S29E05 "Blood Is Blood"

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S29E05 "Blood Is Blood"

Post autor: ciriefan »

THE GAME GETS COMPLICATED WHEN A SURPRISING TRIBE SWAP STRANDS ONE CASTAWAY WITH THREE PAIRS OF LOVED ONES, ON “SURVIVOR,” WEDNESDAY, OCT. 22


“Blood Is Blood” – After a surprising tribe swap, the game gets complicated when one castaway is stranded on a tribe with three pairs of loved ones. Meanwhile, the other tribe is forced to negotiate for their next meal as a result of mismanaged portion control, on SURVIVOR, Wednesday, Oct. 22 (8:00-9:00 PM, ET/PT) on the CBS Television Network.

http://www.youtube.com/watch?v=E7KMFtAr ... _g&index=1

Awatar użytkownika
Roxy
sole survivor
Posty: 2661
Rejestracja: 25 mar 2010, 00:00
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Roxy »

Kelley [*] Dobra nie umarła ani nic, i jakoś też nic mega mega nie zrobiła, ale ją po prostu lubiłam i mi jej szkoda i była faworytką i w ogóle xd że też kurde wywalili młodą dziewczynę, zamiast starszego gościa, to mnie akurat dziwi xd

a i sam odcinek, jakoś nie porwał jak dwa poprzednie, ale nie jest źle, dość przyjemnie się oglądało, no poza tą radą xd i uwaga Jacelyn ma coś do powiedzenia, chyba przeprosiła się z producentami i o ile przed edycję obawiałam się że to ona będzie mieć ckliwe konfy o swojej chorobie, tak chyba nie miała ani jednej, za to Jon już któryś raz mówi o chorobie ojca, cóż...
niebiescy nie ważne, którego brata mają w plemieniu, chce on targować się z Jeffem xd w zasadzie myślałam, że Jeff ich wyśmieje i powie że muszą sobie radzić, ciekawi mnie co będą musieli oddać/zrobić żeby dostać ryż :D

Zadanie jakoś emocjonujące nie było, no ale gdzie emocje, jak jedno plemie jest w za przeproszenie czarnej dupie, a drugie wygrywa w tym czasie zadanie. Szkoda że plemiona nie szły łeb w łeb, wtedy byłoby ciekawiej.

plesio1
5th voted out
Posty: 74
Rejestracja: 12 lut 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: plesio1 »

Odcinek mi się nie podobał.
Odpadła jedna z ciekawszych osób tego sezonu. Jacelyn i John - nie komentuje tego nawet.
Baylor niech juz odpadnie bo się jej oglądac nie da.
Teraz kibicuje już tylko Natalie.

EndlessPanic
6th voted out
Posty: 87
Rejestracja: 03 cze 2014, 00:00
Kontakt:

Post autor: EndlessPanic »

Ogólnie odcinek nie był najgorszy, ale podobał by mi się o wiele bardziej gdyby nie przebieg rady...

Po przemieszaniu, bardziej kibicuję Coyopa, bo z Hunahpu lubię tylko Natalie, no i Jeremiego bo jest sojusznikiem Natalie (i jako jeden z nielicznych myśli) oraz Julie z racji tego, że również jest sojusznikiem Natalie (chyba) xD. Więc mam nadzieję, że uda im się przeciągnąć Alec`a na swoją stronę, w sumie nie powinno być to trudne, bo on tak samo jak jego brat bardzo rzadko używa mózgu.

W Coyopa najbardziej nie lubię 2 dziadków, więc miałem nadzieje, że któryś z nich odpadnie... Jednak już w połowie odcinka domyślałem się, że to pewnie Kelley wyleci bo miała nadspodziewanie dużo wypowiedzi. Szkoda, że to na nią trafiło, nie uważam, że to był dobry ruch. Mimo, że Missy&Baylor też w miarę lubie to na miejscu zakochanej pary wywalił bym Baylor, bo przecież ona jest jak chorągiewka. W dodatku Missy razem z córką wyjedzą cały ryż i potem też będą musieli żebrać... xD No ale skoro już wybrali matkę z córką do swojego sojuszu (nie ogarniam czemu) to nie rozumiem czemu zdecydowali się zostawić starego dziadka zamiast Kelley -.- Moim zdaniem ojciec tylko popsuł jej gre.

I na WIELKI MINUS zasługuje plemie Hunahpu. No bez jaj, to jest survivor a nie wakacje pod palemką. Jak jest się głodnym to się idzie i szuka jedzenia a nie idzie do Jeffa i błaga o ryż... Chyba nie wszyscy wiedzieli na co się piszą. Mam nadzieję, że za ten ryż co dostaną będą musieli iść na rade i wywalić kogoś żeby biedaczek już nie cierpiał i nie głodował.
Mimo, że sezon nie jest taki najgorszy to to już nie to samo co kiedyś...

Awatar użytkownika
MD
4th jury member
Posty: 388
Rejestracja: 11 kwie 2010, 00:00
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: MD »

Szkoda mi Kelley, pech że trafiła z ojcem do plemienia, bo on jest tragiczny i jeszcze ją pogrążył na dobrą sprawę. Wkurzały mnie trochę rodzinne historie w tym odcinku. Rozumiem, że musi być jakieś back story, wyciskacz łez i ze względu na motyw rodzinny ckliwe historie, ale nie i jeszcze raz nie.

Co do ryżu, to Hunapu miało jednak więcej osób do wykarmienia, więc i tak musieli jeść więcej niż Coyopa, a przecież produkcja nie może ich zagłodzić, więc też pewnie aż tak bardzo nie oszczędzali. Wgl. serio tylko raz dziennie Coyopa jadła?! To aż nieludzkie mi się wydaje, ale no nie wiem, może ryż i fasola raz dziennie starczają do życia i dają co najmniej ten 1000 kalorii. Mam takie przeczucie, że po prostu od razu będą musieli kogoś wyrzucić za worek ryżu, takie szybkie głosowanie, tzn. mam właściwie nadzieję, a nie przeczucie, to by było fajne i ciekawe. Patrząc jak dobrze idą im nietypowe rozkłady głosów w tej edycji byłoby pewnie coś w stylu 2:2:1:1:1. Nota bene, mam nadzieję, że Dale szybko odpadnie - nie mogę już na niego patrzeć, a szczególnie go słuchać. Missy i Baylor też są okropne, a jedyni faceci którzy są nawet to geje. Kelley wróć Q.Q

Dziwny jest ten sezon strasznie, taki nietypowy, i niby te dziwne rozkłady głosów na radach są ciekawe, ale ci ludzie po prostu w większości nawet nie próbują grać strategicznie. Chlip, chlip.

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2130
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Umbastyczny »

Zgodzę się z przedmówcami w niektórych kwestiach. Odcinek był niezły, słabszy może od 3 i 4, ale i tak lepszy niż niemrawy początek i odcinki 1, 2. Niestety na jakoś oglądania wpłynęła rada :C Kelley :C Dostała zaszczytną rolę mojej faworytki i ulubienicy jeszcze przed pierwszym epem i w sumie jakoś po tych początkowych odcinkach się tego trzymałem, bo wydawała się być sympatyczna i miała głowę na karku. W sumie wybieram tak w ciemno faworyta od sezonu 26 i pierwszy raz mi tak odpadł szybko :<. Ale o samej eliminacji za później, póki co jedźmy po kolei. No i popsuli mi serię, po wywaleniu Rockera i Drew, którym życzyłem źle.


Zanim o przemieszaniu to może o zadaniu.
Było nudne samo w sobie, a niedołężność Coyopy już tylko dobiła to wyzwanie.

Nowe Hunahpu

Ogólnie skład dość ciekawy, jednak słusznie (przynajmniej póki co) przewidziałem ich dynamikę, co nie było w sumie trudne xD. Z jednej strony Julie, Natalie i Jeremy, z drugiej Reed przeskakujący do Josha, Wesa i Aleca + walka singli o przejęcie Aleca. Co do samego Aleca to widać po nim, że genów nie oszukasz. Nie ciężko się domyślić, że jest bratem Drew (i nie chodzi mi o wygląd) i po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyłem dzięki niemu na czyjejś twarzy wyraz bólu w trakcie próby myślenia.

Nowa Coyopa

Tutaj nie trafiłem. Spodziewałem się, że Keith się podepnie pod Jona i Jaclyn. Jednak wydawało mi się, że z powodu dobrej relacji na linii Kelley-Missy oraz złej na linii Baylor-Jaclyn może nam powstać sojusz Kelley-Baylor-Missy-Dale. Nie przewidziałem, że dojdzie do ryżowych dram :D. Dziwię się, że wywalili Kelley, a nie Dale'a, bo to w końcu on jest starym piernikiem, z którym mieli problem. No i w sumie po tym jak Jaclyn poznała się na Baylor dziwię się, że wybrali sojusz z nią i Missy, a nie z Kelley i Dalem. No cóż :C

Ogólnie mam w tej edycji bardzo dziwnie :D. Bo normalnie wybieram grupkę faworytów i im kibicuję. A tu? Mam raczej grupę antyfaworytów i trzymam kciuki, żeby wszyscy odpadli jak najszybciej <3. Mogliby zrobić jakąś podwójnie podwójną radę i ich trochę przesiać :D.

Póki co chyba najbardziej kibicuję Julie i Natalie, ale szału nie ma. :D Trochę dalej są Wes, Josh i w sumie Baylor z Missy choć podpadły mi dziś :C.

Kobra
sole survivor
Posty: 1568
Rejestracja: 17 sie 2011, 00:00
Winners at War: Natalie
Kontakt:

Post autor: Kobra »

Coyopa jest trochę jak przedszkole. Dzieci dokuczały Baylor i mama Missy musiała wkroczyć do akcji. Ogólnie Missy, Keith i Jon mają dobrze. Nie dość, że obżarli całe Hunacośtam to jak skończył się ryż to przeszli do Kojopy, gdzie mają jeszcze go dużo. Hahaha... To proszenie niebieskich o coś Jeffa staje się męczące. No bo serio? Kiedyś w survie nic nie dostawali, pozdro Markizy. Z resztą to element gry - brak jedzenia, ognia, stres... To trochę tak jakby przyszłym graczom dawali komunikat: niczym nie musicie się przejmować, czegoś wam zabraknie to dostaniecie nowe. Eliminacja. Lepsza mogła być tylko odpadka Dale'a, która mam nadzieję nastąpi w następnym epie. Ale cóż... Przynajmniej nie będę musiał już więcej oglądać Kelley. Ogólnie ciekawa sytuacja wydaje się dla Jona i Jaclyn, którzy od początku w swoich grupach byli w kiepskich sytuacjach, a teraz "rządzą". Reed dostał dwie konfy i w obu coś tam narzekał - nie zdziwię się, jeśli odpadnie na najbliższej radzie. Ogólnie w Survivor Live Drew mówił dość ciekawe rzeczy na temat Reeda.

omi
1st jury member
Posty: 150
Rejestracja: 28 wrz 2010, 00:00
Lokalizacja: e?k
Kontakt:

Post autor: omi »

Podział plemion pierwszy raz mi się spodobał pod takim względem, że siły nie są wyrównane, bo nie są. Mam nadzieję, że pomarańczowi non-stop będą pojawiać się na TC xd.
Jon i Jaclyn pokazali już wcześniej, że żadne z nich mózgiem operacji nie jest i bliżej im do zepsucia czegoś niż pomocy. Chociażby Jon i zgubiony krzemień czy dziwna wypowiedź Jaclyn na radzie z Rockerem. Dziwi mnie, że on nie użył tego swojego HI po tym co powiedziała...
Moving on, Keith i Dale cóż powiem tylko, że nie potrafią grać zwłaszcza Dale, który traktuje wszystko zbyt emocjonalnie. Człowiekiem jest ok, ale niestety graczem nie jest w ogóle.
Co do Missy&Baylor no to muszę powiedzieć, że nie wiem czy te baby nie pomyliły programu. Obie są siebie warte, więc nie będę żadnej wyróżniał. Kelley była jedyna myśląca w tym plemieniu, także pozdro 600.

Kibicuje Jeremiemu i Natalie

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

Moim zdaniem przemieszanie popsuło sezon. Przed nim w obydwu plemionach było ciekawie, a tak to pojawiło się 7-osobowe plemię, które jeżeli chodzi o sojusze to wygląda jak by było 3,5 osobowe.

Poza tym nie rozumiem dlaczego Jon i Jaclyn wybrali Keitha Miss i Baylor.

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: ciriefan »

Cóż, mnie się ten odcinek nie podobał, głównie przez wynik rady. Na plus to, że praktycznie wszyscy byli widoczni w tym odcinku. Na minus przebieg przemieszania i rada.

HUNAPHU

Akcja z ryżem totalnie beznadziejna. Ciekawe, co na to Jeff w kolejnym odcinku. Kurcze, szkoda, że to Reed przeskoczył do facetów, przecież miał być zastępczą Twinnie, a teraz są jakby w przeciwnych sojuszach. Mam wrażenie, że w tej chwili po odejściu Kelley jedyną osobą grającą na poważnie jest właśnie Twinnie. Oby udało jej się zrobić ten sojusz singli. Aczkolwiek mam nadzieję, że ich plemię nie pójdzie na radę do połączenia, bo co by nie było - i tak źle i tak nie dobrze. Faceci będą trzymać się sojuszu -> odpadnie Twinnie albo któryś z jej sojuszników: Jeremy bądź Julie, którym ze względu na nią jestem zmuszony kibicować. Będzie sojusz singli -> odpadnie któryś z gejów, którzy są najbardziej ogarniętymi z facetów w tej edycji, którzy są idiotami. Najlepszą opcją byłoby tutaj odejście Alec'a lub Wes'a, ale na to się raczej nie zapowiada. Także trzymam kciuki na następnym zadaniu.

COYOPA

Nie, tylko nie Kelley. Moja ulubiona zawodniczka w tym plemieniu. To, że Jon i Jaclyn połączyli siły z Missy i Baylor to jeszcze rozumiem - Kelley oszukała ostatnio Jon'a, więc on pewnie nie chciał z nią grać. No a Jaclyn niby miała zatarg z Baylor, ale potem niby trzymały się razem w tym nowym sojuszu przeciwko John'owi i Dale'owi, więc no jakaś tam współpraca była. Dziwi mnie tylko, że ta nowa czwórka nie wywaliła żadnego ze staruszków. Nasze dwa dziadki Keith i Dale to w tej chwili dwie najbardziej irytujące mnie osoby, oby odpadli jak najszybciej (wystarczy, że pomarańczowi znowu przegrają i żegnamy Dale'a, a to nie powinno być zbyt trudne porównując składy). Szokiem odcinka jest dla mnie ilość wypowiedzi Jaclyn - wow. W tym plemieniu trzymam kciuki za Missy i Baylor.

Konfy:
Jeremy - 5 (22)
Josh - 3 (19)
Keith - 2 (17)
Baylor - 3 (14)
Jon - 5 (11)
Alec - 2 (10)
Dale - 2 (10)
Natalie - 0 (7)
Julie - 1 (6)
Missy - 1 (6)
Jaclyn - 3 (5)
Wes - 1 (5)
Reed - 2 (4)

Kelley - 3 (7)

Drew - 12, John - 11, Val - 7, Nadiya - 5

NightWing
7th voted out
Posty: 119
Rejestracja: 09 maja 2013, 00:00
Lokalizacja: W....
Kontakt:

Post autor: NightWing »

Tak jak większość osób już napisała, ten sezon jest dziwny. Może to zasługa osób. Bardzo szkoda mi Kelley, polubiłem Ją. Ale taka jest ta gra, niestety. Baylor od początku jest na celowniku, ale lubię Ją również. Ogólnie edycja nie jest zła, ogląda się ją przyjemnie. Na pewno nie jest nudno :) A ckliwe historie bardzo lubię. Josh, Wes, Baylor, Jaclyn, Natalie jak wygra ktoś z tych osób, to zły nie będę, bo to za nich trzymam kciuki. Alec mnie drażni, jest bardzo naiwny. Dale mnie po prostu irytuje. A Reed...Jego jakoś nie lubię po prostu, sam nie wiem czemu.

Awatar użytkownika
Eska
7th jury member
Posty: 667
Rejestracja: 06 paź 2010, 00:00
Winners at War: Yul
Kontakt:

Post autor: Eska »

Tak się zastanawiam, czy komuś tutaj nie jest szkoda Kelley? Niby jeszcze nie miała okazji się jakoś wykazać bardziej, ale zapowiadała się dobrze, ogromna szkoda, że trafiła z tym tatą do plemienia, bo takto zdecydowanie miałaby większe szanse. A decyzji J&J nie rozumiem, no ale wiadomo nie wszystko pokazali, może matka i córka były jednak bardziej przekonujące? ...

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Tam do licha. Po raz pierwszy w historii, nie obudziło się we mnie wewnętrzne yuhuuu na wieść o przemieszaniu plemion. Kolorowy podręcznik "Jak robić Survivor" dla klas pierwszych szkoły podstawowej naucza przecież, że przemieszanie wprowadza się wtedy, gdy wieje nudą. A tymczasem zgadzam się z Fraśkiem, że w starych składach mogła się jeszcze wydarzyć cała masa śmiesznych rzeczy. W Coyopie, sytuacja była o tyle niejasna, że nie wiadomo by było, czy Dziadek Dale miałby faktycznie przerypane za to, że trzymał się z Sarą Rocker, czy może sojusz jąder znów skumałby się razem i przerypane miałyby z powrotem dziewczyny - a jeśli tak, to która z nich. O Huy-na-pół w ogóle już nie wspominając, bo rozpylony w tym plemieniu w 4 odcinku gaz rozśmieszający najprawdopodobniej wciąż by działał i zdarzyć mogłoby się Wszystko przez duże WY.

Ale nie mam moralnego prawa hejtować tego odcinka, bo po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, kompletnie, ale to kompletnie nie spodziewałem się, że odpadnie osoba, która odpadła. I to aż do momentu, kiedy Jeff z właściwą sobie dramaturgią nie odwrócił ostatniego papiórka. Przewidziałem co prawda, że para (g)ruchających gołąbeczków odwróci się od Kelley i Dziadka Dale'a i to już od momentu, gdy ci ostatni ogłosili, że to nie Missy lecz Baylor będzie ich celem. Baylor odpaść na tym etapie nie mogła, bo edit od dłuższego czasu sugeruje nam, że będzie w tym sezonie najważniejszą z kobiet. Spodziewałem się jednak, że w łeb dostanie Dziadek, a nie wynik jego igraszek z żoną.

Poza tym, odcinek był o tyle miły, że producenci pozwolili nam się zabawić w Scooby Doo i poodkrywać kilka duchów. Wreszcie mogliśmy się więcej dowiedzieć o Jaclyn, Kelley, Missy, Wesie... Nawet Reed gdzieś tam sobie poskakał w zakamarkach kadru. Co za rozpusta. Jak tak dalej pójdzie, to może nawet za kilka odcinków pozwolą mu się dłużej wypowiedzieć. Póki co niestety, nie lubią go tak mocno, że nawet historię ich bujnego związku opowiadał sam Josh. Słuchało się tego jak dra Frankensteina i Monstrum. Więcej do powiedzenia o ich przygodach miał zawsze ten pierwszy. Drugi stał tylko obok i starał się na swój sposób ładnie wyglądać.

A propo tych historyjek osobistych, to mi się akurat podobały - o ile oczywiście były tylko tymczasową odmianą, a nie nową tendencją w kręceniu odcinków. Nie oglądamy teatru lalkowego, tylko grę żywych ludzi, więc bądź co bądź, wypada ich trochę poznać. Bo od kilku sezonów, Survivor stawał się już nieco zbyt hurtowy - bach bach, sezon za sezonem, skoncentrowany wyłącznie na grze. Pierwiastek ludzki gdzieś się w tym wszystkim zagubił i postacie stawały się trochę zbyt papierowe.

Zaszaleję nawet tak mocno, że pochwalę konkurencję. Była ciekawa, inna i chyba nowatorska w Survivor (choć tego pewien nie jestem, bo na konkurencje leję zazwyczaj ciepłym moczem z całkiem dużym ciśnieniem). Majtanie tym badylem z koszem na czubku było tak ekscytujące, że obawiałem się przez chwilę, czy coś się nie stanie - na przykład czy badyl nie trzaśnie, ktoś nie zostanie nim przebity, a ktoś inny nie dostanie tym gigantycznym koszem w czachę. Jestem pewien, że twórcy "Happy Tree Friends" mieliby całą garść wesołych pomysłów na tę sytuację.

Miło też wiedzieć, że Jeff nie przestaje się jarać programem, a wręcz jaranie rośnie. Podczas objaśnienia konkurencji ożywił się tak bardzo, że wymawiając słowa "wins-immunity-and-is-safe-from-the vote" stukał w podnieceniu po każdym słowie pięścią w głowę immuniteto-kosmito-Voltaire'a tak mocno, że miałem obawy, że ta wspaniała figurka rozpizdaczy się na kawałeczki i będzie gafa stulecia.

Huy-na-pół
Jeremy i Natalie są na dobrej drodze, by... Jak to najtrafniej ująć? By powoli zacząć żmudny proces częściowego odzyskiwania mojej sympatii po tych idiotycznych wrzaskach na mojego mentalnego sensei, Rockera. Ich kombinacje były w tym odcinku całkiem zacne. Przez moment chciałem gromko wykrzyknąć ejże ejże no i co wy najlepszego robicie, przecież prościej byłoby próbować za pomocą Reeda pozyskać Josha. Obawiają się, że to Josh pozyska Reeda, ale przecież sytuację można odwrócić. Jednak kuszenie Aleca na argument z sojuszem singli też ma wiele sensu i zobaczymy, co za rzeczy z tego potem wynikną.

Powoli tracę tę swoją maniacką nadzieję na diabolizm Julie. Prawdziwy diabolizm nie powinien przecież kazać na siebie zbyt długo czekać. Julie wydaje się lekko oderwana od rzeczywistości i nawet w pierwotnym Huy-na-pół miałem wrażenie, że jest jakby poza plemieniem. Nie było jej widać w grupowych rozmowach, nie wypowiadała się o strategii i wydawało się wręcz, że tworzy trzecie, osobne plemię, w którego skład wchodzą Julie, Julie, Julie i dziewczyna Rockera. Jednak jakieś tam szczątki nadziei wciąż mam, bo przecież w poprzednim odcinku była zorientowana w głosowaniu. Podobał mi się również ten jej trolfejsowaty uśmieszek na Arenie w momencie, kiedy Alec opłakiwał swojego skrytobójczo ukatrupionego brata.

Dziecinne podniecenie Aleca nie ustaje. Powinien zagrać Nemeczka w "Chłopcach z Placu Broni". Ta jego gigantyczna radość, że w końcu pobił w czymś Drew była nie do podrobienia. To mi zakrawa na mocny kompleks z dzieciństwa. Nie zdziwiłbym się, gdyby jego szczenięce lata naznaczone były trudem i cierpieniami. Drew wygląda na lekkiego bully'ego, więc pewnie kuksańcom, kopom, podstawianiu haków i naciąganiu majtek na głowę nie było końca. Mama gotowała w tym czasie pomidorową, nie zauważała problemu i trauma w psychice pozostała.

Zapędy handlarskie tego plemienia przejdą już chyba do historii. Myślałem właściwie, że zrobi się z tego większa drama i Jeff wyskoczy nagle, że spoczko-spoczko, dostaniecie żarło, ale coś za coś - oddawać natychmiast Coyopie ten pokraczny immunitet i zapie**alać mi na Radę Plemienia, byle chyżo. To by dopiero była sraczka. No, ale może co się odwlecze, to nie uciecze i przyciśnie ich do muru w następnym epizodzie.

Coyopa
Tu mieliśmy niestety jedną z najbardziej dupnych sytuacji eliminacyjnych w historii. Kelley nieźle sobie poczynała w poprzednim plemieniu, a tutaj jej Daddy Cool narobił jej bigosu poprzez swoje boje i potyczki. A przecież nie wypadało się od niego publicznie odwrócić, bo chyba chce w przyszłości odziedziczyć farmę. Działała jak mogła, ale poległa broniąc honoru rodziny. No cóż, tak już w życiu bywa, że rodzice mogą narobić problemów. Kiedy staruszek narobi publicznego bałaganu, w łeb dostaje często jego dorosłe dziecko, bo przecież siwej głowy ukręcić nie wypada.

Dziadek Dale dostaje ode mnie pierwsze ostrzeżenie. Co prawda, na plus wyszło to, że szybko zabrał się do roboty strategicznej i wiedział, w kogo najlepiej uderzyć. Jednak jego socjal leży, kwiczy, wierzga konwulsyjnie i błaga o ostatnie namaszczenie. Może relacji z mamusią i córusią już by do końca nie uratował, ale mógł przynajmniej przysiąść na ławeczce z Solejukiem, postawić mu jakiegoś "Mamrota" i spróbować do siebie przekonać.

Sam Solejuk był wbrew pozorom w wyśmienitej sytuacji. Z góry wiadomo było, że nikt się na niego nie rzuci, tylko zostanie potencjalnym głosem w klanowych bataliach. Co prawda, Solejuk zdawał się tego nie doceniać, bo stwierdził w konfie, że "agęgabłaguabła" i poszedł sobie łowić ryby, co chyba miało nam zakomunikować, że jest lekko przybity. Ale sytuacja ułożyła się na jego korzyść sama z siebie i teraz wychodzi na to, że jest na wiosce całkiem ważny.

Zakochany duet J&J niczym w dobrym melodramacie przeżył chwilę grozy we własnych plemionach, ale teraz spłynęli do swoich bezpiecznych objęć i są we względnej kontroli sytuacji. Nie rozumiem co prawda dlaczego wybrali jako sojuszników akurat Missy i Baylor, tym bardziej, że w tych głupich gadkach na Radzie, Jaclyn zdawała się trzymać stronę Dale'a. Chyba jedynym sensownym wyjaśnieniem jest teoria Ciriefana o tym, że Jon miał focha na Kelley za to, że zaciupała mu kumpla. Może pewną rolę odegrał tu też wbrew pozorom Solejuk, którego ewidentnie bardziej ciągnęło w stronę "wielkomiejskich dam" i gdyby J&J postanowili poderżnąć gardło Baylor, mieliby dwie złorzeczące osoby zamiast jednej. Jednak z drugiej strony nie był to taki tragiczny ruch i też mogą przy nim wyjść na swoje.

Ale w każdym melodramacie jest więcej niż jeden zwrot akcji, więc czuję, że sielanka J&J wkrótce dobiegnie krwawego końca. Pamiętajmy, że społeczeństwo ma w Survivor wyjątkową alergię na zakochane pary. Zwłaszcza odkąd pewien bostoński rzezimieszek trochę namieszał wraz ze swoją ukochaną.

Baylor uwielbiam coraz bardziej i chyba mogę ją już oficjalnie ogłosić moją główną faworytką. Jednak ta Rada nie mogła mieć dla mnie satysfakcjonującego zakończenia, bo lubiłem także Kelley i Dale'a. Tak, tego Dale'a, z tych Dale'ów. Nie, nie jestem pijany ani nie pomyliłem imion. Może koleś jest lekko narwany, ale samą defensywę ma dosyć ciekawą. Mam nadzieję, że w przyszłym epizodzie zrobi tam burdel. Poza tym, jakoś budzi moją sympatię. Zwłaszcza odkąd pokazał, że umie przeklinać i nie zawaha się tego robić.

Tak sobie myślę, że prawdziwe Kongo zrobiłoby się dopiero gdyby producenci zaserwowali im drugie przemieszanie, toteż nieśmiało trzymam kciuki za taki scenariusz.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

ciriefan pisze: Nie, tylko nie Kelley. Moja ulubiona zawodniczka w tym plemieniu. To, że Jon i Jaclyn połączyli siły z Missy i Baylor to jeszcze rozumiem - Kelley oszukała ostatnio Jon'a, więc on pewnie nie chciał z nią grać. No a Jaclyn niby miała zatarg z Baylor, ale potem niby trzymały się razem w tym nowym sojuszu przeciwko John'owi i Dale'owi, więc no jakaś tam współpraca była. Dziwi mnie tylko, że ta nowa czwórka nie wywaliła żadnego ze staruszków.
Decydujące głosy mieli Jon i Jaclyn, którzy słusznie uznali, że Kelley jest o wiele groźniejsza niż jej skłócony z Baylor i Missy ojciec. Być może nawet wysilili mózgi na tyle, żeby skumać, że jeżeli zostawią Kelley to na następnej radzie mogą być w mniejszości 2 do 4, podczas gdy został Dale to problemy mogą mieć dopiero, gdy w plemieniu zostanie 5 osób.

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

tombak90 pisze: Sam Solejuk był wbrew pozorom w wyśmienitej sytuacji. Z góry wiadomo było, że nikt się na niego nie rzuci, tylko zostanie potencjalnym głosem w klanowych bataliach. Co prawda, Solejuk zdawał się tego nie doceniać, bo stwierdził w konfie, że "agęgabłaguabła" i poszedł sobie łowić ryby, co chyba miało nam zakomunikować, że jest lekko przybity. Ale sytuacja ułożyła się na jego korzyść sama z siebie i teraz wychodzi na to, że jest na wiosce całkiem ważny.
Na tej radzie miał 0,5 głosu z 3,5 biorących udział w grze, więc (i chyba nawet sam to powiedział na radzie) jego głos nie miał żadnego znaczenia.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 29: San Juan del Sur - Blood vs. Water”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości