Blah, niedobre. Sezon uważam za jeden z najnudniejszych, jakie dotąd widziałem - od spodu puka chyba tylko drugi. Kiedy pod koniec co drugi odcinek był non-elimination, to wyłączałem się i poświęcałem czytaniu etykietek na paczce po chipsach. Jedynymi jasnymi punktami byli dla mnie Jaree, Kelly i ewentualnie team Jon & Al. Aczkolwiek zgodzę się, że zadania nie były złe - do tej pory frapuje mnie to, w którym musieli zbierać flagi czy jakieś tam inne śmieci sprzed nosa rekinom. Serio produkcja na to pozwoliła? Ja rozumiem, że chcieli dodać rywalizacji pikanterii, ale bez przesadyzmu
Nie widziałem tam żadnych szczególnych zabezpieczeń, a jeśli ktoś ufa takim żarłaczom do tego stopnia, żeby podstawiać im pod ryj roztrzęsionych rejsersów z kupą w gaciach, którzy w panice mogliby wykonać jakiś gwałtowniejszy ruch, to gratuluję
*
Reichen & Chip - nuda. Nie zauważyłem, żeby byli jacyś szczególnie aroganccy, a szkoda, bo może wtedy byliby w jakikolwiek sposób ciekawi. Sorry, ale nie jara mnie to, że ktoś powtarza po kilka razy w odcinku, że jest gejem - no serio, niesamowite i pasjonujące, zwłaszcza, że obecnie chyba w każdym rijaliti na świecie te środowiska mają swoją reprezentacje przynajmniej w jednej sztuce/parze.
*
Kelly & Jon - jedyne światełko nadziei w finale. Kelly to taki śmieszkowy troll, którego teksty czasami naaawet w pewnym stopniu wydymały mi wary do góry. Jon to rzeczywiście palant, ale w tak nudnym sezonie, nawet obecność takiego rzeczywiście-palanta jest na wagę złota.
*
David & Jeff - już ich nie pamiętam. Przez cały sezon byłem przekonany, że wygrają, bo zwycięstwa najnudniejszego male&male team to w tym programie dość częste zjawisko
*
Jon & Al - zabawni, sympatyczni, kibicowałem im po pochowaniu Jaree. Stąd też liczyłem się z tym, że zostaną wykopsani akurat-nosz-kurde tuż przed finałem, bo tak z kolei najczęściej kończą w TAR moi faworyci :D Aczkolwiek jakoś wybitnie za nimi nie sikałem i gdyby ktoś zaproponował mi batonika za to, żebym przestał ich lubić, to pewnie byłoby deal done.
*
Millie & Chuck - o Jehowo, skąd oni ich wytrzasnęli
Aż ciężko mi uwierzyć, że ta deklaracja dziewictwa nie była fejkiem i nie została im podszepnięta przez Leśne-Skrzaty-Phila-Keoghana. A jeśli nie, to ciekawe, czy koleś do tej pory, po kilkunastu latach, już wreszcie zamoczył
W sumie jedynym sensem, jaki widziałem w ich obecności była nadzieja, że może Kelly postanowi pewnego razu wprost wyjechać z ryjem na Millie Mole i zrobi się cat fight.
*
Tian & Jaree -
Jaree podbijała mi serce z każdym tekstem. Podbijała coraz wyżej, aż w końcu wylazło mi gardłem. Babeczka jest przesłodka, co nie zmienia faktu, że chciałem zobaczyć, jak okładają się z koleżanką wiosłami na tej jakiejś rzece. Chcę to dziewczę w Survivor, w Big Brother, a najlepiej u siebie na chacie.
*
Monica & Sheree - ach, jakie pasjonujące. Przyjrzałem się im dopiero jak odpadały. I dopiero wtedy wysnułem pierwszą, nieśmiałą hipotezę odnośnie tego która jest która.
*
Steve & Dave - nie umarli przez tych kilka odcinków, co patrząc na ich wieczne kolki, już samo w sobie jest olbrzymim sukcesem.
*
Steve & Josh - tia... ano Steve & Josh, mhmm, zgadza się.
*
Russell & Cindy - pamiętam tylko tyle, że kolo pozjadał wszystkie rozumy, łącznie ze swoim własnym. Chyba imię wtympszypatkuniejestpszypatkiem.
*
Amanda & Chris - no jacyś tacy chujowi, ale ja nie o tym. Bardziej zaskoczyła mnie ich szybka eliminacja, bo w pierwszym epie czułem się fajny myśląc, że rozgryzłem edit i będą daleko.
*
Debra & Steve - odpadli pierwsi, a jednak wciąż się kochają, niesamowite.