Odcinek taki o sobie. Dupa pozostała nienaderwana, na swoim prawowitym miejscu.
Właściwie to nawet zawiódł mnie pod paroma względami. Po pierwsze RI - to tak bardziej subiektywnie. Miałem nadzieję, że Kat przetrwa choć jedną konkurencję, a wyleci w końcu John. Jest nudny i chyba jedyne, co ma nam teraz do powiedzenia, to konfa z insidera narzekająca na brak owoców na Redemption i na cieknący po tyłku pot. Okazuje się jednak, że ocieka z niego nie tylko pot, ale także zajebiaszcza strategia i logika - przekazanie po raz trzeci wskazówki Monice i łudzenie się, że ją przyjmie było na to niepodważalnym dowodem.
Sama Kat tak bardzo bała się reakcji Haydena i utraty jego szacunku, że aż każe to się zastanowić, czy w ich związku wszystko jest w porządku i czy przypadkiem nasza slodka kicia nie jest przez niego jakoś dołowana psychicznie na codzień;p
Po drugie, zawiodła mnie też strategia "mamusiek". Jeśli rzeczywiście to Tina jest w Galang główną rozgrywającą, to tak naprawdę kiepsko to o niej świadczy. Miała do wyboru wyrzucenie irytującej wszystkich babki, która kompletnie się tego nie spodziewała, naiwnie myślała, że jest częścią sojuszu i w dodatku nie była sparowana lub też wyrzucenie silnego i lubianego kolesia, który wie, że jako rodzynek ma na dłuższą metę prze**bane, a w drugim plemieniu czekają na niego brat i sojusznicy. Ocalenie w tym układzie Vytasa wydaje się więc słabym żartem i nawet już nie strzałem w stopę, ale zmiadżeniem jej sobie kilofem. Na poprzedniej radzie można to jeszcze było od biedy zrozumieć, bo Kat była zagrożeniem ze względu na sparowanie z Haydenem, ale teraz? Teraz nawet jeśli z Redemption powróci John i przyłączy się do sojuszu mamusiek (skutkiem czego plująca jadem na Monicę Candice złożyłaby pewnie pozew o rozwód), to i tak numerków im to nie zapewni, bo Vytas najpewniej tylko czeka na przeskok, podczas gdy Laura B. nie tylko łudziła się, że traktują ją poważnie, ale nawet - o zgrozo - że wyrasta na liderkę sojuszu
Obawiam się, że Tina wyszła po prostu z wprawy, starzeje się i ulega sentymentom do upatrzonego zięcia. I że będzie za to w niedługim czasie cierpieć. Nie wiem, gdzie w tym wszystkim była Monica i jej rozum, ale widocznie też na chwilowym urlopie. Vytas za to wspina się coraz bardziej do góry - był dobry nie tylko gdy numerki były po jego stronie, ale dzięki dobremu socjalowi sprawdza się też teraz w defensywie. Chyba mało kto przetrwałby dwie rady z rzędu będąc w takiej posranej sytuacji i nie mając do dyspozycji żadnych HII ani innych cheatów.
Mnie też sojusz Tadhany podoba się dużo bardziej. Gdyby ktoś przed programem powiedział mi, że będę kibicował Tysonowi, wyśmiałbym go i posłał do diabła, ale okazuje się, że jednak. Podoba mi się jego gra i zauważmy, że on właściwie jest teraz w sojuszu niemalże z każdym: ma sojusz z mamuśkami jeszcze sprzed przemieszania, ma swojego klakiera Gervase'a, wciąż z powodzenim mydli oczy medytującemu Arasowi, a teraz na dodatek przekonał do siebie trójkę beniaminków. To wszystko daje mu pierdylion opcji po połączeniu i liczę na to, że wybierze mądrze.
Czyli, że teraz niby odpadną dwie osoby? W takim razie, liczę na to, że jakkolwiek by nie było, osoba powracająca do gry będzie nosić wdzięczne imię Laura. A szczytem marzeń byłoby, gdyby miała jeszcze nazwisko na M.
Całe szczęście, że wedle zapowiedzi, ostatnim zadaniem na Redemption nie będą puzzle, bo widząc je dzisiaj po raz n-ty, kolacja podeszła mi już prawie do gardła. A zjadłem dużo.