: 05 kwie 2013, 16:32
Do jasnej, ciężkiej, wyjątkowo złośliwej cholery...
Uwielbiałem Corinne, jej konfy i to, że próbowała wziąć sprawy w swoje ręce. Gdyby jej się udało, byłbym w siódmym niebie. Tylko, że niestety, ale w jej działaniach z tego odcinka to widzieliśmy błąd na błędzie, błędem poganiający.
Zacznijmy od najważniejszej rzeczy. Po jaką cholerę iść do blindsidu Phillipa okrężną drogą? Dlaczego Corinne najpierw koniecznie chciała pozbyć się Sherri? Trzeba było od razu przystąpić do rzeczy, a można to było zrobić na multum różnych sposobów:
a) POZWOLIĆ na podział głosów między Reynolda i Eddie'go, a nawet WSPIERAĆ ten pomysł. Wówczas Andrea, Dawn, Cochran, Phillip, Brenda i Sherri nie głosowaliby wspólnie i szóstka do pozbycia się Phillipa w zupełności by Corinne wystarczyła. Nie rozumiem czemu nie przyszło jej to do głowy, bo byłaby to najlepsza opcja.
b) dogadać się z Sherri. Czemu tak łatwo zrezygnowali z tego pomysłu? Malcolm stwierdził, że jest dziwna - ok, może i jest, ale to nie oznacza, że nie mogłaby się im przydać. Sherri w konfie wyraźnie powiedziała, że wnerwia ją Phillip. Gdyby Corinne, Malcolm lub ktoś z ich ludzi podszedł do niej i zaproponował jego eliminację, to jestem przekonany, że by na to poszła. Po prostu nie wykorzystali okazji.
c) w ostateczności, trzymać się pomysłu głosów na Sherri, a Phillipa wywalić potem, ale nie lecieć z tym do Dawn, bo tego to już nie rozumiem kompletnie.
Wystarczyło po prostu trochę więcej pomyśleć. To podobno nie boli. Ale mimo wszystko i tak cholernie szkoda mi Corinne i cieszę się, że sporo do tego sezonu wniosła. Nie jestem fanem ciągłego przywracania tych samych uczestników, ale ją akurat chętnie obejrzałbym nawet trzeci raz:) Mówicie, że nie będzie jej w jury? No tak, teraz przypominam sobie, że nie było o tym mówione. A szkoda, bo gdy ogłosili połączenie, pomyślałem sobie, że jury-speech Corinne mamy już zapewnioną i że będzie się działo na finale:D
Pokrótce o pozostałych graczach. Dawn zagrała bardzo dobrze. Na pewno perspektywa przejęcia gry przez Corinne by jej się nie opłaciła, bo nie mogłaby liczyć na wysokie miejsce z tym sojuszem. Lubię Dawn i cieszy mnie, że uczy się na własnych błędach. Poza tym, jak wyżej wspominaliście, prowadzi niesamowicie silną grę socjalną, co sprawiło, że zaufały jej najpierw Julia, a potem Corinne. A nie powinny... Tak więc Dawn na pewno liczy się w grze o milion.
Erik... Tym razem możemy być już pewni, że on nie ogarnia. Przypomina mi taką wielką, niedostrzyżoną u góry owcę, zarówno z wyglądu (fryz), jak i działania - leci za stadem. Na dodatek, nie do końca wie, za którym lecieć powinien. Tym razem wydaje mi się, że poleciał za niewłaściwym. Myślę, że lepszą pozycję miałby trzymając się Malcolma, aniżeli Andrei. Pamiętam, że parę odcinków temu dogrzebałem się w insiderze do jego konfy, w której mówił, że boi się Andrei. Może więc owce lubią adrenalinę.
Cochran rzeczywiście nie irytuje. Prawdę mówiąc, jako osoba nie irytował mnie nawet w SP, po prostu mieliśmy go przesyt w związku z tym, że miał tak nachalny edit. Tutaj to wszystko jest nieco bardziej zrównoważone. Fajnie, że udało mu się wygrać immunitet, good for him, niech się cieszy. Przełykał to wszystko tak szybko, że można odnieść wrażenie, że jada coś takiego na codzień;p To by wyjaśniało, czemu jest taki chudy.
Phillip z odcinka na odcinek irytuje mnie coraz bardziej. Jeśli jeszcze raz wspomni o Boston Robie, to orzygam laptopa. No i w ogóle jaki bulwers przy głosowaniu. Corinne samolubna? No tak, bo przecież ta gra nie polega na przechytrzaniu. Polega na trzymaniu się wielkiego Special Agent i głosowaniu pod dyktando jego a także jego prapradziadka oraz Boston Roba, którzy łączą się z nim telepatycznie, dając życiowe wskazówki.
Brenda.. Hmm, sorry AussieRaf, ale nie zgadzam się z teoriami o ukrytych znakach edytorów odnośnie niej:D Po prostu dają na nią od czasu do czasu ujęcia żeby w ogóle przypomnieć nam, że ona jeszcze żyje. W przeciwnym razie dość łatwo można by było o tym zapomnieć. Szkoda, bo w Nikaragua grała dobrze i tu z kolei nie zgodzę się z jej przeciwnikami.
Malcolm.. Oby się wygrzebał z tarapatów, ma przynajmniej HII. Reynold, Eddie, Michael - póki co starają się siedzieć cicho, ale z drugiej strony, w ich sytuacji nie ma co się temu dziwić. Natomiast Andrea ciągle jest u mnie na dość wyraźnym plusie.
Cholera, a miało być krótko;p
Uwielbiałem Corinne, jej konfy i to, że próbowała wziąć sprawy w swoje ręce. Gdyby jej się udało, byłbym w siódmym niebie. Tylko, że niestety, ale w jej działaniach z tego odcinka to widzieliśmy błąd na błędzie, błędem poganiający.
Zacznijmy od najważniejszej rzeczy. Po jaką cholerę iść do blindsidu Phillipa okrężną drogą? Dlaczego Corinne najpierw koniecznie chciała pozbyć się Sherri? Trzeba było od razu przystąpić do rzeczy, a można to było zrobić na multum różnych sposobów:
a) POZWOLIĆ na podział głosów między Reynolda i Eddie'go, a nawet WSPIERAĆ ten pomysł. Wówczas Andrea, Dawn, Cochran, Phillip, Brenda i Sherri nie głosowaliby wspólnie i szóstka do pozbycia się Phillipa w zupełności by Corinne wystarczyła. Nie rozumiem czemu nie przyszło jej to do głowy, bo byłaby to najlepsza opcja.
b) dogadać się z Sherri. Czemu tak łatwo zrezygnowali z tego pomysłu? Malcolm stwierdził, że jest dziwna - ok, może i jest, ale to nie oznacza, że nie mogłaby się im przydać. Sherri w konfie wyraźnie powiedziała, że wnerwia ją Phillip. Gdyby Corinne, Malcolm lub ktoś z ich ludzi podszedł do niej i zaproponował jego eliminację, to jestem przekonany, że by na to poszła. Po prostu nie wykorzystali okazji.
c) w ostateczności, trzymać się pomysłu głosów na Sherri, a Phillipa wywalić potem, ale nie lecieć z tym do Dawn, bo tego to już nie rozumiem kompletnie.
Wystarczyło po prostu trochę więcej pomyśleć. To podobno nie boli. Ale mimo wszystko i tak cholernie szkoda mi Corinne i cieszę się, że sporo do tego sezonu wniosła. Nie jestem fanem ciągłego przywracania tych samych uczestników, ale ją akurat chętnie obejrzałbym nawet trzeci raz:) Mówicie, że nie będzie jej w jury? No tak, teraz przypominam sobie, że nie było o tym mówione. A szkoda, bo gdy ogłosili połączenie, pomyślałem sobie, że jury-speech Corinne mamy już zapewnioną i że będzie się działo na finale:D
Pokrótce o pozostałych graczach. Dawn zagrała bardzo dobrze. Na pewno perspektywa przejęcia gry przez Corinne by jej się nie opłaciła, bo nie mogłaby liczyć na wysokie miejsce z tym sojuszem. Lubię Dawn i cieszy mnie, że uczy się na własnych błędach. Poza tym, jak wyżej wspominaliście, prowadzi niesamowicie silną grę socjalną, co sprawiło, że zaufały jej najpierw Julia, a potem Corinne. A nie powinny... Tak więc Dawn na pewno liczy się w grze o milion.
Erik... Tym razem możemy być już pewni, że on nie ogarnia. Przypomina mi taką wielką, niedostrzyżoną u góry owcę, zarówno z wyglądu (fryz), jak i działania - leci za stadem. Na dodatek, nie do końca wie, za którym lecieć powinien. Tym razem wydaje mi się, że poleciał za niewłaściwym. Myślę, że lepszą pozycję miałby trzymając się Malcolma, aniżeli Andrei. Pamiętam, że parę odcinków temu dogrzebałem się w insiderze do jego konfy, w której mówił, że boi się Andrei. Może więc owce lubią adrenalinę.
Cochran rzeczywiście nie irytuje. Prawdę mówiąc, jako osoba nie irytował mnie nawet w SP, po prostu mieliśmy go przesyt w związku z tym, że miał tak nachalny edit. Tutaj to wszystko jest nieco bardziej zrównoważone. Fajnie, że udało mu się wygrać immunitet, good for him, niech się cieszy. Przełykał to wszystko tak szybko, że można odnieść wrażenie, że jada coś takiego na codzień;p To by wyjaśniało, czemu jest taki chudy.
Phillip z odcinka na odcinek irytuje mnie coraz bardziej. Jeśli jeszcze raz wspomni o Boston Robie, to orzygam laptopa. No i w ogóle jaki bulwers przy głosowaniu. Corinne samolubna? No tak, bo przecież ta gra nie polega na przechytrzaniu. Polega na trzymaniu się wielkiego Special Agent i głosowaniu pod dyktando jego a także jego prapradziadka oraz Boston Roba, którzy łączą się z nim telepatycznie, dając życiowe wskazówki.
Brenda.. Hmm, sorry AussieRaf, ale nie zgadzam się z teoriami o ukrytych znakach edytorów odnośnie niej:D Po prostu dają na nią od czasu do czasu ujęcia żeby w ogóle przypomnieć nam, że ona jeszcze żyje. W przeciwnym razie dość łatwo można by było o tym zapomnieć. Szkoda, bo w Nikaragua grała dobrze i tu z kolei nie zgodzę się z jej przeciwnikami.
Malcolm.. Oby się wygrzebał z tarapatów, ma przynajmniej HII. Reynold, Eddie, Michael - póki co starają się siedzieć cicho, ale z drugiej strony, w ich sytuacji nie ma co się temu dziwić. Natomiast Andrea ciągle jest u mnie na dość wyraźnym plusie.
Cholera, a miało być krótko;p