ogóle będą go podrzucać jako bohatera na swoich wibratorach i trampolinach utkanych z płodów poaborcyjnych.
Skoro już wyszło szydło z worka, to moją refleksją jest po jakiego czorta ta niewiasta specjalnie doszyła sobie kuśkę, żeby potem być gejem, no ale to już chyba wyższy poziom abstrakcji i logiki kwantowej, którego ja, marny nadwiślański cebulak, raczej nie pojmę i chyba pojąć nie chcę. Zachód nie raz nas jeszcze zaskoczy swoim "kolorytem".
Abstra-kuśku-jąc od tych wszystkich mrożących krew w żyłach wydarzeń, muszę pochwalić się kolejnym telefonem od Antoniego. Otóż tym razem, po długich obradach, niestety nie jesteśmy zdecydowani, czy szerzyć teorie sPiSkowe, czy nie. Z jednej strony, szlachetne IC-kowe słowo
METAMORPHOSIS podejrzanie dobrze się w tę całą burdę wkomponowało, a jeszcze potem oczywiście zostało wplecione przez Zeke’a jako ckliwe podsumowanie na Radzie. Takiego połączenia wydarzeń z morałem nie wymyśliłby w swoich bajach nawet Ignacy Krasicki po najlepszych ziołach. Z drugiej strony, ile geldów musiałby zainkasować Varner i jak bardzo mieć wydżebane na opinię publiczną, żeby zgodzić się zagrać w takiej ustawce? Co tu się tak naprawdę, do kuśki jasnej, odjaniepawla? Tego się już chyba nie dowiemy.
Odchodzimy wreszcie od doszytych kusiek i przenosimy się pod plemienne egidy. Dzisiaj tak na szybko, bo kuśki były zachłanne i zagarnęły większość odcinka.
NUKU
Będę uparty – w czapę powinien dostać
Ozzy i to bez dwóch zdań. Eliminacja
Varnera była sensowna jak filmiki Poppy, bo zagrożeniem był nijakim, a i co z tego, że nie był z nimi wcześniej plemieniu, skoro przy dzisiejszym stylu gry te wszystkie podziały są po mergu funta kłaków warte i wszyscy i tak rozpizgają się na wszystkie strony po voting bloc’sach, trust clustersach i innych cudach wiankach. Varner nie miał już przecież nikogo. Proszę, przyjrzyjmy się, wypożyczenie lornetki dwa pięćdziesiąt. Gotowi? A więc:
Sandra w piachu,
Malcolm w piachu,
JT zdemaskowany i też w piachu,
Hali jest aktualnie zajęta ujeżdżaniem
Żyrafy, a
Aubry została przez nich przecież boleśnie kopnięta w ten swój kaczy kuper, czego prędko nie daruje. Z samą
Michaelą El Varneros by szału nie zrobił, gdyby nawet ta cudownym cudem zechciała z nim pracować. Ozzy udowodnił natomiast w S23, że wygranie kilku/nastu konkurencji z rzędu to dla niego jak pryknąć po fasolce i jeszcze się tam wszyscy mogą zdziwić, jak im wjedzie do finału na komarku.
A więc klops. Klops ze strony
Sary, chociaż tutaj nie oczekiwałem cudów, bo gdy tylko słyszę z jej pięknych ust słowa „I’m thinking”, to zastanawiam się, gdzie się uciekać i czy w Poznaniu mamy jeszcze jakieś bunkry. Klops ze strony
Andrei i niestety na tym etapie muszę już ze szczypiącym bólem dupy przyznać, że mnie moja mordeczka w tym sezonie zawodzi. Klops ze strony
Tai’a, chociaż on pewnie uświadomił sobie, że za dużo nagłupeczkował w poprzednim epie i profilaktycznie wsadził sobie teraz pędy bambusa w ryj. Na dobrą sprawę tylko
Debbie można usprawiedliwić, bo tak promiennie rzuciła się z miłością do Ozzy’ego porównując sześciopaki, że spiskujący nawet nie zawracali sobie nią gitary.
Niestety, podczas Rady myślenie przegrało z emocjami & polityką. Do kompletu, ktoś powinien jeszcze na koniec pojechać po Trumpie.
MANA
Brady Cool, miej ty chłopie litość, bo już brakuje mi propsów, żeby ci tak co odcinek rozdawać. Otóż nasz kolega, wciąż wierny podręcznikowi resocjalizacji, który dostał od Moniki na Zająca, przeszedł teraz do kolejnego rozdziału. Najwidoczniej pouczano w nim: „Pokaż motłochowi, że twardziel też ma serce”, bo drama wyszła jak cacy. Po
Troyzanie i Żyrafie, teraz posysnął dzięki temu dwie kolejne sojuszniczki, bo
Aubry i Cirie prawie roztrącały się z bara biegnąc w kolejce do gratulacji. Jedynie
Michaela niewzruszenie dłubała sobie kijem w piachu. To ci rebel.
PS: Ja pierdolę, Dżeku, wprowadź tu jakieś ograniczenia w długości postów, bo jak umrę na grafomanię, to będziesz miał mnie na sumieniu.