Nuuuuda. Pod względem strategicznym działo się bardzo mało, dram też prawie nie było, a jak już to nudne (w sumie tylko ta Ragana z Rachel była spoko
), ale mimo wszystko podobało mi się, szczególnie końcówka, która miała taki oldschoolowy vibe, gdzie wszyscy się lubili i eliminacje były trudniejsze. Pierwszy raz miałem też tak dużo teorii spiskowych xd w sensie jestem przekonany, że produkcja w każdym sezonie mniej lub bardziej wpływa na grę, ale no tutaj jakoś tak mocno mi się to rzucało. Często do veta "losowane" były odpowiednie osoby, konkurencje też zdawały się być czasami dopasowane do odpowiednich osób, no i do tego ta wielka miłość Brandona i Rachel od pierwszego dnia...
Hayden - pamiętałem go z Survivora, ale na szczęście nie pamiętałem, że wygrał. Zwycięstwo zasłużone, mocny w zadaniach - wygrał to co musiał wygrać, dobry socjalnie, po prostu solidny zwycięzca. Zaskoczyło mnie, że wygrał tylko jednym głosem, bo jak dla mnie był wyraźnie lepszy od Lane'a w zasadzie ma każdym polu i spodziewałem się, że Lane dostanie głos tylko od Britney, ale no cóż Rachel popisała się po raz kolejny i oddała tak dobry głos jaką prowadziła grę, a Brandon chyba poszedł za nią, bo będąc w domu wydawało się, że ma milion razy lepsze relacje z Haydenem.
Lane - radził sobie całkiem nieźle, miał dobry sojusz poboczny, ale zawiódł w kluczowych zdaniach i fatalnie wypadł przed jury. W relacjach z innymi wydawał się być mega sympatyczny, ale w konfach niestety często wychodził z niego zwykły prostak. Nie byłem fanem.
Enzo - na początku myślałem, że nie będę go lubił, ale z czasem się przekonałem mimo, że miał parę niefajnych zachowań. Przede wszystkim świetna gra socjalna, ale niestety tragiczne występy w zadaniach, wygrał tylko jedno i to w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Szkoda mi go, że w zasadzie jako jedyny z top5 odszedł bez żadnej kasy, bo jednak wkład w grę miał spory i był główną postacią swojego sojuszu.
Britney - najpierw nie cierpiałem, ale z odcinka na odcinek było coraz lepiej. Ogólnie niezły występ, ale nic po za tym. W sumie jestem ciekawy jakby się zaprezentowała przy okazji drugiej szansy.
Ragan - nieźle kombinował, ale miał mocno ograniczone możliwości. W zadaniach też nie było źle, podobnie jak w przypadku Britney jestem ciekawy jak wypadł by ponownie.
Brandon - dziwny gość, bardziej znośny od Rachel, ale ogólnie męczący. Mimo to, nie wiem dlaczego, ale miałem do niego troszkę sympatii i przez moment było mi go szkoda jak odpadał.
Matt - ojezu co za pajac, mocno nie lubiłem od samego początku, kolejny z tych gości, którzy nie wiadomo na jakiej podstawie mają się za wspaniałych graczy, najlepszych strategów itd. Na szczęście sposób w jaki odpadł doskonale go podsumował. Nie mam pojęcia co on chciał osiągnąć i nie wiem jak mógł nie odczuć, że faceci się od niego odwrócili. Nie dość, że najpierw próbował doprowadzić do nominacji swojego najbliższego sojusznika (przez drugą najbliższą Raganowi osobę) to potem próbował się ratować oczerniając go i liczyć na głosy Haydena i Lane'a XDD mógł spróbować dogadać się z Britney, Brandonem i wziąć ze sobą Ragana, co oczywiście było trudne, ale nie niemożliwe, a przede wszystkim było jedyną opcją. Dobrze, że nie zaszedł dalej.
Kathy - wydawała się sympatyczna, ale w sumie niestety nic nie pokazała i została ofiarą twistu.
Rachel - znałem ją z Amazing Race, więc niestety wiedziałem czego się spodziewać. Okropna, męcząca osoba. Może i niezła w zadaniach, ale po za tym grę prowadziła tragiczną, w stylu Janelle, czyli bez szans na zwycięstwo i w kontrze do rzekomych floaterów, którym był chyba każdy oprócz niej i Brandona. Całe szczęście, że stosunkowo szybko odpadła.
Kristen - wydawała się w porządku, ale w sumie nic ciekawego związanego z jej osobą się nie wydarzyło (bo romansu z Haydenem i kłótni z Rachel do ciekawych nie zaliczam).
Andrew - ajajaj ależ wspaniała samodestrukcja, trochę szkoda, bo nie był najgorszy i coś tam w grze mógł jeszcze zdziałać.
Monet - nuda, nic ciekawego nie zaprezentowała.
Annie - szkoda, że tak szybko odpadła, bo potencjał był uważam spory pomijając już twist z sabotażem, który też nawet nie był najgorszy.