S37E13 "With Great Power Comes Great Responsibility" / Reunion

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S37E13 "With Great Power Comes Great Responsibility" / Reunion

Post autor: Davos »

No i po finale.
Ostatni odcinek chyba na ciut niższym poziomie niż poprzednie, ale może wynikało to po prostu z faktu, że zbyt wiele rzeczy wciśnięto tam naraz. No ale to już jest regułą w ostatnim czasie - aż 6 osób w odcinku finałowym, studio live i wywiady z jakimiś dzieciakami, które typują zwycięzcę... whatever. Sezon wypadł jednak naprawdę nieźle i był o niebo lepszy od tragicznego Ghost Island. Swoje zrobił też aktywny i ciekawy cast, ale o tym w innym poście, podsumowującym grę każdego po kolei.
Co do zwycięzcy - nie jest źle. Wprawdzie Nick nie należy do moich ulubieńców wśród zwycięzców Survivor, ale prowadził dobrą grę, choć nie ustrzegł się też błędów. Ale zaliczył immunity run w najlepszym możliwym momencie i to pozwoliło mu zdobyć milion.

Top6
Zaraz po radzie wszyscy rzucili się na poszukiwanie immunitetów i o dziwo wskazówkę znalazła Angelina, co mnie ucieszyło. Niestety zaraz potem ją zgubiła :D I żeby zdobyć HII, potrzebowała pomocy Mike'a i Nicka, z którymi zawarła układ na Final3. Pakt całkiem korzystny dla wszystkich, no ale Mike wymyślił sobie, żeby odstrzelić Daviego i przy okazji osłabić Nicka. Dosyć ryzykowny ruch, ale ostatecznie się Mike'owi opłacił. I tu muszę przyznać, że zmieniłem trochę co do niego swoje podejście, bo uważałem, że on tam był raczej mało decyzyjny, a tymczasem z wypowiedzi innych okazało się, że to właśnie Mike często narzucał innym osobę do wyeliminowania więc wychodzi na to, że on tam miał silniejszą pozycję niż to pokazał edit. Więc za to plus, podobnie jak za wywalenie Daviego, który niczego się nie spodziewał. Nick wygrał na zadaniu immunitet, a Angelina rozbawiła mnie przekonywaniem innych, żeby na nią głosowali, żeby mogła użyć HII i popisać się przed sędziami. Ona naprawdę myślała, że pozostali gracze na to pójdą? :D
Plus też dla Kary i Alison za wywalenie Daviego. Co do tego ostatniego - podobało mi się, że pożegnał się z grą bez żadnych fochów i potrafił docenić ruch tych, którzy go zblindsidowali. Pokazał charakter i wiem, że można go było lubić, ale i tak mnie zdziwiło, jak pokazano w studiu, że on był aż tak lubiany wśród widzów.

Top5
Nick jako jedyny nie wiedział o blindsidzie na Daviem i zaczął stroić fochy i planować zemstę na Mike'u, ale jednocześnie Mike, bojąc się ataku, postanowił samemu wycelować w Nicka. I gdyby ten ostatni nie zdobył immunitetu to bardzo możliwe, że by odpadł. Ale że mu się to udało, odpadła Alison i to było bardzo przewidywalne, bo jednak Mike wydawał się być mniejszym zagrożeniem, zwłaszcza w ewentualnym zadaniu o immunitet.

Top4
Nick po raz trzeci zdobył na zadaniu immunitet więc trzeba mu za to dać plusa. Zwłaszcza, że gdyby nie wygrał, pewnie musiałby mierzyć się w konkurencji z rozpalaniem ognia. A tak wziął do finału Angelinę (dobra decyzja), a ogień rozpalała Kara i Mike. I tutaj Mike ewidentnie zaskoczył, że udało mu się wygrać z Karą, bo ona była dużo lepsza w rozpalaniu ognia. Chyba zjadł ją stres, gdy musiała to zrobić przed sędziami. Szkoda, że odpadła, chciałbym ją zobaczyć w finale... Ciekawi mnie, jak by jej poszło, bo choć nie robiła wielkich ruchów to miała świetny socjal. Chyba w ogóle przez cały program nie dostała żadnego głosu i w końcówce była zdaje się jedyną osobą, w którą nikt w ogóle nie celował! Za ten świetny socjal wielki plus dla niej.

Finał
Najpierw standardowo uczta, a potem finałowa rada. A tam bez zaskoczeń, bo spodziewałem się, że w takim składzie Nick raczej nie będzie mieć problemów z wygraniem. Mowy i odpowiedzi finalistów ani bez większego szału, ani bez wpadek. Przynajmniej nie było żadnych smutnych historyjek ;) Trochę mnie nawet zdziwiły aż 3 głosy na Mike'a (choć biorąc pod uwagę to, że on tam jednak odpowiadał za kilka eliminacji, przestaje to dziwić) i żadnego głosu na Angelinę (myślałem, że Gabby na nią zagłosuje i może też John).
Sama wygrana Nicka nie była jednak absolutnie żadnym zaskoczeniem i raczej jest zasłużona, przynajmniej wśród tej trójki.


A reunion krótkie jak to w ostatnich sezonach bywa, głos dostała może połowa osób, ale przynajmniej nie było reklam innych show i Cochrana ;)
Obrazek

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

S37E13 "With Great Power Comes Great Responsibility" / Reunion

Post autor: Rider Girl »

Davos pisze:
05 lut 2020, 20:59
No i po finale.
Ostatni odcinek chyba na ciut niższym poziomie niż poprzednie, ale może wynikało to po prostu z faktu, że zbyt wiele rzeczy wciśnięto tam naraz. No ale to już jest regułą w ostatnim czasie - aż 6 osób w odcinku finałowym, studio live i wywiady z jakimiś dzieciakami, które typują zwycięzcę... whatever. Sezon wypadł jednak naprawdę nieźle i był o niebo lepszy od tragicznego Ghost Island. Swoje zrobił też aktywny i ciekawy cast, ale o tym w innym poście, podsumowującym grę każdego po kolei.
Co do zwycięzcy - nie jest źle. Wprawdzie Nick nie należy do moich ulubieńców wśród zwycięzców Survivor, ale prowadził dobrą grę, choć nie ustrzegł się też błędów. Ale zaliczył immunity run w najlepszym możliwym momencie i to pozwoliło mu zdobyć milion.

Top6
Zaraz po radzie wszyscy rzucili się na poszukiwanie immunitetów i o dziwo wskazówkę znalazła Angelina, co mnie ucieszyło. Niestety zaraz potem ją zgubiła :D I żeby zdobyć HII, potrzebowała pomocy Mike'a i Nicka, z którymi zawarła układ na Final3. Pakt całkiem korzystny dla wszystkich, no ale Mike wymyślił sobie, żeby odstrzelić Daviego i przy okazji osłabić Nicka. Dosyć ryzykowny ruch, ale ostatecznie się Mike'owi opłacił. I tu muszę przyznać, że zmieniłem trochę co do niego swoje podejście, bo uważałem, że on tam był raczej mało decyzyjny, a tymczasem z wypowiedzi innych okazało się, że to właśnie Mike często narzucał innym osobę do wyeliminowania więc wychodzi na to, że on tam miał silniejszą pozycję niż to pokazał edit. Więc za to plus, podobnie jak za wywalenie Daviego, który niczego się nie spodziewał. Nick wygrał na zadaniu immunitet, a Angelina rozbawiła mnie przekonywaniem innych, żeby na nią głosowali, żeby mogła użyć HII i popisać się przed sędziami. Ona naprawdę myślała, że pozostali gracze na to pójdą? :D
Plus też dla Kary i Alison za wywalenie Daviego. Co do tego ostatniego - podobało mi się, że pożegnał się z grą bez żadnych fochów i potrafił docenić ruch tych, którzy go zblindsidowali. Pokazał charakter i wiem, że można go było lubić, ale i tak mnie zdziwiło, jak pokazano w studiu, że on był aż tak lubiany wśród widzów.

Top5
Nick jako jedyny nie wiedział o blindsidzie na Daviem i zaczął stroić fochy i planować zemstę na Mike'u, ale jednocześnie Mike, bojąc się ataku, postanowił samemu wycelować w Nicka. I gdyby ten ostatni nie zdobył immunitetu to bardzo możliwe, że by odpadł. Ale że mu się to udało, odpadła Alison i to było bardzo przewidywalne, bo jednak Mike wydawał się być mniejszym zagrożeniem, zwłaszcza w ewentualnym zadaniu o immunitet.

Top4
Nick po raz trzeci zdobył na zadaniu immunitet więc trzeba mu za to dać plusa. Zwłaszcza, że gdyby nie wygrał, pewnie musiałby mierzyć się w konkurencji z rozpalaniem ognia. A tak wziął do finału Angelinę (dobra decyzja), a ogień rozpalała Kara i Mike. I tutaj Mike ewidentnie zaskoczył, że udało mu się wygrać z Karą, bo ona była dużo lepsza w rozpalaniu ognia. Chyba zjadł ją stres, gdy musiała to zrobić przed sędziami. Szkoda, że odpadła, chciałbym ją zobaczyć w finale... Ciekawi mnie, jak by jej poszło, bo choć nie robiła wielkich ruchów to miała świetny socjal. Chyba w ogóle przez cały program nie dostała żadnego głosu i w końcówce była zdaje się jedyną osobą, w którą nikt w ogóle nie celował! Za ten świetny socjal wielki plus dla niej.

Finał
Najpierw standardowo uczta, a potem finałowa rada. A tam bez zaskoczeń, bo spodziewałem się, że w takim składzie Nick raczej nie będzie mieć problemów z wygraniem. Mowy i odpowiedzi finalistów ani bez większego szału, ani bez wpadek. Przynajmniej nie było żadnych smutnych historyjek ;) Trochę mnie nawet zdziwiły aż 3 głosy na Mike'a (choć biorąc pod uwagę to, że on tam jednak odpowiadał za kilka eliminacji, przestaje to dziwić) i żadnego głosu na Angelinę (myślałem, że Gabby na nią zagłosuje i może też John).
Sama wygrana Nicka nie była jednak absolutnie żadnym zaskoczeniem i raczej jest zasłużona, przynajmniej wśród tej trójki.


A reunion krótkie jak to w ostatnich sezonach bywa, głos dostała może połowa osób, ale przynajmniej nie było reklam innych show i Cochrana ;)
1) Nick jest ostatnią osobą która wystąpi w sezonie 40

2) Alec nie pojawił się na Reunion bo za wcześnie wstawił zdjęcie o tym że umawia się na randki z Kara

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S37E13 "With Great Power Comes Great Responsibility" / Reunion

Post autor: Davos »

Rider Girl, bardzo Ci dziękuję za wszystkie komentarze co do poszczególnych graczy z każdego sezonu, który oglądałem i za zapowiedzi graczy, których jeszcze miałem zobaczyć w kolejnych sezonach! :)


No to teraz jeszcze zaległe podsumowanie sezonu i wszystkich graczy. Wrzucam z 3-tygodniowym opóźnieniem, no ale różne życiowe sprawy mnie pochłonęły i nie miałem czasu tego wcześniej napisać.

Do sezonu 37 podchodziłem ze sporą obawą. Po pierwsze dlatego, że miałem jeszcze w pamięci świeżo obejrzaną Ghost Island, która była pod prawie każdym względem tragiczna... No i po drugie, motyw sezonu, czyli walka skazanego na pożarcie z gigantem, wydawał mi się niezbyt emocjonujący, bo przecież wiadomo było, że w Survivor wygrać musi ten pierwszy, co zresztą się stało ;) No ale szybko okazało się, że moje obawy się nie ziściły, bo ten sezon od samego startu oglądało się naprawdę bardzo przyjemnie. Podobała mi się pierwsza konkurencja rozgrywana jeszcze na statku - ciekawy i oryginalny pomysł. No i cast, bo to on zrobił całą świetną robotę - było dużo ciekawych osób, w tym kilka wyjątkowo barwnych osobowości, które urozmaicały ten sezon, ale też nie wkurzały. Wszyscy też myśleli o grze i nie było tu ameb, które miały za cel jedynie samo dojście do finału, jak to niestety było w Ghost Island... Przebieg gry też ciekawie się rozwinął, no i dobry był też edit, który nikogo specjalnie nie faworyzował, ale też nie pomijał - a bywało, że i śmieszył, jak wtedy, gdy "przewijano" konfy Christiana ;) To był też dla mnie bardzo zabawny sezon i pamiętam, że sporo się przy nim uśmiałem :) Oprócz różnych śmiesznych tekstów rzucanych przez graczy, mieliśmy też m.in. próbę wyżebrania kurtki przez Angelinę, kłótnię o jajka czy zadanie o immunitet, podczas którego Christian gadał przez kilka godzin :D Do tego wszystkiego można jeszcze dorzucić ciekawe zadania, bardzo trudne warunki pogodowe (zwłaszcza na początku, gdy z powodu huraganu trzeba było ewakuować ludzi) no i ilość bonusów, która nie psuła gry, bo nie było tego na szczęście jakoś przesadnie dużo. Pojawiła się też nowość w postaci nulifiera, który mógł anulować moc HII, ale to akurat uważam za dosyć kontrowersyjne, a przynajmniej nie uprzedzenie o czymś takim graczy. No ale poza tym było naprawdę dobrze i tak teraz myślę, że dla mnie to był chyba najlepszy sezon od czasu Blood vs Water.


A co do poszczególnych graczy:

Pat - Odpadł pechowo przez medical w kuriozalnych okolicznościach (obicie pleców o burtę podczas transportu łodzią z zadania do obozu), ale pewnie i tak by szybko odpadł, bo za bardzo rozkazywał ludziom w obozie i widać, że niektórzy mieli już go przez to dosyć. Co prawda na pierwszej radzie kandydatem do odstrzału był raczej Nick, no ale Pat poleciałby pewnie na kolejnej radzie.

Jessica - lubiłem ją i na początku fajnie grała, ale potem zgubiła ją pewność siebie, a nawet pewna arogancja - zbyt pewnie czuła się w sojuszu i zamiast rozmawiać z niektórymi, zaczęła im mówić na kogo mają głosować, przez co zraziła do siebie Elisabeth, która postanowiła uratować Lyrsę i zebrać przeciwko Jessice wszystkich nerdów, którzy razem mieli większość. Szkoda, bo gdyby Jessica nie odpadła na tej radzie to może zaszłaby daleko w tym sezonie. Wydawała się dość cwana, ale popełniła dość głupi i kosztowny błąd, który skończył się jej blindsidem.

Jeremy - początkowo go polubiłem, bo był takim sympatycznym i wyluzowanym kolesiem, którego wszędzie było pełno, ale w pewnym momencie gość zaczął zbyt mocno mieszać. Zawiązanie sojuszu z Mike'm było dobrym ruchem, ale grzebanie w ciuchach innych już było ryzykowne, choć to go jeszcze nie pogrążyło. Gdyby Jeremy zachował dla siebie, że znalazł immunitet w kurtce Dana, ewentualnie powiedziałby o tym 2 czy 3 osobom to jeszcze by uszło, ale on to rozpowiedział wszystkim, a jednocześnie bawił się w jakieś organizowanie spotkania całego plemienia i upominania ich za rozchodzenie się po całym obozie, jednocześnie samemu siejąc ferment i panikę ;) Za bardzo mieszał, gdy powinien siedzieć cicho i unikać bycia na widoku, zwłaszcza że w początkowych dniach takie zachowanie zawsze naraża gracza na odstrzał. No i podpadł też Angelinie, która zebrała przeciwko niemu numerki.

Bi - odeszła z gry trochę z przymusu, bo przez kontuzję kolana więc raczej ciężko traktować ją jako standardową quiterkę, ale nie zmienia to faktu, że graczem była kiepskim. W plemieniu miała słabą pozycję, zwłaszcza po zawiązaniu się sojuszu nerdów i odpadnięciu Jessiki, po której Bi była następna w kolejce. I nawet, gdyby nie złapała kontuzji to raczej zbyt wiele by nie zwojowała.

Natalia - w plemieniu Goliath była dobrze ustawiona i wspólnie z Angeliną, Karą i 3 facetami kontrolowała grę. Po przemieszaniu niby dalej miała większość 3:2 na korzyść Goliatów, ale okazało się, że Alec tak bardzo chciał zrobić big move, że ją wykopał ;) Choć i sama Natalia dołożyła do tego trzy grosze, bo zamiast z nim wcześniej normalnie pogadać, traktowała go z góry i dyktowała mu, na kogo ma głosować. Na pewno tą zaborczością przyczyniła się do swojej eliminacji, aczkolwiek i tak miała pecha, że trafił jej się wtedy taki sojusznik jak Alec :P Gdyby zamiast niego był ktokolwiek inny z Goliatów to Natalia raczej wyszłaby z tego bez szwanku, zwłaszcza że potem do tego plemienia miał dołączyć Carl.

Natalie - jedna z najbarwniejszych osób nie tylko w tym sezonie, ale i w ostatnich latach :) Od początku dyktowała innym, co mają robić i zrażała do siebie ludzi w ciągu dosłownie kilku chwil :D Można powiedzieć, że socjal miała tragiczny, a do tego kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy i była wręcz wymarzonym celem do odstrzelenia na pierwszej możliwej radzie... a jednak udało jej się przetrwać pierwszą radę u Goliatów i wygrała pojedynek z Jeremy'm ;) Co prawda pomogła jej wtedy Angelina, a odpadnięcie Natalie było tylko kwestią czasu, ale nie zmienia to faktu, że ona nieźle ubarwiła ten sezon i nawet chciałbym ją jeszcze kiedyś zobaczyć ponownie :D

Lyrsa - była mi raczej obojętna i nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Była zagrożona praktycznie od początku i poleciałaby już na pierwszej radzie (po ewakuacji Pata), gdyby nie wybroniła jej wtedy Elisabeth. Po przemieszaniu była oczywistym kandydatem do wyeliminowania ze względu na to, jak słabo wypadała w zadaniach i jej odpadnięcie nie było żadnym zaskoczeniem.

Elisabeth - było w niej coś, co mnie od niej odrzucało i nie dałem rady jej polubić. Zbyt antypatyczna była przez cały czas. Co do gry, niby coś tam próbowała, ale chyba miała po prostu szczęście, że dotrwała do mergu. Na początku zgrała się tylko z Lyrsą, ale przez to, że Jessica mówiła innym jak mają głosować, udało się zebrać przeciwko niej głosy nerdów i ją wykopać. Po przemieszaniu Elisabeth razem z Daviem znalazła się w mniejszości i niby próbowała się ratować, ale to Davie wtedy odwalił całą robotę i przekonał Aleca do głosowania na Natalię. Elisabeth ocalała i dotrwała do mergu, ale tam odpadła od razu i to głosami 12:1, co było naprawdę ewenementem. Musiała naprawdę wzbudzać nieufność, skoro nawet ludzie z David nie chcieli z nią grać i postanowili ją wykopać przed Goliatami.

John - gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, pomyślałem że to będzie raczej taki pewny siebie i irytujący mięśniak bez wpływu na grę, ale na szczęście okazało się, że gość nie tylko jest kumaty, ale i sympatyczny i z czasem stał się jednym z moich ulubionych graczy w tym sezonie :) Miał dobry socjal i od początku szybko dobrze się ustawił, budując relacje i znajdując się w sześcioosobowym sojuszu, który miał wpływ na grę, ale jednocześnie rozważał jeszcze inne opcje jak np. zatrzymanie Natalie i zaciągnięcie jej do finału, gdzie byłaby wymarzonym przeciwnikiem. Po przemieszaniu nie musiał iść na radę, ale i tak nie byłby zagrożony, bo miał większościowy sojusz "Brochachos" z Danem i Christianem, no a po mergu odpadł w bardzo pechowy sposób, po ocaleniu przez idole dwóch innych graczy, którzy dostali więcej osób. Trudno mu w sumie coś zarzucić w grze, bo większych błędów nie popełnił. Pewnie gdyby wiedział, że może odpaść na tej radzie to rozegrałby to wszystko inaczej i mógłby się uratować. Na pewno miał potencjał na ciekawego gracza i fajnie by było znów go jeszcze zobaczyć w którymś sezonie, ale wiem, że to raczej mało prawdopodobne...

Dan - od początku go polubiłem, bo był sympatycznym kolesiem. Szybko zaczął romansować z Karą i choć większość romansów w Survivor mnie denerwuje to tej dwójce akurat kibicowałem. Dan, podobnie jak John, znalazł się sześcioosobowym sojuszu i nie był zagrożony, a po przemieszaniu on też był w Brochachos i jego pozycja była bezpieczna, ale po mergu już było inaczej. Nie tylko z powodu siły w zadaniach, ale i immunitetu, o którym wszyscy wiedzieli, bo Jeremy znalazł go w jego kurtce. Dan znalazł jeszcze drugi immunitet, o czym poinformował Karę i to też nie był dobry ruch, bo w pewnym momencie nawet ona się od niego odwróciła, gdy większość zaczęła w niego celować. Ogólnie gość grał bardziej sercem niż chłodnym rozumowaniem, ale i tak odpadł w dość niesprawiedliwych okolicznościach, bo był pierwszym graczem w historii Survivor, który użył na sobie HII, a i tak musiał odejść, bo Carl użył na nim swojego nulifiera... Rada sama w sobie była efektowna, no ale Dan powinien chociaż wiedzieć, że coś takiego istnieje więc moim zdaniem nie było to do końca fair.
A wcześniej jeszcze Dan użył HII na Angelinie i choć ją uratował, to jednocześnie ostatecznie odpadł John więc pewnie Dan sobie pluł w brodę za ten ruch ;) Tak czy inaczej, ja gościa lubiłem :)

Alec - początkowo u Goliatów był chyba najbardziej niewidoczny, ale jak już się rozkręcił to okazało się, że facet nie ma żadnych hamulców i potrafi zrobić najbardziej nieobliczalny ruch ;) Co z jednej strony było ciekawe, no i Alecowi zdarzało się robić dobre ruchy... ale przeplatał je z tragicznymi :P W pierwotnym składzie Goliatów był bezpieczny, po przemieszaniu razem z Karą i Natalią miał większość, ale wtedy dał się namówić na tak absurdalny ruch, że do teraz się dziwię, że on to naprawdę zrobił ;) Rozumiem, że mógł być wkurzony na Natalię, że jest zaborcza i dyktuje mu co ma robić, no ale robienie na niej wspólnie z Davidami blindsidu w sytuacji, gdy do tego plemienia dołączał po radzie Carl było zwyczajnie głupie i mogło się dla Aleca skończyć fatalnie, gdyby to plemię znów poszło na radę, bo wtedy Alec byłby uzależniony od trójki Davidów, a nie jest powiedziane, że oni nie pozbyliby się właśnie jego zamiast Kary, która całkiem sprytnie próbowała się wkupić w ich łaski. Po mergu Alec wyskoczył z bardzo ciekawym ruchem i zgrał się z Christianem, proponując sojusz trójki Goliatów i trójki Davidów. Ten sojusz naprawdę miał spory potencjał, ale po wyrzuceniu Elisabeth Alec nie mógł się zdecydować, czy trzymać się z tym sojuszem czy dalej z Goliatami i ostatecznie został przy tych drugich, ale jednocześnie zdradził Nickowi, że Goliaci zagłosują na Christiana, co pozwoliło Davidom na uzyskanie informacji, dzięki którym Davie ocalił Christiana swoim HII, a na radzie poleciał najpierw John, a potem Dan. I Alec nie miał już numerków, a jako zagrożenie fizyczne był już pierwszy do odstrzału. I pozostała mu już tylko próba zdobycia immunitetu na zadaniu, gdzie walczył jak lew, no ale ostatecznie przegrał z gadatliwością Christiana :D Miny Aleca były wtedy genialne i gośc wyglądał co najmniej tak jakby go wtedy torturowali :D Ogólnie z perspektywy widza jego gra była ciekawa i efektowna, ale dla niego samego i dla jego sojuszników była jak tykająca bomba, która w pewnym momencie musiała wybuchnąć i wysadzić ich wszystkich w powietrze ;)

Carl - początkowo nawet go lubiłem, ale potem zaczął mnie irytować swoją zrzędliwością i apodyktycznością. W plemieniu Davidów po pierwszej radzie niby był w dobrej pozycji, ale po blindsidzie na Jessice on i Davie znaleźli się w mniejszości. Po przemieszaniu Carl znalazł się na exile, gdzie znalazł nulifiera, a potem trafił do plemienia, gdzie razem z Daviem i Elisabeth był w większości. Po mergu nie był od razu na celowniku więc po prostu trzymał się z Davidami, ale gdy udało im się wywalić kilka grubych ryb z Goliatów, Carl zaczął dyktować innym na kogo mają głosować i ogólnie pokazał przesadną pewność siebie, która zraziła do niego innych. Co do strategii, jego najbardziej spektakularnym i zarazem jedynym dużym ruchem było prawidłowe użycie nulifiera na immunitecie Dana, przez co ten wyleciał z gry. No ale zasługa w tym była wszystkich Davidów, bo oni wspólnie układali wtedy plan działania.

Gabby - najbardziej irytująca osoba w tym sezonie. Dużo bardziej od Natalie, bo tamta przynajmniej bywała zabawna :P Gabby była neurotyczna i ciągle płakała, czego nie dało się oglądać... W strategii prawie cały czas robiła za czyjś number i ktoś ją musiał ratować. Najpierw Elisabeth, a potem Christian, do którego ona się podczepiła. Miała dużo szczęścia, że dotarła do mergu, a tam już nie była na celowniku więc miała okazję trochę pograć. Zrobiła jednak błąd, decydując się razem z Christianem na blindside na Carlu, który spowodował, że odwrócił się od nich Nick i Dave. Potem Gabby próbowała jeszcze zblindsidować Christiana i choć był to ruch wredny to jednocześnie mocny więc go doceniam. Ale Christian obronił się immunitetem i poleciała sama Gabby. I choć na koniec trochę się odkupiła i pokazała, że potrafi nieźle kombinować to jednak nadal była to jedna z najmniej lubianych przeze mnie osób w tym sezonie i nie chciałbym, żeby jeszcze kiedyś wróciła...

Christian - jedna z najbarwniejszych osobowści nie tylko tego sezonu, ale i kilku ostatnich lat w Survivor :) Niby nerd i to taki wręcz stereotypowy, ale jednocześnie bardzo sympatyczny i kompletnie inny od np. Cochrana czy Gabby więc bardzo gościa polubiłem :) Już na samym starcie sezonu wyróżnił się swoją gadką i dobrą postawą w zadaniu, w którym wspólnie z Gabby pokonał Goliatów. W pierwotnych Davidach cały czas miał kontrolę, bo najpierw był w większości, a potem wszedł w skład "sojuszu nerdów". Zawarł sojusz z Nickiem, ale mocno uzależnił też od siebie Gabby, która stała się jego numberem. Po przemieszaniu niby był w mniejszości, ale dzięki świetnemu socjalowi mocno zbliżył się do Johna i Dana, tworząc z nimi "Brochachos" i w przypadku ewentualnej rady raczej by wtedy nie odpadł. Po mergu był aktywny i znalazł się w sojuszu trójki Davidów i trójki Goliatów, no ale ten sojusz ostatecznie się rozpadł. Christian jednak dalej kombinował i był cały czas aktywny w strategii, proponując między innymi Davidom wymianę informacji co do posiadanych fantach, dzięki czemu opracowali wspólnie plan, który skończył się wywaleniem Dana. Christian odegrał w tym wszystkim dużą rolę. W pewnym momencie zaczął być jednak postrzegany jako duże zagrożenie i już w drugiej radzie po mergu Goliaci chcieli go wywalić, ale wtedy ocalił go swoim immunitetem Davie. Później Christian dalej walczył i m.in. zdobył na zadaniu immunitet, pokonując aż po 6 godzinnym boju silnego Aleca więc naprawdę super się zaprezentował! Zrobił jednak błąd, celując wspólnie z Gabby w Carla i nie wtajemniczając w swoje plany Nicka i Daviego, którzy poczuli się przez to zdradzeni. Ostatecznie Christian był już tak mocno postrzegany jako zagrożenie, że nawet Gabby postanowiła w niego uderzyć. Co prawda na tej radzie uratował się jeszcze swoim HII, ale potem już nie miał za bardzo z kim grać i musiał odpaść. Pozostawił po sobie jednak bardzo dobre wrażenie. Nie tylko w strategii, ale przede wszystkim w socjalu, w którym Christian wymiatał. Szybko nawiązywał relacje, był zabawny i na radach rzucał takimi tekstami, że naprawdę szło się pośmiać :) No i ta jego gadatliwość podczas konf (które specjalnie skracano) czy zadania na słupie, gdzie nawijał przez 6 godzin i doprowadził Aleca niemal do obłędu :D
Co tu dużo gadać - Christian wniósł do tego sezonu sporo kolorytu :) Oczywiście chętnie bym go znów zobaczył, ale tu akurat jestem dziwnie spokojny, bo mam niemal pewność, że Jeff nie odmówi sobie sprowadzenia go z powrotem do któregoś z najbliższych sezonów.

Davie - taki "cool bro", który dużo śmieszkował i zabawiał innych, a w grze próbował być aktywny, ale wychodziło mu to z różnym skutkiem. Do przemieszania jechał na jednym wózku z Carlem - na pierwszej radzie był w większości, potem na dnie. Po przemieszaniu pokazał się jednak z bardzo dobrej strony, namawiając Aleca do wydawałoby się niemożliwego, czyli do wywalenia Natalii pod pretekstem zrobienia "big move". Jednocześnie jednak Karę i Angelinę przekonał do głosowania na Elisabeth, zabezpieczając się tym samym przed sytuacją, gdy Alec nie zdecydowałby się na blindside na Natalii. Dzięki temu Davie tak czy inaczej był bezpieczny. Po mergu nie znalazł się wprawdzie w sojuszu międzyplemiennym, ale na drugiej radzie wyskoczył ze swoim HII i uratował nim Christiana, czym uratował grę Davidów. Potem został zaskoczony przez Christiana i Gabby, gdy ci wyrzucili Carla, a Davie odegrał się na Christianie, ale ostatecznie i tak odpadł zaraz po nim, na skutek blindsidu. Niby gra Daviego nie była najgorsza i on sam zrobił kilka ciekawych ruchów, no ale jednak czegoś mu zabrakło. Co do jego charakteru - gość był sympatyczny, ale zaskoczyło mnie podczas reunion, że był aż tak popularny wśród widzów. Podobało mi się za to jego zachowanie po swoim blindsidzie, gdy odszedł z uśmiechem i bez pretensji do innych.

Alison - niby zaszła daleko, ale u niej też czegoś mi zabrakło. Niby była mocnym punktem Goliatów, potem przez długi czas była bezpieczna, ale nie przypominam sobie jakichś wielkich ruchów z jej strony, mimo że sporo osób mówiło, że jest zagrożeniem i trzeba się jej pozbyć. Co do strategii, starała się lawirować między różnymi stronami i choć miała sojusz z Mike'em i Karą to różnie z tym sojuszem bywało. Generalnie nie było tragedii, ale mogłoby być dużo lepiej. Na pewno przydałyby się z jej strony jakieś bardziej spektakularne działania, którymi mogłaby się pochwalić w ewentualnym finale.

Kara - jej największą siłą był socjal, którym zjednywała sobie ludzi już od samego początku. Najpierw spiknęła się z Danem i miała z nim showmance, ale jednocześnie dbała o relacje z innymi i znalazła się w sojuszu szóstki, który rządził u Goliatów. Potem, gdy przyszło przemieszanie, znalazła się w dośc nieciekawym położeniu kiedy Alec postanowił zblindsidować Natalię, ale Kara od razu przeszła do działania i zaczęła pozyskiwać sobie Elisabeth i Daviego i kto wie, czy gdyby oni musieli iść na radę, zamiast Kary nie odpadłby Alec. Po mergu niby trzymała z Goliatami, ale miała też dobre relacje z Davidami i dzięki jej świetnemu wyczuciu i unikaniu celownika, była jedyną osobą, w którą aż do finału nikt nie celował. Niestety w jej przypadku zabrakło wielkich ruchów, którymi mogłaby się pochwalić przed sędziami. Niby Kara chciała ich dokonywać, ale ostatecznie albo nie miała okazji, albo uprzedzali ją inni. Ostatecznie do finału nie weszła, odpadając dość pechowo w Final 4 po rozpalaniu ognia, mimo że generalnie była w tym lepsza niż Mike. Sam jestem ciekaw, ile głosów dostałaby w finale, gdyby tam trafiła. Kto wie, może świetnym socjalem byłaby w stanie tam coś ugrać, bo dobre relacje miała chyba ze wszystkimi sędziami.
Ewentualny powrót Kary na pewno by mnie ucieszył, choć niestety nie widzę na to większych szans.

Angelina - na pewno jedna z zabawniejszych osób w tym sezonie, która wzbudzała często uśmiech, choć nie zawsze było to jej zamiarem ;) Chciała koniecznie być dobrym graczem, ale tak na dobrą sprawę udawało jej się to głównie na początku sezonu, gdzie miała dobre relacje z ludźmi, znalazła się w sojuszu szóstki i miała wpływ na kierunek gry - to właśnie ona zdołała przekonać wszystkich, żeby zamiast na Natalie głosować na Jeremy'ego. Po mergu jej gra wyglądała już dużo słabiej, a jej imię w kontekście do głosowania przewijało się praktycznie przed każdą radą, zresztą Angelina często te głosy łapała. Odpadłaby już na drugiej radzie po mergu, ale całkiem sprytnie wydębiła od Dana użycie na niej jego HII. Potem, gdy Goliaci nie chcieli z nią grać, skumała się z Davidami, choć na radach dalej była często w mniejszości i ludzie nie wtajemniczali jej w swoje plany. Skorzystała jednak na tym, że większe zagrożenia celowały w siebie nawzajem i dzięki temu prześlizgnęła się do finału. Ale tam już nie mogła niczego ugrać, bo nikt jej nie traktował poważnie ;)
Świetne za to były jej różne akcje typu błaganie Natalie o zostawienie jej kurtki po odpadnięciu z gry, wymiana całego obozowego sprzętu na ryż i chwalenie się tym na każdej radzie czy proszenie innych, żeby na nią zagłosowali, dzięki czemu ona będzie mogła użyć swojego HII i pochwalić się tym przed sędziami :D No i samo zdobycie przez nią HII z użyciem drabiny też było zabawne :) Ogólnie bardzo pozytywna i pocieszna dziewczyna, która wprowadziła do tego sezonu sporo zabawnych momentów :)

Mike - mam co do niego mieszane uczucia, bo często wydawał się być w mniejszości, ale jednocześnie miewał też ciekawe pomysły i zagrania i zaczałem go doceniać pod koniec sezonu. Na początku skumał się z Jeremy'm, ale gdy wszyscy odwrócili się od tego drugiego, również i Mike nie wahał się na niego głosować. Po przemieszaniu zawarł dość ciekawy sojusz z Nickiem, który utrzymał się prawie do końca sezonu. Dzięki temu był w szóstce, która po mergu miała kontrolować grę, no ale ostatecznie zdecydował się grać z Goliatami. Gdy jednak ci zaczęli po kolei odpadać, szybko wspólnie z Karą wrócił do Davidów i dobrze się wśród nich odnajdywał. Bywało, że głosowania go zaskakiwały, ale kilka ruchów sam zainicjował np. wyrzucenie Christiana. Ostatecznie wszedł do finału, gdzie zdołał do siebie przekonać 3 sędziów, no ale było to za mało, żeby wygrać. Z drugiej strony, jak na kogoś takiego jak on, o kim wszyscy wiedzieli, że jest znany i bogaty, poradził sobie całkiem nieźle. No i plus dla niego za wygranie w konkurencji z ogniem z Karą, bo było to dość niespodziewane.

Nick - jest pewna symbolika w tym, że gość, który wygrał cały sezon, odpadłby już na pierwszej radzie, gdyby nie czysto przypadkowy medical Pata. Modelowy wręcz przykład na efekt motyla w Survivor. Nick zaczął fatalnie i od samego początku był zagrożony, ale miał szczęście, że pierwsza rada się nie odbyła, a potem Jessica za bardzo zaczęła się rządzić, dzięki czemu powstał przeciwko niej sojusz nerdów, wśród których znalazł się i Nick. Udało mu się wywindować z najgorszej pozycji w plemieniu do takiej, gdzie miał kontrolę nad grą. Na pewno dobrym ruchem było z jego strony zawieranie wielu sojuszu i nadawanie im imion - niby taka zabawna pierdoła, ale jednak psychologicznie dobry ruch, bo chyba trudniej jest zerwać z kimś taki "nazwany" sojusz niż zwykły, a przynajmniej takie mam wrażenie ;) Nick skumał się tak m.in. z Christianem, ale świetnym ruchem było też zawarcie podobnego sojuszu z Mike'm, bo po przemieszaniu Davidzi byli w mniejszości i Nick tym sojuszem gwarantował sobie, że w przypadku rady nie odpadnie. Po mergu wykorzystał relację z Mike'm i to m.in. on zainicjował sojusz szóstki, który miał kontrolować grę. Gdy to nie wypaliło, trzymał z Davidami i pomógł im wykopać najsilniejszych Goliatów. Później jednak dał się zaskoczyć Christianowi, który razem z Gabby zblindsidował Carla, ale w następnym etapie zrobił bardzo ciekawą rzecz, celując w Christiana, ale jednocześnie dając mu do zrozumienia, że inni też w niego celują i żeby użył HII, a tymczasem część głosów poszła na Gabby - w ten sposób Nick pozbył się zarówno Gabby, która też go zdradziła, jak i immunitetu Christiana. No a potem pozbył się i samego Christiana, choć za moment znów dał się zaskoczyć, gdy odpadł Davie. Pod koniec gry Nick był uważany za zagrożenie i celował w niego nawet jego sojusznik Mike, ale w najlepszym momencie udało mu się zaliczyć immunity run, który zaprowadził go do finału. Bez tego raczej miałby przerąbane. No ale w finale wygrał zasłużenie, bo był lepszy niż Angelina czy Mike. Na pewno jego zwycięstwo mnie jakoś szczególnie nie boli, bo pokazał kilka ciekawych zagrań i radził sobie nieźle, no ale zdarzały mu się też wpadki, jak wtedy, gdy dał się zaskoczyć na radzie i nie wiedział, że głosy pójdą na Carla czy na Daviego. No i początek też miał słaby. Ale ogólnie całość gry ujdzie. Źle nie było, ale jeśli Nick chce zostać zapamiętany na dłużej to musi jeszcze w innym sezonie pokazać coś lepszego i bardziej spektakularnego.


Sezon był bardzo przyjemny w oglądaniu i pomijając może trochę słabszą końcówkę, praktycznie każdy odcinek mógł się podobać, a to ostatnio w Survivor rzadkość. Oby więcej było sezonów z tak dobrym castem, przebiegiem gry, no i editem :)
Ostatnio zmieniony 19 lip 2020, 01:59 przez Davos, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S37E13 "With Great Power Comes Great Responsibility" / Reunion

Post autor: Saw »

Jestem już jakiś czas po finale więc czas na podsumowanie. Sezon był świetny, najlepszy od czasu S27. Żaden odcinek nie był słaby i edycja trzymała poziom od początku do końca. Miałem pewne obawy, bo jednak motyw sezonu nie był zbyt przekonujący. Uważałem, że będzie wiele zbędnego pitolenia jak to ci Davidzi mają źle, że Goliaci są silniejsi i Davidzi są na straconej pozycji. Ale oprócz durnego gadania Jeffa w pierwszym odcinku nie było źle pod tym względem. Choć cały czas po głowie mi chodziło że to pewnie David ostatecznie wygra w tym pojedynku z Goliatem, bo to idealnie wpisuje się w motyw sezonu. Ale po obejrzeniu całej edycji, nie przeszkadza mi to. Cast był bardzo dobry jak na ostatnie czasy. Ludzie byli zróżnicowani pod względem charakteru. Nie było nudnych osób i każdy miał coś do opowiedzenia i coś wniósł. To też zasługa dobrego editu i tego, że każdy miał ten swój czas antenowy i nie było duchów. Tak powinien wyglądać każdy sezon. Nie było wiadomo także kto wygra. W poprzednich sezonach to już od dłuższego czasu wiadomo kto jest faworytem lub ewentualnie w finałowym odcinku jest dwóch kandydatów. A tu na etapie F6 aż czterech graczy miało realne szanse na wygraną. Więc duże brawa za tak dobrze przedstawioną historię, gdzie do końca człowiek może się emocjonować. A nie że na tacy dostajemy zwycięzcę i to nim mamy się jarać i podziwiać jego grę.
Z innych rzeczy na plus ciekawe zadania, przede wszystkim urzekło mnie początkowe zadanie na łodzi. Oby więcej takich pomysłów.
Jeśli chodzi o minusy. To na pewno trochę za duża ilość tych przewag/ukrytych immunitetów. Uważam, że w tak dobrym sezonie nie było potrzeby podrzucania aż tylu pomocy. Ale ogólnie też nie było takiej przesady jak w tragiczny Ghost Island. Pojawił się nulifier, który niezbyt mi przypadł do gustu i liczę, że już do niego nie powrócą. Co prawda zagranie nim było widowiskowe, ale niech to będzie ten jeden raz i koniec. No i słabo wyszła ta cała sytuacja z Patem. Nie powinno nigdy dojść do takiej sytuacji.


Pat – miał ogromnego pecha, że już na początku przytrafiła mu się taka przypadkowa kontuzja. Była to głównie wina produkcji, bo to oni powinni zapewnić bezpieczny transport z miejsca gdzie odbywało się zadanie na wyspę. Sytuacja była bardzo kuriozalna. Jestem ciekaw jak daleko byłby wstanie dojść, gdyby nie ta ewakuacja. Zaczął nie najlepiej, bo wkurzał ludzi tym że się rządził. Ale mimo wszystko został wybrany liderem plemienia i dla Davidów był to cenny zawodnik.
Jessica – sympatyczna dziewczyna i żałowałem, że tak szybko odpadła. Grała całkiem przyzwoicie, bo od początku wchodziła w sojusze i miała plan. Ale w pewnym momencie poczuła się zbyt pewnie i to ją zgubiło. Elizabeth postanowiła uratować Lyrsę i udało się jej zebrac ludzi przeciwko Jessice.
Jeremy – na początku wydawał się nawet spoko. Ale później za bardzo zaczął mieszać i szybko sprowadził cel na swoje plecy. Zakazywał rozchodzenia się po obozie i kombinowania, podczas gdy on sam mieszał tak bardzo, że ludzie stracili do niego całe zaufanie. Nie był wstanie pokonać nawet beznadziejnej w socjalu Natalie, a to już wszystko mówi o jego grze.
Bi – jak mi przykro było, gdy zrezygnowała. Jeżeli ta kontuzja mogła zagrażać jej karierze, to podjęła słuszną decyzję. Poruszyła mnie jej historia o tym jak była bita przez chłopaka. Dziewczyna była niezwykle urocza i wzbudziła u mnie ogromną sympatię. Po odejściu Jessici, znalazła się na kiepskiej pozycji, ale próbowała coś tam się dogadać z innymi. Dodatkowo przed nią było przemieszanie, więc może udałoby się jej jeszcze trochę pograć.
Natalia – początkowo zaczeła dobrze. Była w sojusz większościowym i razem z Angeliną i Karą kontrolowała trójkę facetów. Mocno upierała się nad eliminacją Natalie z którą była w konflikcie. Ale ostatecznie nie udało się jej do tego przekonac pozostałych. Wszystko się posypało po przemieszaniu. Miała przewagę liczebną, ale zraziła do siebie Aleca, który postanowił przeskoczyć i dokonac dużego ruchu. Za bardzo dyktowała warunki innym. Miało być tak jak ona chce i nikt nie miał nic dogadania.
Natalie – babka to fenomen sam w sobie. Tak złej gry socjalnej to ja już dawno nie widziałem i jeszcze ta nieświadomość tego. Nie lubiłem jej jakoś specjalnie, ale jak odpadła to smutno mi się zrobiło. Można było się pośmiać z tych jej akcji. Jeszcze mam bekę z tej jej reakcji na prośbę Angeliny, by oddała jej kurtkę.
Lyrsa – od samego początku jej imię padało do eliminacji. Wiele osób uznawało ją za kiepską w zadaniach i przez to też odpadła. Nie była zbyt aktywnym graczem i była mi raczej obojętna. Najpierw to Elizabeth się za nią wstawiła a na dalszym etapie Nick. Ale w pewnym momencie Nick ją poświęcił.
Elizabeth – nie wzbudziła mojej sympatii. Nie wiem czemu, ale cały czas miałem w głowie że to taka zakompleksiona i wredna baba. Początek gry miała nawet dobry, gdy udało się jej namówić nerdów do wywalenia Jessici, czym uratowała najbliższą sojuszniczkę. Ale natomiast po przemieszaniu, zachowała się pasywnie. To Davie odwalał czarną robotę za nią i gdyby nie on to nie wiem czy na pewno udałoby się zblindsidować Natalię. Oczywiście ona też nawiązała relacje, ale robiła za mało. A po powrocie Carla, niepotrzebnie wdawała się w dyskusje. Tak bardzo go do siebie zraziła, że ten zaczął w nią celować od razu po połączeniu. I poszło to na taką skalę, że Elizabeth odpadła i to stosunkiem 1:12. Jak widać nawet Davidzi woleli ją poświecić i nikt specjalnie nie przejął się, że stracą numerek.
John – nie spodziewałem się, że to będzie aż tak sympatyczna osoba. Sportowcy zawsze bardzo źle kojarzyli mi się z Survivor. Przeważnie byli to aroganccy i narwani ludzie. A John spokojny i miły. Miał bardzo dobry socjal, strategicznie też wypadł dobrze. W plemieniu Goliatów był na bardzo dobrej pozycji. Był w sojusz większościowym, ale też dbał o relacje z Natalie. Po przemieszaniu wszedł w sojusz Brochachos z Danem i Christianem. Odpadł bardzo niespodziewanie i tak naprawdę nie miał szans się obronic.
Dan – od początku polubiłem gościa. Choć nie pochwalam romansów, bo one zazwyczaj źle się kończą. To jednak on z Karą byli tacy uroczy i jak widać ta ich bliska relacja nie była jakąś przeszkodą. Szkoda, że odpadł w tak głupi sposób, nie wiedząc, że w grze jest nulifier. Dobrze zagrał HII, a mimo to odpadł. W ogóle mi się to nie podoba. Uczestnicy już na początku powinni zostać poinformowani o tak istotnej przewadze.
Alec – początkowo za nim nie przepadałem. Uważałem, że po przemieszaniu popełnił głupstwo eliminując Natalię. Po powrocie Carla, Davidzi mieli przewagę i to mogło się dla niego źle ułożyć, ale ułożyło się tak że już nie poszli na radę. Z czasem zacząłem się do niego przekonywać. Bardzo podobało mi się jego podejście do gry. Taki totalnie wyluzowany gościu, który świetnie się bawił. Ale graczem co tu dużo mówić był kiepskim. Wszedł w niezły sześcioosobowy sojusz, w którym było po trzech Goliatów i Davidów. Ale szybko ten sojusz się rozpadł i Alec nadal grał z Goliatami. Najgorsze, że on nadal liczył na współpracę z Davidami i wyjawił im pewne plany, które pogrążyły jego sojusz. Widać, że nie wiedział do końca po której stronie ma stać i skakał z kwiatka na kwiatek. Co szybko się na nim zemściło, bo po odpadnięciu Johna i Dana to on stał się głównym celem. Nikt nie był chętny, bo go obronić i jedynym ratunkiem był immunitet. Niestety przegrał zadanie po epickim boju z Christianem.
Carl – jakoś od początku nie wzbudził mojego zainteresowania. Był w sojuszu z Jessicą, która szybko odpadła i później udawało mu się przez długi czas jechac poza radarem. Po drodze znalazł nulifier i później bardzo dobrze go użył. I od tego momentu chyba poczuł się zbyt pewnie, bo zaczęło mu odwalać. Myślał, że rządzi wszystkimi i swoją arogancją szybko wkurzył innych. Dziwne było to, że Davidzi tak mocno pracowali nad tym by zrównać się liczbowo z Goliatami, a następnie z taką łatwością wykopali swojego. Carl chyba naprawdę ostro wkurzył Gabby, że ta tak bardzo pragnęła jego eliminacji i nie liczyła się z konsekwencjami.
Gabby – strasznie irytująca osoba. Te ciągłe napady płaczu o byle co, były okropne. Grała też słabo. Niby była w głównym sojuszu, ale każdy chciał ją wywalić. To inne osoby musiały ją bronić i wstawiać się za nią. Gdyby nie bliska relacja z Christianem to nie wiem czy dojechałby do połączenia. Tam już celownik zszedł z jej pleców i mogła trochę pograć. Ale wywalenie Carla nie było najlepszą decyzją. Przeszkadzało jej, że on dyktował warunki w sojuszu, ale jednak był lojalną osobą. Później zrobił jednak największy błąd odwracając się od najbliższego sojusznika Christiana. Wiadomo, że on był sporym zagrożeniem, ale czy naprawdę na tym etapie trzeba było się od niego odwracać? Jak to pięknie się odwróciło. Ona planowała blindside na Christianie, a to on ją zblindsidował.
Christian – nie spodziewałem się, że kiedyś, aż tak bardzo polubię nerda. Tak sympatycznej osoby już dawno nie było. Ani trochę nie irytował swoim zachowaniem. Mimo że był nerdem to bardzo podobało mi się, że był męski w swoich czynach. Nie bał się wejść w sojusz Brochachos. Nie bał się też podejmować decyzji. Nie był niczyim numerkiem w grze. Po połączeniu stał się szybko oczywistym celem. Miał genialny socjal i wszyscy chcieli z nim współpracować, czym automatycznie stał się ogromnym zagrożeniem. Miał trochę szczęścia gdy Carl zagrał nulifierem czy też gdy ostrzeżono go, że Gabby w niego celuje. Jednak w pewnym momencie nie miał już jak się bronić i musiał odejść. Ale strategicznie pokazał się z dobrej strony, choć jakiś wielkich ruchów nie dokonał. Ale przede wszystkim mocny socjal zrobił z niego groźnego rywala dla wszystkich. Dla mnie epicką sceną była jego walka z Alecem na zadaniu czy też skracanie jego konf. Bez dwóch zdań był wielką osobowością edycji.
Davie – początek gry nie był dla niego zbyt udany, bo szybko znalazł się na dnie. Ale przemieszanie pozwoliło mu się odbudować. To głównie jego zasługa, że Alec się odwrócił od dziewczyn. Z Karą i Natalią też na boku spiskował, co dało mu ogromną kontrolę nad sytuacją w plemieniu. Po połączeniu grał raz lepiej raz gorzej. Na plus, że zagrał HII na Christianie, czym go uratował i dał nadzieję Davidom na przetrwanie. Ale później został zdradzony przez sojuszników i mam wrażenie, że w tamtym momencie nieco się pogubił. Pojawiały się różne opcje i Davie za bardzo skakał z kwiatka na kwiatek. W końcu aż został zblindsidowany. Ale ogólnie chłopak sympatyczny. Taki trochę śmieszek sezonu z pozytywnym podejściem do gry. Nie ma się do czego przyczepić.
Alison - przez pierwszą część gry była raczej tłem dla innych. Wyróżniała się głównie siłą w zdaniach. Po połączeniu wyszła z cienia i zaczęła aktywniej grać. Weszła w sześcioosobowy sojusz między plemienny, ale i tak trzymała się Goliatów. Stworzyła duet z Alecem, ale ona w porównaniu do niego trzeźwo myślała i nie popełniała błędów. Po eliminacji Aleca oczywiste stało się że odpadnie jako następna i aż jestem pod wrażeniem, że udało się jej dojść do F5. Na każdej radzie była zagrożona i była o krok od odpadnięcia, ale udawało się jej przetrwać. Sama też pracowała nad tym by zbierać numerki w głosowaniach i nie była bierna. Ja tam ją nawet polubiłem i mimo że nie była wyróżniającą się osobą to jednak na plus jej starania i wola walki.
Kara – pozytywnie mnie zaskoczyła w tym sezonie. Na początku stworzyła duet z Danem z którym miała shomance. Wiadomo jak to te wszystkie romanse się kończyły w poprzednich sezonach, ale tu pochwalę Karę, bo ładnie potrafiła zjednywać sobie ludzi. A i sam Shomance z Danem był uroczy. Mimo że w ich parze widziano zagrożenie, przez co mogła mieć problemy, to jednak ustawiła się na mocnej pozycji w sojuszu. Też była dosyć czujna i ostrzegała Dana, gdy było trzeba. Po przemieszaniu i zdradzie Aleca była zagrożona. Ale ładnie pracowała nad relacjami z innymi i kto wie czy w przypadku rady nie udałoby się jej przekonać Davidów do eliminacji Aleca. Była na pewno na dobrej drodze. Po połączeniu grała po stronie Goliatów, ale dzieki dobrym relacjom z Davidami też była gotowa na współpracę z nimi. Podobała mi się jej gra poza radarem. Nie dokonywała wielkich ruchów, ale mądrze unikała celownika i miała wpływ na to kto odpada. Szkoda, że przegrała z Mikem rozpalanie ognia. Mam dziwne przeczucie, że produkcja maczała w tym palce. Jakoś dziwne, że Jeff przydzielał miejsca. Nie zaskoczyłoby mnie gdyby stępili jej krzesiwo lub zrobili coś innego by przegrała :? Wydaje mi się że w finale miałaby spore szanse z Nickiem. Myślę że jej socjal był na tyle mocny, że spokojnie przyćmiłaby Nicka.
Angelina – dla mnie to była królowa tego sezonu. Po prostu kocham ją za te wszystkie akcje. Bez dwóch zdań osobowość tego sezonu. Proszenie o kurtkę Natalie, przekonanie Dana do zagrania na niej HII, wymiana sprzętu na ryż, czym cały czas się chwaliła, proszenie Mike i Nicka, by ci pozwolili jej się wykazać czy jej akcja ze zdobyciem HII były genialne. W ogóle to jej wdrapywanie się na skały po tej drabinie i jeszcze wcześniej zgubienie wskazówki było epickie :lol: . Dziewczyna bardzo chciała być dobrym graczem i na początku szło jej dobrze. Była w mocnym sojuszu, doprowadziła do blindsidu na Jeremym. Ale później się pogubiła, a przeszkadzał jej w tym nie najlepszy socjal. Ona nie była świadoma tego, że gra na nerwach innym i że nikt jej nie ufa. Po połączeniu cały czas bałem się o jej los, bo jej imię do eliminacji padało bez przerwy. Nawaliła tym, że wygadała Elizabeth, że odpadnie, a ta na radzie wszystko wyjawiła. Nad Angeliną zebrały się czarne chmury i mimo że Goliaci nie wierzyli w jej tłumaczenie to jednak nadal z nią trzymali. A Dan mimo niechęci zagrał na niej HII. I tu pochwalę moją drogą Anegelinę, że ładnie udało się jej wpłynąć na Dana. W dalszym etapie Angelinie udało się unikać celownika i ukryła się w tłumie. Zyskała zaufanie kilku osób i to pomogło jej dotrzeć do finału. Na FTC wypadła całkiem nieźle. Bałem się, że palnie coś głupiego i jurorzy ją pocisną, ale jej argumenty nawet miały sens. Szkoda, że nie dostała choć jednego głosu na pocieszenie. Dla mnie była prawdziwą ikoną sezonu i bardzo liczę na jej powrót w przyszłości. Liczę, że także przerwała tą nieszczęsną serię w znajdowaniu przez kobiety ukrytych immunitetów.
Mike – grał całkiem dobrze, ale za nic nie potrafiłem się do niego przekonać. Na początku przez jawne poszukiwanie HII znalazł się na dnie w plemieniu i był jednym z pierwszych celów. Ale Jeremy czy Natalie zaczęli ściągać na siebie uwagę i Mike'owi udało się wmieszać w grupę. I tak krok po kroku umacniał swoją pozycję. Po przemieszaniu nawiązał silną relację z Nickiem, która jak się później okazało mocno mu pomogła w dalszym etapie gry. Po połączeniu grał po stronie Goliatów, ale miał tez układ z Davidami. Dzieki temu mógł sobie przeskakiwać od jednym do drugich i w miarę kontrolować sytuacje. Myślę że pomagał mu socjal, bo wiele osób uważało go za godnego zaufania, choć w pewnym momencie ludzie już się co do niego przekonali. W końcówce trochę zaczął tracić kontrolę nad tym co mówi. Takim gwoździem do trumny, była jego spina z Alison. Nie wiem czy ona zaważyła nad końcowym wynikiem, ale jakiś tam wpływ chyba miała.
Nick – ogólnie spoko gościu i nie mam jakiegoś żalu, że to on wygrał. Byli tam lepi gracze, ale i tak nie jest źle. Początek jego gry to jeden wieli falstart i gdyby nie ewakuacja Pata to kto wie czy nie on odpadłby pierwszy. Ale z czasem zaczął zyskiwać. Na plus te jego małe sojusze i wymyślanie nazw. Może z perspektywy oglądającego nazywanie sojuszy jest głupie, ale jak się tak bliżej zastanowić to dzięki temu nawiązywał bliższe więzi. I właśnie taki bliski układ z Christianem czy z Mike'm mocno mu pomógł w grze i pozwolił stać się kluczowym graczem. Był moment gdzie się pogubił po eliminacji Carla, ale potrafił wyjść na prostą. W końcówce wszyscy chcieli się go pozbyć, bo doskonale wiedzieli, że trudno będzie go ograć. Wtedy przytrafiła mu się wspaniałą seria wygranych immunitetów, aż do finału. Co prawda trochę szczęśliwie się to dla niego ułożyło, bo gdyby nie immunitety, to o finale mógłby pomarzyć. W samym finale pokazał się dobrze i używał trafnych argumentów, więc zasłużenie wygrał. Ale tak sobie myślę, że nie było innej opcji jak wygrana kogoś z plemienia Davidów. To idealnie wpasowało się w cały motyw sezonu, co nie do końca mi się podoba. Bo to stawiało Goliatów na tej gorszej pozycji, mimo że byli postrzegani jako faworyci.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 37: David vs Goliath”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości