No czo ta Ipla, w tym tygodniu dopuściła mnie do obejrzenia tego arcydzieła dopiero po trzech dniach i to jeszcze na wejściu ich reklama przypomniała mi o regularnym stosowaniu antykoncepcji, po czym całość wyłączyła się w pizdu na 10 minut, pozostawiając mnie w stanie ciężkiego osłupienia. Ja nie wiem, gdzie ich spece od pablik rilejszynz, ale jeśli będą witać wiernych fanów hashtagiem #JuzWySieLepiejNieRozmnazajcie, to ciekawe, kto im będzie tę śmiszną Wyspę oglądał jak już my pomrzemy. Solorzu-Żaku, spozieram na ciebie gniewnie i sugeruję refleksję nad swoim postępkiem.
Wyniki oglądalności poprzedniego epa nie zachęcają raczej do otwierania szampana, no ale nie od razu Kraków zbudowano. Survivor to nie są świeżaki z Biedry, żeby nasrać narodowi pod palnikiem już po tygodniu od wejścia na rynek, a podobieństwo
Rudej do Marchewki Margolci naprawdę jest czysto przypadkowe. Dajmyże więc czas, no ludzie. Poza tym, ja na przykład, pomimo całej pokraczności tego widowiska i wieśkowatości w strategii naszych wojów, jestem już podbudowany samym faktem, że to wreszcie nasze, polskie, nadwiślane, przez klekoczącego boćka w kapustę przyniesione (
to pewnie dlatego dziób mu się otworzył, spadło z wysokości i trochę się obtłukło). Coś jak my, wierni kibice Błękitnych Stargard, którzy lepiej bawimy się na meczu swojej ekipy, aniżeli oglądając finał Ligi Mistrzów, mimo, że zawodnicy przejebują 10 do jaja, ciągle na siebie wpadają, a stadion w Stargardzie ostatnią modernizację przeszedł za Bieruta i tuż za nim suszą się sfatygowane majty Bożeny z pobliskich slumsów. Ale zawsze to jakoś tak bardziej swojsko, rodzimie, bliżej sercu. Rozumiecie, jak mniemam.
Dlatego nie oszczekam dzisiaj nawet aż tak bardzo
drużynowego Michałowskiego, który nieco się za siebie wziął i rzeczywiście postęp jest tu wręcz oszałamiający, zwłaszcza w momentach, gdy sterczy na Radzie z uniesionymi brwiami i skrzyżowanymi łapskami, niczym Ann Robinson w Najsłabszym Ogniwie, która właśnie szykuje się do kolejnego dźgnięcia w psychę swojego błagającego już o litość rozmówcy. Dżef takich trików nieumi, a szkoda, bo to zawsze +17 do grozy, napięcia i nerwowo wypuszczonych bąków przez uczestników w te śmieszne pniaczki. Aczkolwiek, droga do perfekcji jest tu jeszcze długa, wyboista i naszpikowana zasadzkami, bo dalej czuję w tym typku pewną sztuczność. Ot, na przykład w momencie, gdy po IC-ku machał tak sobie entuzjastycznie przy mordzie tymi krzywymi pochodzienkami, żeby zilustrować, że
łoba plemiona dostanom dzisiej łogiń. Mało brakowało, a zająłby mu się ten prawiczy wąsik, wylądowałby w szpitalu, z
Chojnowską pod jedną kroplówką i trzeba by było szybko dzwonić po Ibisza. Skoro już w reklamie rzeki przepłynął, góóóóry pokonał & wielkim lasem szedł wciskając ludziom ten badziewny Internet LTE, to może i Wyspa by go nie wystrachała.
Kwestia
nowego lektora lata mi z grubsza koło dzwońca, bo wszystko mi jedno, czy będę nienawidzić głosu tego, czy tamtego, skoro i tak obaj mają mnie za inwalidę umysłowego, tłumacząc oczywiste rzeczy. Aczkolwiek pewne propsy za sytuację, gdy wczuł się w krabią dolę, przewidując, jakby w ich imieniu, że
gdy nadejdzie świt, przyjdzie klocek z długim kijem. Taki miszmasz widoków zabrzmiał mi trochę jak głos przerażenia wydany przez jakiś murzyński klozet.
MATAKA
Wszyscy łechcecie pod bródką Rudą, to ja dla odmiany połechcę sobie
Justynę. Łech łech łech, mrrr, mrrr, mrrr, okej, wystarczy, spylaj się bawić. Jakoś najbardziej mi dzisiaj babeczka przypadła do gustu, a i wyczuwam w niej pewną zawadiakę z potencjałem na przyszłość. Nie jestem pewien, czy to była ona, ale zdaje się, że jak tak sobie leżeli wszyscy na piachu, to zabłysnęła nawet przed kolegami ingliszem z tym "handsome boy", zupełnie jakby chciała udowodnić, że mimo wszystko nie jest smutnym dzieckiem wczesnego PRL-u, które w szkole tłukło wyłącznie ruski z tandetnego podręcznika z Wilkiem i Zającem. Ale już to mroczne "
Nu pagadi, Zajac!" musiało jej w główce utkwić, bo wyczuwam, że po tym hincie od Rudej, że jest zagrożona, będzie tam teraz wszystkich nieźle podgryzać w anus.
Ruda wyznała dzisiaj w wywiadzie, że ma chłopaka, więc trzy czwarte forum dostało zapewne pierdolca, bo widzę, że jest tu główniastą faworytą. Ajajaj, no i widzisz,
Fitella, a wystarczyło, żebyś się tu dwa tygodnie temu ładnie zalogowała, przywitała się i trochę nam pościemniała, że ty też oglądałaś wszystkie surwajwory, a teraz lud maryjny nawet ciebie nosiłby na rękach, zamiast wysługiwać się w tym celu dolnymi kończynami. Wracając do Rudej, za odcinek oczywiście propsik, zwłaszcza, że edit szepce nam usłużnie, iż ten szalony czteroosobowy sojusz wyjdzie na wierzch i zrobi soczystą rozpierduchę na dzielni. Nie przypuszczam co prawda, żeby ostatecznie uderzyli w tego ziomeczka (
Daniela?), na którego się szykują, no ale już taka na przykład
Cebula może się martwić, że ją złapią i ogolą do łysego szczypiora.
No właśnie, Daniela, Macieja? Ch%j jeden raczy wiedzieć & nie podpowiedzieć, bo dla mnie całe to ustrojstwo jest do siebie przerażająco podobne, przynajmniej na linii
Daniel z Discowyjcem i
Paweł z Jeszcze Jednym Pawłem. Zwłaszcza, że bodaj dwaj pierwsi wymienieni niespecjalnie starają się tego uniknąć i zostali sobie parą
arbuzoportków. Co to, do k*rwy nędzy miało znaczyć? Był akurat Czarny Piątek w Lidlu? Czy po prostu pokłuli się w wodzie o te jakieś rozgwiazdy, porwało im gajdy i Michałowski musiał im dać z kantorka po parze zapasowych, które leżały tam i nasiąkały pleśnią od czasów, gdy Amerykańce kręcili tu swój czternasty sezon i akurat zostały po Cassandrze? Tak czy inaczej, panowie przednio się bawili i nawet stuknęli się zadkami. Obawiałem się, że za chwilę zrobią powtóreczkę drugą stroną miednicy, ale montażysta w odpowiednim momencie asekuracyjnie przełączył na ganiające się rybki i żarty pana lektora o penetracji.
Cebula dalej jest purple. Patrzcie, takie toto było odważne & wyrywne na naszym forumie, a tak się teraz wstydzi i spitala przed kamerą do lasu, no Katarzyyyna, nie żartuj sobie
Młodszy Paweł doprosił się prezentacji, na której własna siorka pojechała mu walcem po rodzinie stwierdzając, że
Paweł nigdy nie interesował się dziewczynami. Widzisz Maw, bierz się
. Może pan Tap Madl zaprosi cię na "ostry wycisk w klubie", cokolwiek to miało według towarzysza lektora oznaczać.
Drugiego Pawła rozpoznaję głównie po tym, że wygląda jak Pierwszy Paweł w bardziej zasuszonej i przygnębionej wersji. Zgrało się to akurat z jego dzisiejszą konfą jaki to on jest zrezygnowany, zmęczony i w ogóle ić stąt Michau, nie kamerój mje tera.
Karolina dalej na wypasie, choć coś niucham, że edit będzie bardziej sprzyjał teamowi Rudej i mogą z niej zrobić bossy bitch, która szybko dostanie w pompon, na zasadzie kangurzycy
Samanthy. Poza tym, chciałbym też wnieść do dyskusji to, że nie wiem czy zauważyliście, ale ona jak próbuje coś parodiować, albo w ogóle być śmieszna, to tak jakoś fajnie zgrubia głos i brzmi zupełnie jak Czesio z Włatców Móch.
YAKAWI
Jula jaki nam się rojber zrobiła
Najpierw strzał z główki po IC-ku do Wuja Grzecha, a potem wywrócenie ślipkami na widok Fitelli. Corinne Kaplan i 236 innych lubią to, a Sandra dodatkowo wysyła serduszko. Jestem przekonany, że dzisiaj w szkole inne dzieci tłoczyły się na przerwie w kolejce, żeby pogratulować koleżance swady, pazura & animuszu, przez co znowu nie zdążyła spisać gegry od Matiego. Niemniej oblegany był zapewnie tak zwany
Klocek, którego kołczingowe wymiociny nie mogły przejść bez echa i Ewka Chodakowska już pewnie szpera po fejsie, żeby zaprosić go do grupy "
Mącenie Ludziom W Bani – zgrupowanie z Ewą - Ustka 2018" jako współpracownika na evencie dla swoich wyznawczyń. Tyle tylko, że jakoś nie widzę tego pana pod kątem strategicznym, bo o ile motywowanie i zachęcanie swoich mróweczek do walki można jeszcze uznać za sponio, to już ten cały #ZakazRuchania był iście diaboliczny i ktoś szybko może uznać takie wtykalstwo za powód do zapalenia koledze grzecznego, acz stanowczego kopa w dupę, zwłaszcza kiedy już nie potrzeba im będzie tyle słoniny w zadaniach. Na pocieszenie powiem jednak, że skisłem na ogóra w momencie Rady, kiedy padł piękny klockowy tekst wspominający zadanie: "
Miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem, w którą szparę mam wejść" (Klotz Maciej, "Myśli Pozłacane", Wydawnictwo PWN, Warszawa 2017, str. 17-18).
No właśnie, skoro już przy kopulacji jesteśmy.
Bartosz zaliczył epika numer DFA w patriotycznym, biało-czerwonym stylu. Czerwień widzieliśmy na jego facjacie w momencie tego słynnego trailerowego okrzyku WEJĆZATOOOOOOOO i to taką jebitną, że nie powstydziłby się mój dziadek nadciśnieniowiec po kilku głębszych. Miałem wrażenie, że za chwilę eksploduje mu bania w stylu tych głupich wiewiórek w Happy Tree Friends i współplemieńcy zyskają na fladze jeszcze więcej barwy klubowej. Biel natomiast pojawiła się według niektórych szpetnych plotkarzy w szałasie, kiedy napięcie zeszło i trzeba było przywitać swoją FYT druhnę.
Ach,
Fitella. Nasza królowa knucia, Nefretete strategizowania, nadobna niewiasta intryg. Już w pierwszej milisekundzie od powrotu zdążyła wpakować się hulajnogą do rowu i to jeszcze z dachowaniem, ściągając na siebie srogie oko Klocka po tym dziambolonku z Bartoszem. Patrząc po survostorii, tego typu hece najczęściej kończą się rzuceniem zakochańców na żer, a że panowie są dżentelmenami, to puszczają niewiasty jako pierwsze wszędzie, nawet pod gilotynę. No i słodka była ta jej mina, gdy Wujo Grzechu powitał ją tym tekstem w stylu
hejka, aleś się spasła, czy takie tam. Dla fitpomyleńców to chyba gorsza obelga, niż jakby nazwać redaktora Lisa Polakiem, więc miałem wrażenie, że za chwilę panna ucieknie z płaczem z powrotem w busz i Michałowski będzie jej potem musiał po nocach szukać z latarką w bagnach, dołach i wąwozach.
Ja to ogólnie do fanów
powrotów nie należę. Rozumiem, że zżynamy format od Galów i że mamy nie sugerować się porównaniami do prawilnego Survivor #BoWRyj, no ale coś mi tu mimo wszystko nietenten. Rozumiem jeszcze, gdyby odwalili coś takiego na jakimś późniejszym etapie, ale pierwszy trup jest zawsze w pewien sposób symboliczny. Wprowadza w klimat napięcia, wojny i rozpierduchy, pokazuje naszym śmiałkom, że to nie przelewki i w ogóle
łaaa-aaa!!!, cytując tego wyjca z intra. A skoro tak na wejściu wskrzeszają pierwszą ubitą duszę, to daje to takie trochę uczucie, że pff, no jak odpadnę, to najwyżej se weznem i wrucem, no czo mi tam. Tym bardziej, że ja nie chcę siać ogólnej paniki, ale
dziwne się wydaje, że Wujo Grzechu kopnął w kalendarz już teraz, kiedy jeszcze nie było tego słynnego trailerowego okrzyku 2.0 pod tytułem "jaaaa, oszukałeś nas". Może więc na tym nie koniec, no chyba, że jakoś pokleili te scenki plasteliną i ów gorący strzał z pizdy skierowany był do kogoś innego. Obawiam się jednak, że wszyscy będą tu mieli więcej żyć niż dzieci w Raymanie na PS1.
Cóż przyjemnego u pozostałych?
Chojnowska tak pozazdrościła żółtym sukcesów, że sama wzięła i pożółkła. Fakt, mogliby powiedzieć, co jej tam za choróbsko weszło, ale odnosząc się do rozkmin Eski i Ciriefana, jestem raczej pewien, że niestety żółtaczka, bo jak kojarzę jedną nieszczęśnicę z mojego otoczenia, to objawy były identiko. Ale spoko siorka, to brzmi gorzej niż wygląda. Przez miesiąc sobie nie poruchasz i będziesz musiała jeść odtłuszczone papki, ale potem będziesz jak nowo narodzona. I w ogóle przypał trochę – Stejtsowcy, Koale, Kiwisi, Brytole i inne obce ludy potrafią nie zaliczyć żadnego medicala przez x sezonów, a u nas? W Wyprawie Robinson dwie pierdoły zaniemogły na wejściu, tutaj już teraz mamy jedną. Eeeeejch, no jak już ten Janusz gdzieś wejdzie, to nie ma bata, zawsze się jakoś połamie, zniszczy, sponiewiera, zatruje i jeszcze rozbije sobie mordę na trawie. Idąc tym tropem,
Purple Piotr, chcąc doprosić się wreszcie o uwagę edytorów, desperacko podłożył sobie palucha pod maczetę, czy to coś ostrego czym tam sobie dziubali, przez co stwierdzili, że echjużdobra i z litości pokazali go na chwilę w prezentacji jak lata z ziomeczkami w kasku po drabinach. Zaliczone, odfajkowane, teraz znowu możemy zrobić ujęcie na żylaki Wuja Grzecha.
Córka Rrrybakaaa wysłała Eurypidesa na bambus, oberwała na Radzie głosem od Grzecha na yolo i pobudziła mi okolice intymne biegając sobie w prezentacji w tym jakimś błocie, czydzieś.
No i
Wujo Grzechu, nasz Tony Soprano całego tego kołchozu. W tamtym tygodniu nieźle dostał od drużynowego po rajtuzach, więc wydawałoby się, że odniesione rany skłonią go do refleksji, do strategii, do czegoś, ale gdzież tam, pieprz się Tombak, dalej poudaję głuchego, dalej będę miał wydżebane na sojusze i dalej pochwalę się, że umiem robić coś, o czym nie mam pojęcia, vide: łowienie ryb. No i masz, pykło, trzasło, wydało się – teraz już rodzinka wie, że jak Wujo mówi, że znika na cały dzień "na ryby", to tak naprawdę siedzi i zalewa robaka z Władkiem i Zenkiem, a na końcu powija sześć fląder z Kauflandu i zgrywa bohatera domu.
No, w telegraficznym skrócie to tyle. Jeszcze tylko żeby zakończyć mój wywód klamrą, wrócę na chwilę do obsranej Ipli. Serio, reklamy KFC w takim programie? Nie żebym miał coś do KFC, bo ja to akurat futruję na potęgę i mam szczwany plan umrzeć na miażdżycę w wieku lat 60, no ale w tym przypadku, przesłanie się trochę jakby kłóci. Tutaj żyjemy wszyscy zdrowo, sportowo i prężymy fit-ciałka na wyspie, a tutaj nawpierdalajcie się dzieci fast foodów.