Big Brother UK / Celebrity Big Brother
: 03 sie 2016, 18:27
Ogląda ktoś? Z braku Big Brotherowych emocji postanowiłem zainteresować się angielską wersją programu. Wcześniej oglądałem jedną może dwie edycje, ale było to trochę czasu temu... Niedawno wciągnąłem się w sezon 17. Oglądało mi się bardzo dobrze. Przewaga jaką ten program ma nad "osiemnastką" i wcześniejszymi amerykańskimi wersjami, które widziałem jest spora nieprzewidywalność. Nie ma wzoru: sojusz wygrywa, HOH nominuje target i pionka los danej osoby jest przesądzony i pa.
Było nawet trochę strategii tfu... "taktyki", o ile było to możliwe, bo jednak większość castu tworzyły osoby z widłami i pochodniami, które krzyczały: "Gejmplejer! Ukamieniować".
Produkcja starała się dolewać oliwy do ognia i tworzyć dramy: a to zadania, w których trzeba odpowiadać kto jest głupi/ dwulicowy/ nudny przed resztą domu, a to jakiś tydzień zagłady (najlepsza drama BB everXDXDXD), a to znowu ujawnianie powodów nominacji i tym podobne śmiechy-chichy. Były momenty, że produkcja trochę się zagalopowywała z robieniem szoł, ale dawało się przeżyć. Cały program liczył 50 dni i tyleż odcinków, a więc lajt.
Zacznę od twistu z Other House. Poza domem BB był jeszcze drugi, w którym mieszkało sześć osób. Miały one podejmować decyzje, siać niepokój i paranoję wśród domowników coś jak Team America w BB16. Żałuję, że cały ten twist nie trwał dłużej, ale zdaję sobie sprawę, że trudno było ukryć istnienie Othersów przed mieszkańcami. Fajnym motywem było to, że niektórzy othersi znali się z mieszkańcami, i nie byli w dobrych relacjach, przed programem. Szkoda tylko, że niektórzy, a nie wszyscy Co do samych othersów to byli tragiczni.
Mieszkańców będę opisywał w części ze spoilerami. Tu tylko przyznam, że niestety większość była nudna albo źle edytowana. Hamerykanie jednak mają ciekawsze confy od angoli. Moim zdecydowanym faworytem był Andy. Kocham. Najbardziej nie znosiłem Ryana. Nawet nie wiem jakim komplementem go uraczyć; chyba muszę poprosić tombaka o jakiś wyjątkowy epitet do opisania tej osobowości.
Podobał mi się 6-osobowy finał. To chyba nic nowego, bo wcześniejszy sezon UK który oglądałem też miał F5. Możesz oglądać więcej osób, a nie w kółko trzy te same ryje i to plus. Minusem był fakt, że przy większej liczbie osób nie pojawiały się żadne nowe interakcje; jak każdy trzymał się swojej grupy wcześniej tak się jej trzymał w finałowym tygodniu.
Nie podobała mi się publika, buczeli średnio przy co drugim uczestniku, co było chamskie. W amerykańskiej wersji raczej każdy miał ciepłe powitanie po wyjściu z domu, a tu przy każdej okazji, gdy Emma (prowadząca) wypowiadała imię jakiejś osoby słychać było BUUUU! Jasne, też nie lubiłem niektórych osób, ale mimo wszystko - każdy uczestnik starał się robić "szoł" dla widzów i wypadałoby pożegnać każdego chociaż małymi brawami. Denerwował mnie głos Wielkiego brata. W polskiej edycji był rozpoznawalny a tu brat raz był facetem, raz kobietą, raz jakimś wymoczkiem. #jebaćto
Jeśli ktoś jest chętny to niech ogląda. Uprzedzam jednak, że program jest trochę hałaśliwy, są dramy oraz Frytka i Ken (kto oglądał polskiego brata ten wie przed czym ostrzegam)
O uczestnikach ze spoilerami;
Jason - jeśli Andy nie miałby wygrać to chciałem, aby było to właśnie Jason. Spokojny, ułożony, starał się unikać konfliktów i gdyby nie Charlie to prawdopodobnie nie zwracałby niczyjej uwagi. Nie miał prostej drogi do finału. Najpierw jego eks przekonywała othersów, że Jason jest gejmplejerem i trzeba go wyjebać, potem hejt po wyeliminowaniu Lateyshii i Ryana. Wątpiłem w jego wygraną, ale finał okazał się cholernie miłym zaskoczeniem.
Hughie - nie kumałem skąd ta popularność. Dla mnie po prostu tam był, czasem rzucił głupim tekstem. Na duży minus jego showmance z Ryanem. Myślę, że produkcja też nie chciała, aby wygrał, bo pod koniec sezonu, miałem wrażenie, że z neutralnej osoby zaczyna dostawać edit czarnego charakteru.
Jackson - z nim było różnie. Były odcinki, w których bardzo lubiłem go i były takie, w których mnie irytował. Spoko chłopak z sąsiedztwa, a z drugiej w pewnym momencie za mocno zaczął angażować się w dramy, płacze i ch** wie co jeszcze. Mimo tego życzyłem mu jak najlepiej, tym bardziej, że chciał wygrać dla swojego synka.
Andy - stał się moim ulubionym zawodnikiem w pierwszym odcinku i był nim do ostatniego. Początkowo miał kłopoty z wpasowaniem się w grupę. Ludzie zarzucali mu, że gejmplejer. Widać było, że przejmuje się słowami krytyki, opiniami na własny temat i nominacjami. Inteligentny, życzliwy, potrafił analizować sytuacje, i z poczuciem humoru. Myślę, że gdyby ten sezon miał zasady amerykańskiej wersji to Andy byłby bezapelacyjnym zwycięzcą. Andy do All Stars.
Evelyn - najładniejsza z kobiet. Myślałem, że wygląd żylety zobowiązuje do charakteru żylety, ale nie... Nic nie wniosła poza showmancem.
Jayne - początkowo jej nie lubiłem. Jakieś głupie kłótnie z Natalie, ale z czasem stała się spoko. Taka trochę Lisa Welchel z Survivor - tu popłacze, tam pojęczy. Potem pojąłem, że losem Jayne jest bycie typową starszą panią runner-up. Trochę zdziwiło mnie, że w finale pokonała ją Evelyn.
Alex - kto? Poza tym, że dobrze wyglądał nie wnosił nic.
Sam - taka trochę chorągiewka na wietrze. Według mnie myślał strategicznie i grał chociaż należał do grupy, która jest tam "for fan and lajf ekspiriens". Jego największym błędem było wykorzystanie PoV (nie wiem jak to się nazywało) na Jayne, a nie na Laurze, która (wiedział) jest nie lubiana przez głosujących. W F8 miałby większe szanse pokonać Laurę niż Jayne i tak odpadł.
Laura - typowa dziwka. 30-letnia baba, a woli i zdania żadnego. Niby nie chciała pieprzyć się z Marco, ale skoro on chciał to co będzie się opierała?
Ryan - tragedia. Żałosny koleś, który uważa się za fajnego. Myślałem, że przerysowany był Frankie Grande, ale to...
Lateysha - jej eliminacja to najlepszy moment i punkt zwrotny serii. Jako osoba nic nie wnosiła. Podobało mi się jak przy wyjściu odgrażała się Jasonowi, że odpadnie następny, że to ona powinna wygrać, itd. Szkoda, że nie pokazali jaką miała minę, gdy Jason wygrał XDXDXD
Chelsea - nuda.
Emma - na początku trochę żałowałem, że twin twist poszedł się jebać. Emma była nawiedzona.
Charlie - na początku lubiłem ją jako jedyną z othersów. Unikała konfliktów, starała się łagodzić spory i wydawała się być spoko babką. Problemy zaczęły się, gdy na horyzoncie pojawił się jej były - Jason. Stała się strasznie nieznośna, a jej późniejsze pojawienie się w zadaniu z sądem było żałosne. Myślę jednak, że w dużej mierze przyczyniła się do wygranej swojego byłego, bo im więcej ona i Ryan hejtowali Jasona tym więcej sympatii ten otrzymywał od widzów.
Georgina - nie miałem nic do niej. Nawet wydawała się spoko, ale jakoś nie potrafiła się zgrać z grupą.
Natalie - koszmarna. Na każdą krytykę podnosiła głos.
Marco - obleśny z wyglądu i zachowania. Wydawało się, jakby cały czas był pod wpływem. Niby miał narzeczoną, ale to mu nie przeszkadzało w posuwaniu Laury 2-3 dnia. Brak jakiegokolwiek szacunku dla kobiet.
Andrew - z othersów jako jedyny myślał naprawdę strategicznie. Podsunął do eliminacji dwóch najbardziej poważnych konkurentów - Jacksona i Alexa, dostał się do głównego domu i jego odejście było dość słabe. Jestem ciekawy jakby sobie radził w dalszej grze.
Tyle.
Było nawet trochę strategii tfu... "taktyki", o ile było to możliwe, bo jednak większość castu tworzyły osoby z widłami i pochodniami, które krzyczały: "Gejmplejer! Ukamieniować".
Produkcja starała się dolewać oliwy do ognia i tworzyć dramy: a to zadania, w których trzeba odpowiadać kto jest głupi/ dwulicowy/ nudny przed resztą domu, a to jakiś tydzień zagłady (najlepsza drama BB everXDXDXD), a to znowu ujawnianie powodów nominacji i tym podobne śmiechy-chichy. Były momenty, że produkcja trochę się zagalopowywała z robieniem szoł, ale dawało się przeżyć. Cały program liczył 50 dni i tyleż odcinków, a więc lajt.
Zacznę od twistu z Other House. Poza domem BB był jeszcze drugi, w którym mieszkało sześć osób. Miały one podejmować decyzje, siać niepokój i paranoję wśród domowników coś jak Team America w BB16. Żałuję, że cały ten twist nie trwał dłużej, ale zdaję sobie sprawę, że trudno było ukryć istnienie Othersów przed mieszkańcami. Fajnym motywem było to, że niektórzy othersi znali się z mieszkańcami, i nie byli w dobrych relacjach, przed programem. Szkoda tylko, że niektórzy, a nie wszyscy Co do samych othersów to byli tragiczni.
Mieszkańców będę opisywał w części ze spoilerami. Tu tylko przyznam, że niestety większość była nudna albo źle edytowana. Hamerykanie jednak mają ciekawsze confy od angoli. Moim zdecydowanym faworytem był Andy. Kocham. Najbardziej nie znosiłem Ryana. Nawet nie wiem jakim komplementem go uraczyć; chyba muszę poprosić tombaka o jakiś wyjątkowy epitet do opisania tej osobowości.
Podobał mi się 6-osobowy finał. To chyba nic nowego, bo wcześniejszy sezon UK który oglądałem też miał F5. Możesz oglądać więcej osób, a nie w kółko trzy te same ryje i to plus. Minusem był fakt, że przy większej liczbie osób nie pojawiały się żadne nowe interakcje; jak każdy trzymał się swojej grupy wcześniej tak się jej trzymał w finałowym tygodniu.
Nie podobała mi się publika, buczeli średnio przy co drugim uczestniku, co było chamskie. W amerykańskiej wersji raczej każdy miał ciepłe powitanie po wyjściu z domu, a tu przy każdej okazji, gdy Emma (prowadząca) wypowiadała imię jakiejś osoby słychać było BUUUU! Jasne, też nie lubiłem niektórych osób, ale mimo wszystko - każdy uczestnik starał się robić "szoł" dla widzów i wypadałoby pożegnać każdego chociaż małymi brawami. Denerwował mnie głos Wielkiego brata. W polskiej edycji był rozpoznawalny a tu brat raz był facetem, raz kobietą, raz jakimś wymoczkiem. #jebaćto
Jeśli ktoś jest chętny to niech ogląda. Uprzedzam jednak, że program jest trochę hałaśliwy, są dramy oraz Frytka i Ken (kto oglądał polskiego brata ten wie przed czym ostrzegam)
O uczestnikach ze spoilerami;
Jason - jeśli Andy nie miałby wygrać to chciałem, aby było to właśnie Jason. Spokojny, ułożony, starał się unikać konfliktów i gdyby nie Charlie to prawdopodobnie nie zwracałby niczyjej uwagi. Nie miał prostej drogi do finału. Najpierw jego eks przekonywała othersów, że Jason jest gejmplejerem i trzeba go wyjebać, potem hejt po wyeliminowaniu Lateyshii i Ryana. Wątpiłem w jego wygraną, ale finał okazał się cholernie miłym zaskoczeniem.
Hughie - nie kumałem skąd ta popularność. Dla mnie po prostu tam był, czasem rzucił głupim tekstem. Na duży minus jego showmance z Ryanem. Myślę, że produkcja też nie chciała, aby wygrał, bo pod koniec sezonu, miałem wrażenie, że z neutralnej osoby zaczyna dostawać edit czarnego charakteru.
Jackson - z nim było różnie. Były odcinki, w których bardzo lubiłem go i były takie, w których mnie irytował. Spoko chłopak z sąsiedztwa, a z drugiej w pewnym momencie za mocno zaczął angażować się w dramy, płacze i ch** wie co jeszcze. Mimo tego życzyłem mu jak najlepiej, tym bardziej, że chciał wygrać dla swojego synka.
Andy - stał się moim ulubionym zawodnikiem w pierwszym odcinku i był nim do ostatniego. Początkowo miał kłopoty z wpasowaniem się w grupę. Ludzie zarzucali mu, że gejmplejer. Widać było, że przejmuje się słowami krytyki, opiniami na własny temat i nominacjami. Inteligentny, życzliwy, potrafił analizować sytuacje, i z poczuciem humoru. Myślę, że gdyby ten sezon miał zasady amerykańskiej wersji to Andy byłby bezapelacyjnym zwycięzcą. Andy do All Stars.
Evelyn - najładniejsza z kobiet. Myślałem, że wygląd żylety zobowiązuje do charakteru żylety, ale nie... Nic nie wniosła poza showmancem.
Jayne - początkowo jej nie lubiłem. Jakieś głupie kłótnie z Natalie, ale z czasem stała się spoko. Taka trochę Lisa Welchel z Survivor - tu popłacze, tam pojęczy. Potem pojąłem, że losem Jayne jest bycie typową starszą panią runner-up. Trochę zdziwiło mnie, że w finale pokonała ją Evelyn.
Alex - kto? Poza tym, że dobrze wyglądał nie wnosił nic.
Sam - taka trochę chorągiewka na wietrze. Według mnie myślał strategicznie i grał chociaż należał do grupy, która jest tam "for fan and lajf ekspiriens". Jego największym błędem było wykorzystanie PoV (nie wiem jak to się nazywało) na Jayne, a nie na Laurze, która (wiedział) jest nie lubiana przez głosujących. W F8 miałby większe szanse pokonać Laurę niż Jayne i tak odpadł.
Laura - typowa dziwka. 30-letnia baba, a woli i zdania żadnego. Niby nie chciała pieprzyć się z Marco, ale skoro on chciał to co będzie się opierała?
Ryan - tragedia. Żałosny koleś, który uważa się za fajnego. Myślałem, że przerysowany był Frankie Grande, ale to...
Lateysha - jej eliminacja to najlepszy moment i punkt zwrotny serii. Jako osoba nic nie wnosiła. Podobało mi się jak przy wyjściu odgrażała się Jasonowi, że odpadnie następny, że to ona powinna wygrać, itd. Szkoda, że nie pokazali jaką miała minę, gdy Jason wygrał XDXDXD
Chelsea - nuda.
Emma - na początku trochę żałowałem, że twin twist poszedł się jebać. Emma była nawiedzona.
Charlie - na początku lubiłem ją jako jedyną z othersów. Unikała konfliktów, starała się łagodzić spory i wydawała się być spoko babką. Problemy zaczęły się, gdy na horyzoncie pojawił się jej były - Jason. Stała się strasznie nieznośna, a jej późniejsze pojawienie się w zadaniu z sądem było żałosne. Myślę jednak, że w dużej mierze przyczyniła się do wygranej swojego byłego, bo im więcej ona i Ryan hejtowali Jasona tym więcej sympatii ten otrzymywał od widzów.
Georgina - nie miałem nic do niej. Nawet wydawała się spoko, ale jakoś nie potrafiła się zgrać z grupą.
Natalie - koszmarna. Na każdą krytykę podnosiła głos.
Marco - obleśny z wyglądu i zachowania. Wydawało się, jakby cały czas był pod wpływem. Niby miał narzeczoną, ale to mu nie przeszkadzało w posuwaniu Laury 2-3 dnia. Brak jakiegokolwiek szacunku dla kobiet.
Andrew - z othersów jako jedyny myślał naprawdę strategicznie. Podsunął do eliminacji dwóch najbardziej poważnych konkurentów - Jacksona i Alexa, dostał się do głównego domu i jego odejście było dość słabe. Jestem ciekawy jakby sobie radził w dalszej grze.
Tyle.