Ano niezłe jajka, niezłe, to prawda.
Może nie dostałem jakiegoś szczególnego szczękoodj*bu, bo dla mnie cast tego sezonu jest miałki jak niedzielna wieczerza u rodziny Lubiczów i nic tu mną szczególnie nie wstrząśnie. Ale blindsidzik był całkiem godny, nie da się ukryć.
No to jadymy chronologicznie. Najpierw był cudowny blefus Natalie o nieogarnięciu głosowania. Muszę tu coś przyznać. Uwaga, przyznaję: Za słabo wierzyłem w zdolności manipulacyjne Twinnie i myślałem, że po samozwańczym utłuczeniu Aleca, wessa ją ciemna dupa i zaciśnie tak, że nie będzie odwrotu. Chociaż nie, skreślcie to. Tak naprawdę sprawa nie rozgrywa się tyle o zdolności manipulacyjne Natalie, ile o inteligencję Jona. Wiedziałem, że jest pusty jak paczka Laysów, ale nie myślałem, że AŻ TAK. Paczka Laysów, jak się dobrze przyjrzeć, ma jednak trochę chiperków na samym dnie, natomiast Jon nie ma w głowie nic. Jak można było kupić historyjkę Natalie? No przecież przeglądanie takich blefów to podstawowy poziom Surva. Już nawet jego foszasta księżniczka zaczęła podejrzewać, że ejnomożejednakcośtuniegra, ale nieeee, gdzieżby, stul pysk Jaclyn, przecież mamy pewny finał i właściwie to co ty tu jeszcze robisz, biegnij na plażę łapać jakieś wifi i przeglądać oferty domków na Korsyce, bo na to właśnie przeznaczymy wygrany hajs.
Hajs, tere-fere. Nawet gdyby Jon dotrwał do finału i wzorem Wielkich zachował sobie swój HII jako souvenir, to i tak po minach jury widać było, że jedyne, co by ich od niego czekało, to hejt wszech czasów. Przecież oni tam z Jaclyn zdradzili właściwie wszystkich. Na TC wszyscy jak jeden mąż patrzyli na niego jak na lepkie, ptasie g*wno, które nagle pacnęło z nieba na ziemię tuż przed nimi. Reed w pewnym momencie wypuścił chyba nawet coś na kształt pary z nocha. Mówiłem, ostrzegałem i zaklinałem, że Jonowi lepiej było się sprzymierzyć z sojuszem gejów i Solejuków. Pośród innych par, nie byłoby aż tak mocnego ciśnienia na rozdzielanie jego i Jaclyn. Że nie wspomnę o gafie z kłapaniem jęzorem do Natalie o swoim HII. Ażeśśśśśe chłopie popisał!
Na podobnej zasadzie, na pewno nie wygra Jaclyn. Mimo mikroskopijnych, prawie niewidocznych gołym okiem propsów, które dostaje ode mnie po tym odcinku za wyczucie zbrodniczego klimatu i ostrzeganie Jona, wciąż myślę, że jest słaba. Nie dosyć, że zdradziła dokładnie te same osoby, co jej chłop, to jeszcze jest mierna socjalnie. Solejuki jej nie pasują, bo za chamscy. Dziewczyny jej nie pasują, bo trzymają się zbyt blisko siebie i nie zabrały jej na jeden z rewardów. Nawet Jon jej nie do końca pasuje, bo nawet w tym odcinku strzeliła do niego z piczy za ten super-ale-naprawdę-iście-dżentelmeński tekścik nawiązujący do wieku Missy.
W związku z powyższym, dziewczyna jest idealną kandydatką do finału i tytuł kolejnego odcinka powinien brzmieć "Kto pierwszy przeprosi Jaclyn?" A jak widzieliśmy w zapowiedzi, będzie to misja trudna, niebezpieczna i pełna czyhających zasadzek. O ile już wcześniej Jaclyn dała się poznać jako foszasta księżniczka, o tyle teraz, gdy niespodziewanie zrobili z niej wdowę, z pewnością wstąpi w nią Król i Ojciec Wszystkich Fochów.
Jedyną osobą, która może Jaclyn wyśmiać, zlać ciepłym moczem i jeszcze obrzucić ryżem jest Natalie. Ona nie musi przejmować się jej fochami, bo wygrywa finał z kimkolwiek do niego nie wejdzie. W tym odcinku dopięła swego i krwawa vendetta na za Jeremy'ego zakończyła się wreszcie sukcesem. Wyrasta na najlepszego stratega z pozostałych w grze i właściwie spośród jurorów przes*ane będzie miała tylko w jednym, max dwóch przypadkach (jeśli do jury trafi też Jaclyn).
ALE. Tak, jestem na tyle wredny i małostkowy, że zawsze muszę mieć do niej jakieś ALE, nic na to nie poradzę. No więc ALE każdy medal ma dwie strony - że rzucę takim inteligentnym i innowacyjnym powiedzonkiem. To, że Natalie ma teraz najlepsze perspektywy u jury, oznacza jednocześnie, że jest największym zagrożeniem. A pamiętajmy, że do finału jeszcze co najmniej dwie rady i komuś może przyjść do makówki, że no-w-sumie-to-czemu-by nie trzasnąć jej w łeb. Bardzo możliwe, że dopiero teraz zaczną się dla naszej Twinnie najbardziej krytyczne chwile. Bardzo też możliwe, że wyjdzie jej bąkiem to, że nie zrobiła przeskoku do Solejuka w czasach, kiedy w grze były jeszcze te jego wszystkie muły, czyli tuż po tym, jak w łeb dostał Jeremy. Będąc z nimi w ostatnich rozdaniach mogłoby jej być łatwiej, bo dużo prościej zmanipulowałaby ich niż Missy.
No właśnie, Missy, nasz uroczy kulasek. Właśnie w tym momencie okaże się, czy rzeczywiście jest taki genialnym strategiem, jak niektórzy twierdzą. Powinna wziąć teraz córę pod pachę i zrobić najważniejszy ruch w całej swojej grze, czyli pozbyć się Natalie. Jak wiemy, Missy i Baylor mają perspektywy u jury najdelikatniej mówiąc ch*jowe, bo a to kogoś zdradziły, a to się z kimś hejtowały (patrz kłótnie za maniery). Jedyną dla nich szansą jest teraz finał z Jaclyn. Tak więc natychmiast po powrocie do obozu powinny się za nią zabrać i upewnić się, że ma większego focha na Natalie niż na nie. O ile Jaclyn w ogóle będzie zdolna do jakichkolwiek ruchów, bo mam obawy, że dostała teraz gigantycznej deprechy i tuż po powrocie z TC rzuci się na ziemię, zacznie wierzgać, wyć, drzeć sobie ubranie, wysypywać ryż do ogniska i rzucać w towarzyszy maczetą.
Podobny interes w wykurzeniu Natalie ma też Solejuk, ale w jego szare komórki szczerze wątpię. Ma w końcu ważniejsze sprawy na głowie. Plucie drewnem (?!), /choć do końca chcę się łudzić, że to był jednak jakiś owoc/, wycieranie sobie giry brudną, śmierdzącą i pewnie jeszcze pełną zdeptanych owadów skarpetą i takie tam. Już nawet Jeff robi sobie z niego heheszki. W momencie, gdy przed rewardem zapowiadał możliwość prysznica, zrobił chamskiego trolfejsa i powiedział znacząco "Keiiiiiiiiith". Od razu widać, od kogo najbardziej czuć tęsknotę za mydłem.
Imbecylizm Solejuka nie znaczy jednak niestety, że nie może on wygrać. Nie takie rzeczy już Nicaragua widziała. Przypomnijmy sobie chociażby pierwszy sezon na tej urodzajnej ziemi. Solejuk ma sporo ziomów w jury. Jeśli zaplącze się do finału i nie będzie z nim Natalie, będą szanse na najśmieszniejszego zwycięzcę w historii. Mam wrażenie, że jury będzie w tym sezonie mocno bitter i mogą z tego wyjść różne straszne rzeczy.
Na Reward Challenge nie zwracałem oczywiście większej uwagi (Puzzle? Seeerio? Tak bardzo teskniłem...) i odwrócony bokiem wpieprzałem sobie ananasa, aż tu nagle zerkam i widzę bolejącą Missy, którą towarzystwo prowadzi metodą "na Zorbę" gdzieś w kąt. Kompletnie o tym zapomniałem, bo wiedziałem, jaki będzie rezultat. No llludzie, ile my już tych sezonów oglądamy? :D Było pewne, że skoro pokazali w zapowiedzi kto konkretnie miał ten straszliwy wypadek, to na pewno z medicala wyjdą nici.
Rozwaliła mnie za to Baylor. W pierwszej chwili nawet nie podbiegła do jęczącej matrony, nie otuliła jej opiekuńczym ramieniem i nie spytała cotamjaktam, tylko stała sobie z boku wraz ze swoja rewadową ekipką. Dopiero po pewnym czasie zreflektowała się, pomyślała "nojużdobra" i wzięła ją na barana. Na łezki przyszedł czas dopiero po powrocie, kiedy już stał nad nią lekarz. Ja naprawdę wyczuwam szczyptę pato w ich relacji :P
Na pewno tombakowi spodobały się te sceny, jako zwolennikowi romansu Missy i Solejuka
TAK!!!
Ja przez cały czas przypuszczałem, że te hejty o pierdzenie to tylko objawy cichych dni i że tak naprawdę kto się czubi, ten się lubi. Kiedy kochanka zaniemogła, w Solejuka wstąpił jednak amant i znów padli sobie w objęcia. Poza tym, nie zdziwiłbym się, gdyby oni przez cały czas byli w miłosnym sojuszu i planowali sobie skrzętnie wejść z Baylor do F3. Wtedy do kogo by nie trafił hajs, i tak pójdzie na wspólne, rodzinne ognisko i na tego samego wigilijnego karpia i pierogi z cateringu.
Wypad rewardowy był przezabawny. Tak się ożywiłem, że napie**oliłem im całą masę sweet foci Print Screenem jak tak sobie leżeli z ryłami w tych deskach i wystawiali plecy do masowania. A te trzy Latynoski, które ich tak mechanicznie powitały jednym głosem, były lekko creepy. Jedna mniej i mogłyby robić za bliźniaczki w "Lśnieniu".
Mam też jeszcze jedno przemyślenie natury organizacyjnej. Po jakiego zgniłego grzyba i jasną cholerę, edytorzy wciąż kładą taki nacisk na te zachwycone jęki, gdy Jeff zapowiada co za wymyślne smakołyki będą żarli na Rewardzie? No przecież to jest w każdym, dosłownie w KAŻDYM odcinku pomergowym. Chicken!! Łooooo! Brownie! Łaaaa!!! Fried potatoes! Łoaaaa!!! Beer!!! Łołałałałałaaaa!!!! Można by z tego zrobić niezły podkład do pornosów, gdyby ich twórcy wpadli nagle na pomysł inwestowania w niepełnosprawnych i zatrudniali do nich niemych aktorów.
Dobra, spadam spać, bo włącza mi się narzekanie. Powiedzmy, że z napięciem, ale i z uśmiechem wyczekuję finału.