Taki sobie był ten sezon. Nie oglądało się źle, ale zadania, jak i teamy nie były jakoś bardzo ciekawe i mało było drużyn, którym można było kibicować. Sam twist z blind dates byłby spoko, gdyby wszystkie pary takie były, a tak trochę dziwne, że były pomieszane. Wydawać się mogło, że te prawdziwe pary poradzą sobie lepiej, ale w finale znalazły się same blind couples, więc może i twist się udał.
Laura & Tyler - nie lubiłem ich i nie jestem zadowolony z ich zwycięstwa, chociaż zasłużone, bo radzili sobie dobrze przez cały wyścig i nie mieli jakichś większych potknięć. Byli bardzo cocky i to nie w entertaining sposób, strasznie aroganccy. Tyler jeszcze momentami był spoko, ale za Laurą zdecydowanie nie przepadałem.
Jelani & Jenny - moi faworyci i w sumie ich wątek był całkiem zabawny. Na początku radzili sobie świetnie, ale przez ich słabą współpracę łatwo wpadali w konflikt i coś zaczęło się psuć, aczkolwiek szybko się ogarnęli i skupili się na wyścigu. Byli swoim totalnym przeciwieństwem. Najbardziej oczywiście lubiłem Jenny, ale Jelani też był spoko. Szkoda, że nie udało im się wygrać.
Hayley & Blair - jak dobrze, że nie wygrali. Za nim niezbyt przepadałem, ale jej wręcz nie znosiłem. Strasznie irytująca osoba. Wkurzało mnie w niej wszystko łącznie z jej sposobem bycia i udawania słodkiej, tępej blondynki. Współczuję, że Blair musiał być z kimś takim w parze. Szło im całkiem spoko i może gdzieś kiedyś powrócą, ale oby nie.
Mike & Rochelle - razem z The Legal Team była to moja ulubiona drużyna w tym sezonie i cieszę się, że dotarli do finału, ale zdedydowanie nie jestem fanem finału składającego się z 4 par. Byli underdogami tego sezonu, ale jakoś sobie radzili mimo że ludzie nie patrzyli na nich jak na zagrożenie. 4 miejsce i zaliczenie wszystkich legów to i tak świetny wynik.
Matt & Ashley - nie byłem ich fanem, byli irytujący i widać, że mieli przerośnięte lego, ale na tle innych teamów to i tak nie byli tacy źli i dało im się kibicować. Raczej zostaną zapamiętani z tych oświadczyn i z niczego więcej.
Aly & Steve - kolejna z wielu irytujących par... Zwłaszcza ona. Poza tym mimo że radzili sobie całkiem dobrze to byli nudni i czasem ciężko było zauważyć ich obecność.
Jeff & Jackie - lubiłem ich, nawet Jeffa. Oni i Tyler z Laurą to chyba jedyne blind couples, którzy całkiem się dogadywali. Może jacyś mega ciekawi nie byli, ale na tle takiego castu należeli do moich faworytów i szkoda, że nie udało im się zajść dalej.
Bergen & Kurt - no zdecydowanie najbardziej wkurwiająca "para" w sezonie i totalny niewypał, ale nie będę wskazywał winnych, bo nie wiem, z czego wynika ich poddanie się w ostatnim etapie. Z jednej strony ponoć Kurt chciał znaleźć miłość podczas wyścigu, ale... no właśnie, dziwnie to brzmi. xd Raczej za milion dolarów nikt by się tak łatwo nie poddał, nawet jeśli ktoś jest trochę bogatszy. Poza tym jeśli już to od tego są inne programy. Zdecydowanie bardziej nie przepadałem za Bergenem, który miał w sobie coś mega odpychającego, zdawał się taki condescending i w sumie współczuję Kurtowi, że musiał się z nim męczyć (aczkolwiek Hayley też była irytująca, a Blair jakoś to przeżył). To jest właśnie minus tego twistu, że nie wiesz na jak bardzo wkurwiającą osobę trafisz, która może ci zjebać albo wyścig, albo wszystkie chęci do wyścigu.
Harley & Jonathan - spoko para, sympatyczni, szkoda, że po NEL nie udało im się uratować.
Libby & CJ - miałem z nich bekę i z tego względu trochę szkoda, że odpadli tak szybko. xd Przegapienie pociągu przez własną głupotę iconic. <3
Jeff & Lyda - szkoda, że jako najstarsza para odpadli tak szybko, ale było ich bardzo mało i dopiero pod koniec zaczęli ich pokazywać, więc nie mam wyrobionego zdania na ich temat.