Survivor: All - Stars (sezon 8)

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: ciriefan »

No Borneowcy już wiedzieli, co to jest sojusz, więc mogli się wykazać :) Sezon jest naprawdę ciekawy, może nie jest jakiś bardzo mega, ale naprawdę będzie dużo dram i różnych dziwnych sytuacji :D

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Po 6 odcinku

Dziwi mnie przede wszystkim to, jak tu dużo życia obozowego jak na ósmy sezon Surva xD Przynajmniej na etapie pierwszych odcinków. Można by pomyśleć, że w sezonie All Stars nikt nie będzie sobie zawracał głowy takimi "drobnostkami". Strategia na dobre zaczęła kwitnąć tak naprawdę od odcinka z rozpieprzeniem Saboga.

Rychu zawiódł mnie w tym sezonie. Miałem nadzieję, że świadomy targetu, weźmie się zawczasu do roboty, a zaczął tak naprawdę dopiero, gdy dowiedział się, że pali mu się grunt pod nogami. No, nie licząc zaopatrywania plemienia w ryby, które zaowocowało bliskim spotkaniem z rekinem (hahah, lałem z tej akcji), ale nie można było liczyć, że to wystarczy:D Jego jedyna nić porozumienia - z Kathy i Shii-Ann, była zbyt mała żeby nawet nazwać to sojuszem. Może gdyby było inaczej, udałoby się przetrwać - w końcu Ethan też jest zwycięzcą. A szkoda, że wyszło jak wyszło, bo Colby mnie wk*rwia w tym sezonie (mimo, że całkiem lubiłem go w Australii). Najpierw konfy o Richardzie, a potem jeszcze te jego teksty do Shii-Ann - jej komentarze w konfach o nim przypomniały mi, że lubiłem ją w Tajlandii :lol:

Jenna cały czas pozytywnie mnie zaskakuje. Mam nadzieję, że przemieszanie jej nie udupi, bo, jak sama zauważyła, w Saboga była panią sytuacji. Jerri trochę mnie zawodziła na etapie Saboga, bo przede wszystkim płakała, ale po przemieszaniu wstąpił w nią nowy duch:D Szkoda, że rewanżyk na Colby'm się nie udał, ale może co się odwlecze, to nie uciecze...

Boston Rob, podobnie jak czternaście sezonów później, ma w plemieniu samych nieogarów. Jedynym wyjątkiem był pasujący charakterem do Chapery jak wół do karety Rob C., ale to zagrożenie zostało już - całkiem słusznie - wyeliminowane. No i jeszcze Amber, ale Amber, jak się wydaje, nie wbije mu noża w plecy. Jej dotychczasowa gra w tym sezonie jest dla mnie kolejnym pozytywnym zaskoczeniem po Jennie. Nie jest pionkiem, podchodzą z Robem z takim samym zaangażowaniem do polityki. Reszta plemienia mogłaby się ogarnąć i dostrzec zagrożenie w tej parze. Alicia i Big Tom trochę w swoich sezonach kombinowali, a tutaj wychodzą tylko na przygłupów.

Sue jak zwykle ocieka spokojem, delikatnością i opanowaniem. Rozumiem, że mogła poczuć się niekomfortowo, bo mimo całej sympatii do Hatcha muszę powiedzieć, że przegiął, ale quit? Najlepiej skwitowali to Chapera czcząc całą akcję minutą ciszy :lol:
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

cassiopeiae
5th voted out
Posty: 71
Rejestracja: 18 lis 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: cassiopeiae »

oglądam ten sezon już któryś raz z kolei, - i kolejny raz ryczałam jak Jenna odchodziła i w kolejnym odcinku jak mieli zadanie z wielkimi puzzlami i zasłoniętymi oczami dławiłam się ze śmiechu jak się przewracali, - to takie trochę żałosne biorąc pod uwagę ile mają lat heh, - ale lubię ten sezon bardzo:)

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Skończyłem ten sezon już takiś czas temu, więc wypada jakoś podsumować. Sezon na pewno miał lepszy początek - po połączeniu akcja stała się już bardziej przewidywalna, aczkolwiek na knucia Bonnie i Clyde'a ciekawie się patrzyło. Dobrana z nich para. Sezon umieszczę gdzieś w połowie swojego rankingu.

*Amber - wielki postęp od Outback, kompletnie jej nie poznałem. Wzięła się do roboty od samego początku i wcale nie była bezmyślnym pionkiem swojego Romeo. Miałbym problem, komu z tej dwójki przyznać milion - z jednej strony Rob mimo wszystko wiódł pewien prym w tym duecie, z drugiej Amber dokonała dobrego ruchu obronnego po drugim przemieszaniu, gdy przekonała do siebie Lexa i Kathy.

*Rob M. - tu również danie drugiej szansy było dobrym pomysłem. Karty rozłożyły się dla niego dużo korzystniej i umiał to wykorzystać siejąc ludziom sieczkę w głowach. Zasługiwałby na wygraną w podobnym stopniu co Amber. W sumie i tak wszystko jedno, bo suma sumarum przejedli potem milion na spółkę. Świetna scena z oświadczynami, choć złośliwi mogliby się doszukiwać w nich ruchu taktycznego :lol: W końcu zapowiedział, że zrobi wszystko by dostać milion xD

*Jenna L. - kolejne pozytywne zaskoczenie, jej gra była po stokroć lepsza niż szydera, jaką pokazała w Borneo. W Saboga była panią sytuacji, jednak po połączeniu jej akcje bardzo spadły - powinna była dużo wcześniej dostrzec zagrożenie w parze Rob-Amber, niż potem gryźć się, czy zagłosować na Ruperta czy być z nim w finale. W dodatku, mistrzynią socjalu też nie była, więc w finale miałaby szanse mało z kim.

*Rupert - w Pearl Islands go lubiłem, ale w drugim sezonie z kolei, jego tubalne pieprzenie i jaranie się złowionymi rybami stało się już nużące. W strategii podobna uwaga, co u Jenny - o rozdzieleniu pary trzeba było pomyśleć dużo wcześniej.

*Tom - z wiekiem mówi coraz gorzej, więc momentami nawet nie starałem się go zrozumieć. Bo i nic szczególnego raczej do powiedzenia nie miał - za strategię "na trzeciego" oklaski na stojąco. Żeby chociaż realizował ją poprawnie do końca, to można by się w tym doszukiwać jakiejś logiki, bo od wygranej mógłby go dzielić jeden immunitet, ale przez swoje wariactwo sprowadził na siebie target jeszcze wcześniej.

*Shii-Ann - gdy numerki były po jej stronie, była nudna i zbyt pasywna, choć w konfach miewała boleśnie trafne komentarze, od których morda regularnie mi się cieszyła. W defensywie pokazała się już dużo lepiej i pod koniec stała się nawet moją ulubienicą.

*Alicia - w Outback widziałem w niej jakiś potencjał, tu mnie zawiodła. Wyszła na totalną idiotkę, która przez cały sezon nie zorientowała się, że jej los jest ściśle zaplanowany.

*Kathy - z definicji ją lubię, trudno o cieplejszą i sympatyczniejszą osobę w Survivor. W taktyce się jednak nie popisała - zbyt zawierzyła Lexowi, który podjął przed połączeniem idiotyczną decyzję. Powinna była nim potrząsnąć. Nie zrobiła tego, więc poszła na dno razem z nim.

*Lex - do pewnego czasu go lubiłem - eliminował zagrożenia i można było w tym dostrzec jakieś zalążki logiki, a przynajmniej plus za to, że grał ofensywnie. Jednak decyzja o eliminacji Jerri była już idiotyzmem. Na sam koniec natomiast sprowadził na siebie mój dziki hejt - w tytule największego hipokryty Survivora przebił nawet Helen z 5 sezonu, a jego mowa finałowa była na poziomie meduzy.

*Jerri - kocham tę babkę!!! Tutaj co prawda jej sytuacja była zupełnie inna niż w Outback - tutaj była raczej takim złośliwym chochlikiem, który jest na dnie i podgryza od spodu w tyłek wszystkich na czele z Colby'm. Ale taktyka uwieszenia się na Lexie nie była taka zła i mogłaby przynieść rezultaty gdyby nie jego głupota po drugim przemieszaniu. Moment, gdy Jerri cieszy się po wywaleniu Colby'ego jest chyba odtąd moim ulubionym w całym programie :lol:

*Ethan - robił co mógł, żeby sę utrzymać, ale ja konsekwentnie go nie lubiłem. Za dużo emocji na końcu.

*Colby - w Outback go lubiłem, tutaj mnie uporczywie wk**wiał. Shii-Ann podsumowała go boleśnie trafnie - wyszedł na pustego koksa, który zachowaniem musiał sprowadzić na siebie target.

*Sue - mogła pozostać swego rodzaju legendą z Borneo, a w tym sezonie kompletnie się zbłaźniła i przykro mi się na to patrzyło. Ciekawe, czy w tej łódeczce czekał na nią kaftan bezpieczeństwa.

*Richard - niezmiennie uwielbiam jego i jego teksty, ale w taktyce muszę przyznać, że mnie zawiódł. Za dużo pewności siebie, za mało działań gdy był na to jeszcze czas. Ale przynajmniej przeżył spotkanie trzeciego stopnia z rekinem, więc jakieś tam osiągnięcie mu ten sezon przyniósł;p

*Rob C. - już od pierwszego odcinka domyśliłem się, że będzie mieć przes*ane. Trafił do plemienia z kompletnie innymi od siebie osobami i nie za bardzo potrafił znaleźć z nimi wspólny język. Próba sojuszu z Robem Mariano nastąpiła chyba z deczka za późno. Poza tym, tak naprawdę powinien był go zaatakować, gromadząc wokół siebie te wszystkie bezmózgi, od których aż się w Chapera roiło i uświadamiając im, że Rob M. prędzej czy później ich wy*ucha.

*Jenna M. - niewiele tu można napisać, po prostu cholernie mi jej było szkoda. Moment jej odejścia był chyba jedynym w historii Survivor, w którym zwilgotniały mi oczy. Jednak ta cała dyskusja, którą urządził Probbst była bezsensownym graniem na emocjach, nie podobało mi się to.

*Rudy - wbrew pozorom zaczął całkiem dobrze, od razu wyjechał z sojuszem. Chyba trzeba tu powiedzieć, że jedynymi powodami jego odejścia był wiek i kontuzja. I tak wielki szacun, że w ogóle przyjął w tym wieku zaproszenie i nie radził sobie tak źle w zadaniach.

*Tina - co prawda miała prze**bane, ale mogłaby się sama więcej pokręcić we własnej obronie, niż zostawiać wszystko Ethanowi.

Tyle. Tradycyjnie zapraszam do dyskusji;p
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

majkel21
7th voted out
Posty: 124
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: majkel21 »

Małe sprostowanie . Lex nie chciał pozbyć się Jerri tylko Amber ale zmienił zdanie po namowach Kathy : )

marinhos
7th voted out
Posty: 114
Rejestracja: 01 cze 2014, 00:00
Winners at War: Rob
Kontakt:

Post autor: marinhos »

Rob grał lepiej niż Amber, no ale Amber zraziła mniej osób, bo była tylko pionkiem. Wygrała tylko dlatego, że ludzie byli obrażeni na Boston Roba Mariano.

Candice
2nd voted out
Posty: 16
Rejestracja: 27 maja 2014, 00:00
Kontakt:

Post autor: Candice »

Amber nie powinna wygrać. :/ Nie wiem czemu tyle osób ją wychwala, tak jak twierdzi marinhos ona była tylko pionkiem, według mnie już bardziej Alicia zasługiwała na zwycięstwo. Moim zdaniem Jerri rządziła w tym sezonie, szkoda tylko, że trochę szybko odpadła. Rob zdecydowanie najlepszy strateg tego sezonu. Polubiłem Jenne, chociaż na początku ta jej przemowa odnośnie zwycięzców była fatalna. Nie cierpię Colby'ego!

NightWing
7th voted out
Posty: 119
Rejestracja: 09 maja 2013, 00:00
Lokalizacja: W....
Kontakt:

Post autor: NightWing »

Czy Amber była pionkiem? Raczej nie...Rob nie traktował Jej w ten sposób. Oni byli partnerami. Razem podejmowali decyzje, pionkowi mówi się "zrób to" i robi. Ona miała swój rozum jednak. Ale to prawda, że wszystkie "ruchy" proponował Rob. To On rządził tym sojuszem.
Ona tylko słuchała, zgadzała się i tyle. Nie wiem czy sama coś wymyśliła. Nie pamiętam już. Nie mam nic do Niej, lubię Ją nawet, chociaż jest bardzo bezbarwna i nijaka. Poza tym Rob nie miał nic przeciwko Jej wygranej :) :)

Lana Warrior
7th voted out
Posty: 129
Rejestracja: 08 paź 2014, 00:00
Lokalizacja: Piast?w
Kontakt:

Post autor: Lana Warrior »

Jeden z moich ulubionych sezonów szczególnie uwielbiam romans Roba i Amber i parę ciekawych akcji.

Awatar użytkownika
XanderDE
5th jury member
Posty: 441
Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
Winners at War: Michele
Kontakt:

Post autor: XanderDE »

Oglądam po raz pierwszy. Jestem na 7 epie.
Jenna Lewis jakoś strasznie przypomina mi... Jennah Louise z Australijskiego Surva i w czasie, który była z Saboga bardzo ją polubiłem tak samo jak Jerri, która wkurza wszystkich naokoło na tyle, żeby nie brali ją zbyt poważnie jako gracza, ale nie na tyle, żeby reszta chciała ją wywalić.
Zastanawiam się na ile Ethan rzeczywiście nie potrafi złapać tych ryb, czy po prostu jest to jakiś jego sposób na to, żeby zmniejszyć ten wielki celownik wymierzony w niego jako zwycięzca.
Lex cały czas gadający o biznesie w konfach, i że jak będzie trzeba to przyjaźń pójdzie w odstawkę i liczy się tylko gra. Akurat widziałem już jego przemowę na FTC i nie mogę się doczekać odcinka z jego eliminacją.
W Chapera tylko Boston Rob i Amber. Reszta to jakieś tło bez znaczenia praktycznie. Alicia trochę dawała fun na początku, ale teraz to jest zwykły pionek Roba, a Tom to jest goat totalny.
Biorę się za resztę odcinków :)
BDR 211 EBK

agusia
3rd voted out
Posty: 22
Rejestracja: 13 sie 2014, 00:00
Lokalizacja: Opole
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Harry
Kontakt:

Survivor: All - Stars (sezon 8)

Post autor: agusia »

Prawie trzy lata od momentu, kiedy zobaczyłam swoją pierwszą edycję, udało mi się wreszcie obejrzeć tę, przez wszystkich w rozmowach zawsze gloryfikowaną i uwielbianą. Do momentu połączenia rozpływałam się atmosferą, jaka panowała w sezonie: podobało mi się przede wszystkim to, że oni po prostu mieli FRAJDĘ z tego, że grają, nikt tego nie robił na siłę. Niesamowite wzruszenie wywołała we mnie scena, w której plemiona mogły usiąść i wspólnie skonsumować nagrodę po rezygnacji Sue, a zamiast tego wybrały konkurencję. Taki duch walki i czysta przyjemność przeżywania gry, wydaje mi się, zatraciły się gdzieś po drodze, w kolejnych edycjach i strasznie tego teraz brakuje: ludzi, którzy zamiast na siłę wciskać blindside za blinsidem, po prostu cieszą się z tego, z kim i gdzie mogą spędzić ten czas, nie tracąc przy tym strategii. Oni tam się po prostu dobrze bawili i tego nie ma w nowych sezonach: takich beztroskich chwil śpiewu, tańca, radości. Niestety po połączeniu cały zachwyt runął, a sam reunion pozostawił we mnie spory niesmak. Nie dziwię się teraz, że mało kto z tego sezonu wrócił jeszcze do gry.
Szczególnie po tym sezonie polubiłam i chętnie zobaczyłabym znowu Lexa i Jennę Lewis. Lex wskoczył w moje top ulubionych graczy, do samego końca grał taką grę, której sama bym się nie powstydziła. Faktem jest, że na finałowej radzie przegiął, ale hmm, to były w Survivorze inne czasy i nie dziwi mnie taka reakcja. Jenna natomiast- mimo niemal zerowej stategii, jest po prostu słodyczą cieknącą z ekranu, mimo że początkowo mnie irytowała :)
Kończąc, dodam, że szanuję bardzo i czapki z głów dla Roba i Amber, ale Rob jest, pomimo niesamowitej umiejętności grania w Surva i dostosowania się do warunków gry, w moich oczach zwyczajnie niewychowanym burakiem.

Awatar użytkownika
Fenistil
1st jury member
Posty: 196
Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Survivor: All - Stars (sezon 8)

Post autor: Fenistil »

Obejrzałem pierwsze 7 sezonów, więc teraz pora na mój pierwszy z powracającymi uczestnikami i tym razem napiszę co nieco jeszcze zanim go obejrzę. :) Jestem bardzo ciekawy jak to będzie wyglądać, a także czy dotychczasowi zwycięzcy staną na wysokości zadania, czy uczestnicy z tej samej edycji będą się trzymać razem, itp.

Bardzo ciekawi mnie sprawa dobierania uczestników na tę edycję (jak to się odbywało, kto był zaproszony, itp.), ale boję się napotkać na jakieś spojlery o tym sezonie, bo jak do tej pory udało mi się ich uniknąć. :) Czterech zwycięzców na siedmiu to niezły wynik (i jestem ciekawy, czy któreś z nich i tym razem zajdzie daleko, szczególnie w przypadku Richarda) chociaż szkoda, że nie udało się zgarnąć wszystkich. Wtedy to by był dopiero prestiż! No ale reszta stawki też jest złożona głównie z ciekawszych osobowości zeszłych sezonów i mam nadzieję, że będzie się działo. :) Dobrze, że kilka osób spoza ścisłej czołówki też dostało swoją drugą szansę, bo nawet jeśli nie osiągnęli do tej pory sukcesu, to na pewno mają na to zadatki. Kompletnie nie rozumiem natomiast wzięcia do ekipy Jenny Lewis oraz Amber (!!!) - pierwsza z nich oprócz bycia wyciskającą widzom łzy Cierpiącą Matką nie zasłużyła się w programie niczym, a druga to z pewnością moje Top 3 najbardziej bezbarwnych zawodników jak do tej pory. Najwyraźniej brakowało im młodych dziewczyn do castu...

Będę trzymał kciuki głównie za Kathy i Roba C., czyli moich faworytów dotychczasowych edycji, ale innych sympatii też mam tu sporo, a kto wie - może narodzą się też jakieś nowe. :)

Awatar użytkownika
Fenistil
1st jury member
Posty: 196
Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Survivor: All - Stars (sezon 8)

Post autor: Fenistil »

No dobra, skończyłem niedawno oglądanie. I trochę rozczarowany jestem, bo choć wspaniale było zobaczyć znowu tych wszystkich uczestników w akcji, to przebieg strategiczny pozostawiał sporo do życzenia, a końcówka to już w ogóle pod tym względem jedna wielka katastrofa. Nie mam zielonego pojęcia z jakiego powodu jedyną strategią kilku osób jednocześnie było "Podliżę się Robowi, żeby łaskawie przygarnął mnie pod swoje skrzydła i wziął ze sobą do F3/F4". :mad: Serio? To ma być All Stars? Nawet bez Amber zamieszanej w całą sprawę taka strategia i tak byłaby dość kuriozalna, ale w sytuacji, gdy jest tam ewidentna nierozerwalna dwójka, to jak można chcieć się z nią sprzymierzyć do F3? Bez sensu. :roll:

Oprócz tego szkoda aż dwóch odejść z programu, a także niezbyt podobało mi się polowanie na zwycięzców. Nie mówię, że nie wolno, ale dlaczego tak jawnie? To trochę zabijało ducha gry. A ze śmiesznych rzeczy: rozbawiło mnie, że wszyscy niby tacy All Stars z doświadczeniem i w ogóle, a wciąż po tylu sezonach nie nauczyli się tradycyjnie ognia rozpalać.

Tina - Ofiara polowania na zwycięzców, ale szkoda, że bardziej nie powalczyła o pozostanie.

Rudy - Ogromna szkoda, że tym razem już nie dał rady fizycznie. :( Choć w późniejszej fazie gry pełnej knucia pewnie ciężko by mu się było odnaleźć. To było takie rozbrajające, gdy na początku powiedział Rupertowi, że potrzebuje kolegi...

Jenna Morasca - Nie powinna się była zgadzać na udział, jeśli miała taką sytuację rodzinną jaką miała. Choć ostatecznie cieszę się, że na czas zdążyła zobaczyć się z mamą przed jej śmiercią. :cry:

Rob C. - Szkoda mi go, bo jest jednym z moich ulubionych graczy pierwszych sezonów. Tym razem nie miał okazji by rozwinąć skrzydła, bo Boston Rob szybko go wytępił. No i oprócz tego na pewno dla jego szybkiego odpadnięcia znaczenie miało też to, że jako manipulant-śmieszek zyskał mniejszy pogłos w plemieniu niż Boston Rob jako manipulant-hardworker.

Richard - Ach... Brakowało mi go. A w tym sezonie, gdy zwolnił już wszystkie hamulce, to była w jego wykonaniu już jazda bez trzymanki, którą mógłbym oglądać i oglądać. Szkoda, że nie pobył w programie dłużej, bo byłoby ciekawie. ;) Akcji z tym, jak UGRYZŁ REKINA nigdy nie zapomnę. xD

Susan - W pierwszym sezonie nie widziałem w niej aż takiej wiedźmy jak teraz i gdy odeszła, to wraz z Tomem miałem ochotę zatańczyć jego radosny taniec. :D Oczywiście odejście odbyło się w oparach gigantycznej dramy i choć dla niej na pewno był to dramat, to oglądanie tego co się działo było na pewno... intrygujące.

Colby - Miał dobrą pozycję, ale za bardzo zaczął z niej korzystać i się rządzić. No i wszyscy mieli na pewno w pamięci jego serię wygranych IC z Australii. Wcale się nie dziwię, że odpadł na tym etapie.

Ethan - Choć momentami był bardzo bezsilny w swoich próbach bycia użytecznym w plemieniu, to jako były zwycięzca przynajmniej próbował jakoś się bronić i przeciągać ludzi na swoją stronę.

Jerri - Ona przyszła do programu najwyraźniej z tylko jednym celem - zemścić się na Colbym. :D To jej się udało i powinno jej wystarczyć. ;) Może gdyby była w lepszych stosunkach z grupą, to Mogo Mogo wyrzuciliby zamiast niej Amber i gra potoczyłaby się inaczej.

Lex - Niesamowity hipokryta - najpierw tłumaczy Ethanowi, że oddziela grę od ich przyjaźni, a potem ma pretensje do Boston Roba, że ten zrobił to samo w stosunku do niego. Ech... W kilku pierwszych odcinkach grał dobrze, m.in. zostając trochę w cieniu i włączając tryb strategii w tym momencie, w którym trzeba było, ale potem zupełnie bez sensu postanowił ocalić Amber. Czy nawet ludzie z przeciwnego plemienia mieli tylko jedną strategię polegającą na przyłączeniu się do Boston Roba!?

Kathy - Moja ulubienica stanęła na wysokości zadania i miała za sobą kolejną dobrą grę. Co prawda numerki nie były po jej stronie, a ponadto zgodziła się na plan ocalenia Amber dla Roba, ale nawet w przegranej sytuacji słusznie próbowała uświadomić innym, że trzymanie się Roba to zły pomysł. Nie posłuchali jej i zobaczcie, jak skończyli. :)

Alicia - Spodziewałem się, że po odpadnięciu w Australii przez numerki i swoją sprawność fizyczną, tym razem pokaże niezłą grę ze swojej strony, bo widać było u niej wtedy jakieś zadatki. No ale niestety wyszło słabo i w końcówce próbowała opierać się na sojuszu, który po prostu nie miał prawa już istnieć.

Shii Ann - W Tajlandii nie byłem nią zbytnio zachwycony, bo nie pokazała wtedy jak dla mnie niczego wartego podziwu, ale tutaj bardzo ją polubiłem. Przede wszystkim przez całą grę miała bardzo dużo niezwykle trafnych i niekiedy lekko złośliwych komentarzy przed kamerą. Gdy pod koniec swojej przygody była już w rozpaczliwej sytuacji, to wykorzystała wszystkie swoje środki próbując szczęścia z każdym po kolei, a nawet udało jej się w desperacji zdobyć w odpowiedniej chwili immunitet. Podobało mi się, że gdy była pewna swojego odpadnięcia, to nie liczyła na cud, tylko pobawiła się w typera (i trafiła! :D), żeby jeszcze na odchodnym trochę namieszać.

Tom - Aaaach... jak to dziwnie móc znów posłuchać jego bełkotu. Podobało mi się, jak Boston Rob też z tego żartował. ;) Tom niestety całą swoją strategię oparł na tym, że Rob zabierze go ze sobą do czołówki - słabo. Gdyby nie jego podejście i skłonności do kłótni, to może jeszcze dałoby się coś zdziałać w F5 z Jenną i Rupertem. Ale za to akcja na FTC z niepodaniem ręki Robowi była mistrzowska. :D

Rupert - Tak jak poprzednio, był bardzo sympatyczny z tą całą swoją szczerością i paradoksalnie z całego F5 to chyba właśnie on najmniej opierał się na Robie i próbował coś knuć w sprawie wyrzucenia go z programu. Miło, że też dostał swój milion. :)

Jenna Lewis - Muszę przyznać, że jej nie doceniałem - wróciła do tego programu już nie jako owieczka na rzeź z Pagong, ale jako świadoma strategii uczestniczka, gotowa by to wszystko wygrać. Co prawda chwilami irytowała, a jej ostre najechanie na poprzednich zwycięzców już od pierwszego dnia negatywnie mnie do niej nastawiło na resztę gry, ale szacunek mimo wszystko. Wielka szkoda, że tak jak wszyscy inni też oparła się za bardzo na Robie i że nie pomyślała o tym, że zanim na TC w F4 przy remisie doszłoby do tego ciągnięcia kamyków, którego się tak bała, to mogłaby jeszcze potem zmienić swój głos. Nic by tym nie ryzykowała, bo Rob i Amber i tak widzieli w niej "tą trzecią", a przynajmniej dowiedziałaby się, czy na pewno to słynne ciągnięcie kamyków wciąż na tym etapie F4 obowiązuje.

Boston Rob - Nie wiem z jakiego powodu wszyscy chcieli być z nim w jednej drużynie, ale brawo dla niego. Wciąż niespecjalnie go lubię (choć poprawa jest znaczna), ale to on rozegrał całą grę jak chciał i nie rozumiem, jak niektórzy mogli mu robić wyrzuty z powodu jego sposobu gry. Gdyby byli nowymi uczestnikami, to bym zrozumiał, ale to jest All Stars i wszyscy przecież wiedzieli, że Rob jest manipulantem. Powinien był to wygrać.

Amber - Jak już wcześniej pisałem, nie wiedziałem co ona w ogóle robi w gronie All Stars i po tym całym sezonie wciąż nie mam pojęcia, bo wciąż była nijaka i oprócz przyklejenia się ciasno do Roba nie zrobiła w tej grze zupełnie nic. Mogą sobie mówić, że wszystkie decyzje były podejmowane wspólnie itp., ale nie oszukujmy się - to Rob był mózgiem i to Rob potem za wszystko obrywał, a Amber tylko dała mu się dowieźć do finału. Niby wybroniła się z trudnej sytuacji gdy trafiła w szeregi wroga, ale głównie przez to, że wszyscy mieli w głowach "a co na to powie Rob po merge'u". Nie mówię, że nie zasłużyła na zwycięstwo - dać się dowieźć do finału też trzeba umieć. Całe szczęście, że przynajmniej ich uczucie okazało się szczere, bo dało nam ładne zakończenie opowieści, a gdyby Amber po prostu Roba uwiodła i tym sposobem wygrała... to chyba nic dziwnego, że bym ją już zupełnie znienawidził.

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: All - Stars (sezon 8)

Post autor: Saw »

Właśnie wczoraj zakończyłem oglądanie tego sezonu więc teraz czas na małe podsumowanie. Na pewno ten sezon przyjemnie się oglądało. Miło było zobaczyć uczestników z poprzednich edycji. Byłem ciekaw czy osoby z tej samej edycji będą się trzymać razem. Można powiedzieć że były same gwiazdy. Najmniej przed startem do nazwy tego sezonu pasowała Amber, ale o dziwo to ona wygrała. Świetną parę i duet stworzyła razem z Robem. Niesamowita historia że miłość ich połączyła w programie i trwa aż do teraz. Piękną sceną były zaręczyny w finale. Bardzo się cieszę że dwójka moich faworytów doszła do finału. Tam jednak bardziej trzymałem kciuki za Amber i cieszę się że to jednak ona wygrała. Choć myślę że dla finalistów i tak było wszystko jedno które z nich wygra. Co do pozostałych uczestników mam mieszane uczucia. Niby sezon z mocnymi zawodnikami, a tak naprawdę wcale od strony strategicznej nie zachwycali. Dopóki był podział na plemiona to jakoś ta gra wyglądała. Tworzyły się nam ciekawe sojusze i dużo zamieszania wprowadziły przemieszania. Po połączeniu uczestnicy naprawdę wyglądali na zagubionych i wszyscy mieli tą samą strategię, a więc chcieli być w sojuszu z Robem i Amber. Dla mnie to kompletnie nie zrozumiałe. Widząc tak mocną dwójkę pozostali powinni starać się ich rozdzielić a nie wchodzić z nimi w sojusze. Ale byli na tyle głupi że nie wpadli nawet na taki pomysł. A później mieli jeszcze pretensje na finałowej radzie plemienia o to że Rob ich zdradził. No kurdę, wiedzieli na czym gra polega więc mogli coś dać od siebie, a nie tylko pozwolili się zmanipulować Robowi i Amber. Zachowanie więszkości jurorów na FTC było żałosne.

Tina - ciężko cos o niej powiedzieć. Była łatwym celem jako zwyciężczyni jednej z poprzednich edycji. Szkoda że bardziej nie powalczyła o pozostanie w programie.
Rudy - mam wielki szacunek dla niego. W takim wieku świetnie sobie radził w konkurencjach. Nawet strategicznie zaczął działać na początku. Próbował zawiązać sojusz z Rupertem. Jednak Saboga chcąc przełamać złą passę w IC musiała postawić na silnego Ethana zamiast kontuzjowanego Rudego.
Jenna - ale mi było jej szkoda :cry: Nie mam żadnych pretensji o to że zrezygnowała. Cieszę się że udało jej się pożegnać z umierającą matką. Ten moment gdy odchodziła był tak wzruszający że aż ciężko było powstrzymać łzy. Szkoda tylko że zamiast niej nie wzięto do tej edycji kogoś innego z Amazonii np. Denna lub Shawna.
Rob C. - trafił do trudnej grupy gdzie nie mógł rozwinąć skrzydeł. Choć myślałem że się jakoś uchowa i załapie do jakiegoś sojuszu. Na pewno jak na siebie zbyt pasywnie zaczął i później już nie było czasu na obronę. Próbował się łapać (tak jak zresztą prawie wszyscy) Boston Roba, ale ten wiedział że Rob C. jest sporym zagrożeniem strategicznym.
Richard - nie oglądałem Borneo i nie wiem jaki tam był. Ale tutaj go bardzo polubiłem. Taki zabawny facet, który sobie paradował po wyspie z gołym ptakiem. Strategicznie to słabo wyglądało, choć socjal też nie był najlepszy. Nie potrafił się zbyt dobrze dogadać z współplemieńcami. Mam wrażenie że poczuł się zbyt pewnie bo nawet nie chciał pomagac w sprawach obozowych. Coś tam próbował działac przed odpadnięciem, ale było za późno. Nie zapomniana była jego walka z rekinem.
Sue - na początku wydawała się być spoko babką, ale żałośnie się zachowała po tym incydencie z Richardem.
Colby - lubiłem go w Australii, ale tu trochę mnie irytował. Zbyt pewny siebie był i to go zgubiło. Myślę że też wszyscy sobie zdawali sprawę że może być wielkim zagrożeniem w konkurencjach po połączeniu. Dlatego już na tym poziomie go wyeliminowano.
Ethan - wiele razy był w trudnej sytuacji, ale potrafił się ładnie wybronić. Jednak pewne było że polowanie na zwycięzców się nie skończy tak łatwo.
Jerri - polubiłem ją jeszcze bardziej niż w Australii. Pięknie się zemściła na Colbym. Myślę że to był jej główny cel w tej edycji i został wykonany. Później jednak spuściła z tonu i łatwo się dała blindsidować.
Lex - co za okropny gość. Już w Afryce za nim nie przepadałem, ale tutaj całkowicie postawiłem na nim krzyżyk. Najpierw mówi Ethanowi że oddziela przyjaźń od gry. A na FTC wyskakuje z wielkimi pretensjami do Roba że ten go oszukał. To jest gra i trzeba się z tym liczyć. Zrobił naprawdę głupi błąd wierząc Robowi że ten go weźmie do swojej paczki. Kolejny głupi który swoją grę chciał opierać na dwójce Rob/Amber. Jednak przyznaję że ładnie prowadził grę w Mogo-mogo i eliminował największe zagrożenia.
Kathy - nudziła mnie w tym sezonie. Za bardzo polegała na Lexie, a ten ją pociągnął na dno za sobą po połączeniu.
Alicia - kolejna która ma pretensje o to że została oszukana. Choć tak naprawdę to była jej wina, bo dała się łatwo zmanipulować. Lubiłem ją nawet, ale mimo groźnej miny nie była zbyt dużym zagrożeniem strategicznym.
Shii Ann - uwielbiałem jej złośliwe komentarze na temat uczestników. Trzeba przyznac że rzeczywiście w większości byłby trafne. Świetne było z jej ust "stupid people, stupid, stupid people" Co do jej gry, to miała dobrą pozycję w Mogo-Mogo. Po połączeniu trzymała się w cieniu przez co mogła pozostać dłużej w grze. Nie miała jednak szans się przebić, bo uczestnicy byli zbyt głupi.
Tom - jego nie da się nie lubić. Taki zabawny facet, którego często nie da się zrozumieć. To idealny gość do manipulacji. Jego gra opierała się na tym że ufał Robowi i liczył że ten zapewni mu miejsce w F3. Naprawdę genialna taktyka. Co on by zrobił przeciwko silnemu dwuosobowemu sojuszowi. Musiałby wygrać immunitet żeby znaleźć się w finale. Rozczarował mnie tymi pretensjami do Roba w FTC.
Rupert - nie znosiłem go w Pearl Islands, ale tutaj nawet go trochę polubiłem. Jako jeden z niewielu nie miał żadnych pretensji do finalistów na finałowej radzie plemienia. Widać że jest ciepłą osobą i już tak nie brał wszystkiego do siebie jak w poprzednim sezonie. Choć nadal irytujące były te jego ciągłe połowy ryb.
Jenna Lewis - trzeba przyznać że ostro zaczęła swoją grę. W Saboga to ona wiodła prym i wspólnie z Jerri rozdawała karty. Po przemieszaniu trochę przygasła, ale nadal trzymała się w dobrym sojuszu. Byłem zszokowany że zdradziła sojusznika Ruperta i zdecydowała się na F3 z nierozłączną dwójką. Był to najgłupszy ruch z jej strony. Choć z drugiej strony mogła narazić się na losowanie kamyków gdyby doszło do remisu.
Rob - nie cierpiałem go w Markizach, bo był arogancki i straszliwie pewny siebie. Ale tu mieliśmy wielką poprawę i bardzo go polubiłem. Był zdecydowanie najlepszym graczem sezonu. Prowadził mądrą i przemyślaną grę. Ładnie manipulował ludźmi i to on rozdawał karty wspólnie ze swoją drugą połówką. Super że wytrwał w swoim sojuszu razem z Amber do końca. Szczerze nie wiem co miał w sobie że wszyscy tak mu wierzyli. Nie widzieli jego akcji w Markizach czy co?
Amber - bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła w tym sezonie. W Australii ją lubiłem, ale tam była raczej tłem w rywalizacji. A tu naprawdę dobrze wyglądało to strategicznie. Nie zgodzę się z tym że była pionkiem Roba. Dla mnie takim pionkiem można nazwać Matthew w Amazoni czy Jan w Tajlandii. Ona razem z Robem podejmowała decyzje, choć to on był takim liderem tego sojuszu. Super spisała się po przemieszaniu, gdzie była spisywana na stratę. Pięknie się wybroniła oferując sojusz z nią i Robem po połączeniu. Jestem szczęśliwy że podobnie jak w Amazoni i Wyspach Perłowych wygrywa moja faworytka.

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: All - Stars (sezon 8)

Post autor: ciriefan »


ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 1 - 45”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości