Na sos babuni, ależ to było parchate. Nie wiem, może ja dla dobra własnego i wszystkich wokół powinienem był pozostać wierny złożonej sobie po tragicznym finale S35 obietnicy, że między mną a Probstem koniec, no ale po siedmiu latach oglądania tych cudotworów to było silniejsze ode mnie i ani się obejrzałem, a już siedziałem na watchseries ganiając myszką jak głupi za uciekającymi iksami w tych wszystkich wyskakujących reklamach, w których to cycate wyniki pracy początkujących grafików namawiają cię do ukręcenia deala życia obstawiając online coś tam coś tam. Tak więc trudno, słowo się rzekło, zacząłem, najwyżej będę tu właził co ileś odcinków, żeby na wszystkich po kolei nawrzeszczeć. Bo obawiam się, że po finale Survivor HaHaHa zwrotnica w czółku przestawiła mi się nieodwracalnie i teraz moją życiową misją będzie walić Probsta po czapie za każdego fejka, ustawkę i w ogóle próbę zrobienia z nas wszystkich większych debili niż tacy, jakimi nas te nasze niepodejrzewające nieszczęścia matki wypluły z pomiędzy nóg.
Aż do przedostatniej minuty wszystko szło tak typowo, że bardziej się nie dało i zacząłem już się w myślach obsobaczać, że nie poświęciłem tego czasu na odkurzanie trawnika. Dopiero na sam koniec zatliła mi się mała iskierka nadziei na przyszłość, no ale
o tym potym.
MALOLOLOLO
To może zacznijmy od szybkiego pytania dla rozkręcenia naszego seansu anonimowych i brnących w przepaść survoholików: Drodzy towarzysze klawiatury, unoszę zatem swą dumną, krzaczastą brew i zapytuję Was podchwytliwie:
Czy jest na tym forum KTO-KUŹWA-KOLWIEK, kto chociaż przez chwilę miał wątpliwości jaki będzie wynik batalii na pierwszej Radzie?
Lejdisenddżentelmeeeen, w lewym (podkreślam słowo "lewym") narożniku #TypoweNeurotyczneDziecię zwane ku rozpaczy Cleo Donathanem, którego twarz ma tyle kraterów, że człowiek mimowolnie spodziewa się, że za chwilę Neal Armstrong wyląduje mu na ryju i które jest w tym programie po to, żeby Probst po raz dwusetny mógł nam wcisnąć swoje sekciarskie bajdy o pokonywaniu słabości, o acziw łodewer ju łont i tak dalej. W prawym narożniku #RandomowaDupeczka, która wedle editu chuj wie kim jest, ten sam chuj wie skąd się wzięła, co sobą reprezentuje i w ogóle, jak mawiali starożytni Chińczycy,
wąąą-stąąąd. Premiery South Pacific, Millenialsów i zapewne jeszcze kilku innych sezonów machają do nas przypominająco, bijąc się o naszą uwagę.
Tak po prawdzie, to wiedziałem, że niejaka Gonzalez jest ugotowana już podczas IC-ka. No dobra,
Stephanie G. Nicka ~Gonzalez nie zaakceptuję, bo a) jest zbyt ładna, żeby aż tak się zniekobiecić oraz b) na hasło "Gonzalez" widzę raczej jakiegoś jamajskiego oprycha z trzema zębami na krzyż, któremu gluty z nosa ściekają do trzymanej w łapie szklanki rumu, w której to właśnie przed chwilą odgasił sobie cygaro skręcone z kaczego łajna. Tak więc, wracając do meritum, wiedziałem już, że STEPHANIE G. padnie trupem kiedy to ośmieliła się szczeknąć
TypowemuNeurotycznemuDziecięciu do ucha ten jakiś pizdostrzał, że łełełełełe, hurr durr, co ty najlepszego robisz, źle im podpowiadasz i w ogóle idź się zabij. Aż dziw bierze, że Jeff nie upomniał jej za tak niegodne, niesprawiedliwe, niedopuszczalne nie (…) zachowanie wobec swojego faworyta i nie pognał jej precz na przyspieszonej Radzie, tak jak w King Kong planował to zrobić z
Alecią.
Nie mam fiołkowego pojęcia, jak powinniśmy sobie według Jeffa tłumaczyć jej eliminację, a i zresztą obawiam się, że nasz gospodarz tak jakby kładzie na to lachę, licząc, że jedyne na czym nam wszystkim zależało, to dobro Neurotycznego Dziecięcia i po odwróceniu ostatniego papiórka zdmuchnęliśmy sobie wszyscy z ulgi laptopy przez okno i ucieszyliśmy się, że dalej będziemy mogli czerpać pełnymi garściami z jego historii o pokonywaniu słabości. Jednak na wypadek tego jednego procenta szansy, że laska nie była podstawiona, napomknę tylko, że odstawianie głupeczka na Radzie i szeptanie do ucha każdemu czegoś innego, zamiast kolektywnie zwrócić się do ludzi, których uważała za sojuszników, było bardzo średnim pomysłem. A widzieliście jak się nam pannica jeszcze po wszystkim ładnie ukłoniła z tą kiecusią?
Hmhmhmmm, no rzeczywiście, popisałaś się, wypierdalaj na śmietnik survostorii.
Neurotyczne Dziecię będzie nas oczywiście bawiło & uczyło aż po kres sezonu, nie łudźmy się. Ok, lekko się zdziwiłem, że gdy pognali go na
Duchowisko, wylosował karteczkę z napisem "nic tu nie ma, wal się na ryj", bo spodziewałem się, że przyślą mu na tą polankę trzygłowego smoka z twarzami Davida, Cochrana i Spencera, z których każda wręczy mu po jednym super ajdolu do wykorzystania w dowolnym momencie, w bonusie z kieszonkowym podręcznikiem Bena Driebergena "Jak rozpalić ogień w dwie sekundy za pomocą liścia, dwóch paznokci i garści łoniaków", na wypadek, gdyby w konkurencji F4 musiał udawać, że wie co robi. Ale nic to – widocznie Jeff uznał, że Neurotyczne Dziecię uda się przepchnąć dalej innymi sposobami.
Ogólnie robi mi się słabo, bo hejcę tego jegomościa od pierwszej konfy. Z facjaty wygląda trochę na osobę, która mogłaby któregoś dnia przyjść do szkoły z karabinem i wystrzelać wszystkich dookoła. Jego dykcja skłoniła mnie do wysnucia smutnych wniosków z jego biografii i podejrzenia, że to co, lubi wkładać sobie do buzi, wyrządziło mu znaczne szkody w uzębieniu i teraz biedne Mirki z edytorni muszą się spinać z napisami, bo facet gada tak niewyraźnie, że Big Tom mógłby przy nim robić za lektora w "Messy & Lippy". Do kompletu żenady mieliśmy jeszcze tę
sekciarską scenkę w drugim IC-ku, przy której Jeff prawie odfrunął z tymi swoimi motywacyjnymi przesłaniami. Ustawka aż dzwoniła tu po uszach. Oczywiście, że nie widzę nic podejrzanego w tym, że kolo najpierw nie czuł się na siłach nawet zanurzyć w wodzie połowy nosa, a potem naaaagle dał nura jak pieprzona Arielka i odwiązał te jakieś dziadostwa w dwie sekundy
W normalnym świecie, ludzie zamiast zesrać się tęczą nad jego bohaterskim czynem, powinni go raczej opiórkać za to, że przez x minut palił wcześniej głupa i tracił czas, a i tak by się to pewnie skończyło gdyby na jego miejscu była jakaś blondzia. Jeff z pewnością pierwszy rzuciłby wtedy kamieniem. W głowę. A potem drugim. A potem wdeptałby jej ociekające krwią truchło w piasek i zatańczył habanerę. No ale czego my wymagamy.
This is a Jeeeeeef’s wooooorld, Jeeef’s world uuuuuu, but it would be nothiiiiiing, sialalala, czy jak to tam leciało.
Kolejną osobą, której mam ochotę przybić piątkę w twarz łopatą jest
Starsza Stephanie. Z braku laku ośmielę się ją nawet ochrzcić TypowąStarsząPaniąRunnerUp. Może kalendarz by tu zaprotestował, ale z pyska wygląda mi co najmniej na czterdziechę, więc ujdzie. W mojej skromnej opinii, babeczka spełnia wszystkie kryteria na idealną
#JeffPersonality – wyprana ze wszelkiego charakteru, zapewne kiedy trzeba powie grzecznie "omajgad" na wieść o twiście, kiedy trzeba odpali trabanta w konfie i opowie o dzieciach w rytm wzruszającej muzyczki, a kiedy trzeba zacznie na Radzie płomienne przemówienia o tym, jaka cudowna, a zarazem niebezpieczna i naszpikowana zasadzkami jest ta gra, która tak wiele nas uczy, sprawia, że jesteśmy lepszymi ludźmi i w ogóle upsss, przepraszam na chwilę, zdaję się, że puściłam z wrażenia siura w te swoje kolorowe majtaski ze straganu w Idaho, które kupił mi mój idealny mąż, za którym taaaak bardzo tęsknię. Słowem: Grzechem ze strony Probsta byłoby pozwolić odpaść takiej osobie zbyt wcześnie
I raczej się tak nie stanie, bo edit wręcz wrzeszczy do nas spazmatycznie, że babeczka obejmie wkrótce kontrolę razem z tą swoją zezowatą psiapsią, w jakimkolwiek plemieniu by się nie znalazły.
Trzecią, nieco tylko bardziej znośną #JeffPersonality w tym plemieniu był
Kubuś Fatalista. Jego inteligencja była tak elektryzująca, że dla własnego dobra powinien popierdalać z piorunochronem doczepionym do czoła na gumkę recepturkę. Teatralne poszukiwanie ajdola to naprawdę najlepsze co możesz zrobić w plemieniu, które dopiero się poznaje i paranoja wysysa im z mózgu ostatnie zapasy fosforu. Że nie wspomnę o tym świrkowaniu z ryżem. Czy tylko ja miałem wrażenie, że ten ogórek za chwilę pyknie go do ogniska i zacznie nam wmawiać, że to taki zawoalowany mastermove i w ogóle hmhmhmmm, jeszcze się wszyscy przekonacie?
Ale nic to, myślę sobie. Włos mu z tej nabudzowanej czupryny nie spadnie. Neurotyczne Dziecię 2.0, fan nad fanami, który pamięta nawet w którym dokładnie dniu Sarah sprzedała Żyrafie łupnia w szczękę z tą całą adwentydż, w co ubrane były wtedy obie panie i jakie ciśnienie wskazywały w tym czasie barometry w Ciechocinku. Idealna wręcz osoba do rozpoczęcia twistu z Duchowiskiem i podkreślenia jego wagi w swoich bogobojnych konfach. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby przeciwne plemię
czystym przypadkiem nie wysłało tam właśnie jego, tylko na przykład jakąś laseczkę z niewykształconym aparatem mowy. Całe wrażenie w niwecz!
Nie muszę więc mówić, czyją zagładę obstawiałem w jego pojedynku na drugiej Radzie z
Michaelem, o którym wiemy tylko tyle, że chce pozować na nieco mniejszego szczyla niż jest, wydaje mu się, że trzy lata różnicy sprawią, że potencjalni jurorzy przyniosą mu milion w zębach i którego braku nie zauważyłby nikt poza Mawem. Aż tu nagle klops,
odpada Kubuś. Jedyna rzecz, która mnie w tym odcinku naprawdę zainteresowała i dzięki której nie jebnę tego sezonu na półkę przynajmniej jeszcze przez tydzień. Przecież to kurwa nie miało prawa się wydarzyć
Tego rodzaju #JeffPersonalities nie odpadają ot tak sobie jako second booty. Ogólnie przez cały seans tej seksownej premiery uprzedzałem na głos fakty, które wydarzą się minutę później i do pewnego czasu we wszystkim trafiałem, a przy ukatrupieniu Kubusia Fatalisty zrobiłem podobno minę jakby to mnie pognano widłami na Ponderosę i od wczoraj jestem niestety ofiarą lubieżnego śmieszkowania
Aby odzyskać twarz we własnym domostwie, wybrałem drżącymi rękoma numer do Antoniego, który pomimo braku ministerskiej teki, wciąż służy nieocenioną pomocą w
teoriach spiskowych. Tak na szybko udało nam się wykminić dwie, które całkiem do mnie przemawiają:
a) Skoro w tym sezonie już tak szaleją z powrotami do przeszłości, to może by tak Outcast Twist?
Dałoby się wtedy nawet wcisnąć, że próbują odkupić klątwę
Savage'a, który był za mało miły dla powracającej
Deprechy, przez co koleżanka odwróciła się od całego plemienia
Morgan i w rezultacie wszyscy kolejno dostali kulkę w łeb.
b) Jeff poluźnił tę swoją śmieszną czapeczkę o dwie dziurki, nie uciska go już aż tak bardzo w czoło, więc zaczął myśleć długofalowo. Historia
Kubusia Fatalisty może więc być rozłożona na dwa sezony i już przy najbliższych allstarsach zobaczymy wielki come back, tym razem zakończony dojściem do finału, abyśmy raz jeszcze mogli sobie wszyscy uświadomić, że #JuSiutNewerGiwAp i #JuKenAcziwŁodewerJuŁont
Reszty plemienia nie zaszczycę dzisiaj hejtem, bo mało kogo tam zauważyłem, a i przemieszanie sprawi, że wszystkie dotychczasowe wnioski możemy sobie wsadzić w tyłek, bo już we czwartek cała makarena zacznie się od początku. Wspomnę tylko, że zastanawia mnie
Brendan, który na etapie meet the cast miał zadatki na kolejną #JeffPersonality z tym swoim sraniem o szczęśliwej rodzinie, a tymczasem w pierwszych dwóch rundach dostał raczej edit samozwańczego lidera, który całkiem szybko dostanie w pompon. Może przemieszanie otworzy przed nim nowe szanse, perspektywy i w ogóle ach. Szanse, perspektywy i w ogóle ach dostrzegam też u
Libby, której widok sprawia, że robi się cieplej zarówno na sercu, jak i trochę niżej, a która w razie Niemca byłaby zapewne pierwsza do odstrzału z tej trójcy.
NAVITI
Najogólniej mówiąc, jebać Naviti, bo wiemy już, że w takim składzie ich u Jeffa na pieńkach nie zobaczymy, więc ja na przykład nie rozumiem, dlaczego nasz gospodarz dopuścił się takiego marnotrawstwa i w ogóle pokazał dotychczas jakiekolwiek sceny z ich udziałem. Tylko pomyślmy, ile by można było zaoszczędzić czasu na dodatkowe konfy Neurotycznego Dziecięcia o tym jak gnębili go w szkole i o tym, jak traumatyczne doświadczenia uświadomiły mu, że #JuKenAcziwŁodewerJuŁont.
Chociaż chwila, chyba jednak się domyślam.
Domenick. Kolejna #JeffPersonality, tym razem w stylu łysola-łobuza. Szczegół, że tym razem wyjątkowo nie łysy, no ale
Leśne Skrzaty Jeffa Probsta zawsze mogą się do niego przecież zakraść w nocy z jakimś Gilette'm i ogolić mu kaczan jako rytuał przejścia na jasną stronę mocy. Aczkolwiek zaryzykuję stwierdzenie, że rytuał mimo wszystko już nastąpił w jakiejś innej formie, bo oczywiście ajdol przykleił mu się do łapy przy pierwszej możliwej okazji. Rzecz jasna ku śmiertelnemu zdumieniu poszukiwacza. No kurwa, stary, ja też w życiu bym nie przypuszczał, że znajdziesz ajdola "in the dark" i wcale tego nie obstawiałem już od pierwszej sekundy, gdy kamera zawitała do tego plemienia
Tyle dobrego, że jegomość jest jedyną spośród #JP w tym sezonie, której istnienie, udział w programie i w ogóle oddychanie jestem w stanie przeboleć. Jakoś go tak wstępnie polubiłem i w ogóle nawet fajnie by było zrzucić xx kilo przy narodzinach szkraba, no ale zdaje się, że Domenick wspominał dopiero o etapie, w którym szkrab już trochę dorósł, więc póki co bez żalu wpierdolę sobie kolejną pizzę z zamrażarki
Dżjuzeeeeeppppeeee, sialalalala, pizza italianaaaaaaa.
Pozostali wojowie z niebieskiego szczepu zostali oczywiście schowani w komórce pod schodami i czekają nie wiem na co, chyba kurwa na list z Hogwartu. Widać było jedynie
Chrisa, który ma edit early boota, jednak odrobinę ratuje go to, że nie opowiedział jeszcze tej wzruszającej historii o chorej matuli, a dopóki tego nie zrobi, zakładam, że mimo wszystko Jeff będzie go chciał trochę potrzymać. Gorzej sprawa ma się w przypadku
NietypowegoSeby, którego skrytobójczy mord obstawiam w całkiem niedalekiej przyszłości. Kiepsko wróżę też
Desiree, która przy pierwszym zadaniu padła ofiarą najlepszego pazzls-trollingu w historii (układa, układa i nagle jebs, bosko to wyglądało
), a mimo to edytorzy nie pozwolili jej nawet oszczekać Chrisa w konfie za to bolesne upokorzenie. Bocian przyniósł
Morgan żyrafią adwentydż w prezencie, stąd też tutaj akurat obstawiam dojście do połączenia, bo przecież nie zrezygnują z tak wspaniałego twistu. Zwłaszcza jeśli mam rację niuchając Outcast Twist – wtedy razem z Kubusiem Fatalistą muszą sobie przecież paść ramiona i pomyziać się z miłości noskami. Nie skreślałbym też
Kellyn i Bradley'a, którzy są zbyt nerdowaci, żeby Probst miał z nich nie wycisnąć całej ich mądrości życiowej jako kolejny dowód, że #JuKenAcziwŁodewerJuŁont.
DUCHOWISKO
Tutaj dla odmiany pochwalę. To znaczy, ściślej: Jak mawia prastara mądrość,
pomysł dobry, ale wykonanie do dupy. Sam w sobie klimat i wrzucanie przedmiotów związanych z survostorią opatrzonych odpowiednimi wspominkami jest całkiem ruchable, no ale ja oczywiście zrobiłbym to lepiej, trudno, nic nie poradzę na to, że jestem taki zajebisty
Otóż sprowadziłbym tych wszystkich wspominanych nieszczęśników na Fidżi i kazał osobiście wręczać przybyszom te wszystkie źle użyte cheaty. I to nie na zasadzie, że omajgad, ajm sooooł blest tu si ju, aj łos jor bigest fan, aaaaaajjjć, przytulaski-przytulaski, tylko bardziej tak, że posadziłbym taką na przykład
Żyrafę w czarnej pelerynie na jakiejś polanie, żeby zrobiła nieobecny wzrok i wzorem trupów z Whodunnit wyrecytowała metalicznym głosem jakąś mrocznie brzmiącą rymowankę przeplataną staroangielskimi wyrazami, których nikt nie zrozumie, na przykład:
Jam adwentydż ongiś capła, lecz zdradzono mnie, ołoł.
Teraz zacny mój wędrowcze, możesz zmazać hańbę mą.
Nie zaszkodziłaby też odrobina keczupu rozlana na piachu, tandetne lampiony z Nomi porozstawiane dookoła i dźwięk piły motorowej przeplatany ze spazmatycznymi jękami wydobywający się z jakiegoś głośnika pod krzaczkiem.
Marinhos, gdzie Ty się chłopie podziewasz, musimy napisać razem jakiś fanfic