Ej stop stop stop, chwila dla debila. Ja wcześniej zrozumiałem, że ci wszyscy Wyginieńcy będą tam wegetować tylko do merga, kiedy to powróci jedna osoba - wtedy reszta do pieca, a przy jury cała makarena zacznie się od nowa z osobami, które dotrwały do tego etapu. Czyli w sumie taka Redemption Island na miarę cięć budżetowych dyrekcji CBS’u. A tu się okazuje, że oni tam wszyscy będą się kokosić aż do końca nawet jeśli przegrają konkurencję, si?
Teraz do meritum. Mając w pamięci probstowe cudaczkowanie z ostatnich wiekopomnych arcydzieł w stylu Surwajwor Trochę Młodsi vs Trochę Starsi, Surwajwor HaHaHa, czy Surwajwor Duchowisko, pomyślałem już, żeby oglądać ten odcinek w jakimś skafandrze albo przynajmniej narzucić siatkę ochronną, oczyma duszy widząc jak całe kolonie robactwa wychodzą z ekranu, wchodzą pod ubrania, zjadają nas żywcem, po czym wyłażą na klatkę, na ulicę i nagle pół ulicy zacznie spazmatycznie podskakiwać, żeby to z siebie strząsnąć. A tu niespodzianka, uwertura całkiem dostojna, godna, taka trochę na skrzypeczkach, a trochę z organowym pierdolnięciem. W przeciwieństwie do większości towarzyszy pióra, wspomnę nawet, że szanuję moment zaprezentowania powracających na tej ich łajbie, bo hihłem & smarkłem w momencie, kiedy wszyscy zaczęli drzeć japy z zachwytu, że
Łooooo its Keli Łentłort!,
Omajgad is dat Dżoł Anglim? i podobał mi się ten kontrast, że na pozostałą dwójcę był taki chamski olew
Brakowało tylko mi jakiejś nowoczesnej Corinne, Randy’ego czy innego demona cynizmu, który by parsknął pod nosem z pogardą na ich widok.
NIEBIESCY
Łent-Łotr jest aktualnie w większości, więc jak to z logiką fanów bywa, w amerykańskich survo-internetach zaczynają ją już demonizować jakby co najmniej kaszlnęła na nieszczepione dziecko. Osobiście posiadam dla niej jeszcze pokłady miłości, które nie wystygły od S31 i spektakularnego ścięcia savagowego łba, toteż występ pochwalę. Wszyscy i tak wiedzą co z niej za rojber, więc strategia na zasadzie zakładam listek palmowy na dyńkę i udaję, że mnie nie ma i tak by w jej przypadku nie zadziałała. Trzeba więc wyznaczać cele, łupić, grabić i mordować – byleby się tylko obstawić większą ilością minionsów, bo na razie jest ich za mało.
Pierwszy i jedyny jak dotąd minions, poborowa
O’Connel Lauren, zwłaszcza w stroju jaki przywdziała na MTC to można powiedzieć taki chodzący czelendż pod tytułem „spróbuj patrzeć jej w oczy”
Mimo wszystkich jej roztrzęsionych rozkoszności, do których człowiek chętnie by się przytulił i zrobił tak abrubrubrubrubru, nie wróżę tu jednak zawrotnej kariery i na jej miejscu trzymałbym już nogi w doniczce z ziemią żeby się przyzwyczajać – niewieściątko pasuje mi jak ulał na osobę, która dostanie w czambuł rykoszetem w momencie, gdy gmin zacznie – a na pewno zacznie prędzej niż później – celować dzidami w Łent-Łotra.
David zaziomeczkował się z jakimś ogórasem na podobieństwo swojego dżeneksowego bodyguarda Kena (
Chris?) i bunkrują się gdzieś po buszu jako swing wołty, co z kolei w jego przypadku byłoby całkiem dobrą strategią, gdyby nie to, że już w zapowiedzi widzimy, że w drugiej rundzie zaczną rozrabiać, mącić i w ogóle pewnie niedługo zrobią się tam większe podziały niż w fabryce Twixa.
… na czym to z kolei z pewnością skorzysta
Piszczałka, która oczywiście nagle, cudownym sposobem z odrzutka zmieni się w cenny głos. Gdybym był jednym z tych dzielnych wojów układających Power Ranking, umieściłbym ją teraz na samym szczycie w roli wisienki. Nie po to zresztą nasze Probścidło przygarnęło do castu kogoś z zespołem Touretta, żeby pozwolić mu się spartolić w przepaść już w pre-mergu, no już my się nie łudźmy. Ogólnie farbowanie włosów na dziwne kolory to jak dla mnie taki ukryty przekaz pod tytułem „mam tyle lat, ile punktów IQ”, a jednak pannica ma w sobie coś śmieszkogennego. Tylko czekam, aż te jej piski i tiki objawią się w najmniej odpowiednim momencie, na przykład jak będą stali na którymś po-mergowym IC-ku balansując w pocie czoła jakimiś piłeczkami, czy innym tałatajstwem. Piśnie, upuści, sąsiad się przestraszy, wrzaśnie, też upuści, kolejny się przestraszy poprzedniego, wrzaśnie (…). Survo-domino w pięknym stylu, nic tylko ustawić się po przeciwnej stronie i wygrana w kieszeni
Wieść ludowa niesie, że nasi śmiałkowie są przed programem poddawani testom sprawnościowym, torom przeszkód i innym elektrowstrząsom, żeby sprawdzić, by oby na pewno są wystarczająco sprawni i nikt nie zrobi sobie kuku na wizji, tak więc oczywiście, że w pełni wierzę w to, że
Keith dopiero uczy się pływać
Jestem przekonany, że w którymś z wodnych wyzwań efekty ćwiczeń z
NiedoszłąStarsząPaniąRunnerUp dadzą o sobie znać i da nura po prostu słuchajcie jak pierdolony delfin, zdobywając dla plemienia decydujący punkt w decydującym momencie, stając się decydującym zapalnikiem do wzwodu naszego gospodarza i pięciu minut sekciarskiego rzygu o #JuKenEcziwŁodewerJuŁont, przy którym sekciarski rzyg o przełomie Donathana stanie się niczym.
Do
NiedoszłejStarszej w sumie nic bym nie miał, ale po lekturze stejtsowych internetów i szybkim ataku raka z tym związanym, muszę ją trochę obsobaczyć. Gdyby z tej naszej kolejnej "robbed goddess" był taki wilczur, to niestraszne by jej były etykietki związane z wiekiem. Już tam sobie niejedna herołsowa Krycha, czy inna białokołnierzykowa Karola potrafiły z tym poradzić odpowiednią grą socjalną. No chyba, że za grę socjalną uznamy alienowanie się z nerdami, robienie ludziom przewrotu majowego w rzeczach, czy strzelanie papskiem na Radzie zamiast skupić się na wskazaniu innego celu. Idź, zgnij i nie wracaj mi z tego Wyginieniska w jednym kawałku, nie masz już domu.
Wojnopsiur zaczął dziwnie spokojnie, zwłaszcza, że jak już chyba kiedyś ustaliliśmy, pierwsza zasada survodynamiki poucza cierpliwie, że ilość znalezionych ajdoli jest odwrotnie proporcjonalna do ilości włosów na głowie. Może jeszcze nic straconego i już tam się z Davidkiem okładają gałązkami po japach o to, który pierwszy obczai jakieś podejrzanie wyglądające drzewko.
Ricka oczywiście hejtuję wniebogłosy za to, że śmiał wycelować w sojusz złożony z czarnego nerda, lasi z Tourettem i starszej pani. Jak myślicie, gdyby quitnął z gry po to, aby owo trio mogło zajść dalej, to Sia by mu wybaczyła jego barbarzyńcze zachowanie i nie pojawiłaby się na Reunion, żeby mu nachlastać śledziem po mordzie, czy jednak sprawy zaszły już za daleko?
ŻÓŁCI
Tutaj na razie pipka z antenką. Wszyscy spuszczają się nad
Anglimem, żeby zbudował szałas i pomógł nawygrywać IC-ków zanim podziękują mu za to grzecznym, ale stanowczym lepem w dziąsło.
Ch^j Wie Kto założył sojusz z
Ch^j Wie Kim 2 obierając sobie za Misję-Martyna rozbicie
Aubry okularków. Śmiem propsnąć, bo powrót tego dziewczęcia to najsłabszy motyw z całej czwórki. Jeśli koniecznie chcieli nerdzicę do kompletu z Wrightem, to już szybciej przygarnąłbym Hankę – bardziej żwawa, bekogenna, mieliby wspólną historię, no i przede wszystkim nie dostała jeszcze drugiej szansy, a to-to czupiradło dostało ledwie dwa lata temu i ją spartaczyło.
Z całego plemienia jak na razie tylko
Julie rozpizgała mnie na kawałeczki tekstem o tym swoim siuruburu w krzaki w Central Parku w ramach przygotowania do Survivor
No stara, ja mam na koncie kilkanaście papierzaków jak biwakowałem na dziko nad jeziorem, po prostu czuję już ten milion dolców w garści
Victoria wyznała nam, że od małego prosiła Mikołaja o buffa pod choinką, ale jak się okazuje nawet Mikołaj nie lubi rudych i przyszło jej poczekać.
Ron powinął adwentydż ze statku, co jest trochę śmieszne, a trochę nie, bo chyba nikt inny na to nie wpadł, a wydawałoby się, że ci wszyscy superfani, ultrasuperfani i inne demony strategii po x latach identycznego motywu powinni tego wypatrywać już w momencie, gdy Jeff opowiadał z nostalgią o tym, jak mały Davidek zasikał pieluchę w swoim pierwszym odcinku i na hasło „go” wystrzelić na poszukiwania szybciej niż Brenda po szczękę swojej domniemanej koleżanki.
Wyginienisko twistem jest parchatym, tak jak parchate jest przywracanie zawodników w jakiejkolwiek formie – trudno, nie nada, nie przekonam się, pozostanę w tym względzie konserwą. Przyznam jedynie, że zrobili z tego fajne ujęcia – ten drogowskaz wyboru miał w sobie jakiś taki pośmiertny klimat. Dla efektu postawiłbym jeszcze obok Henry’ego Nicholsona w aramejskich szatach i rzucił na niego od góry łunę światła, wtedy co bardziej religijny bojek by się tam jeszcze nogami nakrył ze strachu