Te pościgi, te wybuchy, to jest właśnie Survivor 27!
Co prawda, pojawiło się trochę idiotycznych zagrywek (chociaż do f6 w S21 bym tego nie porównał, bo tam stężenie idiotów na metr kwadratowy było znacznie większe), ale przynajmniej była zadyma, a to się zawsze chwali. A i kamienie miały okazję zostać po 10 latach wyjęte z kantorka Jeffa, wytarte z kurzu i znów użyte by siać postrach.
Cierą miota jak szatan od sojuszu do sojuszu. Mam obawy, że jedyne, co może osiągnąć taką grą to nominacja od Sugar do Hall Of Fame, bo na pewno nie respekt w ewentualnym jury. Wbicie Tysonowi noża w plecy byłoby dobrym ruchem, ale radę wcześniej. Teraz miała tylko 33,3% szans, że polepszy swoją pozycję, a pozostałe 66,6% oznaczało albo bilet na Redemption, albo, jak udało jej się ostatecznie wylosować, bilet do czarnej d*py w dalszej grze. Brawo, teraz już rzeczywiście jest numerem 4. Co prawda, zapowiedź dramatycznie sugeruje, że za tydzień szatan zmieni upodobania i dla odmiany będzie miotał Monicą, ale nie sądzę, żeby coś z tego wyszło - bo i Monica nie miałaby w tym interesu. Jej i tak nic już nie uchroni przed trzecim miejscem w finale i hektolitrami hejtu na radzie, więc może sobie zostać lojalna.
Skoro Ciera zdecydowała tak a nie inaczej w poprzednim epizodzie, to teraz najrozsądniejsze, co by jej pozostało to dokończyć pagongowanie sojuszu Haydena, a następnie przekonać Monicę i Gervase'a, że Tyson jest be. To była dla niej od tego odcinka najprostsza droga do zwycięstwa, jeśli nie jedyna. A oprócz tego powinna była na Redemption dmuchać ukradkiem w stronę wieżyczki układanej przez Laurę, bo, jak wspominałem tydzień temu, sukcesy matki jej nie pomagają i w końcu mogą sprowadzić na nią target.
Właśnie zaczynałem sobie niewinnie domniemywać, że być może Gervase nie jest taki głupi, jak się wcześniej wydawało, aż tu nagle sam zainteresowany brutalnie wyprowadził mnie z tego błędu. Jeff rzuca mu prowokacyjne pytanie, czy to, że nie wybrał Ciery do żarcia lodów oznacza, że jest u nich numerem 4, Ciera wtrąca się mówiąc, że wcale tego tak nie odczytuje, a Gervase wypala: "musiałem wybrać ludzi z Galang, łączy mnie z nimi dużo więcej" xD A Ciera zonk. Brawo, złoty medal w strzelectwie na czas do własnej stopy
Stacy z Fiji by się nie powstydziła. Kto wie, czy właśnie ten tekst nie sprawił, że Cierę zakręciło. Wcześniej wydawała się w stu procentach pewna, że chce głosować z Tysonem i jego ludźmi.
Redemption jak to Redemption - znów robi się teatrem jednej osoby. Dobrze przynajmniej, że w tym sezonie tę osobę lubię. Tinę i Caleba lubiłem w porównywalnym stopniu, więc było mi mniej więcej obojętne komu wypieprzy się ta wieżyczka. Chociaż z perspektywy nie wiem, czy nie wolałbym, żeby został Caleb, bo Tina może teraz poświęcić się dla Katie, która z kolei gra w tym sezonie wdzięczną rolę mima. Nawet Jeffowi kończy się do niej cierpliwość, o mnie już nie wspominając. Chyba zacznę lubić twist z kamieniami, bo już drugi raz udupił akurat osobę, której życzyłem najgorzej
Hayden prowadzi niezłą defensywę, ale dalej nie udaje mu się wzbudzić mojej sympatii. Jednak to on jest autorem tekstu odcinka - "Tyson, siedzę właśnie i namawiam ludzi by cię zblindsidowali"
Monica musiała się pożreć z Jeffem, bo ostatnio jest kompletnie ignorowana. Jednak wnioskując z wypowiedzi innych o niej, musi być ostro w d*pę z socjalem - co trochę dziwi, gdy przypomnimy sobie, że na samym początku prowadziła go na tyle dobrze, by nie sprowadzić na siebie hejtu plemienia mimo opinii, jaką miał Brad. Szkoda, że pożegnanie Caleba nie mogło się obyć bez jarania się Coltonem. Poprzez niechęć, ale jednak. Jeff nigdy się nie zmieni.
Dalej kibicuję Tysonowi. Teraz w dodatku po raz pierwszy pomyślałem, że rzeczywiście może to wygrać. Wcześniej byłem zdania, że edit wskazuje bardziej na Cierę, ewentualnie nawet Gervase'a, ale skoro w tym odcinku mieliśmy już tysonowe łzy, melancholijną muzyczkę w tle i mdlącą historyjkę o Rachel, to być może jest to dla niego dobry znak. Kto wie, czy producenci nie chcą nam w ten sposób pokazać jego ludzkiej strony by przygotować właśnie na to, że wygra.
Może jego wygrana oznaczałaby przewidywalny finisz sezonu, ale zadajmy sobie pytanie, czego my tak naprawdę chcemy. Nieprzewidywalności na maksa i wygranej Katie?
Chyba jednak nie o to chodzi. I tak mieliśmy już w tym sezonie trochę zwrotów.