Strona 3 z 3

: 18 sty 2016, 17:41
autor: Jack
frasiek pisze:
Jack pisze:Jeszcze wracając do tematu uczestników i ich kontraktów
http://www.realityblurred.com/realitytv ... -contract/
Możecie sobie poczytać w wolnych chwilach :D
W życiu bym czegoś takiego nie podpisał.
Czego się nie robi dla udziału w "Survivor"?
Jak widać jest sporo różnych spraw formalnych "do ogarnięcia". Po za tym kontraktem, sprawy ze szefem w pracy, z rodziną, badania i inne medyczno-psychologiczne. To nie tak, że sobie wsiadasz do samolotu i lecisz na wyspę :D

: 19 sty 2016, 02:28
autor: frasiek
Jack pisze:
frasiek pisze:
Jack pisze:Jeszcze wracając do tematu uczestników i ich kontraktów
http://www.realityblurred.com/realitytv ... -contract/
Możecie sobie poczytać w wolnych chwilach :D
W życiu bym czegoś takiego nie podpisał.
Czego się nie robi dla udziału w "Survivor"?
Na szczęście ja nie chcę brać udziału w Survivor, bo wiem, że miałbym małe szanse na wygranie, no i są takie zdobycze cywilizacji, których bym dobrowolnie nie oddał na więcej niż 36 godzin :wink:

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 07 sie 2019, 12:24
autor: Saw
Sezon był bardzo dobry. Od początku do samego końca trzymał poziom. Prawie na każdej radzie był jakiś blindside i bloki głosujące się zmieniały. Ogólnie jakoś tak dziwnie ogląda się sezon gdzie nie ma typowych sojuszów i wszystko zmienia się po każdej radzie. Obsada była świetna, choć nie ukrywam że zamiast kilku osób (Peig-gee, Woo, Wiglesworth) obejrzałbym sobie na przykład Teresę, Sabrinę czy Jima. Na duży plus dwa przemieszania, a przede wszystkim to pierwsze gdzie po raz pierwszy zrobiono zamianę z dwóch na trzy plemiona. W końcu też wysilono się z chowaniem ukrytych immunitetów, bo ostatnio to były wręczane niemal do ręki. A tu trzeba było się natrudzić, by go zdobyć czy to na zadaniu czy w obozie.
Kiepsko było z zdaniami. Myślałem że skoro to all starts to się postarają, ale nic z tego. Oprócz zadania z jedzeniem i nocnym z opowiadaniem nie było nic godnego uwagi. Szkoda, bo zawsze lubiłem oglądać konkurencje, ale ostatnio coraz mniejszą mi to sprawia przyjemność. Wszystkie są podobne do siebie i dosyć monotonne. Dawniej była dużo większa różnorodność.
Po raz kolejny pojawia się adventages, ale nic nie zmienia w grze. Podejrzewam że w przyszłych sezonach będzie tego więcej.

Vytas - kiepsko się spisał w tym sezonie. Nie jestem jego jakimś wielkim fanem, ale w poprzedniej swojej edycji pokazał się z dobrej strony. A tu tylko jakieś marne próby flirtu z dziewczynami, które były mega irytujące. Nie dziwię się że stał się pierwszym celem.
Shirin - mam wrażenie że jej przesadne fanostwo znów przeszkodziło jej w grze. Wszyscy wyraźnie widzieli że ostro kombinuje i trzeba się jej pozbyć. Nagle z bardzo dobrej pozycji spadła na same dno i jej jedynym wyjściem było granie przeciwko najbliższemu sojusznikowi Spencerowi. Podpadła mi tym jak siedziała w grupie i naśmiewała się z Abi. Kurczę a jeszcze nie tak dawno to ona była w podobnej sytuacji i rozpaczała jak to jest odrzucona przez grupę. Na dodatek została przyłapana przez Abi, jak ją obgaduje. Słabe zachowanie tym bardziej że ta miała być jej sojuszniczką.
Peig-Gee - chyba największe rozczarowanie tego sezonu. W Chinach pokazała pazur i dzielnie walczyła pomimo trudnej sytuacji. A tu jakaś taka bez zycia się wydawała. Naraziła się Abi i nie potrafiła załagodzić konfliktu. Strategicznie zaczęła działać dopiero pod koniec, gdy jej sytuacja już była mocno niekorzystna.
Jeff - super że wrócił do gry po tylu latach. Prowadził mocną grę, choć nie do końca przemyślaną. Miałem wrażenie że zależy mu na wykonaniu dużych ruchów, a nie myślał czy są one właściwe. Po przemieszaniu nie powinien dopuścić do sytuacji że Tasha i Savage przejmą kontrolę nad grą. Powinien popracować nad Abi i przekonać ją by trzymała ze starym plemieniem. Ale chyba też wtedy jego pozycja już nie była tak mocna, bo zaliczył wtopę na zadaniu gdy próbował się porozumieć z Kelly. Chciał pewnie przejść przez radę poza radarem i łatwo zgodził się na eliminację Peih-gee. Nie rozumiem dlaczego to Abi była decydującym głosem pomiędzy nim a Woo i to o jej głos walczyli na radzie, skoro to Tasha i Savage mieli władzę i większość.
Monica - mega się ucieszyłem że ją ujrzę w tym sezonie. Co prawda nie pokazała jakiś fajerwerków, ale plus za to że miała swój plan na grę. Podobała mi się jej chęć gry na dwa fronty. Niby trzymała ze starym plemieniem, ale chciała też zachować szansę na kobiecy sojusz. Niestety miała problem z czytaniem ludzi, bo ewidentnie Kimmi nie była przychylnie do niej nastawiona. Szybko tym samym sprowadziła na siebie target i została zblindsidowana. Ale fajnie że nie była pasywna i próbowała cos zdziałać.
Terry- nie lubię go, ale szczerze współczuje mu że musiał opuścić grę z takiego powodu. Chyba każdy na jego miejscu postapiłby tak samo. Super że wszystko sie dobrze skończyło z jego synem. Co do gry to na plus ocenię to jak poszedł pocieszać Abi, gdy reszta grupy sie z niej nabijała.
Woo - było kilku duzo lepszych kandydatów na jego miejsce. Ani z niego strateg, ani ciekawy charakter. Biorąc pod uwagę jakim jest kiepskim graczem to i tak przyznam że z drugiej szansy wykrzesał chyba maksimum. Nadal można było obserwować ból na jego twarzy, gdy próbował myśleć. Ale pozytywnie mnie zaskoczył gdy walczył z Jeff'em o pozostanie w grze. Użył trafnych argumentów, że jest lepszy w zadaniach i ostro powalczył na radzie. Szkoda że po drugim przemieszaniu to on odpadł a nie Savage. Kobiety strzeliły sobie nieco w kolano tą decyzją. Woo śmiało mogły jeszcze urobić i niewykluczone że by się przydał.
Kass - nie była już taką jędzą jak w Caygan i pokazała swą ludzką stronę. Byłem pewien że będę ją hejtował, a nieoczekiwanie nawet zacząłem darzyć ją jakąś małą sympatią. Oczywiście oprócz swej lepszej strony, znów wróciły demony przeszłości czyli słynne ChaosKass. Zepsuła sobie grę tym że uratowała Spencera. Od początku wiedziałem że to nie jest dobry pomysł. Można powiedzieć że obroniła wroga, który później bez skrupułów wymierzył w nią cios. Niepotrzebnie też prowadziła wojnę z Tashą po połączeniu. Jeżeli ona nie była chętna na wspólną grę to powinna dać sobie spokój a nie wciąż drążyć temat. Ogólnie fajnie że dotarła do jury, bo przyjemnie się oglądało jej zaciesz z tego jak Kelley zagrała HII i odpadł Savage. Tekstem sezonu było na pewno "Spencer, zero procent chance of winning this game" :lol:
Andrew - lubiłem go w Pearl Island i ceniłem sobie go jako człowieka. Ale tu całkowicie zmieniałem o nim zdanie. Zwykły burak i prostak. Ma się za nie wiadomo kogo. Na poczatku sezonu był jeszcze spoko. Podobało mi się jak z całych sił walczy dla drużyny. Ale trzeba przyznać że po przemieszaniu brudną robotę wykonywała Tasha, a on był tylko na doczepkę. Gdyby nie ona to nic by nie zdziałał. Z czasem coraz bardziej mnie irytował swoim zachowaniem. Jego ból dupy o to że został zdradzony po drugim przemieszaniu też śmieszny. A czego on sie spodziewał, po tym jak powiedział Cierze że jest udawanym celem. Wielce obrażony pan na wszystkich, bo jego misterny plan poległ. Niech się cieszy że dotarł do połączenia, które zapewne było zrobione pod niego. Osiągnął swój wielki cel i znalazł sie w jury, więc nie musi już płakać kolejnych kilka lat. Jego eliminacja była najlepszym momentem sezonu. Zachowania na Ponderosie też nie chce się komentować bo było żałosne. Gra się skończyła i trzeba się pogodzić z porażką, a nie zachowywać się jak obrażone dziecko. A w czapeczce którą zakładał na każdą radę będąc w jury wyglądał jak idiota :x
Kelly - smutne jak ją potraktowano w tym sezonie. Na jej powrót czekało na pewno wielu fanów, bo to przecież ikona Survivora. A przez edytorów była potraktowana jak duch. Domyślam się że prowadziła kiepską grę i strategicznie nie miała wiele ważnego do powiedzenia, ale z samego szacunku jako finalistce pierwszego sezonu trochę czasu antenowego się należało. Od początku było widać że jest oderwana od rzeczywistości i nie śledziła na bieżąco nowszych sezonów. Wierzyła że praca w obozie to nadal ważny aspekt i na strategii się nie skupiała. Zawsze szła na większością i przemykała przez kolejne rady poza radarem. Nie wiem skąd się nagle wzięło to że ona jest niby takim dużym zagrożeniem i trzeba ją zblindsidować. Miała niby mocną relację z Joe i żeby go osłabić cel padł na nią. Ale i tak nie widziałem w jej eliminacji większego sensu. Według mnie była łatwym głosem do pozyskania i raczej nie byłaby wstanie wykonać jakiegoś ruchu. Jej wygląd to też masakra. Trudno było ją poznać po tych wszystkich botoksach :?
Ciera - uwielbiam tą dziewczynę i nic się nie zmieniła od BvsW :D Podobnie jak tam obudziła się we właściwym momencie i przeszła do działania. Nie pozwoliła by Savage zrobił sobie z niej udawany cel. Wiadomo jak takie sytuacje potrafią się skończyć. Dziwię się że nie uderzyła w niego, tylko w Woo. Podobało mi się jak po połączeniu przekonywała wszystkich do odważnych ruchów. Świetnie wykorzystywała udział w nagrodach, do tego by układać nowe plany na grę. Strasznie podoba mi się u niej że przechodzi do konkretów i nie owija w bawełnę. Znów pokazała że jest odważna i potrafi walczyć o siebie. Wiedziałem też że jak pozostali będą chcieć rozwalić sojusz trzech wiedźm to najpierw padnie na nią. Ale powrót jak najbardziej na duży plus.
Stephen- strasznie irytował swoim zachowaniem. Robił z siebie takiego ciamajdę że masakra. W grze ustawił się na dobrej pozycji, ale nie do końca potrafił to wykorzystać. To on wolał się pozbyć Kelly zamiast Ciery. Było to głupie, bo ta zaraz po tym zaczęła ostro przeciwko niemu kombinować i gdyby nie HII Jeremy'ego to byłoby po nim. Ale później już nie było dla niego ratunku. Po raz kolejny widać że adventages sprowadza tylko większy cel na plecy niż pomaga. Nie rozumiem dlaczego tak uwziął się na Joe'a i za wszelką cenę chciał sie go pozbyć. Powtarzał że nie chce by ten stał się kolejnym J.T. a tak naprawdę to Jeremy sie dla niego stał kimś takim.
Joe - sympatyczny chłopak, którego naprawdę lubię i kibicuję, ale sukcesu w Survivor to on nie osiągnie. Do merega nikt nie myśli o jego wyeliminowaniu, bo jest pomocny w zadaniach, a później to wiadomo że wszyscy tylko czekają na moment aż nie wygra immunitetu. Muszę przyznać że i tak jestem w szoku że udało mu się przetrwać jedną radę bez immunitetu. Ale też nie była to jego zasługa, tylko innych. Nie wiem czy on jest wstanie jakoś mocno zmienić swoją strategię. Jedni piszą że mógł nie wygrywać tylu immunitetów, ale tak naprawdę czy to cos by zmieniło. Po WA wszyscy wiedzą że on wymiata w konkurencjach, więc i tak cel będzie na jego plecach. Może gdyby kilka razy odpadł jako jeden z pierwszych to inni nie braliby go za takie zagrożenie, ale to też nie pewniak. Jego mocną stroną jest socjal, ale w strategii nie błyszczy. Kilka razy mógł się ustawić na dobrej pozycji, ale wybrał opcję gdzie znajdował się na dnie i nikt się z nim nie liczył.
Abi - kochana Drama Queen ;) Ona jest tak specyficzną osobą, że aż cięzko powiedzieć co ona ma w głowie. W Filipinach polubiłem ją dopiero pod koniec, ale tu od początku jakoś trzymałem kciuki. Ona zapewnia super rozrywkę, bo nigdy nie wiadomo z czym nagle wypali i kto stanie się jej ofiarą. A w tym sezonie jak ktoś jej podpadł to od razu miał przerąbane. Mieć taką sojuszniczkę jak ona to też nie lada wyczyn, bo łatwo przychodzi jej zmienianie decyzji. Ale w ważnych momentach zachowała spokój i nie narażała się ludziom jak ostatnio. Odpadła głównie przez to że wszyscy widzieli ją obok siebie w finale.
Kimmi - chyba największe zaskoczenie tego sezonu. Spodziewałem się że szybko odpadnie, a tu ku mojemu zdziwieniu radziła sobie całkiem dobrze. Wykonała swój pierwszy duży ruch eliminując Monicę. Nie wiem czy nie lepiej byłoby gdyby ją zatrzymała, bo ta była jej lojalna. Ale też musiało być coś na rzeczy, że była do niej tak wrogo nastawiona. Po połączeniu prowadziła skuteczną grę poza radarem. Nikt nie brał jej jako cel, a ona po cichu kombinowała. Mało brakowało do tego by zblidsidowała Jeremy'ego. Ten plan był naprawdę świetny, ale zabrakło precyzji. Tasha i Spencer łatwo odczytali, że ona planuje przeskok, więc plan sie nie udał. Trochę bez sensu że odpadła w takich okolicznościach. Według mnie została postawiona pod ścianą, bo Keith chcąc zostać w grze musiał ją poświęcić. Według mnie ich dwójka i Tasha powinni losować kamienie i tak byłoby najsprawiedliwiej. Szkoda że edit tak ją pomijał, bo graczem była naprawdę dobrym. Super było ją zobaczyć po tylu latach. W porównaniu do Kelly z wyglądu jakoś bardzo się nie zmieniła.
Keith - graczem jest marnym, ale jako człowiek jest niezwykle sympatyczny. Miałem mega bekę z tego jak na nagrodzie wszyscy gadali o strategii, a on wolał sobie pojeździć motorkiem. Naprawdę dawno sie tak nie uśmiałem :D Szkoda że nie powalczył w F5, bo immunitet zrobiony przez Kelley był bardzo wiarygodny. Mógł go założyć na radzie, a to na pewno wywołałoby paranoją wśród pozostałych. Ale na co ja liczyłem. Keith jak zwykle nic nie ogarniał i trzeba było mu wszystko tłumaczyć. Poruszyło mnie to jak chciał się poddać by uratować Kimmi. Widać że chłop ma dobre serducho. Mimo że graczem jest słabym to po raz drugi otarł się o finał :D Tak ogólnie patrząc to on idealnie nadawałby się do pierwszych sezonów, gdzie jeszcze gra nie była na takim poziomie.
Kelley - była świetna w tym sezonie. W SJDS nie udało się jej bliżej poznać, ale widać było że ma potencjał. Teraz gdy dostała drugą szansę i nie było przy jej boku ojca, pokazała kawał bardzo dobrej gry. W idealnych momentach korzystała ze swoich ukrytych immunitetów. Ale bez pomocy HII też ostro działała. Była gotowa na grę w każdym układzie. Szkoda że Keith tak zawalił z tą podróbką, bo może udałoby się rozbić dominujący sojusz i tym samym ułatwić sobie drogę do finału. Niestety w F4 była zmuszona wygrać immunitet i się nie udało. Szkoda, bo byłby duża szansa na jej wygraną w finale. Myślę że jury czułoby spory respekt przed jej grą.
Spencer - lubię go, ale trochę męczyło mnie to ciągłe mówienie o przemianie i drugiej szansie. Na początku tak samo jak poprzednio znalazł się w mniejszości i musiał z całych sił walczyć o przetrwanie. Miał sporo szczęścia że po drodze zblidsidowano Monicę i Kass wyciągnęła do niego pomocną dłoń. Po połączeniu już jego sytuacja się wyraźnie poprawiła i był jedną z osób rozdających karty. Ale przy tym też pojawiła się arogancja i zbyt duża pewność siebie. W F4 kiepsko wypadł gdy zaatakował Jeremy'ego, że jak ten nie zabierze go do finału to przekona sędziów by na niego nie głosowali. Rozumiem że próbował się bronić, ale wyskoczenie z takim szantażem i to przed jurorami nie było dobre. Myślę że to pozbawiło go kilku głosów w finale.
Tasha - uwielbiam ją i w tym sezonie pokazała sie z dobrej strony. Początek gry miała świetny. Po przemieszaniu wydawało sie że jej los jest przesądzony, ale ładnie się wybroniła. Owinęła sobie wokół palca Abi i tak ją urobiła że ta była gotowa eliminować swoich. To ona siebie i Savage'a z dna wspięła na sam szczyt. Szkoda że po połączeniu trochę przespała ważny moment. Straciła ten swój pazur i zaczęła prowadzić zbyt pasywną grę. Dziwię się że nic nie zrobiła przeciwko Spencerowi i Jeremy'emu. Wiadomo że mieli mocny sojusz, ale jaki jest sens tkwienia w nim do końca. Było kilku idealnych kandydatów do zabrania do finału. Ten sojusz kobiet też byłby bardziej opłacalny. Troszkę szkoda, ale i tak oceniam jej występ w tym sezonie bardzo dobrze.
Jeremy - nie przepadam za nim. Obraz jego osoby psuły mi te ciągłe smęty o Val i jej ciąży. Ile razy można tego słuchać. Zdawałem sobie sprawę że z jakiego powodu to pokazują i zapewne to przyszły zwycięzca. Więc tym samy życzyłem mu żeby potknęła się mu noga i gdzieś po drodze odpadł. Mam nieodparte wrażenie że przez ten swój płacz na FTC wygrał do zera z pozostałymi. Według mnie to było niesprawiedliwe, bo choć graczem był bardzo dobrym, to błędy tez popełniał. Gdyby Tasha i Spencer go nie ostrzegli że Kimmi chce go zdradzić, to sam pewnie by się nie zorientował. Więc szczęście też mu nieco dopisało. Zaskakuje mnie że prawie przez cały sezon nikt nie obrał sobie go za cel. Przecież widzieli że prowadzi aktywną i skuteczną grę, a mimo to dopiero w F6 ktoś wpadł na pomysł żeby się go pozbyć. Ogólnie mówiąc graczem był dobrym, ale o nim jako o człowieku prawie nic nie wiem. Jedynie to że zapłodnił Val i że ją bardzo kocha.

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 07 sie 2019, 23:13
autor: ciriefan
A przez edytorów była potraktowana jak duch. Domyślam się że prowadziła kiepską grę i strategicznie nie miała wiele ważnego do powiedzenia, ale z samego szacunku jako finalistce pierwszego sezonu trochę czasu antenowego się należało.
Z tego co czytałem na Internetach, to produkcja miała związane z nią wielkie nadzieje. Planowali zrobić z niej główną twarz tego sezonu - w końcu to właśnie ikona, pierwsza wielka przegrana, wręcz idealna twarz motywu "second chance". Fakt faktem grała tragicznie, ale z jej brakiem editu podobno chodzi też o coś innego - producenci chcieli, aby porównywała swoją grę do Borneo w konfach. Kelly po prostu odmówiła wracania do Borneo i w ogóle nie chciała mówić tego, co jej kazali, więc tak się jej odwdzięczono. A czy to prawda, nie wiadomo ;)

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 08 sie 2019, 09:19
autor: Saw
Być może z Kelly coś jest na rzeczy. Ale mimo wszystko powinna dostać jakieś głupie konfy nawet o pierdołach. Lepsze to niż w kółko słuchanie Savage'a, Spencera czy Jeremy'ego. Ludzie na nią głosowali, a ledwo co dało się ją zobaczyć w odcinkach. Szkoda, bo powrót kogoś z pierwszych sezonów zawsze się ciekawie ogląda i na pewno trochę widowni przyciągnął.


Ostatnio z nudów dopatrzyłem się ciekawej rzeczy. Na 31 sezonów dziewiąte miejsce w danej edycji zajęło tylko siedem kobiet (Alicia S2, Kelly S3, Erin S5, Amanda S20, Naonka S21, Whitney S23, Jenn S30). Niesamowita jest dysproporcja 7-24 na stronę facetów. Coś ta dziewiątka nie lubi kobiet.

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 01 gru 2019, 18:38
autor: Davos
No to sezon obejrzany :) Dłuższe podsumowanie w późniejszym czasie, a na razie odnośnie finału:

Top6
Kimmi pokazała się z bardzo dobrej strony, próbując w uderzyć w trójkę Jeremy-Spencer-Tasha, żeby wykopać ich przed finałem. Top6 był ostatnim momentem, żeby tego dokonać, a plan z namówieniem ich do podziału głosu, a jednocześnie zagłosowaniem razem z Kelley i Kethem na Jeremy'ego, był naprawdę sprytny. Niestety wykonanie już było fatalne, bo Kimmi tak ostentacyjnie knuła z Kelley i Keithem, że Spencer i Tasha momentalnie wyczaili, że coś jest nie tak. Tylko Jeremy'ego udało jej się ostatecznie nabrać. No i potem przyszła kapitalna rada, z zagraniem dwoma HII i wszystkimi unieważnionymi głosami. Czyli jednak miałem dobre przeczucie, widząc wcześniej zapowiedź :) No i potem też była niezła sytuacja, że wszyscy musieli przedyskutować, czy odpaść ma Kimmi czy Keith. Ale przyznam, że te zasady losowania kamyków mi się od początku nie podobają i uważam, że w tej sytuacji oprócz Keitha, losować powinny też Kimmi i Tasha. A Keith jak to on, stwierdził nonszalancko, że może odejść i odstąpić miejsce Kimmi, co jednak nie byłoby zbyt fajne wobec ludzi, którzy na niego głosowali więc ostatecznie dobrze zrobił, że zdecydował się zostać. Kimmi szkoda, ale zrobiła co mogła, a trudno było przewidzieć, że na tej radzie aż dwa ukryte immunitety pójdą w ruch. Chociaż w sumie jedną rzecz Kimmi mogła na pewno zrobić lepiej - spróbować zgrać się z kobietami. Ale ona chyba za późno się zorientowała, że w swoim sojuszu jest numerem 4.

Top5
Na tym etapie niekwestionowaną gwiazdą była Kelley. Nie tylko wygrała w zadaniu immunitet, ale i zrobiła naprawdę dobrego fejk-idola i gdyby Keith był bardziej rozgarnięty i próbował tym blefować w obozie lub choćby na radzie to być może udałoby się namówić Spencera do głosowania na Jeremy'ego (lub odwrotnie). Szkoda, że Keith w ogóle tego medalionu nie wyciągnął z kieszeni.

Top4
Kelley nie była w stanie wygrać immunitetu i już było wiadomo, że jej los jest raczej policzony, bo trudno było przypuszczać, że poleci Spencer. Kelley dokonywała w tej grze dobrych ruchów i miała przyjaciół w jury więc Spencer bardzo słusznie mówił Jeremy'emu, że jeśli ten nie wywali Kelley to będzie głupi, bo ona może z nim wygrać. Ale na tym powinien poprzestać, bo grożenie, że jak on wypadnie to potem będzie nastawiać wszystkich sędziów przeciwko Jeremy'emu, nie było zbyt dobrym ruchem i jak widać sędziowie źle to odebrali.
Ciekawi mnie, co by się stało, gdyby Jeremy nie wygrał wtedy w zadaniu immunitetu. Myślę, że miałby duże szanse wtedy odpaść, nawet gdyby Kelley też nie zdobyła immunitetu i mieliby go wtedy Spencer czy Tasha.

Finał
Brak rytuału przejścia to już niestety ostatnio smutny standard, ale że nie było nawet mów finalistów? A przecież Jeff dzień wcześniej im zapowiadał, żeby przygotowali sobie mowy na finał... Zakładam, że te mowy były, tylko nie pokazano ich widzom. No ale to i tak bieda. A co do reszty, było raczej ok. Brak dram, za to sporo pytań o strategię, a takie finałowe rady akurat lubię więc jestem zadowolony. Tylko Kelly z Borneo wypadła beznadziejnie z tym pytaniem o liczby :/ Ciekawi mnie, czy ona tylko sobie robiła jaja i ostatecznie zagłosowała na Jeremy'ego ze względu na jego strategię, czy też on naprawdę trafił, że chodziło o cyfrę 2? :D Ale jeśli Kelly serio o to pytała i od tego uzależniła swój głos to widać, że przegrana z Borneo w niej nadal bardzo mocno tkwi i ona nie potrafi się od tego odciąć.
Jeremy na sam koniec wykorzystał jeszcze fakt, że Val jest w ciąży, ale mnie to jakoś mocno nie razi, bo zrobił to na sam koniec udzielając odpowiedzi na pytanie. Może i płakanie przed jury nie wygląda zbyt fajnie dla widzów, ale skoro to działa na sędziów to niby czemu z tego nie korzystać? W końcu to gra o milion więc wszystkie chwyty dozwolone.
Tak czy inaczej, wygrana Jeremy'ego aż 10-0-0 lekko mnie zdziwiła. Myślałem, że chociaż Spencer zgarnie ze dwa głosy, a tu nic. Tasha też bez głosów, ale tego się spodziewałem. Obydwoje, Tasha i Spencer, dostają sporego minusa za to, że nie próbowali wcześniej uderzyć w Jeremy'ego, bo było wiadomo, że trudno z nim będzie wygrać.
A zwycięstwo Jeremy'ego mnie nawet cieszy, bo lubiłem go i uważam, że prowadził dobrą grę. Co prawda nie ustrzegł się kilku błędów i nie wszystko dobrze odczytywał (jak np. przeskok Kimmi czy to, że HII Keitha był fejkowy), ale socjal musiał mieć naprawdę wyśmienity, skoro przez cały czas właściwie nikt w niego nie celował, mimo że grę prowadził dobrą i nawet Spencer i Tasha, czyli dosyć ogarnięci ludzi, zdecydowali się z nim iść do samego końca. Więc niech ma ten milion i się cieszy. Będzie na pieluchy dla młodego i na waciki dla Val :P

Słówko odnośnie reunion - niby nie było tragedii, bo sporo osób się wypowiedziało i reunion było dłuższe niż ostatnio, ale jednak jakiś niedosyt jest, bo Jeff zapowiedział, że pogada sobie z każdym, a ostatecznie kilka osób pominęli...

No i tyle. Sezon ogólnie świetny praktycznie od początku do końca :) Dłuższe podsumowanie wkrótce.

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 01 gru 2019, 18:52
autor: Rider Girl
1) Vytas nie był na reunion bo dostał bana za zbyt wczesny powrót do USA i chwalenie się tym na portalu społecznościowym
2) Podobno Spencer dostał zero głosów bo bitter Kass i bitter Stephen naopowiadali reście jurorów kłamst na temat Spencera
3) W następnych sezonach zobaczysz jeszcze Jeff , Ciera , Joe i Kelley

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 01 gru 2019, 22:36
autor: Davos
Rider Girl pisze:
01 gru 2019, 18:52
1) Vytas nie był na reunion bo dostał bana za zbyt wczesny powrót do USA i chwalenie się tym na portalu społecznościowym
Ło, nieźle. Ale swoją drogą nie wiedziałem, że uczestnicy mogą sobie ot tak wrócić prostu do domu po wcześniejszym odpadnięciu. Myślałem, że wszystkich trzymają na wyspie i organizują im czas, a dopiero po finale wszyscy razem wracają.

Rider Girl pisze:
01 gru 2019, 18:52
2) Podobno Spencer dostał zero głosów bo bitter Kass i bitter Stephen naopowiadali reście jurorów kłamst na temat Spencera
Hm, nie podoba mi się to, bo to strasznie wredne ze strony Kass i Stephena :/ I dlatego uważam, że sędziowie powinni być izolowani od siebie i spotykać się dopiero na radach, bo tak to wzajemnie na siebie oddziałują na Ponderosie i potem mamy wypaczone wyniki w finale...
Rider Girl pisze:
01 gru 2019, 18:52
3) W następnych sezonach zobaczysz jeszcze Jeff , Ciera , Joe i Kelley
Super! Powrót całej czwórki mnie cieszy :) Najbardziej zaskakujący jest fakt, że wróci Jeff Varner, ale cieszę się, że zauważono jego ciekawą grę w tym sezonie i dadzą mu jeszcze szansę, bo on może jeszcze coś fajnego pokazać :) Kelley też udowodniła w tym sezonie, że jest świetnym graczem i fajnie, że dostanie kolejną szansę. Ciera wiadomo, trudno jej nie lubić ;) A Joe jak to Joe, sympatyczny koleś, choć w jego przypadku akurat zakładam, że pokaże dokładnie to samo, czyli siłę w zadaniach, która po mergu znów stanie się jego zgubą :P

No i tradycyjnie dzięki za info :)

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 01 gru 2019, 22:56
autor: Saw
Mi losowanie kamieni ogólnie się podoba, bo to powoduje że gracze muszą się dokładnie zastanowić czy chcą doprowadzać do remisu. Bo jeżeli dogrywka nic nie zmieni, a nastepnie się nie dogadają, to podczas losowania kamieni można samemu odpaść. To tez prowadzi do tego że wielu graczy panikuje i boi sie podjąć ryzyka. Myślę że gdyby o przetrwanie walczyły tylko osoby z największą liczbą głosów, to byłoby zbyt proste i ludzie nie mieliby takiej presji.
Tutaj sytuacja wyszła dość kuriozalnie, bo na losowanie kamieni była skazana tylko jedna osoba, co akurat mi się nie podoba. W takich sytuacja sprawa powinna zostac inaczej rozwiązana. Kimmi została postawiona pod ścianą, bo Keith mógł się poświęcić dostając czarny kamień i odpaść albo zgodzić się na uklad że Kimmi odpada. . Innej tu opcji nie było, bo sojusznicy Tashy by jej nie poświęcili. Co do samej Kimmi to była jak dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem w tym sezonie. Pokazała spore zaangażowanie w grę i nie głupio kombinowała. Wykonała swój duży ruch usuwając Monicę, a później weszła w mocny układ i długo się w nim utrzymywała. Jej plan by zrobić przeskok do Keitha i Kelley i zblindsidować Jeremy'ego był bardzo dobry. Jednak zbyt nieporadnie prowadziła rozmowy w obozie i dała się rozpoznać Tashy i Spencerowi. Trochę przypomniało mi to pierwsze sezony i podstawowe błędy niektórych graczy. Ale tak czy inaczej zaliczam jej występ na spory plus i aż szkoda że edit ją tak pomijał. Na pewno na to nie zasłuzyła.

Szkoda że Keith tak postąpił w F5, no ale cóż. On graczem jest słabiutkim i można było się spodziewać, że coś głupiego odwali. A wystarczyło tylko żałożyć ten fałszywy immunitet na szyi, a wywołałoby to paranoję pozostałych. Szkoda, bo pogrążyło to też Kelley, kóra została bez sojuszników i w kolejnej rudzie tylko wygrany immunitet mógł dac jej finał.

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 03 gru 2019, 05:50
autor: damian300d
Davos pisze:
01 gru 2019, 22:36
Rider Girl pisze:
01 gru 2019, 18:52
1) Vytas nie był na reunion bo dostał bana za zbyt wczesny powrót do USA i chwalenie się tym na portalu społecznościowym
Ło, nieźle. Ale swoją drogą nie wiedziałem, że uczestnicy mogą sobie ot tak wrócić prostu do domu po wcześniejszym odpadnięciu. Myślałem, że wszystkich trzymają na wyspie i organizują im czas, a dopiero po finale wszyscy razem wracają.
No właśnie nie mogą ot tak :) Wyeliminowani z premerga stacjonują na Pondersie do połączenia. Jak nadchodzi połączenie to jadą na jakąś wycieczkę, a ich miejsce zajmują sędziowie. Wszystkie te osoby dalej nie mogą korzystać z mediów społecznościowych i Internetu. Celem jest uniknięcie spoilerów. Jest to zawarte w kontrakcie, który podpisują uczestnicy. Każdy z nich wie, że takie są ograniczenia. Nieważne czy ktoś odpadnie jako 1 czy przed samym finałem - przez cały okres trwania produkcji jest się uzależnionym od umowy.
Co do Vytasa - po tym jak odpadł jako pierwszy, podobno miał straszny ból dupy o to i uparł się, że chce wrócić + będąc w Stanach używał mediów społecznościowych. On sam twierdził, że zrobił to po to by być z rocznym synkiem - pewnie takiego argumentu użył też wobec producentów. W każdym razie było to poważne naruszenie warunków umowy więc dostał bana na Reunion, no i w domyśle na ewentualną możliwość powrotu też. Uczestnicy Reunion otrzymują też hajs za udział (i to całkiem spory bo podobno 10 tys. dolarów), więc siłą rzeczy Vytas go nie dostał. Nie wiem jak było w kwestii pieniędzy za udział w programie (każdy uczestnik dostaje jakąś kwotę w zależności od zajętego miejsca). W każdym razie - słusznie został ukarany. Jak wspomniałem, każdy wie na co się pisze. Gdyby Vytas doszedł do końca, pewnie nie przeszkadzałoby mu, że w domu ma małe dziecko.

S31E14 "Lie, Cheat and Steal" / Reunion

: 05 gru 2019, 23:24
autor: Davos
To bardzo niefajnie się Vytas zachował... Trochę jak rozkapryszone dziecko, któremu rodzice zabrali zabawki więc ono robi im na złość i np. uderza się w palce ;) Przegrywać też trzeba umieć...



Ok, no to tradycyjnie nie odmówię sobie podsumowania całego sezonu, zwłaszcza że Second Chance naprawdę bardzo mi się podobała i miałem przy tym sporo frajdy :) Działo się tu dużo, od początku do końca, a producenci zadbali o to, żeby uczestnicy nie grali cały czas w tym samym składzie ;) Najpiew dwa dziesięcioosobowe plemiona, a po dwóch odcinkach przemieszanie w zupełnie nowy sposób - z dwóch plemion zrobiono trzy. Naprawdę fajny pomysł :) Potem jeszcze jedno przemieszanie i z powrotem zrobienie dwóch plemion, a na koniec wreszcie merge - choć przyznam, że z tym ostatnim może trochę się pospieszyli, bo aż 10 osób w jury to trochę sporo. No ale na szczęście większego wpływu na sezon to nie miało i po mergu rady były naprawdę ciekawe, bo te "koalicje blokowe" czy jak to się tam zwało powodowały, że właściwie każdy był zagrożony i mógł w każdej chwili odpaść. Do tego doszła też kolejna "przewaga", jeszcze silniejsza niż ta z poprzedniego sezonu. No i HII zostały użyte aż 4 razy i co więcej, za każdym razem w idealnym momencie, bo ratowały zagrożone osoby - czegoś takiego jeszcze w Survivor nie było. Pełne 100% skuteczności ;) No ale największym albo przynajmniej jednym z największych plusów tego sezonu był cast - lubię sezon z weteranami, a tutaj cały cast z nich się składał, ale też dobrano go bardzo sprawiedliwie, bo w końcu każdy z uczestników miał na swoim koncie tylko jeden występ w Survivor - ani mniej, ani więcej. Zresztą sama idea "second chance" mi się podobała, bo faktycznie sporo z tych osób zasłużyło na drugą szansę. I muszę powiedzieć, że naprawdę zdecydowana większość powrotów mnie bardzo ucieszyła, a osoby, których powrotów nie chciałem, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Z kolei te, co do których nie wiązałem większych nadziei, często pozytywnie mnie zaskakiwały (jak choćby Kimmi). Ciężko było mi tu kibicować jednej osobie, bo życzyłem dobrze naprawdę sporej grupie ludzi ;) A wygrała osoba, która może i nie była wielkim mastermindem, ale prowadziła dobrą grę więc spokojnie można powiedzieć, że na zwycięstwo zasłużyła.
Co do zadań - tu akurat było różnie. Niektóre trochę nudziły, ale zdarzały się i emocjonujące czy wręcz klimatyczne - zdecydowanie palmę pierwszeństwa dzierżyło tu nocne zadanie z zagadkami rozgrywane w dżungli. Ale fajne było też pierwsze zadanie, nawiązujące do pierwszego w historii zadania z Borneo, a także jedzenie robali i jeszcze kilka innych. Generalnie nie było źle.
Wreszcie pojawiła się też jakaś nowość związana ze zdobywaniem HII - na etapie plemiennym trzeba było je zdobyć podczas zadań i to naprawdę w fajny sposób podręcało napięcie :) A po mergu idole czy choćby wskazówki do nich też były fajnie poukrywane.
I wreszcie coś, czego bardzo dawno nie chwaliłem w Survivor - lokalizacja! Wreszcie coś innego niż te będące swoimi klonami wysepki ;) Kambodża przypominała mi trochę klimatem Tajlandię. Zwłaszcza podobały mi się te wszystkie świątynie, które gracze mijali na początku czy później odwiedzili podczas rewardu.
A jako wisienkę na torcie można jeszcze dorzucić pełną czołówkę w pierwszym odcinku. Miła odmiana po poprzednich sezonach, choć szkoda, że ta czołówka pojawiła się tylko raz...
Jeśli miałbym doszukiwać się jakichś mankamentów to może jedynie to, że Theresa i Jim nie dostali szansy na powrót, a byli nominowani. Wolałbym ich zobaczyć zamiast np. Kelly z Borneo czy Abi.
Generalnie sezon oceniam jednak naprawdę wysoko. I uznaję go, obok nr 27, za najlepszy sezon od czasów Heroes vs Villains. A to oznacza jedno - że jeszcze kiedyś go sobie zapewne odświeżę :)


Poszczególne oceny:

Vytas - chyba największe rozczarowanie tego sezonu. Lubiłem go w Blood vs Vater i bardzo ucieszył mnie jego powrót, ale strategia prowadzenia gry przez flirtowanie ze wszystkimi dziewczynami i robienie tego jeszcze w dość żenujący sposób z dziwnymi wygibasami nie mogła mu przynieść powodzenia :P Szkoda, bo chciałbym, żeby pograł dłużej i pokazał, na co go stać, bo potencjał ma.

Shirin - ustawiła się dobrze przed pierwszym głosowaniem, ale potem zbyt nachalnie gadała ciągle o strategii, przez co inni zaczęli postrzegać ją jako zagrożenie. No i naśmiewanie się z Abi też jej mocno zaszkodziło, bo ona była wcześniej jej bliską sojuszniczką, a po tej akcji się od niej odwróciła. Ja akurat nie należę do fanów Shirin więc jej szybkie odpadnięcie mnie ucieszyło.

Peig-Gee - w Chinach fajnie sobie radziła, ale tutaj była strasznie nijaka. Do tego zaszkodziła jej kłótnia z Abi, bo po przemieszaniu zabrakło jej sojuszników i został jej tylko Woo. Na pewno jej powrót bardzo rozczarował i zasłużenie odpadła tak szybko.

Jeff Varner - pamiętałem go z Australian Outback i ucieszyłem się, że ma wrócić, choć nie spodziewałem się, że będzie prowadzić aż tak aktywnej gry. Widać, że chciał się pokazać i z jednej strony to duży plus, ale z drugiej czasem grał zbyt mocno w momentach, gdy powinien trochę przystopować. Już wybór pierwszego sojuszu moim zdaniem był błędem, bo chyba lepiej byłoby mieć po swojej stronie lojalnego Woo czy silnego w zadaniach i też dość lojalnego Vytasa niż chimeryczną Abi. To on był odpowiedzialny za eliminację Shirin, mimo że wcześniej był z nią w sojuszu i ta zmiana stron nie była zła, ale po przemieszaniu powinien trzymać się z Woo i Peig-Gee to może wtedy Abi by się od nich nie odwróciła, albo w przypadku jej przeskoku mógł próbować namawiać Tashę i Andrew do wyeliminowania Abi. Strata kontroli nad plemieniem, w którym jego sojusz miał większość, ostatecznie kosztowała go eliminację. Choć jeszcze bardziej przyczyniła się do tego wpadka podczas zadania - nie wiem, co chciał przekazać Kelly, ale zrobił to zbyt nachalnie i dał się niestety przyłapać. No i w samym zadaniu też miał problemy fizyczne. Podobało mi się jednak, że walczył do końca i nawet podczas rady cały czas próbował się bronić, żeby nie odpaść. Na pewno fajnie będzie go zobaczyć go jeszcze raz :)

Monica - w Samoa była mi obojętna i dopiero w momencie zagrożenia zaczęła coś tam działać. Tutaj początkowo była niewidoczna, a pokazała się dopiero wtedy, gdy wymyśliła kobiecy sojusz i zaproponowała to Kimmi. Sam pomysł nie był zły, podobnie jak celowanie w Spencera, ale Monica miała pecha, że Kimmi nie była chętna do współpracy i nakręciła wszystkich przeciwko niej. Na pewno Monice nie pomógł socjal, bo czasem wdawała się w niepotrzebne przepychanki słowne jak z Kimmi o te małże :P

Terry - w porównaniu do Exile Island, zaliczył spory progres w socjalu i dość fajnie budował sobie więzi, żeby nie być zagrożonym - najlepszy przykład to pocieszanie Abi, czym zyskał jej przychylność. Po przemieszaniu wspólnie z Kelly znalazł się w mniejszości, ale był w dużo gorszej od niej sytuacji, bo ona go podkopywała, z czego on najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy. Opuszczenie przez niego gry było w pełni zrozumiałe, bo chyba każdy zrobiłby to samo na jego miejscu więc nawet ciężko nazwać to quitem. Szkoda, ale najważniejsze, że cała ta historia z jego synem skończyła się szczęśliwie. Ciekawi mnie tylko, co by się stało, gdyby Terry nie musiał opuszczać gry. Gdyby jego plemię przegrało zawody to pewnie by odpadł, bo był poza sojuszem, ale gdyby tych zawodów nie przegrali to Terry doszedłby do mergu i wcale bym się nie zdzwił, gdyby doszedł tam dosyć daleko.

Woo - lubię tego gościa za osobowość, ale nie oszukujmy się, od poprzedniego występu nic się nie zmienił jako gracz ;) Nadal tak samo waleczny, lubiany w grupie i lojalny, ale nadal nie był inicjatorem żadnych ruchów i nie prowadził samodzielnej gry. Ciągle głosował po złej stronie i był w mniejszości, a po przemieszaniu miał pecha, że Abi się od nich odwróciła, a dodatkowo to plemię przegrało sporo zawodów. Na plus trzeba mu zaliczyć walkę do końca o pozostanie w grze - zwłaszcza świetna była rada, na której odpaść miał on albo Jeff. Obydwaj walczyli jak mogli, żeby przekonać grupę, że warto ich zostawić i wyeliminować tego drugiego ;) Piękny przykład dla wszystkich potencjalnych quiterów - niewielu szczęśliwców ma szansę na udział w Survivor więc ci, którym się udało dostać, powinni walczyć ze wszystkich sił o pozostanie w grze. Tak jak Woo i Jeff.

Kass - w tym sezonie postanowiła pokazać drugą stronę osobowości, tę bardziej ludzką, choć do końca nie mogła się zdecydować, na ile grać socjalem, a na ile siać ferment i być w trybie ChaosKass :) Do przemieszania prowadziła dobrą grę, ale potem zrobiła błąd, że postanowiła uratować Spencera, a wykopać Woo. Gdyby zrobiła odwrotnie to mogła dużo więcej osiągnąć, bo Woo mógłby być jej za to wdzięczny, a Spencer się od niej odwrócił zaraz po mergu. Kłótnie z Tashą też nie były mądrym ruchem, podobnie jak wszczynanie awantur w obozie - sianie fermentu może i wygląda fajnie dla widza, ale dla gracza oznacza popsucie sobie gry. Nie mogło się to skończyć inaczej, jak szybką eliminacją Kass po mergu, ale przynajmniej można było obserwować, jak wchodząc jako sędzia na samym starcie pokazuje ludziom środkowy palec :D Pod tym względem nie zmieniła się ani trochę :P

Andrew - w Pearl Islands go lubiłem, bo był liderem i takim dobrym duchem plemienia i w tym sezonie zaczął grę od tego samego, co było dobrym ruchem. Po przemieszaniu znalazł się w złej sytuacji, bo razem z Tashą był w mniejszości, ale obydwoje zdołali odwrócić swoje losy i przejąć kontrolę, choć dużo większą rolę odegrała tutaj Tasha. Po drugim przemieszaniu był w większościowym sojuszu i miał dobry plan, że chciał kogoś wskazać jako fałszywy cel, ale powinien to wcześniej skonsultować z innymi, a nie odgórnie decydować, że taką osobą ma być Ciera. Dostał za to pstryczka w nos, gdy poleciał jego sojusznik Woo, choć próba wciągnięcia go do sojuszu nie była zła, bo Woo byłby wobec niego lojalny. Niestety potem Andrew zaczął zachowywać się zbyt arogancko i nie było to zbyt fajne do oglądania. Mimo wszystko odpadł pechowo, bo przez HII, ale on i wszyscy z jego sojuszu powinni przewidzieć taką możliwość i podzielić głosy. Ponderosy jeszcze nie oglądałem, ale jeśli faktycznie zachowywał się tam arogancko wobec Ciery to nie świadczy to o nim dobrze, bo przegrywać też trzeba umieć...

Kelly - była mi obojętna, choć skoro już wróciła to miałem nadzieję, że więcej pokaże, bo w końcu to weteranka premierowego sezonu i do tego finalistka. Było jednak widać, że nie odnajduje się w realiach nowego sezonu i myślała, że inni ją docenią dzięki temu, że pracuje dużo w obozie ;) Mimo wszystko strategia prześlizgiwania się dała jej spokojną drogą do mergu, a tam po prostu robiła jako number bardziej decyzyjnych osób w sojuszu. Tym dziwniejsze było, że nagle kilka osób uznało ją za zagrożenie tylko dlatego, że ona miała relację z Joe i ogólnie była lubiana. Dla mnie raczej była dobrą kandydatką do wzięcia ją do finału, bo jako number nadawała się idealnie, a sama z siebie nie robiła żadnych ruchów więc raczej byłaby łatwą przeciwniczką do pokonania. Nie podobał mi się też jej występ na finałowej radzie, czyli to pytanie o liczbę od 1 do 10. Dziwne, że nadal miało o to uraz i chciała się odegrać na Bogu ducha winnych finalistach. Jeśli to były tylko żarty to ok, ale jakoś w to wątpię i jeśli ona naprawdę uzależniła swój głos od ślepego trafu, a nie od dobrej strategii/socjalu itd. to znaczy, że jej występ w tym sezonie był pomyłką i nie powinna w ogóle dostawać drugiej szansy.

Ciera - ucieszył mnie bardzo jej powrót i trzymałem za nią kciuki, ale początkowo nie była zbyt widoczna i w pierwszym Bayon przewijała się gdzieś w tle. Wypłynęła dopiero po przemieszaniu, gdzie była w sojuszu, ale gdy tylko Andrew postanowił zrobić z niej fałszywy cel, od razu się sprzeciwiła i zaczęła zbierać głosy, żeby przejąć kontrolę. I to był fajny ruch, ale niepotrzebnie celowała w Woo, bo mogła wziąć na cel Andrew, który po jej przeskoku stał się jej zaciekłym wrogiem. Wykopanie go byłoby więc dla niej lepszą opcją i jeszcze miałaby po swojej stronie Woo, który byłby jej wdzięczny za uratowanie. Po mergu znalazła się na wylocie przez swój przeskok i musiała się bronić, ale robiła to trochę zbyt nachalnie. Namawianie ludzi do robienia mocnych ruchów było dobre, ale powinna to robić po cichu, w cztery oczy na plaży, a nie przy wszystkich na radzie. No i z tego co pamiętam, zaraz po mergu robiła to samo co Kass, czyli próbowała przy wszystkich siać ferment, a to nie było najlepszym pomysłem. Ale i tak super, że wróciła w tym sezonie i fajnie ją było znów oglądać :)

Stephen - w Tocantins grał dobrze, a tutaj szło mu to jednak dużo gorzej, choć i miewał przebłyski lepszej gry. Zaczął fatalnie, bo przez zły socjal i brak umiejętności w obozowych pracach stał się outsiderem i do tego nieudolnie próbował znaleźć HII, co zauważyli inni (dzięki Kimmi). Gdyby wtedy Bayon przegrało choć raz zadanie o immunitet to bardzo prawdopodobne, że to właśnie Stephen by odpadł i tyle by było z jego gry. Dopisało mu jednak szczęście i jego plemię nie musiało iść na radę, a potem przyszło przemieszanie, po którym on znalazł się w większościowym sojuszu z Jeremy'm, Kimmi i Monicą. Dał się jednak przekonać Kimmi, żeby wykopać Monicę i ocalić Spencera. Potem miał jakiś duży kryzys i mało brakowało, a sam by opuścił program. Ciężko się na to patrzyło... Ale na szczęście Stephen się ogarnął i dotrwał do mergu. Potem trzymał się Jeremy'ego i dużo myślał o dokonywaniu ruchów, za co spory plus. Ale chyba zbyt mocno uwziął się na Joe, który i tak był celem, a nie zauważył zagrożenia, jakim jest Jeremy. Bardzo ryzykowne było wyrwanie się na oczach wszystkich po przewagę. Niby była ona całkiem fajna, ale i tak Stephen więcej na tym stracił niż zyskał i gdyby nie immunitet użyty przez Jeremy'ego na jego korzyść, odpadłby na najbliższej radzie. Ale i tak dało mu to przetrwanie jedynie o 3 dni więcej. Odpadł zasłużenie, bo popełnił zbyt wiele błędów, ale i tak fajnie, że się pojawił, bo był jedną z aktywniejszych strategicznie osób po mergu.
Jeszcze ze spraw pozastrategicznych - genialne było strollowanie przez niego Abi podczas "nocnego" zadania :D

Joe - sympatyczny gość i jego powrót też mnie ucieszył, ale nie oszukujmy się, on już na starcie miał małe szanse na sukces, bo wszyscy już wiedzieli, jakim jest zagrożeniem w zadaniach, a on tym ciągłym wygrywaniem immunitetów tylko robił z siebie jeszcze większy cel. Inna sprawa, czy mógł tego uniknąć, bo i tak sporo osób chciało go wykopać po mergu więc jego jedyną szansą było wygrywanie immunitetów. No, ale wiecznie wygrywać się nie da... Moim zdaniem jego jedyną szansą na dobry wynik byłoby trzymanie się trochę w cieniu, a nie tak wszędzie błyszczeć jak on to robił ;) Ma dobry socjal i szybko buduje relacje z innymi więc powinien to wykorzystać do budowania sojuszu na początku sezonu, ale jednocześnie też starać się być trochę mniej cichym, żeby nie być na widoku. A do tego po mergu udać jakąś mniejszą kontuzję i odpadać jako pierwszy ze wszystkich zadań - może to by go paradoksalnie zatrzymało dłużej w grze, bo inni nie widzieliby w nim aż tak dużego zagrożenia?

Abi - nie będę ukrywać, że nie pałałem do niej sympatią po sezonie 25 i ten sezon nie zmienił mojej opinii w tej kwestii. Była tak samo chimeryczna jak wcześniej i wolałbym, żeby odpadła zamiast Vytasa. Numerki ułożyły się jednak po jej stronie, głównie za sprawą Jeffa Varnera i potem kilka razy zdarzało się, że odpadali ci, którzy w nią celowali. Ale bardziej w tym zasługa innych, niż jej samyej. No może poza sytuacją po przemieszaniu, kiedy przeskoczyła do Tashy i Andrew, ale to akurat nie uważam za dobry ruch, bo gdyby nie ten przeskok to miałaby stabilny sojusz i dużo lepszą sytuację po mergu. A tak znalazła się na wylocie i przetrwała tak długo tylko dlatego, że inni woleli pozbywać się najpierw większych zagrożeń. Dopiero przed finałem przyszła na nią pora, ale i tak nawet gdyby jakimś cudem tam dotarła to i tak nie miałaby żadnych szans na wygraną. Socjal miała nadal tak samo zły jak dawniej i mało kto ją tam naprawdę lubił.

Kimmi - jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego sezonu, obok Kelley i Jeffa, ale w przeciwieństwie do tej dwójki, po Kimmi nie spodziewałem się ani trochę dobrej gry. A tu bardzo miła niespodzianka, bo ona naprawdę była aktywna i nieźle się odnalazła w Second Chance i aż szkoda, że edit tak często ją pomijał, bo ona zdecydowanie zasłużyła, by być więcej pokazywana. Pierwszy jej mocny ruch to blindside na Monice, choć tu akurat mam wątpliwości, czy nie lepiej było wejść w ten zaproponowany przez Monicę kobiecy sojusz, bo na dłuższą metę Kimmi mogła na tym sporo zyskać. Po mergu oficjalnie trzymała z głównym sojuszem, ale jednocześnie szukała innych dróg do finału i sama zaproponowała kobiecy sojusz (swoją drogą chciałbym widzieć minę Moniki oglądającą to w tv :P). Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale plan był niezły. A na etapie Final6 wymyśliła naprawdę mądry ruch, żeby namówić Jeremy'ego, Spencera i Tashę do podziału głosów, a jednocześnie wspólnie z Kelley i Keithem uderzyć w Jeremy'ego i pozbyć się największego zagrożenia, a przy okazji przejąć kontrolę. Plan był super, zawiodło jedynie wykonanie i tu Kimmi się trochę nie popisała, że nie potrafiła odpowiednio "grać", bo Spencer i Tasha ją przejrzeli. Odpadła trochę pechowo, ale za całokształt gry na pewno spory zasługuje na uznanie.

Keith - on z kolei nic się nie zmienił od swojego poprzedniego występu :) Nadal nie ogarniał gry i strategicznie nie istniał, robiąc jedynie za number, ale też gra nie była dla niego najważniejsza, co pokazał choćby deklarując rezygnację, żeby Kimmi nie musiała odpadać. Z charakteru nie dało się go nie lubić, bo facet jest naprawdę sympatyczny i miło się patrzyło na frajdę, jaką miał z pobytu w Survivor, zwłaszcza podczas nagród :) Szkoda, że nie próbował grać fejk idolem otrzymanym od Kelley, no ale jako się rzekło, gość niezbyt ogarniał gry ;) Za to personalnie ubarwił ten sezon i trochę szkoda, że edit go przez większość sezonu pomijał. A najbardziej rozbawiło mnie, jak Keith po trzydziestu dniach spędzonych w grze nie pamiętał imienia Tashy :D

Kelley - rewelacyjny występ i jeden z najlepszych powrotów w tym sezonie :) Już w sezonie 28 pokazała, że ma potencjał, ale wtedy pogrążyła ją trochę konieczność wspólnej gry z ojcem. Tu już nie musiała się na nikogo oglądać i grała bardzo mądrze przez cały sezon. W Bayon była niezagrożona, po przemieszaniu niby znalazła się razem z Terry'm w mniejszości, ale od razu przystąpiła do integrowania się z sojuszem czteroosobowym i sprytnie podkopywała Terry'ego, żeby samej ocalić skórę w razie konieczności pójścia na radę. Po mergu miała cały czas pod górkę, bo była w mniejszości, ale mądrą grą strategiczną i socjalem utrzymała się aż do Top4 i naprawdę niewiele jej zabrakło, by wejść do finału, a tam miałaby spore szanse na wygraną. Do tego zdobyła dwa HII (z czego jeden podczas zadania) i obydwa użyła w idealnym momencie. Mimo bycia w mniejszości, miała dobre relacje z innymi, dzięki czemu np. dowiedziała się od Joe, że jest na celowniku i mogła użyć HII. Bardzo fajne było też zrobienie fejk HII i wielka szkoda, że Keith nie próbował tego użyć. Ale nie zmienia to faktu, że Kelley świetnie orientowała się w grze i gdyby miała po mergu więcej sojuszników to mogłaby wygrać ten sezon.
Ogólnie bardzo wielki plus za grę w tym sezonie.

Tasha - fajnie, że wróciła i pokazała dobrą grę, ale tylko przez część sezonu, a konkretnie pierwszą połowę. Z najlepszej strony pokazała się po przemieszaniu, gdzie razem z Andrew znalazła się w beznadziejnej wydawałoby się sytuacji, a jednak dzięki świetnemu socjalowi przyciągnęła do siebie Abi i odwróciła sytuację tak, że znalazła się na szczycie. Po mergu już nie była taka widoczna i kryła się w cieniu, co samo w sobie nie musiało być złe, gdy inni zwalczali się nawzajem, ale Tasha w pewnym momencie powinna spróbować pozbyć się Jeremy'ego bo było wiadomo, że z nim nie wygra. No i miała też na koncie kilka kłótni jak choćby z Kass więc to też jej mocno zaszkodziło. Fajnie, że znów grała wspólnie ze Spencerem. Ale gdzieś tak na etapie Top7 powinna przyjąć propozycję Kimmi i wejść do kobiecego sojuszu, bo to była lepsza opcja dla niej niż granie do końca ze Spencerem i Jeremy'm.
Dość dramatycznie wyglądało jej tonięcie i całe szczęście, że nic jej się wtedy nie stało.

Spencer - pierwsza połowa sezonu w jego wykonaniu przypomniała mi sezon 28, bo znów był w defensywie i musiał się bronić, a często znajdywał się w sytuacjach podbramkowych. Udało mu się jednak wykaraskać ze wszystkich tarapatów i spory udział miał w tym jego socjal, który po poprzednim występie zdecydowanie poprawił. Dzięki temu udało mu się uniknąć szykowanym na niego atakom ze strony Moniki czy Andrew, a przekonał do siebie nawet kogoś tak wrogo do niego nastawionego jak Kass. Po mergu znalazł się w lepszej sytuacji, ale i on sam miał na to spory wpływ, grając aktywnie i nie bojąc się podejmować ruchów. Na pewno dobre było nawiązanie silnej relacji z Jeremy'm po przemieszaniu, bo to pomogło mu w dalszej grze. Mądre było też pozbycie się Stephena, no i brawa również za przejrzenie planu Kimmi. Ale największy błąd Spencer popełnił taki sam jak Tasha - nie pozbył się Jeremy'ego przed finałem. Mimo wszystko jednak oceniam jego grę za dosyć udaną i ciekawą. A bronienie się na etapie Top4 na radzie i argumentowanie, że jeśli Jeremy weźmie do finału Kelley zamiast niego to będzie głupi, uważam za dobry ruch. Choć już niepotrzebnie dodał, że jak Kelley będzie w finale to on będzie namawiał innych sędziów, żeby na nią głosowali. To już wyszło na szantaż, a sędziowie na ogół nie lubią takich zagrywek.

Jeremy - zaczął grę dokładnie tak samo jak w sezonie 29, czyli od natychmiastowego zawiązywania sojuszu i szukaniu większości więc za to na pewno plus. Gdyby Bayon wtedy musiało iść na radę to on nie tylko byłby bezpieczny, ale mógłby też decydować, kto ma odpaść, bo rozdawał karty. Jednocześnie dbał o budowanie relacji nie tylko z sojusznikami, ale i osobami spoza sojuszu, dzięki czemu po przemieszaniu miał dobre relacje ze Stephenem, Kimmi i Monicą, co pozwoliło mu znów być w większości i mieć kontrolę nad swoim losem. Dał się przekonać Kimmi na eliminację Moniki i ocalenie Spencera, ale to również wyszło mu na dobre, bo dzięki zbudowaniu zażyłej relacji ze Spencerem, miał go po swojej stronie do końca. Podobnie było z Tashą, którą też potrafił pozyskać na tyle skutecznie, że ona nie miała zamiaru go zdradzić. Jednocześnie prowadził aktywną grę po mergu i dokonywał ruchów, szukając zagrożeń, ale jednocześnie samemu udało mu się uniknąć celownika aż do Top6, co jest naprawdę świetnym wynikiem i widać, że jego dobry socjal miał na to spory wpływ. Plusy należą mu się też za dwa zdobyte HII, choć ten pierwszy wykorzystany w obronie Stephena był trochę ryzykowny. No ale zaraz potem zaczął zapewniać Spencera, że dla niego zrobiłby to samo i to też było mądre. Na etapie Top6 użyłem drugiego HII, czym ocalił skórę, ale też trzeba przyznać, że wykazał się zbyt dużą ufnością wobec Kimmi, dając się nabrać na jej blef, mimo że Tasha i Spencer go o tym wcześniej ostrzegali. No i chyba jako jedyny uwierzył, że Keith ma immunitet (który był podróbą zrobioną przez Kelley). Do finału Jeremy dobrał sobie jednak właściwych rywali, bo gdyby na etapie Top4 chciał ocalić Kelley to mogłoby go to sporo kosztować, bo chyba tylko ona jedna mogła z nim wygrać. No ale miał za rywali Spencera i Tashę i choć zwycięstwo aż 10-0-0 jest dosyć zaskakujące to na pewno nie można powiedzieć, że Jeremy jest niezasłużonym zwycięzcą. Może i ten jego płacz na radzie finałowej i wspominanie o Val w ciąży nie było zbyt fajne do oglądania, ale nie zmienia to faktu, że grę prowadził dobrą, nawet jeśli nie ustrzegł się pewnych błędów. I cieszę się, że wygrał, bo lubię tego gościa :) Choć przyznaję, że edit miał trochę zbyt nachalny, jak Tony w sezonie 28 więc jestem w stanie zrozumieć, że ktoś przez ten edit mógł Jeremy'ego "znielubić".


Parafrazując klasyka internetów: "Wspaniały to był sezon, nie zapomnę go nigdy" ;)