S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Awatar użytkownika
jonek95
3rd jury member
Posty: 252
Rejestracja: 08 gru 2015, 00:00
Lokalizacja: Pszczyna
Kontakt:

S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Post autor: jonek95 »

Obejrzałem, szału nie było. Zapamiętałem może 7 z 18 uczestników. Alan moim faworytem hehehe, jakoś już tak mam, że kibicuję murzyną ale nie wróże mu przyszłości. Wątpie by Christy użyła SI jako FI. Polubilem w żołtych doktorka i mimo tego co zrobił wróże mu wysokie miejsce. Ten co znalazł SI trochę denerwujący, ale sojusz z tym drugim kolesiem którego imienia nie pamietam, naprawdę ciekawy.

Awatar użytkownika
Anja
2nd jury member
Posty: 205
Rejestracja: 25 kwie 2017, 18:11
Lokalizacja: Częstochowa
Winners at War: Sandra
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Post autor: Anja »

Jakoś nie przepadam za premierami. Ta, jak każda inna mnie nie urzekła.

Z oczywistych względów najwięcej działo się w plemieniu Heros. Najbardziej tam polubiłam Chrissy, która już przed programem przypadła mi do gustu. Uważam, że słuszną decyzją było nieużywanie super idola na Katrinie, bo w ten sposób nie zwraca na siebie celownika, nikt nie uważa jej za zagrożenie. Za to jak już tutaj ktoś wcześniej wspomniał może go wykorzystać do zrobienia chaosu. Mam nadzieję, że ten "bezużyteczny" fant, jednak zamiesza w grze. Jak widzieliśmy ajdol może wywołać niezłą paranoję już drugiego dnia. OMG. Co ten Alan wyprawia, on jest jakiś sajko, ale liczę na to, że jeszcze będę się mogła pośmiać z niego mimo wszystko. xdd Byleby nie ruszał Chrissy. W szoku byłam jak tamten go nakłonił do ściągnięcia gaci, żeby sprawdzić czy nie trzyma tam ajdola. XD No dobra, na jego miejscu też nie ufałabym tej power couple Ashley & JP, ale bez przesady.Ben też wydaje się być w porządku jak na takiego kowboja. Ostatecznie wywalili osobę, która potencjalnie byłaby najsłabszym ogniwem w zadaniach. Szkoda tylko, że Alan zabrał Katrinie airtime. xd

Jak na razie moim zdaniem najlepiej zgranym plemieniem są Healers. Coś czuję, że będę mogła tam parę osób polubić. Już przed sezonem upatrzyłam tam sobie Roark. xD Podczas premiery najbardziej wychylił się Mike i Joe. Ten pierwszy wydaje się wiele ogarniać, ale też nie zdaje sobie sprawy jaki celownik na siebie umieszcza beztrosko przechadzając się samemu po dżungli w dniu drugim. Jak nie przekombinuje to może zajść daleko. A propos tego drugiego to myślę, że jest samozwańczym bossem w tym plemieniu, który może się szybko sam wyeliminować. Kolejny paranoik, który udaje opanowanego. Już za gościem nie przepadam, no ale zobaczę jak dalej będzie wyglądała jego gra. Nie wróże mu merga na razie. xd

W Hustlers niestety na pierwszym planie był Ryan, typowy nerd. Znalazł advantage i dlatego tyle airtime'u. Ciekawi mnie jednak jego sojusz z Devonem, tak niepozornie to wygląda. Czekam aż zaczną działać razem, o ile się to uda. Najgorsze jest to, że ten Ryan może zajść daleko, a nie lubię tego typu uczestników. xd W tym plemieniu polubiłam najbardziej Ali, bo sądzę, że zaskoczy. Pierwszą u nich na oucie będzie pewnie Lauren, ale to Survivor, u never know.

Ogólnie to dobrze się oglądało, aczkolwiek po 2 miesiącach oglądania Australian Survivor ciężko jest mi się przestawić do tak krótkich odcinków. Bardzo spieszyli się żeby wszystko upchnąć, dlatego też 1st boot otrzymał znikomą ilość konf. Cast wydaje się dobry, dlatego pozostaje czekać na kolejne odcinki. Na razie moje top3 to Ali, Chrissy i Roark. xd
Obrazek

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Post autor: tombak90 »

Przetrwańcy z Wyspy Przegrania tak rozpalili moje zmysły, że porwany przygodami Kapitana Klocka, Rybiej Córy, Braci Arbuzoportków, Rudej Męczennicy & Fitelli Prawie Zawsze Dziewicy, nieomal zapomniałem o tym, co przygotowali dla nas wierni Stejtsiarze. A grzech to ogromny, bo tym razem Probst po przepłakaniu kilku nocy na Reddicie, czy gdzie tam hejtują go rodacy, doszedł do wniosku, że trza wziąć się w garść i poprawić parę rzeczy. Cóż ostatecznie wykminił? Ano całkiem sporo i muszę przyznać, że odcinek trzymał mnie w napięciu już od momentu, gdy to butne murzynisko ze statku wdrapało się na maszt, by zakomunikować światu radosnym wrzaskiem, iż "achujachujachuja!". Przez moment myślałem, że mam już pierwszego faworyta, ale potem zajarzyłem, że to nie uczestnik, tylko jakiś lokalny wiochmen zatrudniony za skibkę chleba na pięciu, żeby dodać startowi programu nutki pierwotności.

No właśnie, pierwotność. Coś mi się widzi, że Probsty po przeanalizowaniu wspomnianego Reddita, postanowiły cofnąć się do korzeni programu i to tak mocno, że o mało się o te wystające korzenie nie potknęły i nie wybzdryngoliły mordą o piasek.

Bo i kiedy ostatnio mieliśmy typowego nietoperza w roli first boota? Kiedy ostatnio mieliśmy tylu brzydkich ludzi w obsadzie? Kiedy ostatnio mieliśmy tak ściśniętą premierę, że aż bebechy nosem wyciekały? Skrócenie niepotrzebnej emocjonalnej sraki o psychologii heroes/healers/hustlers do minimum mocno się chwali i uczyniło odcinek znacznie bardziej zjadliwym. A byłem już mentalnie przygotowany na to, że Jeff za chwilę każe panu urologowi wyliczać rozmiary prącia wszystkich swoich pacjentów i wyznać nam, że przeczesywanie ludziom łoniaków pomogło mu dojrzeć jako człowiek, odnaleźć samego siebie, rozpalić w sercu chęć niesienia pomocy innym, którą teraz chciałby zaprezentować w Survivor i takie tam sekciarskie pieprzenie, do którego nawykliśmy od kilku sezonów.

Przykładem wspomnianego potknięcia i wybzdryngolenia mordą o piasek jest z kolei względne olanie strategii, bo na dobrą sprawę zarysowano nam tylko sytuację w szczepie herosów i w sumie papa, podczas gdy normalnie mielibyśmy już na tym etapie pokazane po 50 sojuszy, podsojuszy i antysojuszy na każde plemię. Ale już na przykład powrót do dram bardzo sobie chwalę. Dawno nie mieliśmy żadnej Abi z paranoicznym skurczem anusa już w pierwszym epie, a tutaj, nie dosyć, że nas w takową zaopatrzyli, to jeszcze ubrali ją w kostium dwumetrowego murzyna-stręczyciela z przekrwionymi oczami, który zmusza swoje ofiary do negliżu, waży kilo mniej od betoniarki i w ogóle jak przypierdoli, to będzie maaamoooo.

CWANIAKI
Konfowo wybija się na ten moment bodajże Lauren i nawet można by było pomyśleć, że coś tutaj ugra, gdyby nie to, że wygląda jak Owen Wilson, który migał się w szkole od wuefu i w końcu nabawił się na starość ginekomastii, toteż niucham, że pre-merge może się tutaj okazać nie do przeskoczenia takim ot jednym hycnięciem. Wybija się też Ryan, który zapowiada się na kolejnego filozofa Suchoklatesa z Koryntu, prześlizgującego się anderderejdar do ostatnich rozdań i przejmującego "nagle" kontrolę na dzielni. Ja nieee wiem, nieee wiem, no niby ci producenci wysypują nam co sezon do castu cały kontener superfanów, survozjebów i w ogóle 100% Maksymiliana w Maksymilianie, a jakoś żadna z tych mądrych główć nie ogarnie, że wnioskując po survostorii, to właśnie tego typu nerdołajzy i obwisłe babcie powinny być utylizowane na wejściu jako hjudż trets, bo zawsze sporo mieszają. I na odwrót: te wszystkie nabuzowane testosteronem mieszanki mięśni, sterydów, krowiego łajna i mądrości z podręcznika Hardkorowego Koksa, mogłyby właśnie przeskakiwać sobie anderderejdar, bo z góry wiadomo, że najczęściej nic toto pod kopułą i tak nie ma.

I tak na przykład rzeczony Ryan już z góry macha do nas swoją wiotką rąsią bez nadgarstków, krzycząc przez edit, że hejheeeej, Toooombak, Dżeeeeku, Kooobra, Patryyyycja, Veeeeron i inni, nie zapominajcie, że będę się w tym sezonie liczył. Gość dojebał już nawet prawilny, wojowniczy outfit w postaci czerwonego sweterka rodem z gejparty na dwudziestolecie TVN-u. Nie no, klawo, ja proponuję jeszcze ubrać na tę spiekotę kurtkę zimową, kalosze i tę taką czapę z wielkim pomponem sięgającą do brody i z otworem jedynie na mordę, którą nosiło się w latach dziewięćdziesiątych w podstawówce, kopiąc przed sobą po drodze worek na obuwie zmienne. Wciąż ten sam rzeczony Ryan poszedł nawet jeszcze dalej i przygruchał sobie do sojuszu poborowego Devona Pinto, no ale tutaj już obstawiam, że w strategii będzie z niego takie właśnie pinto i da się prowadzić za rączkę jak Pinkie swojemu Mózgowi.

Ali jest ciekawa już przez sam fakt, że takiego szopena, to myśmy chyba jeszcze przez 35 sezonów nie uświadczyli. Coś mi tu jednak nie bangla, bo po pierwsze ma w pysku coś shirinopodobnego, co sugeruje na przyszłość tony hejtu, zoraną przez współkompanów psychikę i krwawe wojny z Łysą Cirie o skradzione rodzyny. Po wtóre, panna na starcie popełniła już pierwszą gafę sojuszową. Ja wszystko rozumiem, ale… Rudemu ufać? :lol: :lol: :lol:

Do kompletu mamy też jedną Sajgoneczkę. Nie było jej za wiele, bo producenci od razu piznęli ją do woka, zalali olejem i szczelnie nakryli pokrywką, jednak chińskie slumsy na przedmieściach Los Angeles pewnie już i tak stukają się na toast miskami ramenu i zalewają pałę desperadosem zmieszanym z wodą po ryżu. Toć wreszcie ich reprezentantce udało się nie dostać w ciacho już w pierwszym epizodzie! Brawo, tylko tak dalej, a może poprawi nawet plejsment wszystkich koleżanek z ostatnich sezonów, zajmując jakieś szalone 15 miejsce, czycuś.

MEDYCY
Czy doktor Mike Pogromca Kutasów to przypadkiem nie jest kolejne piastowskie dziecię w Survivor? Filarska, Czarnecka i Sokołowska padły w boju o honor ziem naszych, więc może przynajmniej Zahalsky coś tam narozrabia. Aczkolwiek nie jestem tak do końca przekonany co do tej etniczności, bo z jego facjaty łypie również wyraźna aura "narodu wybranego". Może po prostu ojciec Warszawiak poszedł w czterdziestym czwartym szukać wybranki serca gdzieś w seksownych mrokach piwnicy Irki Sendlerowej i tajemnica mezaliansu rozwiązana. Anyways, Mike ma wszelkie zadatki na sukces, gdyż jak już ustaliliśmy, nastała w surwajworach era na nerdofajtłapy i w ogóle nie masz nawet człowieku co zawracać Probstowi głowy swoim zgłoszeniem, jeśli w szkole przynajmniej raz w tygodniu nie zamykali cię w kiblu płci przeciwnej, nie spuszczali łba w klozecie ani nie ganiali wokół boiska z patykiem umazanym psimi fekaliami. Co z tego, że grę rozpoczynasz jak pierdoła i zwracasz na siebie pianę kolegów szukaniem ajdola już w pierwszej godzinie, na Reunion i tak zostanie to pokazane jako historia wielkiego wojownika z trudnymi początkami, który w końcu przezwyciężył swoje słabości i w ogóle bla bla bla. David Wright przed telewizorem na pewno uśmiechnął się nostalgicznie i sięgnął po kolejnego chipsa.

Jest też Łysy Zawadiaka, któremu trochę z panem urynologiem nie po drodze i przyznam szczerze, że jestem w tym momencie w kropce, bo nie wiem na którego z nich wylać większą żółć. W kropce są też z pewnością Leśne Skrzaty Jeffa Probsta, bo mają w głowie sprzeczne komendy z poprzednich sezonów, utonęły w kolosalnym mindfucku i niepewne co począć, łypią teraz z trwogą na swojego mocodawcę. Toć dwiema żelaznymi prawdami wiary było zawsze: a) lubimy nerdów z łzawą historią oraz b) lubimy łysych zawadiaków. Co jednak jeśli mamy dwóch na raz i w dodatku drą między sobą koty już od pierwszego epa? Jeff ma teraz z pewnością niezłą zgryzotę i czuje się niczym typowa "madka" z Biedronki, która widzi, że zostały dwa ostatnie egzemplarze świeżaków różnego rodzaju, za chwilę kończą promocję, a ona wycebuliła na fejsie naklejki tylko na jednego z nich. Ajdola komuś podrzucić trzeba, a maczetą przecież nie przepołowimy. Chociaż wait, gdyby tak powrócić do pomysłu z możliwością łączenia dwóch ajdoli w superajdola? Ale ja nic nie mówię Probst, to jest twój cyrk i twoje małpy, już ty tam sobie sam zadecydujesz.

Tak czy inaczej, Łysy Zawadiaka obiecał nam już ze swojej strony, że przyjechał tu mordować. Pewnie poćwiczył jeszcze przed wyjazdem na własnej żonce, bo kupiła mu łajza o trzy rozmiary za duże portki i teraz nosi je biedny prawie na kolanach. #GangstaStyle #BronxGhetto #NoEjCzemuJeszczeNieDrżycie.

U innych na razie cichosza. Dżesika, jak to u Dżesik bywa, już na wejściu poczuła, że wibruje jej muszla do napakowanego dryblasa. Hej przystojniaku, ta tratwa to twoja, czy taty? Ile ma koni? Mogę się karnąć? Wspomniany szczęśliwiec o wdzięcznym imieniu Cole już pewnie niucha swoją życiową szansę i uklepuje miejsce pod shelterem, żeby coś tam w nią miłego wtrysnąć na dzień dobry. I bynajmniej nie colę.

Roark, kimkolwiek jest, brzmi etymologicznie trochę jak jakieś zwierzę. Pewnie jak ją matka wołała na obiad, to wszystkie psy się z podwórka zbiegały. Szósta osoba kompletnie umknęła mojej uwadze, więc nie zasłużyła nawet na moje trzy sekundy żebym otworzył wujka Google i niepokoił go o tej porze pytaniami, kto tam sobie jeszcze wśród tych medyków bryka. No bez przesadyzmu, ludzie mają prawo się wyspać, w buszu nie żyjemy. A no tak, zaraz, busz… Busz, dzikość, bieda, zacofanie, murzyni… Mam, Desi! No cóż, zdaje się, że wszyscy, którzy obstawili w naszym ctorijskim bingo obecność pyskatej murzynki, powinni się już teraz trwożnie łapać za portfel.

HEROSI
Ale już pyskaty murzyn, dlaczego nie :lol: Pan Alan-Maria Gomes kupił mnie z miejsca i to jeszcze po przecenie. Przez cały odcinek molędziłem sobie pod swoim kartoflanym nosem psałterz do Jasnogórskiej, żeby nie pozwoliła ubić tej pociesznej pierdułecki już na samym wstępie, bo my któregoś razu naprawdę zdechniemy z nudów przy tych wszystkich grzecznych i rozważnych superfanach. Tymczasem słynne filipińskie, paranoiczno-abiśkowe #WhatIsItUnderYourBag, zamieniło się w #WhatIsItUnderYourPants.

No właśnie, biedny wyznawca pokolenia JP ściągnął majty na 100%, poświęcając honor dla jedności sojuszu. Tymczasem zamiast usłyszeć brawa, wiwaty i łomot upadającej z wrażenia na glebę Ashley, wszystkim, co spotkało go w nagrodę, była trzeźwa ocena Alana tego, co zobaczył we wnętrzu owych majtasów: Hmm, nic tu nie ma. No gdzie to do licha jest? Przecież powinno gdzieś tu być!

I na nic zdały się późniejsze wyjaśnienia poza kamerą, że murzyni z tymi swoimi legendarnymi dzidami mają zaburzone pojęcie o rozmiarze. Na nic tłumaczenia, że w rzeczywistości miał zresztą na myśli ajdola. Poszło, trzasło, rypło, mleko się rozlało, teraz kolega ma ujmę na honorze i przez trzy dni nie wylezie z krzaków, dotknięty tym, że druh zakwestionował jego męskość.

Gdyby Ashley była jeszcze ciut bardziej gorąca, rozpaliłaby im tam ognisko samymi sutkami i Probst mógłby sobie wsadzić tę swoją "flint" w dupsztal. Jaram się przeogromnie i liczę, że koleżanka zadba nam o względy wizualne do końca sezonu, nie wprawiając mnie tak jak dzisiaj w stan przedzawałowy, gdy przyjęła na Radzie wołta na klatę. Uważniej, ostrożniej, nie wychylać mi się.

Widząc mordencję Bena, zacząłem już sobie przypominać wszystkie obraźliwe teksty o burakach, rzepakach, traktorach i innych Solejukach, które w życiu obiły mi się o uszy, ale okazało się, że niespodzianka, dont dżadż de buk baj its kower, marny wielkomiejski szczochu, okazuje się bowiem, że jegomość poczynał sobie dzisiaj w swoim szczepie całkiem niezgorzej. Wszyscy prawie sami nabijali mu się na widły, żeby tylko chciał się z nimi psiapsić. W dodatku podjął słuszną decyzję, bo dwie TypoweStarszePanieRunnerUp w pięcioosobowym szczepie, który zdążył już przejebać tego pierwszego, zajefajnego IC-ka na wagonikach, to jednak nie byłby najlepszy pomysł. Proszę, wystaw łapsko, oto należna garść propsów na dzień dobry. Ale zar… Ale no co ty, kurwa, wyprawiasz?! Ja to dałem dla ciebie, niewdzięczny popaprańcze, żebyś sobie schował na pamiątkę, a nie sypnął kurom na paszę. Jak widać, można się wyrwać ze wsi na Fidżi, ale wieś poleci następnym dżambodżetem w ślad za tobą.

Idę do ciebie, Chrissy, może ty będziesz dla mnie życzliwsza. Wybaczę ci nawet chwilę nieogaru na wejściu, zwłaszcza, że już potem utkałaś sobie klawy sojuszyk za plecami swojej psiapsi, co prawdopodobnie pozwoliło ci na ucieczkę z krzesła elektrycznego. Poza tym, idealnie korespondujecie mordkami z Lisą Whetchel, aż na kilometr capi runnerupizmem, więc obstawiam, że wszystko się jeszcze "cudownym sposobem" ułoży. Ryan poratował pannę prezentem na siedemdziesiątą rocznicę pierwszej komunii, więc pewnie tuż po mergu, swapie, czy innym fapie, padną sobie w objęcia, tworząc kolejne babcionerdowe duo w historii, może jeszcze z panem Pinto na doczepkę jako bodyguardem. I z urologiem Zahalskim, pilnującym, żeby się wszyscy nie poszczali ze szczęścia.

Katrina pofrunęła pierwsza, co całkiem mi się klei ze względów wizualnych, bo wygląda na to, że jak tak popierdalała motylkiem po olimpijskich basenach, to cała jej uroda została wypłukana przez chlor, ozon i te wszystkie inne dziady z tablicy Mendelejewa, które tam na tych pływalniach leją. Aczkolwiek dla sprawiedliwości należy dodać, że w innym przypadku pewnie by się jakoś prześlizgnęła, no ale dwa nietoperze w jednym, maciupkim plemieniu to sytuacja w surwajworach dośc unikatowa, a i dla samych nietoperzy zabójcza.

No, tyle miłego ode mnie. Tak się rozochociłem, że chyba trzasnę sobie drugiego epika jeszcze w tym tygodniu. Premiera wyszła lepsza niż myślałem i Przetrwańcy trochę nam w tym świetle blekną, więc chyba będę ich obrażał co dwie rundy, bo już nawet mi się nie chce produkować dwóch hejterskich textblocków tygodniowo :P

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Post autor: Saw »

A więc zdecydowałem się na oglądanie obecnego sezonu Survivora. Równo z nim oglądam aktualnie Gwatemalę i muszę przyznać że przeskok jest ogromny i bardzo widoczny. Zupełnie inny klimat, zero życia obozowego, cały czas tylko strategia no i Probst dużo starszy, ale trzymający formę. Muszę się też przyzwyczaić do tych wszystkich twistów "Super Idoli". Ale naprawdę fajnie jest zobaczyć, jaki poziom prezentuje gra w obecnym czasie.

Pierwszy odcinek naprawdę mi się podobał. Ale trzeba przyznać że był aż za bardzo dynamiczny. Napchali tego wszystkiego w 42 minuty i aż się prosiło o jakieś dodatkowe z 10 minut. Muszę przyznać że aż trochę mi brakowało, tego życia obozowego. No ale co poradzić, ludziom po tylu latach już się to znudziło. Od pierwszych minut było dużo strategii. Widać że wszyscy przyjechali tam grać i każdy ma jakiś plan w głowie. Zadania były w miarę ok, ale szału nie robiły. Liczę że w kolejnych odcinkach będą lepsze.

Soko
Tego plemienia było chyba najmniej i ciężko cos o nich powiedzieć. Wpadła mi w oko Desi i zamierzam jej kibicować, chyba że czymś mnie zrazi w kolejnych odcinkach. Miała jedną wypowiedź, ale wydaje się miła i sympatyczna. Na pierwszy plan wysunęli się Joe i Mike. Czuję że obu chyba nie polubię. Urolog w ogóle dziwnie się zachowuje, bo ledwo zaczęła się gra a on już jawnie poszukuje ukrytych immunitetów. Myślę że skieruje na siebie szybką eliminację. Do tego jakoś dziwnie wyglada. Nie wiem co ma w sobie, ale ja na miejscu pozostałych mężczyzn bałbym sie z nim przebywać w jednym obozie. Joe przyjął rolę bosa w tym plemieniu i myślę że będzie irytował w kolejnych odcinkach. Wydaje się że w kolejnym odcinku będę światkiem amorów Cole i Jessiki. Wiadomo jak to może się dla nich skończyć, jak zaczną pokazywać że coś ich do siebie ciągnie. O Roark nie mam na razie zdania.

Yawa
Tu oczywiście na pierwszy plan wysunął się Ryan, ale jak widze nikogo to nie dziwi. Już oglądając sylwetki wszystkich uczestników, byłem pewien że tak będzie. Do tego wszystkiego znalazł Super Idola i mógł go przyznać jednej osobie z przegranego zespołu. Ciekawie zapowiada się jego sojusz z Devonem. Ogólnie co do Devona, myslałem że będzie irytującym mięśniakiem, ale zrobił na mnie dobre wrażenie. W plemieniu jest też Ali, która wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie i na pewno będę jej kibicował. Rudy robi z siebie głupka, choc to mogą być pozory. Simone i Lauren były niewidoczne w pierwszym odcinku. Ta druga jakoś mi nie pasuje wizualnie do tego plemienia i myślę że może być pierwsza do odstrzału.

Levu
Tu było zdecydowanie najciekawiej. Moi faworyci to Ashley i JP. Fajnie się dobrali i wydaje się że mają głowę na karku. Choć powinni uważać, bo pozostali mogą ich wziąć na celownik. Alan to jakiś wariat i paranoik. Żenująca była scena jak kazał JP sciągać gacie, bo chce sprawdzić czy nie ma tam ukrytego HII. Już się bałem że zacznie mu grzebać w odbycie. Coś czuje że murzyn za długo nie zagrzeje miejsca. Choć trzeba przyznać że z nim jest ciekawie. Ben jest spoko i wydaje się że jest takim języczkiem uwagi.
Chrissy dobrze ostatecznie zrobiła odwracając się od Kateriny. Nawet jakby zagrały Super Idolem to i tak byłby w mniejszości w dalszej fazie. Do tego Chrissy mogłaby się narazić i stać się zagrożeniem. Z jednej strony patrząc to jej sytuacja jest nieciekawa, ale z drugiej strony ma kilka wyjść z których można skorzystać. Jeżeli dobrze wszystko rozegra, to wcale nie musi być kolejna na wylocie. Co do Kateriny to dobrze że odpadła, bo była najnudniejsza. Nic nie próbowała grać i czekała tylko aż ktoś się do niej zwróci.

Ten twist z Super Idolem mi się nie podobał. Ale dobrze że się skończył na pierwszym odcinku. Jestem ciekaw jak to się dalej potoczy. Myślę że emocji nie zabraknie.
Na ten moment moi faworyci to: Ali, Desi, JP i Ashley. Ale coś czuję że do tego grona dołączą Devon, Chrissy i Simone.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S35E01 "I'm Not Crazy, I'm Confident"

Post autor: Davos »

Zacząłem właśnie ten sezon i po pierwszym odcinku jestem umiarkowanym optymistą.
Fajny początek - lubię, gdy sezon zaczyna się na statku i wszyscy muszą szybko pozbierać cały ten bajzel, a potem wyskoczyć za burtę. Rzecz jasna pojawiła się też "sikret adwentydż" - tak bardzo "sikret", że znalazłby ją chyba nawet Stevie Wonder. Ostatecznie przewaga trafiła w ręcę Rayana, ale o tym za moment. A tymczasem towarzystwo wyrzuciło jedzenie i sprzęt za burtę, a co mnie zdziwiło - wszystko trafiło prosto do morza, bo tratwy były zacumowane daleko i trzeba było sobie po nie popłynąć wpław. Ciekawi mnie, ile z tego wyrzuconego za burtę jedzenia i sprzętu się zmarnowało albo zatonęło, bo bałagan tam się zrobił straszny. Fajne za to było, że równolegle z opuszczeniem statku zaczęło się pierwsze zadanie, choć zgadzam się, że mogłoby być jeszcze dłuższe.
Podobało mi się za to zadanie o immunitet - ciekawe i wieloetapowe, no i był wybór toru, po którym miały toczyć się te kulki i Herosi trochę skopali sprawę, bo mieli możliwość wybrania jednej z trzech opcji, a zdecydowali się na labirynt, który był chyba najtrudniejszy.

Hustlers

W tym plemieniu najbardziej póki co polubiłem Ali. Wydaje się być całkiem sympatyczna i dosyć ogarnięta. Na razie zawarła układ z Patrickiem i zobaczymy, czy dobrze na tym wyjdzie. Na pierwszy plan wyszedł za to Ryan - kolejny nerd w programie i mam dziwne wrażenie, że daleko dotrwa. Teraz udało mu się znaleźć przewagę, która okazała się być immunitetem i to do tego tym wypasionym, którego można użyć po głosowaniu więc pomyślałem początkowo, że to jednak trochę przesada, ale na szczęście okazało się, że ten bonus działał tylko na pierwszej radzie. Choć i tak uważam, że to trochę zbyt mocna przewaga i może uwalić grę komuś, kto bez żadnych bonusów ogarnął sobie ładnie ludzi dzięki dobremu socjalowi. Na szczęście ten immunitet nie został użyty, o czym za moment. Ale Ryan bardzo sprytnie zrobił, że podzielił się informacją o swoim znalezisku z Devonem i zawarł z nim dość egzotyczny sojusz. Tych dwóch może razem daleko zajść, bo na pierwszy rzut oka ciężko przypuszczać, by dwie tak różne osoby mogły się zgrać.
Swoją drogą decyzja Ryana o przekazaniu superidola Chrissy z Heroes całkiem ciekawa.


Healers

W tym plemieniu nie mam póki co jeszcze żadnego faworyta. Na pewno w oczy rzucali się Mike i Joe. Pierwszy to typ trochę podobny do Ryana, a zachowaniem przypomina mi też trochę Dave'a z sezonu 33. Zaczął od nerwowego szukania HII i za bardzo oddalił się od grupy więc może to na niego ściągnąć uwagę innych i obrócić się przeciwko niemu. A Joe próbuje być żandarmem, który chce wszystkich kontrolować i to jego zachowanie już mnie zaczyna wkurzać. Nie zdziwię się, jak gość przez to bardzo szybko poleci.


Heroes

Ich było w tym odcinku najwięcej, ale nic dziwnego, bo musieli iść na pierwszą radę. Najbardziej polubiłem w tym plemieniu Bena - facet wydaje mi się naprawdę w porządku, a do tego ma dobry socjal, bo wszyscy chcieli z nim się układać. Za to Alan... Dżizas! :D Początkowo myślałem, że gość jest w miarę ogarnięty, bo szybko założył dobry czteroosobowy sojusz z Benem, JP i Ashley, ale to, co później zaczął odwalać... Ta jego paranoja jest naprawdę szalona, skoro JP dla świętego spokoju wolał nawet zdjąć gacie, żeby uniknąć oskarżeń o przechowywaniu tam immunitetu :D A cała akcja naprawdę zabawna :) Ale Alan sam sobie niszczy grę i w sumie to zdziwiłem się, że JP i Ashley nie próbowali się go pozbyć w tym odcinku. Ostatecznie, mimo dram w sojuszu, wszyscy postanowili jednak wycelować w którąś ze starszych babek i padło na Katrinę. Zdziwiłem się, że Chrissy nie próbowała jej ratować superimmunitetem, bo myślałem, że obydwie panie miały sztamę, ale teraz już wiem, że nie. No i robiąc taki ruch, Chrissy mogła się narazić innym i być na celowniku, bo nawet po uratowaniu Katriny byłaby z nią w mniejszości 2:3. A superidol, mimo że teraz nie ma już mocy, nadal może służyć jako genialny fejk-idol, którym można manipulować i np. pozyskać za jego pomocą sojuszników. Pytanie tylko, czy Chrissy na to wpadnie i dobrze tym zagra.
A odpadnięcie Katriny o tyle zaskakujące, że miała bardzo słaby edit w tym odcinku. Z jednej strony to dobrze, bo była mała niespodzianka, ale z drugiej, szkoda, że nie dało się bliżej poznać tej babki. Właściwie to nic o niej nie wiadomo, poza tym, że była olimpijską pływaczką.


Na razie najbardziej trzymam kciuki za Bena i Ali. Co do reszty, zobaczę co dalej pokażą. Chętnie obejrzałbym odpadnięcie Joe i Alana, choć dzięki temu drugiemu przynajmniej jest trochę zamieszania i funu :)
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 35: Heroes vs. Healers vs. Hustlers”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości