S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

dastame
6th voted out
Posty: 76
Rejestracja: 10 maja 2015, 00:00
Kontakt:

Post autor: dastame »

Miałem iść dziś wcześniej spać, no ale skoro skończyłem sezon w jeden dzień, to napiszę szybciutko, że czekam na nowe Heroes vs Villains z udziałem Natalie <3


Zwycięstwo absolutnie zasłużone.

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

Po dość długim czasie skończyłem oglądać ten sezon. Zostało mi 5 odcinków, ale ktoś napisał mi że Natalie wygrała tę edycję i przestałem oglądać i to jednak chyba był błąd :D

Ostatnie odcinki sezonu były dość dobre. Natalie świetnie to rozegrała i już się nie dziwię temu, że to ona wygrała ten sezon. Na początku nie wierzyłem, że Natalie mogła w ogóle dojść do połączenia. Kłótliwa, pyskata, zadziorna, miałem nadzieję, że odpadnie na początku jak jej siostra :D Niestety, Natalie odnalazła się w tej grze/

Jaclyn - znalazła się w finale dzięki Jonowi. Chociaż z drugiej strony nie wiadomo jakby grała gdyby Jon'a nie było.

Missy - na początku ją lubiłem, ale później zaczęła mnie trochę irytować - w dodatku ta jej sprawa z kontuzją. Była tylko głosem. Nie pomagała w obozie, nie brała udziału w zadaniach. I w dodatku fakt, że nie chciała zagłosować na Jona, bo mu to obiecała...

Keith - serio? Ketih będzie w Survivor: Second Chance? Nie wiem za co (chyba, że za akcent xd)

Baylor - trochę naiwna była ta Baylor, już się cieszyła, że będzie w f3 ze swoją matką, a tu taka niespodzianka.

Jon - najpierw to on trzymał ten sojusz jakoś w "garści", a potem sojusznicy obrócili się przeciwko niemu. Może miał pecha. Nie przepadałem za nim, ale może gdyby nie fakt, że na etapie F6 został ze swoją partnerką to ugrałby coś więcej. No i nie musiał się chwalić, że ma HII.

Alec - trochę duch, chociaż próbował jakoś się ratować.

Reed - coś kombinował, ale mu nie wyszło. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dostanie szansę.

Awatar użytkownika
Fenistil
1st jury member
Posty: 196
Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Fenistil »

Całkiem przyjemny ten sezon. Początkowo wydawało mi się zdecydowanie za szybko na kolejne granie parami, ale tym razem nie było powracających graczy (ani tym bardziej RI), więc to jednak trochę co innego. Tylko dlaczego wszystkie pary musiały aż tak ściśle się ze sobą trzymać, nawet kosztem własnej gry? Przestało to być przez to grą indywidualną, a taką być powinno. No i trochę głupio nazywać ten sezon mianem Blood vs. Water, skoro nikt wcześniej nie grał... Prędzej już Water vs. Water. :P

Nadiya - Siostry początkowo nie wzbudziły mojej sympatii - bardzo pyskate i do tego z przeszłością w innym programie. Tak więc jej odpadnięcie bardzo mnie ucieszyło, tym bardziej że już się bałem trudnej nauki rozróżniania. :D Teraz po sukcesie Natalie zastanawiam się trochę na ile jej gra byłaby podobna do gry siostry.
Val - Jej zagrywka z rozpowiedzeniem, że ma dwa idole po 5 dniach była taka idiotyczna! :D Nie mam pojęcia jakim cudem ktokolwiek potraktował to poważnie. Przy okazji sama się pogrzebała tym ruchem, bo nawet John ze swoimi dobrymi intencjami chronienia jej dla Jeremy'ego nie miał jak jej pomóc.
John - Zebrał zdecydowanie niezasłużone bęcki za nieudaną próbę chronienia Val oraz za swoją przeszłość (nie znam tego tła, ale trochę niesprawiedliwie tak oceniać na podstawie medialnych doniesień człowieka, którego zna się osobiście). Tyle że też mógł to rozegrać znacznie lepiej - nerwy łatwo mu puszczały i dość łatwo wdawał się w pyskówki. A deklaracja chronienia Val sama w sobie była głupia i potem własne plemię też krzywo przez to na niego patrzyło.
Drew - Jak ja uwielbiam te teksty, że "celowe przegrywanie wyzwania nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale nasza sytuacja jest WYJĄTKOWA". :D Dobrze mu tak. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu był przekonany, że ma losy plemienia we własnych rękach, a tu niespodzianka.
Kelley - Szkoda mi jej, bo wydawała się mieć głowę na karku. Niestety granie z ojcem wyraźnie jej nie posłużyło. Widziałem, że pojawi się też w jednym z kolejnych sezonów - ciekawe jak wypadnie wtedy.
Dale - Taki typowy spokojny i sympatyczny tatuś. Strategicznie bez polotu, ale nie było na szczęście aż tak słabo jak być mogło. Przynajmniej próbował jakoś się ratować fałszywym idolem.
Julie - Wydawała mi się strasznie pusta i niesympatyczna. Ogólnie wraz z Johnem byli jedną z gorszych par, a obecność Julie w grze sprowadzała się głównie do przeżywania losów swojego chłopaka, a potem do obrażania się na wszystkich i ukrywania mieszanki studenckiej. ;)
Josh - Na pewno jeden z lepszych strategów i aktywniejszych graczy sezonu. Do tego bardzo sympatyczny. Szkoda, że swing vote nie siadł po jego stronie, wtedy pewnie sezon należałby już do niego.
Jeremy - Choć usilnie kreował siebie na "tego dobrego", to bardzo go nie lubiłem. Roztaczał jakąś taką negatywną aurę wokół siebie. Stworzenie większościowego sojuszu to głównie jego zasługa i pewnie miałby spore szanse na zwycięstwo gdyby nie John. Dobrze, że tamten przytomnie go zdjął, gdy Jeremy zaczął węszyć kto ma idola.
Wes - Taka młodsza wersja ojca, równie a może i nawet bardziej oderwany od jakiejkolwiek sensownej gry.
Reed - Choć mniej go lubiłem od jego chłopaka, a pod koniec swojej gry robił się z niego coraz większy villain, to podobało mi się, że jako jedyny z ludzi na oucie próbował jakoś aktywnie wstrząsnąć sytuacją na swoją korzyść. Jego końcowa mowa o Missy w roli złej macochy była cudowna i nad wyraz trafna. :D
Alec - Nic ciekawego nie ma tu do powiedzenia. Typowy młody uśmiechnięty zapychacz miejsca.
Jon - To było fascynujące jak razem z Jaclyn przez większości gry byli swing votem w różnych sytuacjach. Miał bardzo dobrą pozycję w sojuszu po merge'u, szczególnie po ładnym pozbyciu się zagrożenia w postaci Jeremy'ego. Niestety był przez to zbyt dużym zagrożeniem, Missy czy Baylor były łatwiejszym wyborem na finał dla Natalie. Mógł zagrać tego idola - przecież domyślał się, że "pomyłka" Natalie z poprzednim głosem jest mocno podejrzana.
Baylor - Początek jej gry zapowiadał się całkiem ciekawie - nie poszła ślepo w sojusz dziewczyn, tylko próbowała nawiązać coś ciekawszego z Joshem. Tyle że rzeczywiście jej imię trochę zbyt często pojawiało się na radach, żeby mogła to całkowicie zignorować i ostatecznie wypięła się na niego, uciekając pod skrzydła mamy. Trochę szkoda... Nie mówię, że miała współpracować koniecznie z Joshem, ale po prostu jej gra już do końca była pod dyktando mamusi.
Keith - O ile określiłbym go jako niezbyt bystrego oraz nieogarniającego gry ani trochę, to nie dało się go nie lubić. Miłą odmianą było też posłuchanie sobie jego akcentu. ;) Był zaskakująco dobry w wyzwaniach, a fakt, że to akurat jemu udało się znaleźć idola to jakiś cud. :D Nie dziwię się, że wszyscy byli tak zszokowani. Ostatecznie o dziwo całkiem niewiele dzieliło go od zwycięstwa - Natalie swoimi końcowymi ruchami mocno wyszła z cienia i mogła odpaść jako zagrożenie, a w finale mógłby od męskiego jury zebrać sporo głosów sympatii.
Missy - Słowa Reeda z FTC nie były zbyt dalekie od prawdy. Missy zdecydowanie przesadzała z matkowaniem (i wybuchami gniewu, gdy ktoś jej to wytykał). Nawet dla mnie jako dla widza było to wystarczająco irytujące, a co dopiero dla osób w plemieniu.
Jaclyn - Choć ludzie traktowali ją raczej jako drugi głos Jona, to zdecydowanie tak nie było. Oj nie. :D To głównie dzięki niej wybrali oni sojusz kobiecy zamiast męskiego, a potem też miała w ich związku sporo do gadania, co szczególnie dało się odczuć przy okazji tego epickiego focha na Jona. :D
Natalie - Na początku bardzo mnie irytowała, głównie swoimi pyskówkami i atakami na Johna. W drugiej połowie sezonu odezwał się w niej jednak zmysł strategiczny, wykonała parę śmiałych ruchów i dzięki temu zasłużenie wygrała. Choć trochę w ten sposób ściągnęła też na siebie uwagę tuż przed finałem i nie zdziwiłbym się, gdyby wtedy wyleciała jako zagrożenie.

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Saw »

Sezon całkiem niezły. Początek był słaby i do połączenia w ogóle nie mogłem się w niego wkręcić. Niby były jakieś blindsidy, ale w ogóle mnie to nie przekonywało. Cast jakiś taki nijaki się wydawał i ciężko było znaleźć swoich faworytów. Mam wrażenie że uczestnicy byli jakoś wyjątkowo antypatyczni. Tak naprawdę wszystko się rozkręciło dopiero od połączenia. Zaczęły się ciekawe zagrywki taktyczne. Gdyby cały sezon był taki jak początek to pewnie z trudem bym wytrzymał do końca. Na szczęście poziom wzrósł i zaczęło być nieprzewidywalnie. Na pewno dużym plusem było wyeliminowanie na początku połączenia dwóch największych strategów Jeremy'ego i Josha. Wtedy szanse pozostałych sie wyrównały i edit był w miarę równy dla wszystkich. Cieszy mnie też fakt że po raz pierwszy od 24 sezonu wygrała moja faworytka. W ostatnich czterech sezonach zwyciężały osoby, których nie lubiłem i miałem problem się do nich przekonać. Dodatkowo edit zwycięzcy w sezonach 26-28 był tak oczywisty że gdzieś od połowy sezonu było wiadomo kto wygra. Tu na szczęście do końca szanse były wyrównane. Twist blood vs water jest w sumie ok, ale tylko na chwilę. Dobrze że produkcja to zrozumiała i nie będzie go wciskać w co drugim sezonie. Powrót wyspy wygnańców, ani mnie grzeje ani mrozi. Już odzwyczaiłem się od tego twistu. Dodatkowo w tym sezonie Exile była jakaś taka nijaka. Chyba to przez tą wyjątkowo nieciekawą lokalizację. Te pojedynki na arenie też niezbyt mnie przekonywały. Dla mnie to takie na siłę szukanie jakiegoś urozmaicenia. Ale szczerze dużo bardziej wolałbym tradycyjne pojedynki o nagrody. Myślę że produkcja liczyła na dramy takie jak w S27 na RI, ale coś tu nie pykło.

Nadiya - nie było mi jej jakoś szkoda, ale z perspektywy czasu żałuję że odpadła tak szybko bo pewnie namieszałaby podobnie jak siostra. Wydawała się też bardziej pyskata od Natalie i myślę że to byłoby utrudnieniem w jej grze.
Val - na początku wzbudziła moją sympatię, ale później szybko zraziła mnie do siebie. Ta bajka o dwóch HII w tak krótkim czasie była tak bezsensowna i nierealna, że trudno żeby ktoś się na nią nabrał. Rozumiem że próbowała sie tym bronić, ale mogła logiczniej przedstawić swoje argumenty. Za bardzo też polegała na tym że John ją obroni. Zamiast urobić kilka osób, to ona skupiła się tylko na nim.
John - bardzo antypatyczny koleś. Strasznie przypominał mi Brada z S27, bo też na niego spadały wszystkie oskarżenia. Ogólnie te pretensje o to że nie uratował Val były bezsensu, bo co on jeden miał zrobić. Ona też nie garnęła się do tego żeby samemu pokombinować. Błędem Johna było zapewnianie Jeremy'ego że na pewno obroni jego żonę. Nic dziwnego że ten później miał o to ból dupy. Wyciąganie rzeczy z przeszłości według mnie też było nie na miejscu. Ale nie było mi go wtedy żal. Mógł to olać, a on oczywiście wdał sie w dyskusje i pokazał się jako prostak i cham.
Drew - najgłupszy gracz sezonu. Śmiesznie się oglądało jaki to był pewny że ma władzę w plemieniu. Aż pokusił się o celowe przegranie zadania o immunitet. I co mu to dało? A no szybkiego strzała w dupsko. Tyle sezonów a niektórzy nadal nie rozumieją że celowe podkładania zadań się nie opłaca.. Nie mówię, bo nie raz jest w tym jakiś sens. Ale tu był po prostu kaprys Drewa by pozbyć się Julie. Dobrze że szybko za to zapłacił. Nie dość że graczem był słabiutkim to jako osoba też grał na nerwach.
Kelley - szkoda że tak szybko odpadła, bo miała potencjał. Szybko skumała się z Jeremym i resztą kobiet.Wydaje sie że wyrobiła sobie mocną pozycję w pierwotnym plemieniu. Niestety przemieszanie nie ułożyło się po jej myśli i granie w jednej drużynie z ojcem jej nie wyszło. Fajnie że jeszcze wróci w jednym z przyszłych sezonów.
Dale - był mi obojętny, choć doceniam to jak wyszedł z tarapatów na początku. Wiadomo jak to jest z dziadkami w survivor. Szybko trafiają na celownik innych i nie wiele potrafią zdziałać by się obronić. On jednak potrafił pokazać swoją przydatność w obozie, co bardzo mu pomogło pokonać Nadiyę w pierwszym głosowaniu. Wkręcił się w męski sojusz i zapewnił sobie mocną pozycję. Wszystko się rozpadło po przemieszaniu, gdzie razem z córką szybko znaleźli się na celowniku. Jeszcze coś próbował ugrać fałszywym immunitetem, ale się nie udało. Fajnie że nie był bierny i coś strategicznie próbował działać.
Julie - ale ona była beznadziejna. Przez pewien moment było mi jej szkoda, bo bardzo przeżywała te docinki i ciosy w kierunku Johna. Szczerze się jej nie dziwię, bo to była dla niej bardzo ważna osoba, a jej plemię było bardzo wrogo do niego nastawione. Ale te jej ciągłe płacze były już męczące. Kochaś odpadł to powinna wziąć się w garść, a ona cały czas to przeżywała. Kradzież jedzenia też mądra nie była. Jak już chciała coś zwinąć to mogła to gdzieś dobrze skitrać, a nie zostawić by inni to znaleźli. Po tym wszystkim jak taka obrażona dziewczyna wezwała Jeffa i się wycofała. Mogła zostać chociaż ze względu na swoich sojuszników Jeremy'ego i Natalie. Jej odejście było jednym z bardziej żałosnych w programie.
Josh - dobry gracz i lider swojego sojuszu. Podobało mi się jak zjednoczył facetów w sojuszu, ale też zostawił sobie otwartą furtkę na kombinowanie z dziewczynami. Nie mam do niego większych zastrzeżeń. Po połączeniu przegrał z Jeremym walkę na numerki. Rozbawił mnie jak chciał by Baylor mu się odwdzięczyła za uratowanie i zdradziła swój sojusz :lol:
Jeremy - kolejny mocny gracz. To on od samego początku zaczął formować sojusze w Hunaphu i miał tam bardzo mocną pozycję. Po połączeniu było wiadomo że jest liderem swojego sojuszu i przez to szybko znajdzie się na celowniku innych. Ogólnie mam z nim pewien problem. Były momenty że go lubiłem, ale też wiele razy wkurzała mnie jego pewność siebie. Za bardzo był przekonany o swojej świetności i to bez wątpienia go zgubiło.
Wes - zwykły nudziarz. Nie przypominam sobie, żeby się garnął do jakieś strategii. Nawet raz stwierdził że nie będzie gadał z ludźmi którzy są decydującymi głosami, bo to oni mają zabiegać o jego względy. Już zdecydowanie bardziej wolę oglądać jego ojca.
Reed - bardzo go polubiłem. Na początku pozostawał raczej w cieniu innych, ale później pokazał że ma głowę na karku. Po odpadnięciu Josha wziął sie w garść i ostro zaczął kombinować. Próbował się wkupić w dominujący sojusz, mówiąc że Keith ma ukryty immunitet. Miał świetny plan by zblindsaidować Jona. Wszystko idealnie poszłoby po jego myśli, gdyby nie beznadziejny Keith, który go wsypał. Szkoda że ten plan wtedy się nie powiódł, bo to wprowadziłoby wiele zamieszania. No ale co tu poradzić jak się ma za sojuszników bandę idiotów. Reed pokazał się jako podstępny gracz, za co ogromy plus. Rozbawiły nie jego pociski w Missy na zadaniu z quizem, ale na FTC trochę przesadził. Jednak z drugiej strony fajnie że była jakaś ostrzejsza przemowa, bo ostatnio coraz spokojniejsze te finałowe rady. Choć nie zgadzam się ze wszystkimi słowami na temat Missy, to cieszę się że ktoś potrafił wyrzucić z siebie złość i nie słodził finalistom jak inni.
Alec - kiepski gracz i do tego irytujący. Przez cały sezon robił to co inni mu kazali, zero własnej inicjatywy. Nawet stary Keith był postrzegany jako większe zagrożenie od niego. Na koniec chciał cos ugrać flirtem z Baylor, ale Natalie we właściwym momencie go wykopała z gry.
Jon - z każdym odcinkiem irytował mnie coraz bardziej. Może gdyby był sam to bym go polubił. Ale w parze z Jaclyn byli strasznie męczący i nie miałem ochoty ich oglądać. On sam był kreowany na ważnego gracza, ale prawda jest taka że z myśleniem było u niego słabo. Fart tak chciał że wielokrotnie z Jaclyn byli decydującym głosem. Ale to ona logiczniej myślała, a on był dosyć naiwny. Gdyby nie Natalie zostałby zblidsidowany przez Reeda. Później też głupio dał się wkręcić Natalie, że ta wyeliminowała Aleca przez przypadek. Byłem ciekaw jak zachowa się juror mający bliskiego w finale. Czy będzie starał się pokazać swojego bliskiego w jasnym świetle i dowali pozostałym czy po prostu nic nie zrobi. Niestety Jon wygłosił jakieś głupie i nic nie wnoszące przemówienie.
Baylor - polubiłem ją od samego początku. Niby była w sojuszu kobiet, ale na boku kombinowała z Joshem. Wydawało się że dzięki temu się nieźle ustawi, ale pozostałe kobiety szybko rzuciły się na nią z pretensjami o zdradę. Mało brakowało a odpadłaby na jednej z nastepnych rad plemienia. Jej imię często padało do eliminacji, ale zawsze udawało się jej przetrwać. Po połączeniu rzeczywiście za bardzo stawiała na grę z matką. Ale podobało mi się że nie powiedziała jej od razu że znalazła HII z Natalie. Nie wiem co było dokładnie grane, ale wydaje mi się że jej socjal nie był najlepszy. Dużo osób miało do niej jakieś pretensje.
Keith - graczem był beznadziejnym, ale swoją osobą w jakiś sposób ubarwił sezon. To że znalazł HII mnie ucieszyło, bo nie przypominam sobie kiedy ostatnio jakiś dziadek trafił na idola. Ale przyznaję że gorzej ten jego immunitet nie mógł być ukryty. Moment kiedy Keith go szuka i nagle ten wyskakuje jak z jakieś procy po prostu komiczny :lol: . Nadal nie wierzę że tak spieprzył plan Reeda. Wystarczyło tylko trzymać język za zębami i udawać pogodzonego z odejściem. Przecież tak durnych tekstów sie nie wali na radach plemienia. Gervase i Stacy byliby z niego dumni :lol: Nie dość że wkopał swój sojusz, to stracił HII i syna. Pięknie zapłacił za swoją głupotę. Później udało mu się załapać na sojusz z Natalie i wygrał immunitet dający miejsce w F4. Gdyby ostatni immunitet też padł jego łupem to można obstawić że wygrałby cały sezon. Na szczęście do tego nie doszło. Co do samego Keitha to był bardzo pocieszny. Tacy słabi gracze często dają sporo rozrywki i też tak było tym razem.
Missy - prowadziła rozważną grę przez większość sezonu. Najpierw weszła w dobry sojusz z Jeremym. Później dzięki mocnej więzi z Jonem połączyła dwie pary i utworzyła solidny sojusz. Ale po połączeniu jej gra że tak powiem siadła. Łatwo dała sie manipulować i zdradzała bliskich sojuszników. Najpierw wystawiła Jeremy'ego, a następnie wbiła nóż w plecy Jon'owi. Były to odważne ruchy, ale nie do końca przemyślane. Hejt za te wszystkie blindsidy spadał głównie na nią i pewne stało się że będzie ona idealną osobą na finał. Im dalej toczyła sie gra to też coraz bardziej widoczne było jej matkowanie Baylor i nie dziwię sie że zaczeło to irytować innych. Szacunek jednak, że sie nie poddała po doznaniu kontuzji i walczyła do samego końca.
Jaclyn - nie przepadałem za nią. Miałem wrażenie że za bardzo robiła z siebie księżniczkę i liczyła że wszyscy będą koło niej skakać. Jednak przyznaję że w parze z Jonem to ona była tą bardziej ogarniętą. Ale ludzie raczej tego nie zauważali i wszystkie zasługi przypisywali jemu. Trzeba pamiętać że po połączeniu to ona ustawiła rozkład siły, bo namówiła Jona na eliminację Josha. Na plus że w ważnych momentach zachowywała chłodną głowę i kierowała sie intuicją. Miała sporo szczęścia że Natalie postanowiła rozdzielić ostatnią parę w grze i oddać jej HII. Jednak takie szczęście też trzeba umieć wykorzystać i Jacylyn to potrafiła zdobywając finałowy immunitet. Myślę że patrząc na cały sezon to zasłużyła sobie na miejsce w finale.
Natalie - uwielbiam ją i bardzo się cieszę że wygrała ten sezon. Prowadziła świetną grę i nie bała się wykonywać odważnych posunięć. Zachowała spokój po eliminacji Jeremy'ego i nie dała sie ponieść emocjom. Dzięki temu nie pozbawiła się miejsca w sojuszu. Ładny ruch wykonała eliminując Aleca. Zyskała dzięki temu sojusznika Keitha, który pomógł jej w zblindsidowaniu Jona. Jednak ta zemsta za Jeremy'ego o której tak dużo mówiła się dokonała :D Później dokonała śmiałego posunięcia blindsidując bliską sojuszniczkę Baylor. Gdyby tego nie zrobiła, a Keith zdobyłby immunitet w F4 to byłoby prawdopodobnie po niej. Więc brawo że sie zabezpieczyła na przyszłość. Tak w ogóle to zagranie HII na Jaclyn było jedynym z najbardziej epickich w historii :D

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Davos »

Sezon obejrzany.
Zwycięstwo Natalie zasłużone i choć może nie należałem do jej najbardziej gorliwych fanów to cieszę się, że wygrała, bo z Top5 była zdecydowanie najlepsza i sezon trudno byłoby mi uznać za dobry, gdyby wygrał ktoś inny z finałowej piątki. Choć żałowałem, że Keith nie prześlizgnął się do finału, bo chciałbym go tam zobaczyć ;) No i już od etapu Final5 spodziewałem się, że Natalie wygra - nie tylko po edicie, jaki miała, ale też po rywalach. Umówmy się, niezbyt wymagających ;)
Odnośnie finałowego odcinka: Keith wygrał najpierw wskazówkę, a potem immunitet i cieszyłem się z tego, bo wiedziałem, że tylko immunitet da mu szansę przejść dalej, a chciałem go jeszcze zobaczyć na dalszym etapie :) Co by o nim nie powiedzieć, gość był zabawną osobowością i wprowadzał sporo kolorytu do tego sezonu. Zadanie o immunitet, które wygrał Keith, przypadło mi do gustu - niby znów kuleczki, ale tym razem bardzo trudne i bardziej trzymające w napięciu niż jakieś tam zwykle utrzymywanie jednej piłki w bezruchu, jak to było we wcześniejszych zadaniach.
Dalej ruch Natalie z podarowaniem immunitetu Jaclyn - świetny! Nie tylko zrobiła blindside, ale i mocno ryzykowała, bo w końcu teoretycznie mogła przez to odpaść sama, ale dzięki temu ruchowi sporo zyskała w oczach sędziów. Choć i tak dziwiłem się, że odstrzeliła Baylor, a nie Missy, która wydawała się trudniejsza do pokonania w finale (ostatecznie tak nie było, ale swoje zrobił tu Reed, o czym później).
Kolejne zadanie o immunitet było już typowo na szybkość, wytrzymałość i myślenie przy puzzlach więc wiedziałem, że Keith nie ma szans ;) Zaskoczyła mnie Jaclyn i po raz pierwszy w finałowym odcinku u mnie zaplusowała. Byłby i drugi plus, bo jako jedyna wspomniała, że może by wycelować w Natalie, ale ostatecznie schrzaniła sprawę i z tego zrezygnowała. To samo Missy i Keith. O ile ten drugi był wyjątkowo niekumaty w kwestii strategii i nawet chyba przez myśl mu nie przyszło, że może spróbować namówić Missy i Jaclyn do odstrzelenia Natalie jako największe zagrożenie, o tyle dziwię się Missy, która przecież była niegłupia i powinna wziąć taką opcję pod uwagę... Natalie na tej radzie też zrobiła mimo wszystko błąd, bo nie powinna tak otwarcie mówić, że inni będą mieć problem, żeby ją pokonać. Jej szczęście, że trafiła się trójka nieogarów, którzy postanowili gryźć się wzajemnie, ale w innych okolicznościach mogłaby za to zapłacić i odpaść tuż przed finałem.
No i finałowa rada. Cóż, fajerwerków nie było... Natalie akurat wypadła dobrze, ale Jaclyn i Missy słabo, a sędziowie jeszcze gorzej. Zabrakło mi jakichś konkretniejszych pytań o grę, a Reed tym hejtem na Missy mnie wkurzył. Nie lubię takiego walenia epitetami po kimś na finałowej radzie tylko po to, żeby się odegrać. Rozumiem, że Reed miał z Missy spinę, ale ona mimo wszystko nie zasłużyła na ten kubeł pomyj, który na nią wylał i który pewnie zabrał jej jakieś głosy sędziów. To było bardzo niskie ze strony Reeda.
No i jeszcze dwa momenty, które rozbawiły mnie w finałowym odcinku - "cat fight" (jak to ładnie ujął Keith) i rozdziawiona japa Aleca podczas finałowej rady :D
Sama forma finału rozgrywanego na wyspie z przeplatanymi scenami live ze studia - coż, pisałem po sezonie 28, że mi się to nie podobało i zdania nie zmieniłem. Szkoda czasu na te wszystkie gadki szmatki z dzieciakami czy jakimiś randomami. Mogliby zamiast tego wrócić w końcu do tradycji marszu z pochodniami z upamiętnieniem graczy... Jedyne, co mi się podobało w tym "live final" to rozmowa z żoną Keitha o jego pluciu, no i zdjęcie ślubne :D

Reunion trochę znów zrobione "po łebkach" - niby większość się wypowiedziała, ale kilku osobom nie dano dojść do głosu, a szkoda, bo chciałbym wiedzieć, co np. Dale i Kelly mieli do powiedzenia. Z kolei Josh dostał tylko pytanie o bycie jednocześnie gejem i chrześcijaninem, a o strategii ani słowa, mimo że był pod tym względem jednym z najjaśniejszych punktów sezonu...


Ogólnie sezon mi się spodobał. Może nie był jakoś wybitny i nie osiągnął poziomu 27, ale dla mnie był równie przyjemny do oglądania co 24-6 i 28. A zwłaszcza po mergu, gdy zaczęło się naprawdę sporo dziać.

No to teraz tradycyjnie poproszę o info, czy i kto jeszcze wróci ;) Najbardziej chciałbym powrotu Josha, fajnie by też było zobaczyć znów Reeda i Jeremy'ego. No i może dla czystego funu - Keitha :D
Obrazek

damian300d
5th jury member
Posty: 442
Rejestracja: 03 maja 2014, 00:00
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: damian300d »

Wtrącę się tu pewnie Ridergirl. Wybacz xD
Powrócą: Keith, Jeremy, Kelley i Natalie. Nie pisze kto ile razy bo mimo wszystko uważam to za lekki spojler. Jeśli wiesz, że np. ktoś zagrał 3 razy, to raczej znaczy, że w drugim podejściu też się jakoś wyróżnił i prawdopodobnie zaszedł daleko.
A co do przebiegu - tak jak chyba pisałem w którymś temacie poprzedniego sezonu, S29 na pewno nie należy do tych najgorszych, raczej taka średnia półka. Było kilka ciekawych akcji, choć trochę zajęło zanim gra się rozkręciła. Stąd pewnie ma kiepskie opinie + słaby edit. Na niekorzyść też wpływa brak Redemption Island, o czym już było wspominane.
Z tego co kojarzę, ze względu na szybkie tempo oglądania, nie skupiasz się na wywiadach i kulisach poszczególnych sezonów, więc zrobię skrót - mam nadzieję, że się po kimś nie powtórzę.
Jeśli więc chodzi o RI, Jeff po S27 sam mówił, że świetnie się sprawdziła w formacie Blood vs Water i jeśli kiedyś do niej wrócą to właśnie w sezonie tego typu. I miała być w S29, jednak w ostaniej chwili dokonano zmiany koncepcji i zdecydowano się na powrót Wygnania i pojedynki bliskich. Tam gdzie rozgrywali duele o nagrodę miała być właśnie Wyspa Odkupienia. Szkoda...
Jeszcze co do ciekawostek, sezon miał mieć 20 zawodników. Może zwróciłeś uwagę, że było tylko 8 kobiet a 10 facetów. Podobnie jak w S27, pewna para (2 siostry) została wycofana na krótko przed startem. Jedna z kobiet nie przeszła testów medycznych czy coś takiego. Tym razem jednak nie mieli alternatywy jak wcześniej Candice i Johna, albo mieli za mało czasu żeby to już ogarnąć - nie jestem pewien. W każdym razie na pewno łatwiej było zorganizować zastępstwo spośród powracających graczy, których się zna niż z nowych uczestników. Ta siostra, która przeszła testy, ale z powodu niedyspozycji drugiej nie mogła zagrać, została potem zaproszona do kolejnej edycji :) ale o tym może już w odpowiednim temacie.
Skoro już zahaczyłem o następny sezon to mnie trochę męczył, a z tego co czytam, często masz bardzo podobne opinie do moich 😉 Ale sam zobacz! 😁

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Rider Girl »

Inne ciekawostki :
Jon i Jacklyn nadal sa razem i są małżeństwem
Julie i John Rocker rozstali się krótko po reunion
Reed i Josh zerwali ze sobą w marcu 2016
Jeremy i Val nadal są razem

Kobra
sole survivor
Posty: 1568
Rejestracja: 17 sie 2011, 00:00
Winners at War: Natalie
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Kobra »

Uprzedzając kolejne, podobne pytania o powroty. Nie licząc zwycięzcy 30 sezonu to do 40 powróci każdy kolejny zwycięzca (31-37).

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Davos »

Dziękuję Wam wszystkim za info :)
damian300d pisze:
13 lis 2019, 01:19
Powrócą: Keith, Jeremy, Kelley i Natalie. Nie pisze kto ile razy bo mimo wszystko uważam to za lekki spojler. Jeśli wiesz, że np. ktoś zagrał 3 razy, to raczej znaczy, że w drugim podejściu też się jakoś wyróżnił i prawdopodobnie zaszedł daleko.
A co do przebiegu - tak jak chyba pisałem w którymś temacie poprzedniego sezonu, S29 na pewno nie należy do tych najgorszych, raczej taka średnia półka. Było kilka ciekawych akcji, choć trochę zajęło zanim gra się rozkręciła. Stąd pewnie ma kiepskie opinie + słaby edit. Na niekorzyść też wpływa brak Redemption Island, o czym już było wspominane.
Z tego co kojarzę, ze względu na szybkie tempo oglądania, nie skupiasz się na wywiadach i kulisach poszczególnych sezonów, więc zrobię skrót - mam nadzieję, że się po kimś nie powtórzę.
Jeśli więc chodzi o RI, Jeff po S27 sam mówił, że świetnie się sprawdziła w formacie Blood vs Water i jeśli kiedyś do niej wrócą to właśnie w sezonie tego typu. I miała być w S29, jednak w ostaniej chwili dokonano zmiany koncepcji i zdecydowano się na powrót Wygnania i pojedynki bliskich. Tam gdzie rozgrywali duele o nagrodę miała być właśnie Wyspa Odkupienia. Szkoda...
Jeszcze co do ciekawostek, sezon miał mieć 20 zawodników. Może zwróciłeś uwagę, że było tylko 8 kobiet a 10 facetów. Podobnie jak w S27, pewna para (2 siostry) została wycofana na krótko przed startem. Jedna z kobiet nie przeszła testów medycznych czy coś takiego. Tym razem jednak nie mieli alternatywy jak wcześniej Candice i Johna, albo mieli za mało czasu żeby to już ogarnąć - nie jestem pewien. W każdym razie na pewno łatwiej było zorganizować zastępstwo spośród powracających graczy, których się zna niż z nowych uczestników. Ta siostra, która przeszła testy, ale z powodu niedyspozycji drugiej nie mogła zagrać, została potem zaproszona do kolejnej edycji :) ale o tym może już w odpowiednim temacie.
Skoro już zahaczyłem o następny sezon to mnie trochę męczył, a z tego co czytam, często masz bardzo podobne opinie do moich 😉 Ale sam zobacz! 😁
O rany, Keith jednak wróci? :D No nic, przynajmniej będzie śmiesznie :P Powrót Jeremy'ego mnie cieszy, Kelley była mi obojętna, a Natalie dobrze grała, ale wygrała więc nie wiem, czy chciałbym jej powrotu (poza sezonem 40 oczywiście, chyba że o nim właśnie mówimy). Szkoda, że Josh i Reed nie wrócą... Dwóch dobrych kombinatorów, no aż się prosiło, żeby im dać jeszcze szansę. Niekoniecznie razem ;)
No właśnie, Redemption Island byłoby w tym sezonie o wiele ciekawsze niż Exile Island...
Wywiady i Ponderosę na razie sobie odpuszczam, bo chcę zdążyć nadrobić wszystkie sezony do premiery 40. A wtedy, w przerwie między kolejnymi odcinkami sezonu 40 będę sobie zapewne oglądać Ponderosę od najstarszych sezonów, tak w ramach zaspokojenia survivorowego głodu :P
No właśnie dziwiłem się, że kobiet było mniej niż facetów i zastanawiałem się, czy ktoś nie wypadł. Szkoda tej brakującej siostrzanej pary, no ale producenci zrobili ładny gest, że tę siostrę, która przeszła test, wzięli do innego sezonu. Miło z ich strony :)
30 sezon pewnie zacznę w weekend, bo wcześniej muszę jeszcze machnąć podsumowanie sezonów 28 i 29 ;)
Rider Girl pisze:
13 lis 2019, 06:57
Inne ciekawostki :
Jon i Jacklyn nadal sa razem i są małżeństwem
Julie i John Rocker rozstali się krótko po reunion
Reed i Josh zerwali ze sobą w marcu 2016
Jeremy i Val nadal są razem
Jon i Jacklyn - super. Jeremy i Val też. Niczego innego się nie spodziewałem. Zaskoczyło mnie, że Josh i Reed się rozstali. Jednak nie wzięli ślubu? I całe to trzymanie "czystości" szlag trafił :P
A rozstanie Julie i Rockera mnie nie dziwi, obydwoje jakoś mi nie pasowali do tego typu ludzi, którzy potrafią być ze sobą w wieloletnich związkach.

Kobra pisze:
13 lis 2019, 15:42
Uprzedzając kolejne, podobne pytania o powroty. Nie licząc zwycięzcy 30 sezonu to do 40 powróci każdy kolejny zwycięzca (31-37).
Hm, to skoro już jesteśmy przy sezonie 40 to mam od razu jedno pytanie: będzie tam któryś ze zwycięzców "starszych" sezonów? Powiedzmy 1-10? Czy tylko zwycięzcy najnowszych sezonów? Nie chcę przeglądać info dotyczące castu 40 sezonu, bo natknę się na zwycięzców sezonów 30+ i całą zabawę szlag trafi :P A jednocześnie ciekawi mnie bardzo, ile już mi znajomych facjat tam zobaczę ;)
Obrazek

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Rider Girl »

Davos pisze:
13 lis 2019, 19:47
Dziękuję Wam wszystkim za info :)
damian300d pisze:
13 lis 2019, 01:19
Powrócą: Keith, Jeremy, Kelley i Natalie. Nie pisze kto ile razy bo mimo wszystko uważam to za lekki spojler. Jeśli wiesz, że np. ktoś zagrał 3 razy, to raczej znaczy, że w drugim podejściu też się jakoś wyróżnił i prawdopodobnie zaszedł daleko.
A co do przebiegu - tak jak chyba pisałem w którymś temacie poprzedniego sezonu, S29 na pewno nie należy do tych najgorszych, raczej taka średnia półka. Było kilka ciekawych akcji, choć trochę zajęło zanim gra się rozkręciła. Stąd pewnie ma kiepskie opinie + słaby edit. Na niekorzyść też wpływa brak Redemption Island, o czym już było wspominane.
Z tego co kojarzę, ze względu na szybkie tempo oglądania, nie skupiasz się na wywiadach i kulisach poszczególnych sezonów, więc zrobię skrót - mam nadzieję, że się po kimś nie powtórzę.
Jeśli więc chodzi o RI, Jeff po S27 sam mówił, że świetnie się sprawdziła w formacie Blood vs Water i jeśli kiedyś do niej wrócą to właśnie w sezonie tego typu. I miała być w S29, jednak w ostaniej chwili dokonano zmiany koncepcji i zdecydowano się na powrót Wygnania i pojedynki bliskich. Tam gdzie rozgrywali duele o nagrodę miała być właśnie Wyspa Odkupienia. Szkoda...
Jeszcze co do ciekawostek, sezon miał mieć 20 zawodników. Może zwróciłeś uwagę, że było tylko 8 kobiet a 10 facetów. Podobnie jak w S27, pewna para (2 siostry) została wycofana na krótko przed startem. Jedna z kobiet nie przeszła testów medycznych czy coś takiego. Tym razem jednak nie mieli alternatywy jak wcześniej Candice i Johna, albo mieli za mało czasu żeby to już ogarnąć - nie jestem pewien. W każdym razie na pewno łatwiej było zorganizować zastępstwo spośród powracających graczy, których się zna niż z nowych uczestników. Ta siostra, która przeszła testy, ale z powodu niedyspozycji drugiej nie mogła zagrać, została potem zaproszona do kolejnej edycji :) ale o tym może już w odpowiednim temacie.
Skoro już zahaczyłem o następny sezon to mnie trochę męczył, a z tego co czytam, często masz bardzo podobne opinie do moich 😉 Ale sam zobacz! 😁
O rany, Keith jednak wróci? :D No nic, przynajmniej będzie śmiesznie :P Powrót Jeremy'ego mnie cieszy, Kelley była mi obojętna, a Natalie dobrze grała, ale wygrała więc nie wiem, czy chciałbym jej powrotu (poza sezonem 40 oczywiście, chyba że o nim właśnie mówimy). Szkoda, że Josh i Reed nie wrócą... Dwóch dobrych kombinatorów, no aż się prosiło, żeby im dać jeszcze szansę. Niekoniecznie razem ;)
No właśnie, Redemption Island byłoby w tym sezonie o wiele ciekawsze niż Exile Island...
Wywiady i Ponderosę na razie sobie odpuszczam, bo chcę zdążyć nadrobić wszystkie sezony do premiery 40. A wtedy, w przerwie między kolejnymi odcinkami sezonu 40 będę sobie zapewne oglądać Ponderosę od najstarszych sezonów, tak w ramach zaspokojenia survivorowego głodu :P
No właśnie dziwiłem się, że kobiet było mniej niż facetów i zastanawiałem się, czy ktoś nie wypadł. Szkoda tej brakującej siostrzanej pary, no ale producenci zrobili ładny gest, że tę siostrę, która przeszła test, wzięli do innego sezonu. Miło z ich strony :)
30 sezon pewnie zacznę w weekend, bo wcześniej muszę jeszcze machnąć podsumowanie sezonów 28 i 29 ;)
Rider Girl pisze:
13 lis 2019, 06:57
Inne ciekawostki :
Jon i Jacklyn nadal sa razem i są małżeństwem
Julie i John Rocker rozstali się krótko po reunion
Reed i Josh zerwali ze sobą w marcu 2016
Jeremy i Val nadal są razem
Jon i Jacklyn - super. Jeremy i Val też. Niczego innego się nie spodziewałem. Zaskoczyło mnie, że Josh i Reed się rozstali. Jednak nie wzięli ślubu? I całe to trzymanie "czystości" szlag trafił :P
A rozstanie Julie i Rockera mnie nie dziwi, obydwoje jakoś mi nie pasowali do tego typu ludzi, którzy potrafią być ze sobą w wieloletnich związkach.

Kobra pisze:
13 lis 2019, 15:42
Uprzedzając kolejne, podobne pytania o powroty. Nie licząc zwycięzcy 30 sezonu to do 40 powróci każdy kolejny zwycięzca (31-37).
Hm, to skoro już jesteśmy przy sezonie 40 to mam od razu jedno pytanie: będzie tam któryś ze zwycięzców "starszych" sezonów? Powiedzmy 1-10? Czy tylko zwycięzcy najnowszych sezonów? Nie chcę przeglądać info dotyczące castu 40 sezonu, bo natknę się na zwycięzców sezonów 30+ i całą zabawę szlag trafi :P A jednocześnie ciekawi mnie bardzo, ile już mi znajomych facjat tam zobaczę ;)
Tak będzie będą zwycięzcy z sezonu 3, 7 i 8
Ostatnio zmieniony 02 lut 2020, 19:09 przez Rider Girl, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Davos »

Yeah, ekstra wiadomość :) Zwłaszcza odnośnie sezonu 3, bo mam szczególny sentyment do tego sezonu, a osobie, która wygrała, kibicowałem od samego początku :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E14 "This Is My Time" finał + reunion show

Post autor: Davos »

Czas na tradycyjne podsumowanie całego sezonu.


To był całkiem ciekawy sezon i choć nie było w nim mastermindów to jednak oglądałem go z przyjemnością :) Właściwie tylko pierwsze dwa odcinki były średnie, ale potem wszystko zaczęło się rozkręcać, a najciekawiej zrobiło się tuż po mergu. Na początku żałowałem też, że skoro wprowadzono ponownie twist z grą z krewniakami to nie powtórzono manewru z 27 sezonu i nie sprowadzono znów jakichś weteranów, ale ostatecznie uznaję, że wprowadzenie samych nowych osób grających w parach było świeże i wyszło ok. Wiadomo, cast zawsze może być lepszy, ale tutaj bynajmniej tragedii nie było. Choć po cichu trochę żałuję, że kilku z nich odpadło dużo wcześniej niż bym chciał - głównie Josh, a oprócz niego Reed i Jeremy. No ale z drugiej strony przynajmniej dzięki temu inne osoby miały szansę się pokazać. Brakowało za to bardzo Redemption Island, która dobrze sprawdziła się w pierwszym Blood vs Water. Tu dostaliśmy w zamian Exile Island, ale ta wysepka nie dość, że była w tym sezonie jakaś taka nijaka i mało ciekawa to jeszcze pozostawione na niej wskazówki do immunitetów były zbyt oczywiste, a same HII były zbyt płytko zakopane i przydałoby się jednak trochę lepiej je ukryć. Ale widać, ze producentom bardzo zależało, żeby wszystkie zostały odkryte. Kolejna sprawa, która mogłaby być lepsza to zadania. Te o immunitet na etapie plemiennym powinny być tradycyjnie walkami grupowymi, a nie pojedynkami dwóch osób. A z kolei zadania o immunitet niestety były trochę monotematyczne i zbyt dużo z nich było związanych z kulkami i balansem.
Generalnie wyszło jednak nieźle i sezon oceniam podobnie jak sezony 24-26 i 28 czyli gorzej niż kapitalny sezon 27, ale nadal dużo lepiej niż słabe 21-23. Do zapamiętania z tego sezonu na pewno jeszcze akcja z ryżem, którego zabrakło jednemu plemieniu, bo żarło go bez opamiętania :P No i nazwa połączonego plemienia :D Za każdym razem, jak widziałem gdzieś tę wypisaną wielkimi literami nazwę Huyopa to miałem z tego srogi ubaw :) Podobnie jak wtedy, kiedy ludzie tę nazwę wypowiadali na głos ;) I stawiam dolary przeciw orzechom, że śmieszniejszej nazwy plemienia już w Survivor nie zobaczę :)


Oceny indywidualne:

Nadiya - nie przepadałem za nią i cieszyłem się, że tak szybko odpadła, bo wydawała mi się zbyt pyskata i nie miałem ochoty oglądać dram z jej udziałem. Strategicznie zrobiła na samym początku błąd, polegając wyłącznie na kobiecym sojuszu, który był w mniejszości i z którego jeszcze wyskoczyła Baylor. Choć teraz ciekawi mnie, jak wyglądałaby jej gra, gdyby dotrwała do mergu i mogła grać razem z Natalie. Może paradoksalnie to by pogrążyło Natalie tak jak Kelley pogrążyła konieczność gry z ojcem? Wydaje mi się, że pewnie w taką stronę by to poszło.

Val - chciała chyba za wszelką cenę udowodnić wszystkim, że poradzi sobie świetnie bez Jeremy'ego, ale za bardzo przekombinowała, wymyślając bajkę, że ma aż dwa immunitety i to zaledwie po pięciu dniach. Z kłamstwem też trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć ;) Choć paradoksalnie akurat jedyną osobą, która to łyknęła był Rocker, który akurat chciał ją ochronić :P Val zrobiła błąd, że go nie wtajemniczyła w swoje plany. No i moim zdaniem zrobiła też błąd, nie dzieląc się na Exile Island wskazówką z Keithem, bo to by był świetny pretekst do zawiązaniu sojuszu i Val mogłaby potem iść do Wesa i powiedzieć mu, że skumała się z jego ojcem. I kto wie, czy wtedy nie przeniknęłaby do sojuszu facetów i nie uniknęła szybkiej eliminacji.

John Rocker - nie należałem do jego fanów, ale nie podobał mi się ten hejt, który wylał się na niego za rzekomy rasizm, homofobię i coś tam jeszcze, które ponoć zaprezentował w jakichś tam starych wypowiedziach. Nie wiem, ile było w tym prawdy, ale faktem jest, że w Survivor akurat skumał się z gejem, a próbował też pomóc murzynce więc swoją grą w żaden sposób nie potwierdził tego, co mu zarzucano. Za to ze strategią już było fatalnie - wprawdzie skumanie się na Exile z Jeremym i umowa o wzajemne krycie swoich bliskich było dobrym ruchem, no i Rocker znalazł też HII, ale potem popełniał już błąd za błędem i wykazał się dużą naiwnością. Jako jedyny naprawdę uwierzył, że Val ma aż dwa immunitety, potem powiedział Joshowi, że znalazł HII, ale jednocześnie nie zapewnił go o swojej lojalności wobec sojuszu facetów, przez co wzbudził w nim wątpliwości, nie skonsultował też z nikim chęci ratowania Val, a na końcu pogrążył się jeszcze tym otwartym przepraszaniem poddczas zadania Jeremy'ego, że nie udało mu się pomóc Val, mimo że próbował, co sprawiło, że cały jego sojusz przestał mu ufać. No i jeszcze podczas rady nie wyczuł, że inni w niego celują, mimo że Jacklyn dała to do zrozumienia swoją wypowiedzią i Rocker odpadł, mimo że miał w kieszeni HII.

Drew - heh, ten to był najlepszy agent :D Uwielbiam, kiedy takie zadufane w sobie typki przekonane o tym, jakimi to zajebistymi są ludźmi i graczami, inicjują ruchy, po których ostatecznie sami odpadają :) Podkładanie zadań rzadko bywa dobrym pomysłem, a on to zrobił bez konsultacji z nikim i jeszcze potem w obozie zachowywał się wyjątkowo idiotycznie, namawiając głośno wszystkich do eliminacji Kelley, mimo że ona stała za jego plecami :P Facet miał wyjątkowo tragiczny socjal i wkurzał innych zarówno swoim zachowaniem, jak i lenistwem, ale w pewien sposób jestem mu wdzięczny za to podłożenie zadania, bo dzięki temu już w czwartym odcinku miałem okazję oglądać radę, na której chyba aż 4 osoby dostały głosy, a osoba, która sama sprokurowała radę, ostatecznie na niej wyleciała z hukiem :) Mina Drew, kiedy dostawał kolejne głosy - piękna sprawa :)

Kelley - przemieszanie zniszczyło jej grę, bo wcześniej radziła sobie dobrze i skumała się z dziewczynami i Jeremy'm, ładnie też obroniła się przed atakiem Drew i sama zainicjowała jego blindside. Ale gdy los sprawił, że musiała grać z ojcem, który pokłócił się z Missy, jedynym dla ratunkiem dla Kelley mogło być przeciągnięcie Jona i Jacklyn, co jej się ostatecznie nie udało. Szkoda, bo akurat na tym etapie wolałem jej duet z ojcem niż parkę Missy-Baylor.

Dale - jak tylko go zobaczyłem to od razu pomyślałem, że długo sobie nie pogra w tym plemieniu, w którym oprócz niego byli sami młodzi. Ale Dale bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - najpierw zabrał ze studni jakiś medalion podobny do HII, potem rozpalił ogień i zyskał też uznanie pozostałych, a następnie wkręcił się do sojuszu facetów i namówił ich na eliminację Nadiy, która w niego celowała. Potem trochę ucichł i nie był wtajemniczony w blindside Rockera, ale do przemieszania dotrwał bez większych problemów. Na tym etapie niestety zrobił błąd, kłócąc się tak otwarcie z Missy, choć ja go rozumiem, bo też bym się na jego miejscu wkurzył, gdyby mi ktoś obcy przylazł do obozu i zaczął wpierdzielać wielkimi porcjami ryż, który do tej pory z taką ostrożnością się racjonowało. Po wyeliminowaniu Kelley Dale się nie poddał i próbował jeszcze grać fałszywym immunitetem, co było świetnym ruchem, bo Jon mu uwierzył i zdecydował się podzielić głosy na radzie. Dale niestety nie miał już nikogo po swojej stronie i musiał odpaść. Szkoda, bo chciałbym go zobaczyć, jak radzi sobie po mergu. Myślę, że byłby tam w stanie trochę namieszać.

Julie - na początku ją lubiłem i było mi jej szkoda, że musi wysłuchiwać, jak jej własne plemię najeżdża ciągle na jej bliskiego. Ale po mergu straciłem do niej całą sympatię i byłem wkurzony na to, co odwaliła. Nie wiem, co chciała osiągnąć tą kradzieżą cukierków, ale to był wyjątkowo głupi ruch. A quit "bo tęskniła" za Rockerem to już w ogóle żenua. Choć paradoksalnie jej odejście zmieniło przebieg gry o tyle, że wtedy jeszcze Jon i Jacklyn chcieli głosować wspólnie z Joshem, a potem zmienili zdanie. Kto wie, czy gdyby nie quit Julie, sojusz Josha nie doszedłby do końca. Survivor bywa przewrotne, oj bywa... :)

Josh - mój ulubiony gracz tego sezonu. Zdecydowanie jeden z najlepszych strategów w tej edycji i już od początku dzięki aktywnej grze i świetnemu socjalowi zyskał sobie sympatię wszystkich i obydwa sojusze starały się o jego pomoc. Josh wybrał sojusz facetów, ale jednocześnie też wyrwał z Baylor z kobiecego sojuszu, choć oddany na nią "bezpieczny" głos na pierwszej radzie mógł mu potem wyjść bokiem. Na szczęście tak się nie stało i w pierwotnym Coyopa Josh wyrobił sobie najlepszą pozycję. Dobrym ruchem z jego strony było też wykopanie niepewnego Rockera. Po mergu od razu wziął się do roboty i zbierał ludzi, dążąc do uzyskania przewagi. Najpierw próbował pozyskać Baylor, ale gdy tylko wyczaił, że przez Missy cały plan spali na panewce, od razu poszedł do Jona i Jacklyn i miałby ich po swojej stronie, gdyby nie quit Julie. Potem oni zmienili zdanie i Josh już nie miał szans na uratowanie się, ale i tak pozostawił po sobie świetne wrażenie.

Jeremy - kolejny z graczy, którego lubiłem, choć jego gra była inna niż Josha i opierała się główne na dobrym socjalu i lojalności, a mniejszym knuciu. Na exile mądrze skumał się z Rockerem, żeby ochronić Val, choć potem nie wiedział, że Rocker próbował ją ochronić i trochę niesprawiedliwie go za to zjechał. W swoim plemieniu Jeremy od razu zaczął zakładać sojusz i skumał się najpierw z Kelley i Keithem, potem z Natalie i dalej z Drew i Jonem, dzięki czemu miał świetną pozycję. Jednocześnie był też w stanie dołączyć do dziewczyn w blindsidzie na Drew kiedy uznał, że ten sieje za dużo chaosu w plemieniu. Po mergu celował w największe zagrożenie, czyli Josha i udało mu się go pokonać, ale nie przewidział, że w tym momencie on sam będzie postrzegany jako największe zagrożenie i dał się zaskoczyć Jonowi. Jego grę oceniam jednak pozytywnie, choć Jeremy'emu przydałoby się trochę więcej sceptycyzmu, bo był zbyt ufny i wierzył w lojalność sojuszu, który zbyt lojalny nie był ;)

Wes - początkowo, gdy szybko odkrył tożsamość Rockera pomyślałem, że Wes będzie coś znaczył, ale szybko "zgasł" i robił już tylko za number w swoim sojuszu i trzymał się innych. Jako gracz nie zachwycił, jako osobowość również. Choć zabawna była ta jego miłość do jedzenia i jak powiedział, że wygrał kiedyś jakiś konkurs w jedzeniu kurczaków na czas to wcale mnie to nie zdziwiło :D No i jego odejście nastąpiło w bardzo niecodziennych okolicznościach, bo przez użycie aż dwóch immunitetów, Wes odpadł na etapie Top9, zgarniając zaledwie dwa głosy :)

Reed - na etapie plemiennym był mało widoczny i choć wkręcił się w dobry sojusz to był tam dość bierny, a po mergu stał w cieniu Josha, który wykonywał wszystkie ruchy, ale po jego odpadnięciu Reed zaczął nagle dobrze grać i pokazał, że jest świetnym manipulatorem i potrafi nieźle kombinować. Miał dobry socjal i oddał nagrodę Missy, żeby móc w obozie w spokoju dopracować z Keithem i z innymi plan pozbycia się Jona. Wcześniej brał udział w blindsidzie Jeremy'ego i dzięki temu Jon mu zaufał, ale nadal było wielkim dokonaniem ze strony Reeda, że będąc mimo wszystko w opozycyjnym układzie sił, udało mu się przekonać Jona i jego sojusz do podzielenia głosów, dzięki czemu mógł wykopać Jona w pięknym stylu. Niestety, cały misterny plan poszedł w pizdu, bo Keith koncertowo wszystko spartolił, mówiąc na radzie "trzymajmy się planu" i patrząc znacząco na Reeda :D Szkoda, że tak to się potoczyło, ale Reed podobnie jak Josh, pozostawił po swoim odejściu dobre wrażenie. Ale na końcu mi niestety podpadł, bo nie podobał mi się ten hejt skierowany w stronę Missy. Rozumiem, że ta dwójka od pewnego momentu miała ze sobą na pieńku, ale mimo wszystko ta mowa była przesadą...

Alec - taka młodsza i nieco tylko mniej głupsza wersja Drew :P W Coyopa robił za number i przydupasa Josha, a po mergu po jego odpadnięciu zaczął trzymać się Reeda. Lekko mnie zaskoczył, że zdołał okłamać Jona, że będzie z nim głosować podczas rady, na której miały być podzielone głosy, a Jon jakimś cudem w to uwierzył. No i lekki plus dla Aleca za próbę uratowania się poprzez flirt z Baylor. Ale to tyle, jeśli chodzi o pozytywy, bo w pozostałych aspektach jego gra była mierna. A zwieńczeniem podsumowania tego gościa niech będzie jego wiecznie rozdziawiona japa nieskalana najmniejszą myślą podczas finałowej rady :P

Jon - mam wobec niego mieszane uczucia. Zdarzały mu się dobre ruchy, ale często przeplatał je ze słabymi, wykazywał się też często naiwnością. Najpierw skumał się z facetami, ale najbliżej był z Drew, przez co nie był wtajemniczony w jego blindside i jego pozycja była już słaba. Dopisało mu jednak szczęście po przemieszaniu, kiedy to nagle w dość niespodziewany sposób on i Jacklyn znaleźli się w wymarzonej pozycji, na której mogli wybierać sojuszników. To samo było po mergu. I o ile wyeliminowanie Kelley i Dale'a nie było z jego punktu widzenia złe, o tyle moim zdaniem powinien wybrać jednak sojusz par, a nie singli. Blindside na Jeremy'm to był zdecydowanie jego największy ruch, ale potem było wiadomo, że inni prędzej czy później w niego uderzą i dlatego on już powinien myśleć nad przeskokiem, a nie tak naiwnie wierzyć w lojalność sojuszu i tym samym powtarzać błąd Jeremy'ego ;) Za odnalezienie dwóch HII plus, jednak użył tylko pierwszego z nich, a i to po namowie Natalie. Uwierzył też w fałszywy immunitet Dale'a, zapewnienia Reeda o lojalności i w to, że Natalie omyłkowo zagłosowała na Aleca zamiast na Keitha. No i nie docenił Natalie i dał się jej wykopać. Na pewno trzeba odnotować, że był aktywny i sporo myślał o grze, ale popełniał jednak sporo błędów. Jeśli chodzi o jego charakter, był mi raczej obojętny, choć szanuję go za trwanie przy Jacklyn mimo tego, że chciał mieć dzieci, a ona z powodu choroby ich nie może mieć.

Baylor - gdy na samym początku skumała się z Joshem i była w stanie się odwrócić od sojuszu kobiecego, uznałem, że ona ma potencjał. Ale niestety to było trochę na wyrost, bo mimo tego przeskoku nadal miała niepewną pozycję i mogła wylecieć, a po przemieszaniu plemion stała się zbyt zależna od matki i robiła wszystko, co ta jej kazała. Dopiero pod sam koniec sezonu znów zaczęła być widoczna i to ona przekonała Missy do wyeliminowania Jona, choć pomysł wyszedł od Natalie. Na etapie Top5 powinna już jednak myśleć o uderzeniu w Natalie, a ona tak jak matka skupiła się na wywaleniu Jacklyn, co wobec użycia HII przez Natalie wyrzuciło z gry właśnie Baylor.

Keith - to, że zaszedł tak daleko w grze jest dla mnie chyba największą niespodzianką tego sezonu, bo strategiem był tragicznym :D Nadrabiał to jednak ciekawą osobowością i na pewno wprowadził do tego sezonu sporo kolorytu :) Początkowo skumał się z Jeremy'm i to był dobry ruch, ale już kompletną głupotą było gadanie każdemu, że Jeremy znalazł HII, bo w końcu kurde on był jego najbliższym sojusznikiem :D A chwilę potem to sam Keith znalazł HII, co było jeszcze zabawniejsze ;) Poza tym jednak robił za number i trzymał się bardziej ogarniętych graczy - po przemieszaniu Missy, a po mergu Josha, Reeda, a na końcu Natalie. Jego rozwalenie planu Reeda to było coś abstrakcyjnego, że aż do teraz nie wierzę, że Keith naprawdę walnął takim głupim tekstem na radzie :D Mimo wszystko dotrwał jednak do Top4 i duża w tym zasługa immunitetów, które zdobywał. I tu mu trzeba oddać, że w zadaniach naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczył i radził sobie jak na jego wiek bardzo dobrze. Na etapie Top4 powinien jednak biegać do Jacklyn i Missy i namawiać ich do celowania w Natalie, a jemu to nawet do głowy nie przyszło :D I choć mimo wszystko lubiłem tego gościa i życzyłem mu wejścia do finału, bo chciałem zobaczyć jego "mowę" to mimo wszystko nie chciałbym, żeby wygrał cały sezon, bo to już by była jednak przesada :D
Na pewno zapamiętam ten jego specyficzny akcent (Big Tom byłby dumny) i ciągłe plucie, nawet podczas confessów i rad plemienia :P

Missy - na początku ją lubiłem, ale potem coraz bardziej stawała mi się obojętna. To chyba przez ten jej jedyny grymas twarzy, który ciągle prezentowała, choć słowo "grymas" jest tu chyba nadużyciem, bo to była raczej twarz cyborga ;) Grę prowadziła poprawną, choć jakiegoś wielkiego szału nie było. Za bardzo zdominowała Baylor, przez co chyba podcięła jej trochę skrzydła. A sama, choć potrafiła przyłączać się do ruchów takich jak blindsidy, jednocześnie nie dokonała takiego ruchu z własnej inicjatywy. No i popełniła wielki błąd, nie uderzając w Natalie na etapie Top5, a zwłaszcza Top4, kiedy do finału był tylko jeden krok. Nie dziwię się, że nie wygrała, choć z drugiej strony szkoda mi jej było po mowie Reeda. Zdecydowanie za mocno jej się od niego oberwało.
A, no i plus dla niej za wolę walki do samego końca mimo skręconej kostki. Tak się właśnie powinno grać! A nie jak Julie, że jej zimno, smutno i tęskni za swoim badboyem więc bierze zabawki i wychodzi z piaskownicy...

Jaclyn - wystartowała źle, bo po odpadnięciu Val to ona była na wylocie, ale jakoś dotrwała do przemieszania, gdzie razem z Jonem podejmowała decyzję co do dalszego kierunku gry i to samo było po mergu. Na pewno była równorzędną partnerką Jona i miała swój wkład w ich wspólną grę, jednak nie jestem przekonany co do słuszności uderzenia w Josha, bo to właśnie Jaclyn przekonała do tego Jona, a moim zdaniem lepiej dla nich byłoby trzymać się z parami, a nie singlami, bo było wiadome, że prędzej czy później single w nich uderzą. Jaclyn zaplusowała u mnie tym, że ogarnęła się po odpadnięciu Jona i walczyła o przetrwanie, co skończyło się zdobytym immunitetem i gwarancją wejścia do finału. Minus jednak za to, że wzięła tam Natalie, bo powinna jej się pozbyć. No i nie podobał mi się też ten jej foch na Jona. Ważyły się losy ich dalszej gry i szansy na zdobycie miliona, a ona akurat wtedy musiała wyskoczyć z tą kłótnią...

Natalie - początkowo mnie do siebie zniechęciła, zwłaszcza po tym wyskoku do Rockera, z biegiem czasu zaczęła jednak zyskiwać moją sympatię i uznanie, choć niektórych jej ruchów nie do końca rozumiałem - jak na przykład wtedy, gdy ochroniła Jona i zasugerowała mu użycie HII, mimo że dopiero co deklarowała, że chce go wykopać. Ja bym na jej miejscu przeskoczył wtedy do facetów, bo z nimi była duża szansa na zwycięstwo w finale, ale i wszyscy poza Reedem nie byli zbyt kumaci więc mogłaby też ich w spokoju zmanipulować. Natalie wybrała jednak trzymanie z dotychczasowym sojuszem, co ostatecznie jej się opłaciło. Na pewno z czołowej piątki czy szóstki graczy była zdecydowanie najlepsza i zasłużyła na ten milion. Znalazła HII (choć nie rozumiem, po co zaangażowała do szukania Baylor, bo mogła go znaleźć sama), zrobiła też świetny ruch z blindsidem na Jonie i kolejny równie ważny z użyciem HII na Jacklyn i wykopaniem Baylor - choć moim zdaniem wykopanie Missy byłoby jeszcze lepsze, bo Baylor nie stanowiła żadnego zagrożenia w finale, a Missy była jednak trochę niewiadomą i gdyby nie mowa Reeda, mogłaby zgarnąć więcej głosów. Kolejny plus dla Natalie leci za głosowanie na Aleca zamiast na Keitha i za wkręt, że zrobiła to przypadkowo :) No i na etapie Top4 mydliła wszystkim oczy, namawiając Keitha do głosowania na Missy, a Missy i Jaclyn - do głosowania na Keitha. W ten sposób odsunęła od siebie zagrożenie, bo nikt nie pomyślał, że mógłby zagłosować na nią. Choć prawdę mówiąc świadczyło to o ich lekkomyślności więc z całym szacunkiem dla Natalie i jej dobrej gry - miała szczęście, że trafili jej się tacy rywale, bo inni mogli i powinni ją wyrzucić przed finałem. Zwłaszcza wtedy, gdy tak otwarcie na radzie powiedziała, że jest w stanie wygrać z każdym i nikt jej nie pokona. To była naprawdę bardzo ryzykowna wypowiedź i mogła ją kosztować milion baksów.


Uff, podsumowanie skończone, można myśleć o zabraniu się za kolejny sezon ;)
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 29: San Juan del Sur - Blood vs. Water”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości