Jeszcze ja, jeszcze ja!
Też mnie zdziwiło to, że nie pokazali za bardzo tego dnia 0, mimo, że był tak szumnie zapowiadany. Ale mogę to zrozumieć - pewnie nic odkrywczego tam nie wymyślili, zresztą planowali grę tak, jakby mieli być w jednym plemieniu, a tutaj akuku, niespodzianka, więc pewnie te plany nijak się miały do sytuacji, w jakiej się ostatecznie znaleźli, a czas antenowy leci.
"Rada" plażowa mnie za to zdziwiła - przede wszystkim głosowanie powracających graczy. Colton bez głosu? Cholernie dziwne i chyba jedynym wytłumaczeniem jest to, że każdy chce się z nim zaprzyjaźnić aby dotargać go za sobą do finału i ograć, a to by nie wróżyło temu sezonowi dobrze, bo zapowiadałoby jego długi pobyt na Filipinach. Laura Morett z trzema głosami? Tego to już nie rozumiem kompletnie i na moment poziom hejtu wzrósł we mnie do stanu przedzawałowego, bo jest jedną z moich faworytek. Całe szczęście, że ostatecznie padło na Candice, bo jej nie lubię i mam nadzieję, że grzecznie odpadnie jako pierwsza, co zniechęci ją do dalszych powrotów. Cieszę się też, że Laura Boneham została podmieniona, bo podskórnie wyczuwam w babce jakiś tam potencjał taktyczny, więc nie chciałem żeby wylatywała tak od razu, bez pokazania kim jest i jak gra. Ruperta będzie mi szkoda dużo mniej, co prawda w przeciwieństwie do większości nic do niego nie mam, ale miał już pierdylion szans i jeśli Surv jeszcze potrwa to będzie pewnie miał pierdylion kolejnych.
Galang... Cóż, nie wróżę im dobrze - pewnie to pierwsze zadanie to był wyjątek od reguły i kolejne będą już przerypywać, no bo kogo oni tam teraz mają? Cztery starsze panie, Coltona, Kat i Gervase'a, który pięknie pokazał nam już na co go stać po 13 latach. Sami Aras z Tysonem zbyt wiele nie zwojują. W obozie scenki były żenujące. Spodziewałem się, że Monica czegoś się nauczyła, a ta roztrząsa jak piękna byłaby przemiana Coltona. Ok, rozumiem pozorne pogodzenie się żeby uśpić jego czujność, ale miałem nadzieję, że za jego plecami od razu przejdzie do ataku, a konfy jakoś tego nie zapowiadają. Na razie wygląda to tak, że starsze panie wzruszają się płaczącym Coltonem, a Tyson i Aras siedzą z boku jak kołki i wyraźnie gryzą się w język (mina Tysona ewidentnie to obrazowała na jednym z ujęć). Kat na razie kompletnie niewidoczna, poza sceną z łódki, w której kibicowałem, by jednak zrobiła ten niestandardowy użytek z wiosła. I w ogóle widać już, że edit będzie nierówny. Ok, dali wszystkim konfę na samym początku, bo taką widocznie przyjęli zasadę w tym dniu 0, ale potem wróciły już stare, "dobre" zasady editu.
Tadhana zainteresowali mnie znacznie bardziej. Ja akurat polubiłem Brada - od razu wziął się do roboty i to notuję na duży plus. Co prawda za bardzo się wychyla, ale w jego sytuacji atak może być najlepszą obroną. Niektórzy kręcili co prawda nosami czy mogą mu ufać, ale jak widać, póki co wszyscy się go słuchają. Caleb wydaje się zaskakująco normalny jak na partnera Coltona. Vytas wyszedł na sprytnego, zainteresował mnie. Zresztą edit sugeruje, że może być ważny. Panie mega mnie zawiodły i mam wrażenie, że nie jest to tylko wina editu. A już zwłaszcza Katie - nawet nie próbowała się za bardzo bronić na radzie, odpowiadając na pytanie Jeffa "czy byłoby ok gdyby wywalili cię po słabym pokazie w zadaniu" zdawkowym "nie byłabym zdziwiona gdyby to się stało". Za**biście przekonujące
Marissa przynajmniej wysunęła jakieś tam argumenty na swoją obronę i miałem nadzieję, że to ona ocaleje z dwójki zagrożonych. Tym bardziej, że nie widzę sensu w jej eliminacji. Przeciwnie - po jej komentarzach widać było, że nie planowała skoczyć za wujem w ogień, a taka osoba mogłaby się przydać. No cóż, może Gervase podmieni ją na RI. Byłoby miło, bo na razie zapowiada się, że jego przywrócenie ma mniej więcej tyle sensu co przywrócenie czarnego Russella w 25 sezonie
Sumując, pierwsze wrażenie przeciętne. Mam wrażenie, że tym razem to twisty będą siłą napędową sezonu, a niekoniecznie zawodnicy. Brak intra jest dla mnie rzeczą trzeciorzędną i nie dostaję padaczki z tego powodu, ale zgadzam się, że być powinno. Tak samo, jak powinno zawsze odbywać się gaszenie pochodni, a zapowiada się, że trochę osób w tym sezonie odpadnie bez tego rytuału. Na pierwszy rzut oka na edit przewiduję, że liczyć się będą głównie Tadhana, na czele z Bradem i Vytasem. Plus niestety Colton, być może we wzruszającym sojuszu z Moniką. Jeśli Candice przetrwa pierwszą konkurencję na RI, to John pewnie nie wytrzyma już psychicznie i ją podmieni - co byłoby błędem, bo moim zdaniem ktoś, kto nie jest w stanie powstrzymać się przed takim krokiem, nie powinien przyjmować zaproszenia do programu, gdzie wyraźnie jest powiedziane, że grają z loved-onesami, ale zwycięzca jest tylko jeden. To jak quit, a quiterów nie lubię. Taki już jestem oschły i niewyrozumiały.
Tekst odcinka:
Jeff: Galang, kto u was rozpalił ogień?
Kat: To była praca grupowa...
Wszyscy pozostali: Tysoooon!!!