No to przydzwoniliśmy o beton, aż zadudniło. Zapomniałem już przez tych kilka miesięcy, jaki z ciebie pocieszek, słowo daję :D
Jeśli do tego sprowadzasz to, co napisałem, to chyba jednak musisz przeprosić się z tymi szarymi komórkami, albo nie wiem, na przykład wkleić dyskusję na asku, żeby ktoś pomógł w interpretacji. Podobno dają tam jakieś punkty i kolorowe kokardki za "naj", więc może ktoś się szarpnie.Krótko mówiąc "mniej związków = mniej rozstań"... błyskotliwe.
Kluczem jest tu odróżnienie zwykłych związków, których ma się multum począwszy od gimbazy, od tego jednego, najważniejszego, który kończy się ślubem. Wiesz, garniak, welon, sypanie ryżem, pijany wujek zawodzący o rybkach śpiących w jeziorze, te sprawy... Na pewno kojarzysz. Niesie to za sobą zobowiązania i inteligentni ludzie (=/= uczestnicy tego zacnego szoła) traktują go z należytą powagą i oświadczają się kochanej osobie, zamiast poznać małżonkę dopiero przed przysięgą.
Ajajaj. Pani od WOS-u wzięła hajsy lecz poległa, więc może chociaż mi się uda cię oświecić - i to za darmochę. Otóż Fraśku. Dziatwa jest w "rodzinie" bardzo wskazana, lecz także bez niej, już po samym ślubie, można używać tego pojęcia. Ja użyłem go akurat w kontekście dowolnym, możesz sobie wybrać. Dla mnie wsjo rawno i tak trochę jeden temat, bo w dzisiejszych czasach i w niektórych środowiskach, rola tak małżonka, jak i rodzica, wydaje się nienowoczesna, zaściankowa i w ogóle jakoś tak... siara troche, błeh.Rodziny? Masz już świadomość, że w dyskusji o instytucji małżeństwa polegniesz, więc podjąłeś następną próbę, aby przekształcić to w dyskusję na temat instytucji rodziny?
Ty w pierwszych postach deprecjonujesz powagę małżeństwa (uwaga, że rozwód jest istotniejszy, że źli ludzie za bardzo zwracają na to uwagę i biedactwa mają potem problemy, żeby się rozejść), ja jej bronię - co tu jeszcze główkować i do czego się odnosić? Jeśli w rzeczywistości chodziło ci o życie seksualne nietoperzy, to kajam się za brak zrozumienia.zupełnie nie odnosząc się do tego co ja napisałem
No aż wstanę. Brawo, brawo! Pełna zgoda, tylko widzisz, obawiam się, że zaznaczone słowa można niestety zrozumieć o tysionc pińćset sto dziwińćset różnych sposobów. Nie każdy (a już na pewno nie młotki z tego programu) odpowiednio rozumie przysięgę i to, że składa ją wobec drugiej osoby, wobec odpowiednich organów, a większość Polaków także wobec Kogoś jeszcze, no ale tego już nie rozwijajmy, bo dopiero się zrobi rozjebunda.Przysięga się, że się uczyni wszystko, aby małżeństwo było zgodne szczęśliwe i trwałe, tak więc jeżeli dochodzi do momentu, że małżeństwo nie jest zgodne lub nie jest szczęśliwe i nic się nie da z tym zrobić to jak najbardziej należy się rozwieść, zamiast się wzajemnie unieszczęśliwiać.
PS: Kochane tematy ideologiczne Taki papierek lakmusowy na opanowanie rozmówcy i ogólną zdolność do pokojowej dyskusji. Przyjemności i pograj sobie w piłkarzyki żeby się rozładować, to tylko internety.