S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

marinhos
7th voted out
Posty: 114
Rejestracja: 01 cze 2014, 00:00
Winners at War: Rob
Kontakt:

Post autor: marinhos »

Michelle jest ok, gra socjalna też była ok, nikogo nie uraziła, nie wkurzyła, ale chyba każdy przyzna, że jej gra to czysty przypadek. Nie było w tym żadnej strategii.

Co do Russella, to że Kyle wspomniał, że jest on najlepszym graczem, nie znaczy, że Kyle jest na poziomie legendy.

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

Seth pisze:Ja króciótko:

Podejrzewałem najbardziej przewidywalnego zwycięzce od czasów Kim, a tu zonk. Tak jak liczyłem na to, że Aubrey odpadnie wcześniej, aby finał nie był nudny, to jak już znalazła się w final 3 - to ona powinna wygrać. Najlepszy gracz tego sezonu, mimo, że sam jestem po "ciemnej stronie" :)
1. Aubrey nie dostała na finałowej radzie najwięcej głosów, więc nie powinna wygrać.

2. Oprócz tego, że Aubrey bezdyskusyjnie była słabsza od Michelle to jeszcze jedyne w czym była lepsza od Cydney to rozpalanie ognia. Jeżeli chodzi o czystą strategię to Cydney, a nie Aubrey kontrolowała grę.

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

Kobra pisze: Ewakuacja sprawiła, że siłą rzeczy wymarzone F3 Aubry przestało wchodzić w rachubę, ale tego nie trzeba ci chyba tłumaczyć.
Wymarzone czyli Taj i Joe?

Moim zdaniem to i przed ewakuacją ono było mocno hipotetyczne, bo Aubrey radę wcześniej bardzo brzydko pograła z Tajem, a na nagrodzie układała F3 z Cydney i Joe, który jakoś nigdy się nie palił, żeby wbijać nóż w plecy.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

13-14

Ja pierdolę, co tu się odprawiło :lol: Michele, serio? :D Muszę przyznać, że takiego karpia przy odczytywaniu wyników nie miałem na mordzie od niepamiętnych czasów. I w sumie nie wiem, czy miałem kiedykolwiek, bo zawsze a to człowiek wdepnął wcześniej nieszczęśliwie bamboszem w jakieś spoilerowe gówno, a to edit wykrzyczał zwycięzcę przez megafon na dobrych kilka epów przed, a to jeszcze coś tam szpetnego się wydarzyło.

Ale systematyczniej. Widok wyszczerzonego pyska Jeffa od pierwszej sekundy odcinka z okazji kolejnego już szampańskiego live finale odebrałem tak, jak odbiera się widok brzydkiej kupy po pikantnych skrzydełkach z KFC – nie jesteś rad, ale masz świadomość, że to było gdzieś tam nieuniknione, więc posłusznie godzisz się z losem. Po resztą, w sumie go rozumiem. Nic tak nie ożywia imprezy, jak setki pryszczatych amerykańskich nastolatek z ciążą spożywczą, wykrzykujących hasła miłości do programu. Zawsze jest szansa, że widz pomyśli sobie, że najs, nie tylko ja jestem taki jebnięty, że to jeszcze oglądam. Psychologia, manipulacja, Dorota Zawadzka, te sprawy.

Końcowy IC-ek jak zwykle na piramidce, zauważyłem, że to już swego rodzaju tradycja, że na sam koniec chcą być fajni i pokazać nam, że aaaależ oni wysoko, patrzcie, doceniliśmy rangę wydarzenia, jakim jest F4 i z tej właśnie okazji sto osiemnaście Leśnych Skrzatów Jeffa Probsta w pocie czoła stworzyło taką właśnie oddżebaną budowlę. Sam zająłem myśli głównie tym, żeby nie wygrał Tai i prosiłem Hermesa, czy kto tam się wiatrem zajmował, żeby zdmuchnął mu te układanki, zdmuchnął stamtąd jego samego i w ogóle żeby skończyło się to dla niego nieszczęściem. Wygrała Michele – jak stwierdził Jeff, nołbadi soł dat kaming. I chyba bardzo nie chciał, żeby dat kaming, bo miałem wrażenie, że najchętniej udusiłby ją tym śmiesznym naszyjniczkiem. To chyba nie będzie jego ulubiona zwyciężczyni :D

W ogóle, Michele nie miałaby raczej szans na hajsik, gdyby nie to końcowe zwycięstwo w IC-ku. Taki tam, immunity run na sześćdziesiątkę :lol: Tai, niespodzianka, strzelił sobie kolejnego czubatego kloca w gniazdo, obstając w tej sytuacji za obroną Aubry. Będąc święcie przekonanym, że Aubry zmiażdży wszystkich w głosach jurorskich jak Amaro ego swoich podopiecznych, pomyślałem sobie hejże ho, Woo i Colby mają konkurencję w dziedzinie „przyjebmy sobie patelnią w finale”. Po głosowaniu, okazało się, że jednak nie do końca. Ale też nie do początku. Myślę, że Cydney i tak byłaby lepszym wyborem. Tak, wiem, gdybanie, ósmy grzech główny, nie powinienem, przepraszam, dam mamie uwagę do podpisania, no ale mimo wszystko tak sobie domniemuję – pewnie Kyle-czy-też-Jason oraz Ziemniak tym bardziej by na nią nie zagłosowali, bo zdrada szczepowej współsiostry boli podwójnie, plus odpadłby jej jeszcze głos Dziadzia Józia i Neala, gdyby ten się uchował – bo te w innym przypadku były bastionem Aubry.

Konkurencja z rozpalaniem ognia wyzwoliła we mnie cały tabun dawno już nieodczuwanych teorii sPISkowych. Antoni, stęskniłem się, witaj znów na pokładzie, działamy. Tak więc, obaj podejrzliwym okiem łypiemy na to, że Aubry w pewnym momencie (już jak jej zgasł ten pierwszy płomyczek i próbowała się z powrotem wykaraskać z kłopotów), miała w tym swoim wigilijnym sianku zaledwie iskierki, a tu nagle JEBUT, w jednej milisekundzie pierdacznął jej taki wysoki płomień, że prawie jej zjarało te poczochrane brewki. Robocze teorie mamy na razie dwie: a) zamach, b) jeden z Leśnych Skrzatów Jeffa Probsta ukrył się za tym śmiesznym pieńkiem z kanistrem benzyny, chciał pomóc ulubienicy swojego szefa i nieco przesadził, dokonując przypadkiem samospalenia w imię show. Może jego rodzina dostanie chociaż na pocieszenie jakąś rentę od sibiesów, bo dzięki temu Jeff miał swoją Aubry w finale.

Twist z anulowaniem głosu notuję na plus. Rozumiem argumenty Cirie’go, no ale z drugiej strony przynajmniej coś się dzieje – jeśli mamy sezonowo dożyć czterdziestki, pięćdziesiątki i dalej, to potrzeba jakiegoś płodozmianu. Ponadto, Neal mógł wreszcie odbyć Marsz Hańby na tym krzywym mosteczku, wcześniej udowadniając, że jest debilem. Biedna Michele, co to był za dziki pocisk :lol: Żeby wyraźniej zilustrować, jaki jest zUy i mhhrrroczny, wychodząc, powinien jeszcze kopnąć w dziób Marka The Chicken. Plusem jest też fakt, że mogliśmy zaobserwować zdziwko na twarzach jurorów, którzy mieli się już za święte krowy. Dziadzio Józio ewidentnie myślał, że padnie na niego, bo widać było, że ma śmierć w oczach. Dam głowę, że ze strachu wszystkie jego problemy ze szczaniem uległy natychmiastowemu i mokremu kresowi. Z wdzięczności, powinien chyba oddać głos na Michele :D

Finałowe spicze suche jak paszteciary w śmigus dyngus. No szit, znowu żadnej Corinne życzliwie proponującej komuś psychotropy ani żadnej Sue nieżyczliwie nieproponującej umierającemu szklanki wody. Jak tak sięgam pamięcią, to od czasów Reeda i Macochy Missy nie mieliśmy w tej dziedzinie nic wartego odnotowania. Przez chwilę liczyłem tylko na Julkę, bo po jej wstępie do Michele miałem wrażenie, że chce ją rozjechać kolczatką. Michele miała zresztą chyba podobne wrażenie, bo na samym początku zrobiła już minę pod tytułem „no co ty nie powiesz, mała kurewko”, żeby dopiero potem przekonać się, że przemówienie będzie jednak miało miłą puentę.

Łomatko i córko, co to za cudactwo im wyskoczyło na Reunion? :lol: To znaczy ok, wiem już, że niejaka Sia i nawet kojarzę jej cały jeden hicior, że aaaaaaaaaaaaaajjm gona słiiiiiiing, tylko dlaczego przebrała się właśnie za fragment szczoty z myjni samochodowej? Z pewnością nie dodawało to powagi ideologicznym pierdom, które wygłaszała. Na pewno też nie widziała niczego przed sobą i część mnie trzymała kciuki, żeby wyrżnęła orła, wpadła mordą w to tlące się na środku sceny ogniseczko z serii „udajemy, że wciąż jesteśmy TAM”, żeby Jeff zajął się ogniem próbując ją ratować i żeby salę przepełnił jeden, wielki wrzask wymieszany z sykiem gaśnic. Doktor Joe myślał pewnie, że to już koniec jego posługi na ten sezon, a mogło się okazać, że jednak niekoniecznie.

Na deser, moje płoche & nieśmiałe zdanie na temat zasłużoności/niezasłużoności zwycięstwa. Powinna, do chuja wafla, wygrać Aubry. *uchyla się przed oszczepem rzuconym przez fraśka*. No sorry, jednak. W tym przypadku (fakt, jednym z niewielu), moim zdaniem nie sprawdza się jednak teoria „skoro-wygrał-to-zasłużył”. Przyjrzyjmy się. Praktycznie wszystkie Rady po mergu miała pod kontrolą. Więcej, medycy urżnęli temu biednemu nerdzikowi najpierw prawą rękę w postaci Lodoportka, a potem lewą w postaci Dziadzia Józia. Tymczasem, Aubry nie została Panem Kadłubkiem, tylko potrafiła się zorganizować, doszywając sobie kończyny zastępcze – na tyle, żeby na każdej Radzie robić, co jej pasuje, a w F4 zyskać sobie głos potrzebny do awansu do konkurencji z ogniem. Pamiętać należy również, że dzięki niej spadł ziemniaczany łeb Scota, bo to ona przekonała Taia do tego szalonego pomysłu zdrady. Podobnie, jak Ateusz, nie widzę tu za bardzo pola do lepszego popisu. SOCJAL, KURWA! – krzykniecie może gromko. Ale czy była w nim taka zła? Wygrywały już gorsze placki, przeciwko całkiem miłym osobom. A Aubry była przecież miłą dziewczyną. Jej błąd polegał na tym, że nie zhakowała mózgów jurorom i nie odgadła, jak chyba wiele osób, że zamiast zawodniczki efektywnej i miłej, będą woleli bardzo miłą szczęściarę :D Ale gdyby uznać to za błąd, bylibyśmy niebezpiecznie blisko teorii, że w tym programie tak naprawdę nie ma żadnego dobrego sposobu na wygraną. Bo nigdy nie zhakujesz do końca mózgów wszystkim jurorom. A to zniszczyłoby nam formowy świat i sprawiło, że nie moglibyśmy już wrzeszczeć na uczestników, oceniać ich, ani robić tu za mędrców świata, więc nie idźmy tą drogą. Proszę.

Cóż z Michele? (mam wrażenie, że jedynymi dwoma stworzeniami człekokształtnymi na świecie, które poprawnie zapisują jej imię, jesteśmy ja i jej matka). Na pewno źle nie grała – moim zdaniem udało jej się coś, czego nieudolnie, po polaczkowo-januszowemu, próbowała dokonać Julka – trzymanie się z większością, a jednocześnie, dyskretny, powtórzmy to głośno, DYSKRETNY, kurwa, flircik z outsiderami, przynajmniej ten socjalny. Jednak wpływ na przebieg gry miała dużo mniejszy od swojej, jakże pięknej konkurentki i tym bym się osobiście kierował.

Cóż z Taiem? Gównoż. Przehulał wszystkie swoje cheaty na głupoty, wkurzał ludzi, dokonywał niepotrzebnych ruchów. Drobna refleksja na koniec: oni ciągle dawali do jego tekstów napisy, a ja dla odmiany, czaiłem go właśnie lepiej, niż pozostałych :D Chyba zacznę się zastanawiać, czy mój prapradziad nie poszedł w tany z jakąś Mulan. Cóż z Cydney? Też łakomie rzuciłbym się na ewentualne wyniki gier & zabaw Jeffa „co by było gdyby”, jeśli by takowe powstały, ale ogólnie, mam wrażenie, że przegrała przez jeden, podstawowy powód – ten mały, żółty, wkuźwiający i kurczakolubny powód. Aubry wyprzedziła ją w relacjach wobec tego pajacyka. I stąd w krytycznym momencie, mogła liczyć na jego pomocną dłoń – wciąż jeszcze ciepłą od zabaw po zmroku z Markiem The Chicken. Cóż z Dziadziem Józiem? Zdrowie hes społkyn i całe szczęście, bo w innym wypadku ta miernota prawdopodobnie znalazłaby się w F3. Ot, taka selekcja naturalna, chciałoby się rzec. W sumie, powinienem jeszcze dziobnąć trochę na temat epizodu trzynastego, którego zjechanie karygodnie odpuściłem, ale kij, nie chce mi się, nuda jak w szkole na fluoryzacji. Za dużo się tam nie działo. Dziadzio się pochorował – błądzę myślami za jakimś zręcznym i dyplomatycznym zwrotem, żeby zastąpić „mam to w dupie”, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Tai znowu skłonił mnie do morderczych myśli z Markiem The Chicken w roli głównej. Pewnie gdybym uczestniczył w tym sezonie, Sia wręczyłaby mi na Reunionie pozew od PETA. Ten sam Tai zachłannie masował Michele. Chichrała się do rozpuku, więc masaż musiał się udać. Sekret tkwił zapewne w ilości użytych do masowania członków, bo strzelam, że musiał sobie wyobrazić na jej miejscu Caleba, więc miał ich pewnie w gotowości o jednego więcej.

I tyle, moi mili, to już jest koniec, nie ma już nic. Kolejny sezon za nami – nie będę marudny i stwierdzę, że nienajgorszy. Cast nie należał do najciekawszych, ale przynajmniej była gra, zwroty akcji, pościgi, wybuchy i ogórki. Ave.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

tombak90 pisze:
Na deser, moje płoche & nieśmiałe zdanie na temat zasłużoności/niezasłużoności zwycięstwa. Powinna, do chuja wafla, wygrać Aubry. *uchyla się przed oszczepem rzuconym przez fraśka*. No sorry, jednak. W tym przypadku (fakt, jednym z niewielu), moim zdaniem nie sprawdza się jednak teoria „skoro-wygrał-to-zasłużył”. Przyjrzyjmy się. Praktycznie wszystkie Rady po mergu miała pod kontrolą.
1. Survivora nie wygra ten, kto kontroluje rady, ale ten kto zdobywa najwięcej głosów w finale.

2. Co do kontrolowania rad:
2a) Gdy chciała wyeliminować Julię to skończyło się na tym, że w jury wylądowała jej sojuszniczka Debbie.
2b) Kiedy chciała wyeliminować Michelle skończyło się na tym, że odpadł Jaison, a Taj miał pełne prawo czuć się upokorzony przez Aubry.

Jak możesz pisać, że kontrolowała rady skoro kończyły się one w tak niekorzystny dla niej sposób?
Więcej, medycy urżnęli temu biednemu nerdzikowi najpierw prawą rękę w postaci Lodoportka
A czy przypadkiem, gdyby nie ta ewakuacja to Aubry mogłaby odpaść już na pierwszej radzie po mergu?
a potem lewą w postaci Dziadzia Józia
Który pokazał jak cenny jest dla Aubry, gdy zagłosował na Debbie i gdy poparł ją oraz Taja w sprawie zagłosowania na Michelle zamiast na Jaisona...

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

A czy przypadkiem, gdyby nie ta ewakuacja (Neala) to Aubry mogłaby odpaść już na pierwszej radzie po mergu?
Tutaj uśmiechnę się tylko filuternie, w tym epizodzie szpital na perypetiach zajął zbyt wiele czasu i do Rady nie doszło. Pewni być nie możemy, więc możliwych było też tysionc pińcet sto dziwińcet różnych innych opcji. Jak by stwierdził Tai, diśś iśś śśśurwajwor. Mało to razy na ostatnią chwilę robił się jakiś sajgon?
(Dziadzio Józio)... Który pokazał jak cenny jest dla Aubry, gdy zagłosował na Debbie i gdy poparł ją oraz Taja w sprawie zagłosowania na Michelle zamiast na Jaisona...
Dziadzio Józio był klocem, umówmy się. Nie chce mi się już skakać po epizodach, bo mnie alergia wcięła i ledwo dzisiaj na oczy patrzę, chyba, że ktoś poskacze sobie za mnie i mi przypomni, ale była jakaś akcja, że Aubry rozważała zmianę głosu na ostatnią chwilę i stwierdziła, że chyba tego nie zrobi, bo Joe już się nastawił i nie chce mu mieszać w łepetynie :D Czy to nie było właśnie wtedy? Ale jeśli nawet nie, to ilustruje specyfikę tego gracza. Tak jak ktoś napisał, mentalność z Borneo - dla Debbie chciał sobie pozostać lojalny. Myślę, że nikt do końca nie panował nad jego schizami, ale jeśli już ktoś był tego najbliżej, to Aubry.
2a) Gdy chciała wyeliminować Julię to skończyło się na tym, że w jury wylądowała jej sojuszniczka Debbie.
Za to na nią nawrzeszczałem w odpowiednim wątku.
Kiedy chciała wyeliminować Michelle skończyło się na tym, że odpadł Jaison, a Taj miał pełne prawo czuć się upokorzony przez Aubry.
No właśnie, miał prawo :D A jednak wciąż wciskał z płaczem swoją wątłą czaszunię w jej ramiona i został wobec niej lojalny. Aż do momentu F4, kiedy ta lojalność zaowocowała tym, że Aubry rozpalała ogień, zamiast dostać kopa w kaczan i pomaszerować na Ponderosę. Pokazuje to, jak dużą udało jej się nad nim zyskać kontrolę. Co do kwestii Michele-Jason, to nie odebrałem tego w ten sposób, żeby Aubry jakoś maniacko, z pianą na ustach i dzikim wzrokiem, chciała pożreć Michele. Kyle-czy-też-Jason także był dużym zagrożeniem (fakt, był w grupie siurającej wodą w ognisko, ale umówmy się - jeśli masz chorą na autyzm córę, to możesz sobie pozwolić na więcej). Aubry rozważała, jak wszyscy - na pewno w dużej mierze dlatego, żeby nie wkurwić Taia, u którego piana już się pojawiła. Ostatecznie, stwierdziła widocznie, że jest to potem w stanie udobruchać i miała rację.
Survivora nie wygra ten, kto kontroluje rady, ale ten kto zdobywa najwięcej głosów w finale.
Prawdaż. Tyle tylko, że jurorzy to nie strzałeczki kompasu, u których zawsze wszystko jest oczywiste, ale istoty, które, przynajmniej jeśli wierzyć anatomii, powinny mieć coś pod kopułą. Mają więc wybór. Ta sama osoba w identycznej sytuacji, równie dobrze może być na ciebie wkurwiona za zdradę i chcieć cię spalić, albo docenić strategiczny ruch i chcieć nagrodzić cię głosem. To je amelinium, więc nie pomalujesz, ani nie przewidzisz. Sporo sprowadza się tutaj do umiejętności hakowania jurorskich mózgów, o której pisałem. Jasne, często sprawa jest oczywista - nie zagłosują na wyjątkowego trepa socjalnego (Phillipie Sheppard, spozieram na ciebie), na kogoś, kto zdradził ich bez żadnego sensu, na totalny plankton strategiczny (no dobra, Nicaragua to, mam nadzieję, wypadek przy pracy). Ale w tym przypadku? Ok, Aubry nie była carycą Katarzyną, nie jaram się nią jako idealną strateg, a jej nagie zdjęcia nie zdobią mojej ściany nad łóżkiem. Może i nie kontrolowała w stu procentach wszystkich Rad - stąd też, sprytnie, zgrabnie & dyskretnie, wcisnąłem w tę wypowiedź słowo "praktycznie". Ale ciężko powiedzieć, żeby Michele poradziła sobie z tym lepiej. Jasne, brawo, łuhuu, prawidłowo wykorzystała twist z anulowaniem głosu, ale nie trzeba było być Colombo, żeby uznać, iż jedynym słusznym ruchem jest w tym przypadku pogonienie Neala lub Dziadzia Józia. Grupa jednak odwróciła się od niej wtedy, gdy od Julki i do końca już stąpała po rozżarzonym gruncie. Wygrała nie dzięki kontroli i strategizowaniu, ale dzięki temu, że jest miłą dziewczyną. Tyle tylko, że Aubry także była miła. Dobrze dogadywała się z Dziadziem, Lodoportkiem (twist ciężko raczej było przewidzieć), NietypowąStarsząPaniąRunnerUp oraz Cydney. Nie widzieliśmy może jedzenia beczki soli z Nickiem, Jasonem, Ziemniakiem ani Julą, ale nie dała im też żadnego powodu robienia laleczek woo-doo. Tak, jak mówiłem, jury wybrało osobę bardzo miłą i bez szczególnej kontroli, zamiast osoby miłej, która miała tej kontroli sporo więcej. Czemu? Ich prawo, ale teoria Ateusza o byciu bitter, nie jest mi taka do końca daleka :P Nawet jeśli Michele była nieco lepsza w socjalu, myślę, że Aubry, ze swoją grą bardziej "in control", miała prawo sądzić, że jest w stanie ją przebić.

Tak po prawdzie, to musicie wiedzieć, że mam to wszystko w dupie i cieszę się z wygranej Michele, bo bardziej ją polubiłem, w odróżnieniu od miałkiej Aubry :lol: Ale piszę to wszystko a) dla samego funu szczekania, b) bo patrząc neutralnie, Aubry wydaje mi się bardziej zasłużona.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

tombak90 pisze: Prawdaż. Tyle tylko, że jurorzy to nie strzałeczki kompasu, u których zawsze wszystko jest oczywiste, ale istoty, które, przynajmniej jeśli wierzyć anatomii, powinny mieć coś pod kopułą. Mają więc wybór. Ta sama osoba w identycznej sytuacji, równie dobrze może być na ciebie wkurwiona za zdradę i chcieć cię spalić, albo docenić strategiczny ruch i chcieć nagrodzić cię głosem. To je amelinium, więc nie pomalujesz, ani nie przewidzisz. Sporo sprowadza się tutaj do umiejętności hakowania jurorskich mózgów, o której pisałem. Jasne, często sprawa jest oczywista - nie zagłosują na wyjątkowego trepa socjalnego (Phillipie Sheppard, spozieram na ciebie), na kogoś, kto zdradził ich bez żadnego sensu, na totalny plankton strategiczny (no dobra, Nicaragua to, mam nadzieję, wypadek przy pracy). Ale w tym przypadku? Ok, Aubry nie była carycą Katarzyną, nie jaram się nią jako idealną strateg, a jej nagie zdjęcia nie zdobią mojej ściany nad łóżkiem. Może i nie kontrolowała w stu procentach wszystkich Rad - stąd też, sprytnie, zgrabnie & dyskretnie, wcisnąłem w tę wypowiedź słowo "praktycznie". Ale ciężko powiedzieć, żeby Michele poradziła sobie z tym lepiej.
Michele lepiej poradziła sobie ze zdobywanie głosów, czyli z tym co się liczy. A teraz Ty chcesz mnie przekonać, że Aubry, powinna wygrać, bo ciężko powiedzieć, żeby Michele była lepsza w mniej ważnym aspekcie?Może gdyby Aubry ten jeden aspekt opanowała do perfekcji to byłbym wstanie zrozumieć, ale tak nie było.

Kontrola nad Tajem to mało, bo była ona zupełnie niewidoczne dla jurorów. Doprowadzenie do rozpalania ognia znaczy tylko tyle, że Taj wolałby być w finale z Aubry niż z Cyd i nie ma żadnych podstaw, aby stwierdzić, że to była czysta głupota z jego strony, która dowodzi jak Aubry go kontrolowała.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

chcesz mnie przekonać
Chcę też nagrać duet z Janis Joplyn i dostać na Gwiazdkę prezent od Świętego Mikołaja, ale mam świadomość, że pewne rzeczy są nierealne :lol:

Jedyne, na co po cichu liczę, to zwrócenie Twej chlubnej uwagi, jak i uwagi naszych potencjalnych czytelników, na to, IŻ: Spośród naszych dwóch piękności, Aubry radziła sobie lepiej w kontrolowaniu gry, a Michele - to prawda - w budowaniu relacji z ludźmi. Done, ustalone, przypieczętowane krwią dziewic, nie kłócę się. Ale jednocześnie, żadna z nich nie była totalnym kiepem w drugim aspekcie. To sprowadza nas do pytania zasadniczego - który z nich jest ważniejszy. Historia nie daje nam niestety jednoznacznej odpowiedzi i jurorskie gromadki stwierdzały różnie. Ta z Kaoh Rong wybrała relacje, ale niektóre stawiały jednak na graczy lepiej kontrolujących Rady. Wspomnij, że już za czasów kamienia łupanego, jaskiniowców, maczug i Survivor Borneo, podjęto na przykład decyzję o daniu miliona dolców graczowi kontrolującemu, zamiast zawodniczce, która była sympatyczniejsza dla grupy. Taaak, wiem, inna liga z tą kontrolą, ale tutaj też mieliśmy wyraźną różnicę wobec kontrkandydatki.

Tak, jak napisałem, Aubry zła socjalnie nie była. A liczyła zapewne, że fakt, iż Michele była jednak w tym względzie nieco lepsza, zostanie zrównoważony przez to, że ona z kolei miała wpływ na dużo więcej rzeczy na Radach. I moim zdaniem, patrząc na survostorię, miała prawo na to liczyć. Tym bardziej, że "w dzisiejszych czasach" pełno w tej grze wojowników, cwaniaków i koksów, a słowo strategia odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Dlatego też w wyborach strategów, podsumowaniach, itp, prawdopodobnie rozgrzeszę Aubry z tej pomyłki :wink:
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Veron
2nd jury member
Posty: 208
Rejestracja: 13 gru 2015, 00:00
Lokalizacja: ??d?
Kontakt:

Post autor: Veron »

Czy to przypadkiem nie jest też tak, że jurorzy nie ogarnęli zajebistości Aubry?
Nie mogła powiedzieć na radzie finałowej, że hej to ja byłam w czarnej dupie po połączeniu i to ja przekonałam tego małego fałszywego Azjatę do zmiany strony! To ja po kolei planowała kogo się pozbyć, dlatego zagłosujcie na mnie. Wydaję mi się, że to głównie wpływ rady miał znaczenie na głosowanie. Po prostu Aubry pokazała w niej, że nie jest typem zwycięzcy.


Z punktu widzenia przeciętnego widza, owszem Aubry wydaję się być bardziej zasłużona, ale co z tego skoro nie zobaczyli tego inni uczestnicy. Przecież ta gra polega głownie na relacjach ze współplemieńcami, skoro oni nie dostrzegli to coś w tym musi być.
Jury na pewno nie było bitter. Cyd i Jula zagłosowały na Michele, głównie z powodu na relacje jakie utworzyły w programie, to Michele była do końca z Cyd i się od niej nie odwróciła. Myślę, że ten głos był w jakiś sposób gestem lojalności. Nie oszukujmy się, że emocje nie mają tutaj znaczenia, bo przywiązanie do ludzi to dość duża rzecz.
Debbie została wyrzucona bez najmniejszego powodu z gry właśnie przez Aubry, myślę że po takim ciosie mało kto by oddał głos w finale na takiego zdrajcę.
I są mięśniaki na końcu, wydaję mi się po prostu, że oni nie dostrzegli w Aubry kogoś na kogo by mogli zagłosować. Tutaj wchodzi bardziej szowinizm i może wpływ Julii. Może również nie chcieli się przyznać, że tak niepozornie wyglądająca dziewczyna ograła wszystkich, bo pewnie na początku nikt nie dawała jej szans. Chodzi mi tu bardziej o typowych samców alfa.

Wszystko sprowadza się do tego, że to Aubry powinna walczyć jak lwica na radzie finałowej, bo z góry była skazana na porażkę. To ona powinna ze wszystkich sił obnażyć słabości Michele, tak aby inni nie chcieli na nią zagłosować tylko przez sympatię jaką wzbudzała. Chyba każdy z graczy biorący udział w tej rozgrywce chcę aby jego edycja była dobra a zwycięzca zasłużony.
Obrazek

Eda90
Posty: 2
Rejestracja: 02 maja 2016, 00:00
Kontakt:

Post autor: Eda90 »

Fajnie, że nie wygrał Tai.
A gdzie oglądaliście ogłaszanie werdyktu?
wszystkie wersje tego odcinka w necie kończą się na końcu głosowania rady i tyle ;/

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

A gdzie oglądaliście ogłaszanie werdyktu?
wszystkie wersje tego odcinka w necie kończą się na końcu głosowania rady i tyle ;/
Najprostsze rozwiązania bywają najlepsze :wink:
https://www.youtube.com/watch?v=iHVUeYJIUH8
Wszystko sprowadza się do tego, że to Aubry powinna walczyć jak lwica na radzie finałowej, bo z góry była skazana na porażkę. To ona powinna ze wszystkich sił obnażyć słabości Michele, tak aby inni nie chcieli na nią zagłosować tylko przez sympatię jaką wzbudzała.
A to się zgadzam, finałowe odpowiedzi były w wykonaniu Aubry tak cienkie, że można uszy przekuwać. Marmolnęła raz, że I was always on the right side of the vote, ale na tym koniec. Ognia nie było, dupa nienaderwana. Aczkolwiek, mam zawsze takie wredne wrażenie, że te wszystkie finałowe gadki mają bardzo ograniczone znaczenie i tak naprawdę dziury ma już werdykt ukształtowany w łepetynach. Nawet jeśli namówieni przez Leśne Skrzaty Jeffa Probsta rzucają teksty typu maj wołt is ołpyn, żeby podtrzymać napięcie.
Tutaj wchodzi bardziej szowinizm i może wpływ Julii. Może również nie chcieli się przyznać, że tak niepozornie wyglądająca dziewczyna ograła wszystkich, bo pewnie na początku nikt nie dawała jej szans. Chodzi mi tu bardziej o typowych samców alfa.
Czy to przypadkiem nie graniczy z byciem bitter? :wink:

A tak w ogóle, to polecam obejrzenie na Twojej Tubie filmiki z serii "jury speaks". To tylko kilka minut, z których można jeszcze przewinąć sam początek, gdzie pieprzą jaki to zaszczyt być częścią jury, że decydują o czyimś życiu i w ogóle łaaaaał, ósmy poziom orgazmu. Ale generalnie, można wgryźć się choć trochę w ich pokrętne mózgownice. Po przesłuchaniu pięciorga stronników Michele, wychodzi w skrócie coś takiego:

Debbie -> Tai wiele w życiu przeszedł, lofcia zwierzątka, jest wspaniałym człowiekiem i już za ten fakt należy mu się milion. Michele jest grejt gerl, która lubi podróże i za ten fakt też należy jej się milion. Aubry też jest grejt gerl, ale wkurwiła mnie tym, że złamała dane mi słowo, a tego w ludziach nie cenię. (Mam nadzieję, że Liz tego nie obejrzała, bo ze śmiechu popękałyby jej wszystkie strupy i odnowiłby się gronkowiec).

Cydney -> Tai ssie i nie zagłosuję na niego, choćby się zesrał i umazał tym Marka. Michele i Aubry są grejt gerls, obie kocham, obie były mi bliskie, obie prowadziły świetną grę. Nie jestem zła na Aubry, że ucięła mi łeb, bo ja sama też bym to zrobiła, ale chcę od niej usłyszeć, czy taki był od początku jej plan.

Scot, Jason, Julia -> Tai jest całkiem spoko, ale grał nielogicznie, nie potrafił skorzystać ze swoich cheatów. Michele przez dłuższy czas wydawała się ciećmaliną i cisnęliśmy z niej, że na Radzie, gdy leciał Jason, ona utrzymywała, że będzie lojalna dla sojuszu, mimo, że Tai wprost powiedział, że nie należy do tego najściślejszego. Ale zaimponowała nam wygrywaniem zadań (Scot i Jason) / tym, że wreszcie dokonała odważnego ruchu, eliminując mnie (Julia). Aubry nie ma szans na nasz głos, jest beznadziejna, nie jest dobrą strateg, bo wszystkie jej ruchy były podyktowane strachem.

Moje wnioski: Upada tu trochę forsowana w internetach teoria o nadludzko świetnym socjalu Michele, która od początku wydawała mi się naciągana i wymyślona naprędce, żeby jakoś wytłumaczyć zaskakujący dla większości wynik. Coś jak pierwotne ludy wymyślające sobie bóstwa, żeby wytłumaczyć, że strzelają pioruny i deszcz pada im na ryj. Michele socjal miała bardzo dobry, ale nie wydaje się, żeby to on był przyczyną porażki Aubry. Z tych filmików wychodzi, że gdyby na przykład było F2 pomiędzy Taiem i Aubry, to mięśniaki, Julia i Debbie zagłosowaliby na... Taia :shock: Filmiki Ziemniaka, Jasona i, niestety, Julki, zostały zminusowane do cna i gdyby chciało mi się logować, pewnie dołożyłbym swojego. Jaki, kuźwa strach mają na myśli w przypadku Aubry? Strach przed graczami będącymi zagrożeniem do wygranej? Strach przed eliminacją? Przed porażką w finale? No jeśli nazwać to w ten sposób, to brzmi ch*jowo, tylko czy przypadkiem nie są to całkiem dobre motywatory w tej grze? :wink:

I taka ciekawostka - Michele o współfinalistach.
https://www.youtube.com/watch?v=W17IsAjIpsI
Nie musiała tego mówić :wink: Skoro już wygrała, mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że jest najlepsza, a wszyscy inni to barachło :D
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Lisq
4th voted out
Posty: 36
Rejestracja: 21 lip 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: Lisq »

nie wierzy³em jak us³ysza³em kto wygra³... omg, przecie¿ Aubry i Tai zdecydowanie bardziej zas³u¿yli na wygran± ni¿ Michelle... ale tak to jest, jak jury g³osuje "na swoje plemiê" :)

wygraæ powinna Aubry, kibicowa³em jej od dawna, my¶la³em, ¿e to bêdzie oczywiste... no ale có¿.

Awatar użytkownika
XanderDE
5th jury member
Posty: 441
Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
Winners at War: Michele
Kontakt:

Post autor: XanderDE »

Aubry nie ma szans na nasz głos, jest beznadziejna, nie jest dobrą strateg, bo wszystkie jej ruchy były podyktowane strachem.
Upada tu trochę forsowana w internetach teoria o nadludzko świetnym socjalu Michele, która od początku wydawała mi się naciągana i wymyślona naprędce, żeby jakoś wytłumaczyć zaskakujący dla większości wynik.
Nie musiała tego mówić Wink Skoro już wygrała, mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że jest najlepsza, a wszyscy inni to barachło Very Happy
Właśnie ten filmik pokazuje jak dobry ma socjal. Gdyby powiedziała, że jest "the best i inni mogą wąchać pot z jej pięt" to wtedy poważnie bym się zastanawiał, dlaczego wygrała.
Aubry po prostu tak się bała, że inni(Scot i Jason) to widzieli i zamiast uważać ją za opanowaną i skupioną, sprawiała wrażenie zastrachanej myszki, który się miota i nie wie co robi.
Dla mnie to Cydney imo stała za większością ruchów, a Aubry to było jej +1 przez większość gry :)
Inna sprawa jak edyt wskazuje kto jest zwycięzcą to narzekacie, że słaby sezon, bo wiadomo kto wygra.
A jak edyt nie wskazuje kto wygra to narzekacie, że wygrała osoba, która nie zasłużyła, bo między innymi miała słaby edyt :D
BDR 211 EBK

Kasia
5th voted out
Posty: 61
Rejestracja: 09 sty 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: Kasia »

Po przeczytaniu wszystkich waszych opinii, tego wszystkiego co uczestnicy powiedzieli i moich przemyśleniach po obejrzeniu finału dochodzę do wniosku, że Aubrey z góry była skazana na przegraną.
Po pierwsze, bo Wielka Dwójka i ich...hmm...niech będzie po prostu Julie wbili sobie go głowy, że nie zagłosują na Aubrey i tyle. I tak szczerze mówiąc, to podejrzewam, że nawet jeśli miałaby najlepszy socjal na świecie, to wciąż by na nią nie zagłosowali.
A po drugie popełniła błąd w grze z Debbie, która również uczepiła się tego, że dziewczyna postąpiła w sposób, który jest niewybaczalny i zasługuje na przywrócenia do życia możliwości spalenia na stosie.

W tym układzie sędziowskim mogła jedynie dostać jeszcze głos od Cydney, ale to nie zmieniłoby sytuacji.

Sęk w tym, że mimo braku większości wspomniana wyżej trójka praktycznie decydowała o wyniku finału i szczerze mówiąc nie gra F3 miała tutaj kluczowe znaczenie, a urażone ego tychże osób.
Może się mylę, nie wiem, a takie jest moje zdanie.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

XanderDE pisze:Właśnie ten filmik pokazuje jak dobry ma socjal.
Ja wiem? Można być miłym na wiele sposobów, tego akurat mówić nie musiała. Zresztą mogła też z rozpędu stwierdzić, że Tai był znamienitym strategiem :wink:
XanderDE pisze:Dla mnie to Cydney imo stała za większością ruchów, a Aubry to było jej +1 przez większość gry
Ja wiem? 2.0. Cydney, fakt, doprowadziła do przetrącenia nosa Nickowi, bo Aubry zwyczajnie nie miałaby bez niej do tego numerków. Ale czy Cydney skorzystała na tym ruchu? Czy trzymanie się Ziemniaków nie wyszłoby jej lepiej? Tego się nie dowiemy - ja strzelam, że raczej by wyszło. Jednak to Aubry, nie Cydney, przekonała Taia do zdrady Scota. Potem były już w moim odczuciu równe - a Aubry miała dodatkowo Dziadzia Józia, który raczej nie pozwoliłby, żeby włos spadł jej z poczochranej głowy. Jego medical trudno było... zresztą ok, może i łatwo było przewidzieć, przewidziała połowa forum, ale pewnie Aubry uznała, że skoro przeżył tak długo, to przeżyje już do końca :lol: Miała też zresztą Taia, na którego głos mogła liczyć, pomimo tego, że finał z Cydney mógłby być dla niego bardzo kuszący - z uwagi na to, że niecnie zdradzone Ziemniaki mogłyby być jeszcze mniej chętne by oddać głos na nią niż na Aubry.
Kasia pisze:Wielka Dwójka i ich...hmm...niech będzie po prostu Julie wbili sobie go głowy, że nie zagłosują na Aubrey i tyle. I tak szczerze mówiąc, to podejrzewam, że nawet jeśli miałaby najlepszy socjal na świecie, to wciąż by na nią nie zagłosowali.
XanderDE pisze:Aubry po prostu tak się bała, że inni(Scot i Jason) to widzieli i zamiast uważać ją za opanowaną i skupioną, sprawiała wrażenie zastrachanej myszki, który się miota i nie wie co robi.
To może mogli ruszyć tymi swoimi kartoflami, przeanalizować jej grę i dojść do wniosku, że w tym "strachu" była jednak metoda? Faktem jest, moim zdaniem, Aubry zbyt słabo próbowała się do nich zbliżyć i to był jej błąd. Jest typem nerda, który kiepsko dogaduje się z "mięśniakami" i filuternymi blondi i w naturalny sposób budzi ich niechęć. Ale przypuszczam, że tak naprawdę ich przeceniła - myślała, że są w stanie to przezwyciężyć i nagrodzić ją za niezłą numerkowo grę, tak jak już się to zdarzało we wcześniejszych sezonach. Tymczasem, wyszło na to, co mówi Kasia - uparli się, że na nią nie zagłosują, gdyż NIEICHUJ.

Zresztą ok, z mojej strony to już chyba będzie finito, napisałem już o Aubry chyba wszystko, co można napisać i wylizałem jej rowa do cna, aż mnie jęzor szczypie. Każdy osądzi sobie sam w rankingu na strategów. Moim zdaniem, rypnęła parę błędów, ale i tak licząc wszystko zusammen do kupy, zdecydowanie zasługiwała na docenienie przez jury. Bardziej niż pozostała dwójka :)
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 32: Kaoh Rong (Brawn vs. Brains vs. Beauty)”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości