Zgadzam się, że odcinek był najsłabszy do tej pory. Może powiedzieć o nim, że ssie to przesada, bo działo się trochę śmiesznych rzeczy, ale powiedzmy, że przymierzał się do ssania. Ukucnął już na jedno kolanko i prawie-prawie. Negatywne wrażenie potęguje u mnie to, że kilka ruchów mnie zawiodło i będę dzisiaj strzelał minusami jak z broni maszynowej.
Solana
Przyszłe pokolenia graczy w Survivor mają z tego odcinka porównanie dwóch wzorców zachowań osób, które dostały kopa w krocze na poprzedniej radzie. Pierwszy wzorzec, czyli jak się w tej sytuacji zachowywać nie powinno, zaprezentowała pięknie Lindsey. Wrzaski, dramy, tupnięcie nóżką (choć w jej przypadku raczej tąpnięcie girą) i koniec końców quit. Totalna kpina i samoupokorzenie. Aż mi wstyd, że po autoprezentacjach przed sezonem wiązałem z tą dziewczyną jakieś nadzieje. Najlepszym dla niej podsumowaniem było czule pożegnanie wypisane przez plemię na piasku - SHAME ON YOU, LINDSEY.
Drugi wzorzec, czyli jak się zachowywać powinno, pokazał Woo. Na początku z niego cisnąłem (no dobra, wciąż cisnę), ale gra tego kolesia zaczyna mnie interesować. Ma mega silny social i elastyczność. Miało się wrażenie, że oni już nie pamiętają, że jeszcze dzień wcześniej nasz pocieszny, skośnooki duszek był po drugiej stronie i wcale nie jestem przekonany, czy rzeczywiście odpadłby w przypadku rady. Taka strategia jest nudna z perspektywy widza, ale w grze może przynieść duże korzyści (pozdrawiamy zwycięzcę Markizów). W końcu, mając na koncie milion dolców więcej, można lać ciepłym moczem na nagrodę Fan Favourite, nominacje do Hall of Fame i inne wymyślne rzeczy.
Tony Hantz dalej stara się udowodnić wszystkim swoją mroczność i diaboliczność. Co prawda, zostawienie Jeremia'emu prezentu z bombą w środku było dobrym ruchem, ale mimo wszystko, po tym odcinku znów dostaje u mnie minusy. Ja się pytam, po jaką cholerę są mu te przezabawne gierki na zasadzie "Jestem policjantem! Nie, nie jestem policjantem! Ahahaha, jednak jestem!". Ludzie dostaną przez to kota, a jak ktoś dostaje kota, robi się bardziej czujny.
I jeszcze te okrzyki o final 5. Ok, z jednej strony patrząc, nikt nie powinien brać ich na poważnie, bo wiadomo, że ludzie starają się po przemieszaniu udawać integrację żeby nie wylecieć i niekoniecznie musi się to wiązać z określonymi zamiarami po mergu. Ale nie można też zakładać, że wszyscy są na tyle inteligentni, by to zrozumieć. A już na pewno nie Sarah, która oczywiście natychmiast potem dostała sraczki. Tak więc, dla Tony'ego mimo wszystko minus za ten tekst i ogólnie za odcinek. Robi się zbyt nieostrożny. W dodatku, LJ już drugi raz cisnął z niego w konfie i mam obawy - graniczące z przewidywaniami - że edit chce zasugerować, że LJ pewnego dnia strzeli Tony'emu w łeb i skończy się Dzień Dziecka. Wracamy tu do kwestii sprzed tygodnia - Cliff i Lindsey byliby dla Tony'ego raczej pewniejszymi sojusznikami niż LJ i Jefra.
Aparri
Pozycja Brainsów robi się coraz lepsza z odcinka na odcinek. Lgnie do nich Sarah - w końcu przeciwieństwa się przyciągają
Lgną do nich ex-piękności, którzy najchętniej utopiliby się nawzajem w tej ich studzience. Dziwi mnie to wszystko, bo zdaje się, że po sezonie 25, ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że takie niedobitki mogą być niebezpieczne. Wciąż są we trójkę, a zbliżamy się do etapu, w którym trójka to już sporo.
Nikt choć trochę normalny nie powinien pomyśleć, że Tony dałby wesoło Jeremia'emu wskazówkę przy wszystkich gdyby rzeczywiście chciał z nim współpracować. A z początku pomyśleli tak wszyscy
A przynajmniej ci, którzy dostali o tym konfy. Smutne i zastanawiające. Alexis było co prawda na rękę utwierdzanie ich w tym "myśleniu" - szkoda tylko, że sama osobiście również była o tym przekonana. Co dziwne, jedynym, który zawczasu połapał się w sytuacji był sam Jeremiah. A już myślałem, że Tony trafił ze swoim dżołkiem w dziesiątkę i teraz pośmiejemy się oglądając Jeremia'ego przeczesującego nocami z jęzorem na wierzchu miejsca, których nie ma.
Ale ale - czy tylko mnie zdziwiło, skąd ten geniusz znał treść wskazówki do HII, którą miała Morgan w pierwszej Solanie? Zdawało mi się, że Morgan nie chwaliła się nią nikomu, nawet jemu i Brice'owi. Ale nie upieram się, że nic mi nie umknęło, a nie chce mi się sprawdzać.
Wywalenie Alexis było dobrym ruchem ze strony plemienia - najwięcej łączyło ją z przeciwnikami. Zresztą, zamiast to ukrywać, sama podłożyła im się pięknie na tacy mówiąc, że przyjaźniła się z Jefrą. Ale mimo wszystko, taką złą zawodniczką nie była - silna pozycja w Beauties, potem niegłupia polityka w Aparri. Skoro przeszła do tego plemienia z przygłupem i dziewczyną, która ją hejtowała od samego początku, to co miała zrobić, jak nie wkupiać się w łaski Brainsów? Suma sumarum, szkoda mi jej zdecydowanie najbardziej z tych, którzy odeszli dotychczas.
Skoro już muszą tracić czas na zadania o nagrodę, to niech chociaż wymyślą coś oryginalnego. A co mamy? Było kolejne latanie z opaskami, a teraz kolejne strącanie sobie figurek. Świetnie. Wydaje się, że ktoś wymyśla te konkurencje z obowiązku, od niechcenia i ze świadomością, że ludzie i tak mają je w dupie. Zadanie o immuniteto-cassandrę też niewiele ciekawsze. Jedyne dlaczego ich nie przewijam, to nadzieja, że ktoś zrobi coś głupiego albo śmiesznie się uderzy. Pierwotna żądza zobaczenia rannego lub okaleczonego bliźniego jest jednak silną motywacją.
Szkoda, że już za tydzień merge. No ale Jeff prędzej zrobiłby loda hienie niż pozwolił na powrót do F2 albo do mniej niż 8 sędziów (kiedyś wyjdzie im w finale remis 4:4 albo 3:3:3 i będzie płacz). Z drugiej strony, ciekaw jestem, jak się to wszystko ułoży. Czuję, że nie tylko Sarah będzie lawirować. Ale na mój wymarzony sojusz Morgan-Tony, raczej nadziei nie mam :D