S38E14 "I See The Million Dollars" / Reunion
: 29 mar 2020, 22:34
Z dosyć dużym opóźnieniem zabieram się za podsumowanie tego sezonu. Parę spraw mi po drodze wypadło, ale że zostały mi tylko dwa sezony do podsumowania, nie mogłem już z tego zrezygnować ;)
Oczywiście w sezonie 38 na pierwszy plan wybija się twist z EoE - jego pojawienie się i działanie jest dosyć kontrowersyjne, choć muszę przyznać, że o ile przed sezonem sam pomysł wydawał mi się zupełnie nietrafiony, o tyle teraz mam mieszane uczucia i dostrzegam pewne pozytywy tego twistu. Na pewno plusem jest to, że można przez więcej czasu obserwować ludzi, których normalnie widzielibyśmy przez jeden czy dwa odcinki. I jak widać, dało to nową perspektywę, bo taka Reen, która odpadła w pierwszym odcinku, okazała się bardzo wyrazistą osobowością ciekawą do oglądania. No a Chris, który odpadł w trzecim odcinku, ostatecznie wygrał cały sezon. Można zatem powiedzieć, że z jednej strony ten twist był możliwością obserwowania, jak z "drugą szansą" radzą sobie zawodnicy i czy potrafią ją wykorzystać. Z drugiej strony - jeśli sezon wygrywa ktoś, kto już raz odpadł w grze, może to wzbudzać kontrowersje. Mnie co prawda zwycięstwo Chrisa bardzo cieszy, ale jestem w stanie też zrozumieć tych, którzy uważają, że taka osoba nie powinna wygrać. Choć trzeba zaznaczyć, że powroty po odpadnięciu już się zdarzały - mieliśmy przecież Redemption Island, a jeszcze wcześniej plemię Outcasts więc Edge of Extinction nie było pod tym względem aż tak szokujące. Tu jedynie problem był z tym, że wszyscy po odpadnięciu przebywali razem więc osoby, które wracały miały czas na urabianie sobie przyszłych sędziów na wygnaniu. No i jednak byłoby bardziej sprawiedliwie, gdyby gracze o tym twiście dowiedzieli się wcześniej, a nie dopiero przy mergu, gdy jeden z wygnańców już wracał. Ostatecznie jednak uważam, że EoE nie wyszło najgorzej, choć nie chciałbym tego twistu oglądać zbyt często. Raz na jakiś czas - ok. Ale niech to będzie wyjątek od reguły, a nie reguła.
Na minus tego sezonu wskazałbym przede wszystkim edit Ricka. Generalnie edit sam w sobie nie był aż tak tragiczny jak np. w sezonie 36, ale niestety i tu kilka osób pokazywano zbyt rzadko, za to w końcówce sezonu nachalnie promowano Ricka i nie mogę zrozumieć, czemu produkcja aż tak mocno go faworyzowała. To niestety trochę zepsuło odbiór i gdyby potem Rick wygrał to sezon uznałbym za słaby. Ale że wygrał Chris i końcówka była emocjonująca, nie jest źle.
Cast uważam za bardzo udany więc tu na pewno dam plusa. Było mnóstwo aktywnych i ciekawych graczy, a jak odpadała jedna aktywna osoba to zaraz pojawiała sie następna. Mało tu było typowych duchów czy ludzi próbujących wślizgnąć się do finału. Jednak aż 4 z 18 osób były osobam powracającymi i choć na ogół takie powroty mnie cieszą, tu widać, że się nie udały. Zwłaszcza w przypadku Joe i Aubry, którzy grali fatalnie i tylko zabrali miejsca jakimś nowym osobom, którzy mogliby zagrać w ich miejscu. U Kelley już było lepiej, ale ona też nie grała tak dobrze jak w ostatnich sezonach. Najlepiej z czwórki powracających oceniam Davida, ale i on nie ustrzegł się przed błędami. Generalnie widać, że powracający gracze mają na swoich plecach celownik już od początku sezonu (i trudno się dziwić) więc te powroty nie mają za bardzo sensu. Niech nowi gracze grają tylko z nowymi graczami, a weterani tylko z innymi weteranami w sezonach typu All Stars to nie będziemy mieć problemu z tym, że nowi wywalają weteranów tylko dlatego, że tamci znają już tę grę. A z kolei weterani nie będą zabierać czasu antenowego nowym graczom.
Jeszcze słówko o przebiegu sezonu - generalnie było na ogół ciekawie, ale wielka szkoda, że jedno plemię aż do mergu nie musiało iść na radę, za to inne plemię cały czas tam chodziło. To zawsze trochę psuje frajdę, bo najlepiej ogląda się pre-merge wtedy, gdy każdy chodzi na radę i można obserwować dynamikę we wszystkich plemionach. A z kolei po mergu było zdecydowanie zbyt dużo Ricka, ale o tym już wspomniałem.
Generalnie jednak sezon dostarczył mi frajdy więc nie będę oceniać go źle. Choć oczywiście jakiś wybitnie rewelacyjny też nie był.
Podsumowanie indywidualne:
Reen - babka z charakterem i ciętym językiem, który szczególnie mocno dawał się we znaki ludziom przybywającym na Edge of Extinction ;) Jej cierpkie teksty często mnie bawiły, no ale kiedy była w grze, radziła sobie słabo, bo izolowała się od każdego oprócz Wendy i Keitha, a to jest zawsze dużym błędem na początku gry. Miała też dziwne zachowania jak np. zabieranie ludziom bez ich zgody ubrań do prania - nawet jeśli miała dobre intencje to w oczach innych wyglądało to źle. Mimo charakternej osobowości, gdyby nie twist z EoE to pewnie szybko zostałaby zapomniana jako 1st voted out. Nie wiem, ile jest prawdy w tych pogłoskach, że ona wymyśliła na EoE "pakt" na mocy którego wygrać miał ktoś, kto powróci do gry z wygnania. Mam nadzieję, że inni na to nie poszli i głosowali w finale zgodnie ze swoim sumieniem, a nie ze względu na jakiś pakt...
Keith - słaby w socjalu, kiepski w strategii, beznadziejny w zadaniach. Początkowo trzymał się tylko Reen, ale zdradził ją, żeby ratować swój tyłek, choć i tak było wiadomo, że on poleci następny. Na EoE też się nie popisał i szybko quitnął razem z Wendy. Ogólnie nie wniósł nic ciekawego do tego sezonu i dobrze, że opuścił grę na dobrę, bo jego ewentualny powrót do gry zepsułby ten sezon.
Aubry - jedno wielkie rozczarowanie. Nawet trochę cieszyłem się z jej powrotu, ale ona z sezonu na sezon gra coraz gorzej i teraz nie pokazała już niczego pozytywnego. Od początku próbowała nawiązać z kimś sojusz, ale nikt jej nie traktował poważnie, a dodatkowo Erik i Gavin od początku chcieli ją wywalić. Aubry wprawdzie znalazła HII, a potem jeszcze zdobyła przewagę, ale zaraz po przemieszaniu odpadła z tymi fantami jak ostatnia naiwniaczka, bo dała się nabrać, że istnieje jakiś kobiecy sojusz i została zblindsidowana. Oprócz gry nie podobały mi się też te jej wszystkie płacze, za dużo tego było... Cieszyłem się, że nie udało jej się wrócić z EoE, bo zwyczajnie to już by był zbyt duży fart. Aubry miała już swoje 3 szanse w Survivor i niech na tym się skończy. Ja już mam przesyt jej osobą.
Wendy - jako osobowość była oryginalna i dało się ją lubić, bo naprawdę sympatyczne i urocze z niej było dziewczę :) No ale jako gracz była słaba w strategii i zadaniach, a choć socjal miała dobry i potrafiła zjednywać sobie ludzi to przez jej różne jazdy (np. z uwalnianiem kurczaków) zaraz tę sympatię traciła. No i była też jedyną oprócz Keitha osobą, która zdecydowała się opuścić EoE i zakończyć grę. Co mnie cieszyło, bo o ile w początkowych odcinkach lubiłem jej akcje to potem już zaczynało mnie to męczyć więc jak dla mnie Wendy zakończyła grę w idealnym momencie.
Joe - kolejny z powracających graczy, ale u niego w przeciwieństwie do Aubry ciężko nawet mówić o rozczarowaniu, bo przecież od samego startu było wiadomo, jak jego los się potoczy :P Czyli trzymanie go przez ludzi na etapie plemiennym, żeby robił przewagę w zadaniach, a potem odstrzelenie przed mergem albo tuż po, żeby nie robił konkurencji w zadaniach o indywidualny immunitet. Joe odpadł na pierwszej radzie, w której uczestniczył, czyli zaraz po mergu. Jego własne plemię go zblindsidowało, wykorzystując fakt, że nie zdobył immunitetu i nawet ryzykując tym ruchem przyszłe problemy na radach (utrata większości). To pokazuje, że Joe od samego początku był w tym sezonie skazany na pożarcie i tylko kwestią czasu było, kiedy wyleci, dlatego powrót takich graczy nie ma żadnego sensu. Co do jego gry - niby próbował nawiązywać więzi, ale z oczywistych powodów nikt nie chciał mieć z nim trwałego sojuszu. Dobrym ruchem Joe było straszenie innych ludzi z jego plemienia, że przez to ciągłe wygrywanie zadań oni również będą przez innych postrzegani jako zagrożenie, ale ostatecznie chyba tylko Julie to kupiła. Tak czy inaczej - Joe, podobnie jak Aubry, swój limit występów w Survivor już wyczerpał i mam nadzieję, że już nie wróci w żadnym przyszłym sezonie.
Eric - na samym początku zawarł sojusz z Gavinem i razem z nim planował wykopać Aubry, ale potem facet gdzieś zanikł i tak naprawdę widać go było więcej dopiero po mergu, gdzie okazało się, że wspólnie z Ronem rządzi sojuszem ludzi z dawnego Kona. Do tego przekabacił też Davida i Ricka, wykorzystując fakt, że wcześniej Kelley i Wardog chcieli wykopać Ricka zaraz po jego powrocie z wygnania. Eric pokazał się też jako świetny zawodnik w zadaniach i niezły kombinator, próbujący uchronić się przed zdradą sojuszników argumentem, że jak będą trzymać się razem to wszyscy dotrwają do wizyty bliskich. Pomysłowy argument i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że Eric był zbyt pewny siebie i zamiast dyskutować ze swoim sojuszem, narzucał mu swoją wolę, co zauważył Wardog i wyciągnął z tego sojuszu Gavina, Julię i Victorię. Blindside Erica był piękny do oglądania i bardzo mnie cieszył, ale na EoE już trochę zmieniłem nastawienie do tego gościa. Gdy nabrał trochę pokory i pokazano go bardziej jako człowieka, a nie zimnego gracza bez emocji, zacząłem go lubić. Myślę, że gdyby właśnie na etapie gry miał więcej tej pokory i nie próbował być cały czas na pierwszym planie to mógłby bardzo daleko zajechać, może i po wygraną, bo sprytu i charyzmy mu nie brakowało.
Julia - przez pół sezonu była praktycznie niewidoczna i nie musiała iść na radę. Pamiętam, że uwierzyła Joe, że przez to ona też może być traktowana jako zagrożenie. Po mergu trzymała się ze swoim dawnym plemieniem, ale dała się przekonać Wardogowi, że w swoim sojuszu jest na dnie i wzięła udział w blindsidzie na Ericu. Potem miała dobry plan, żeby przyciągnąć do siebie z powrotem Julie i Rona urażonych po poprzedniej radzie, ale ostatecznie jej plan posypał się przez Julie, która uległa paranoi, co sprytnie wykorzystał Rick i namówił wszystkich do głosowania na Julię. No i Julia odpadła po jednej z najbardziej szalonych rad jakie widziałem :) I choć sama też popełniła błąd to wydaje mi się, że ona nawet miała jakiś potencjał, tylko edit przez większość sezonu uporczywie ją pomijał.
David - lubię go więc jego powrót mnie ucieszył, choć co do jego gry mam mieszane uczucia. Na pewno poradził sobie dużo lepiej niż Aubry i Joe, poza tym jego plemię cały czas chodziło na rady więc David cały czas musiał uważać. Na początku przyjął strategię przemykania cichcem, co dało dobry efekt i sprawiło, że on nie był na celowniku. Zgrał się szybko z Rickiem, z którym grał cały czas praktycznie do końca. Jednocześnie próbował też trzymać relację z Wardogiem, Kelley i Chrisem. Blindside na tym ostatnim był jednak błędem ze strony Davida, bo mógł i powinien wtedy wywalić Kelley. Eliminacja Chrisa oznaczała utratę pozycji i David stał się zależny od Wardoga - miał zatem szczęście, że to nie on, a Rick został zblindsidowany w kolejnej radzie. David dotrwał jednak do mergu, tam wrócił do gry z Rickiem, ale szukał też możliwości gry z ludźmi z Manu. Dzięki temu udało mu się przetrwać Erica czy Julię, ale jednocześnie wszyscy wiedzieli, jakim on jest zagrożeniem i zaczęli w niego celować, a on nie miał jak się przed tym obronić. Na pewno można go pochwalić za to, że dużo kombinował i świetnie grał swoim socjalem, ale jednocześnie kilka razy denerwowało mnie, że zapowiadał jakieś ruchy, a potem się z tym wstrzymywał - jak choćby wtedy, gdy cały czas mówił, że musi pozbyć się Kelley, zanim ona pozbędzie się jego. A ostatecznie ją ratował kosztem ludzi, którzy pomogliby jego dalszej grze (jak Chris). Co by jednak David nie zrobił, do finału by nie dojechał, bo wszyscy pamiętali jego potencjał z sezonu, w którym grał po raz pierwszy. I nikt by mu nie pozwolił do tego finału wejść więc można uznać jego grę w tym sezonie za dosyć udaną, bo mimo nieustannego celownika na plecach, Davidowi udało się daleko zajechać w tym sezonie.
Kelley - kolejna osoba, co do której miałem spore nadzieję, bo wiedziałem, na co ją stać. Kelley od początku była aktywna i szybko zgrała się z Lauren, która była w nią zapatrzona jak w obrazek ;) Potem dołączyła do tego Wardoga, ale on ją traktował jedynie jako instrument w swojej grze. Tak czy inaczej, relacja z Wardogiem ocaliła jej tyłek, kiedy David, Rick i Chris postanowili ją wykopać, a sprzeciwił się temu Wardog. Dzięki temu Kelley zyskała bezpieczną pozycję w plemieniu i dojechała do mergu, po którym dalej była aktywna, ale podobnie jak w przypadku Davida, ludzie widzieli w niej duże zagrożenie i nikt nie chciał pozwolić jej dość do finału. Ostatecznie Kelley została zblindsidowana przez swojego głównego sojusznika, czyli Wardoga, który bał się, że jeśli nie zrobi teraz przeciwko niej ruchu to ona zrobi ruch przeciwko niemu. Kelley odpadła z HII w kieszeni, co chluby jej nie przynosi, ale największego faila zaliczyła chyba wtedy, kiedy po przybyciu na EoE wygadała wszystkim, że Lauren ma HII. To nie było zbyt fajne i moim zdaniem Kelley zachowała się w tym przypadku nie fair wobec Lauren. Ogólnie jej gra nie była najgorsza, ale mogła też być lepsza więc szału w tym sezonie w wykonaniu Kelley nie było.
Wardog - szybko zgrał się z Kelley i Lauren, ale jednocześnie cały czas miał też dobre relacje z Davidem, Rickiem i Chrisem, dzięki czemu szybko stał się głównym rozgrywającym w swoim plemieniu i to on decydował o tym, kto odpadnie. Gdy Chris przyszedł do niego z zamiarem wyrzucenia Kelley, Wardog wywalił Chrisa. Potem to samo zrobił z Rickiem. Przed mergem był cały czas bezpieczny, a po mergu grał aktywnie i starał się budować różne ciekawe sojusze, m.in. z Ronem i Rickiem, co miało być "sojuszem zagrożeń". Przez to wszystko Wardog sam jednak stał się celem. Na pewno na duży plus trzeba mu zaliczyć wyrzucenie Davida, który na niego polował, ale już blindside na Kelley chyba mimo wszystko był zbyt przedwczesny. Rozumiem jego powody, bo na dalszym etapie Kelley na pewno by się przeciwko niemu zwróciła, ale w tamtym momencie Wardog miał jeszcze sporo innych groźniejszych dla niego osób do wywalenia. Generalnie jednak oceniam jego grę na plus, bo choć często grał ostro i do finału raczej nie miał szans dojechać to jednocześnie Wardog był ciekawym graczem do obserwowania i trzeba mu oddać, że długo miał grę pod swoją kontrolą i często to on był siłą sprawczą na radach, w których uczestniczył.
Ron - przez pierwszą część sezonu nie musiał chodzić na rady więc ciężko coś powiedzieć o jego grze na tym etapie, poza tym, że znalazł wskazówkę z "wyborem menu", ale nawet nie mógł jej wykorzystać, bo jego plemię ciągle wygrywało immunitety. Po mergu nagle okazało się, że Ron wspólnie z Erikiem ma najlepszą pozycję w swoim plemieniu, co mnie dosyć zaskoczyło, bo nie było to pokazywane. Z jednej stronie może to dobrze świadczyć o Ronie, że zbudował sobie taką pozycję dobrą social game, ale z drugiej - Ron był na tym etapie zbyt pewny siebie i zaskoczył go totalnie blindside na Ericu. Potem jednak wszedł z ciekawy układ z Wardogiem i Rickiem, ale jednocześnie cały czas próbował różnych opcji i gry na kilka frontów. Miał też układ z Julie, choć nie zawsze głosował tak jak ona. Ostatecznie został jednak uznany za zbyt duże zagrożenie, żeby pozwolić mu daleko dojść. I choć Ron popełniał błędy to trzeba mu przyznać, że czasem nieźle kombinował więc jego gry też nie oceniam źle.
Aurora - wiem, że ona ma swoich fanów, ale na mnie akurat nie zrobiła dobrego wrażenia i ciężko mi o niej napisać coś więcej poza tym, że była dobra w zadaniach i prawdę mówiąc miesiąc po obejrzeniu sezonu już jej prawie nie pamiętam. Dotarła do Top7 głównie dzięki temu, że nie musiała chodzić na rady, a potem większe zagrożenia walczyły między sobą. Ale zarówno pod kątem strategii, jak i socialu Aurora w niczym nie błysnęła i żegnałem ją bez żadnego żalu.
Victoria - bardzo ciekawy gracz. Dużo i mocno kombinowała, ale robiła to trochę z tylnego siedzenia, starając się pozostać możliwie niezauważona, żeby nie ściągać na siebie celu. Idealny przykład powiedzenia: "Cicha woda brzegi rwie" :) Do pre-merge nie musiała chodzić na rady i nie była zagrożona, ale po mergu była bardzo aktywna, choć jednocześnie grała po cichu. Gdy Erik i Ron chcieli przejąć kontrolę, ona wspólnie z Gavinem zorganizowała przewrót, który wykopał Erica. Potem cały czas współpracowała z Gavinem, ale szukała różnych opcji i fajnie kombinowała. Mogła jednak wziąć pod uwagę blindside na Gavinie, zanim on wykopał ją, no i powinna też porozmawiać z Chrisem, gdy ten wrócił z gry. Nawet, jeśli Victoria nie chciała z nim współpracować to mogłaby chociaż stworzyć pozory, żeby on w nią nie uderzył. Generalnie jednak dziewczyna zaprezentowała się bardzo pozytywnie i chciałbym, żeby jeszcze kiedyś wróciła, bo potencjał miała i pewnie by go jeszcze pokazała w kolejnym sezonie.
Lauren - kolejna bardzo ciekawa dziewczyna, która fajnie grała. Od samego początku skumała się z Kelley i zapewniła sobie z jej strony osłonę, ale współpracowała też z Wardogiem, a z innymi miała dobre relacje. Znalazła też HII, no i mi osobiście zaimponowała też tym, że nawet jak źle się czuła to i tak walczyła z całych sił. Po mergu trzymała się z Kelley, a po jej odpadnięciu próbowała nowych opcji, robiąc m.in. ciekawy ruch z zawiązaniem paktu z Gavinem i Victorią, żeby uderzyć w Rona. Potem ładnie też urobiła Julie, żeby wycelować w Aurorę. No a następnie zgrała się z Chrisem, co nie byłoby złe, ale niestety użycie na nim HII było już błędem, bo pozbawiło jej ochrony na etapie Top5. Choć niestety na odpadnięcie Lauren wpływ miało też to, że Kelley rozpowiedziała wszystkim na EoE, że ona znalazła HII :/
Podsumowując, Lauren pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie i tak jak w przypadku Victorii, również i jej powrót bardzo by mnie ucieszył.
Rick - największy problem z nim wynikał z faktu, że edit tak nachalnie go promował. Gdyby nie to, pewnie dałoby się go lubić i może nawet mu kibicować, bo facet był zabawny i robił wokół siebie dużo szumu. Na plus trzeba mu też zaliczyć wygrywanie zadań i znajdowanie HII. Niestety reszta jego gry pozostawiała sporo do życzenia i roiła się od błędów. Najpierw początek sezonu - Rick zawarł sojusz z Davidem, co było dobrym ruchem, tak jak nawiązanie relacji z Chrisem czy Wardogiem. Głupotą jednak z jego strony było wzięcie udziału w blindsidzie na Chrisie, bo to sprawiło, że Rick stał się zależny od Wardoga i bardzo szybko za to zapłacił, odpadając już na kolejnej radzie. Gdyby wtedy Rick pozbył się Kelley to miałby w plemieniu pełną kontrolę, razem z Davidem i Chrisem, a uderzenie w tego ostatniego było bezsensowne również i z tego powodu, że Chris mu ufał, był lojalny i raczej by go nie zdradził jak Wardog. Rick odpadł, udało mu się wrócić z EoE i znów zgrał się z Davidem, ale jednocześnie szukał innych opcji jak "sojusz zagrożeń" z Wardogiem i Ronem, ale mimo tych wszystkich prób, efekt był taki, że na większości rad Rick nie był wtajemniczony w plany i często był wynikiem głosowań zaskoczony. Kolejna sprawa, że mimo robienia show przed jury, Rick nie był w stanie zawiązać sojuszy, które trzymałyby go w grze i dotrwał tak daleko tylko dlatego, że wygrywał immunitety, znajdywał HII lub dostawał je w prezencie, jak pierwszy HII, który miał w torbie po powrocie z EoE. To wszystko sprawia, że jego ewentualne zwycięstwo pozostawiałoby niesmak więc cieszyłem się, gdy Rick przegrał z Chrisem próbę ognia i odpadł, bo w finale niestety pewnie by wygrał, patrząc na reakcję jury na jego popisy. Tak czy inaczej myślę, że edit, który tak nachalnie wciskał nam Ricka w końcówce sezonu, dużo bardziej mu zaszkodził niż pomógł, bo chyba mało kto mógł już patrzeć na tego gościa. Mam nadzieję, że już takiego editu nie będę musiał oglądać u nikogo, w żadnym sezonie...
Julie - ciekawa, acz dosyć emocjonalna babka, która prowadziła dosyć zmienną grę. Do mergu nie była zagrożona, a potem była raz na wozie, a raz pod, ale udawało jej się wyratować, choć trzeba też powiedzieć, że do finału udało jej się dojść nie tylko dzięki zbudowanym relacjom, ale też dlatego, że pozostali nie postrzegali jej jako duże zagrożenie. 0 głosów w finale to na pewno mało... ale z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi, bo Chris i Gavin zaprezentowali się lepiej. U Julie zabrakło przede wszystkim samodzielnych ruchów strategicznych, no i jej emocje też jej nie pomagały, bo czasem wywoływały chaos jak np. na radzie, po której odpadła Julia. A to nie pozwala uznać Julie za naprawdę dobrego gracza.
Gavin - początkowo był pokazany tylko w momencie, gdy zawarł sojusz z Erikiem, a potem zniknął aż do mergu. Tam już jednak zaczął prowadzić bardzo ciekawą grę i razem z Victorią tworzył ciekawy duet. Na pewno trzeba go docenić za blindside na Ericu, który był jego bliskim sojusznikiem, ale ten ruch otworzył Gavinowi drogę do finału. Oczywiście po drodze trzeba było jeszcze kombinować z innymi opcjami i tu Gavin radził sobie dosyć dobrze, choć nie zawsze był siłą sprawczą i czasem znajdował się po złej stronie głosowania. Jego gra była podobna do gry Victorii z tą różnicą, że Gavin dotarł aż do finału. I choć jego gra była całkiem solidna to mimo wszystko zabrakło mi w niej jakiegoś błysku, czegoś co by mnie naprawdę powaliło. Dlatego uważam, że to drugie miejsce dla niego jest w sam raz, choć oczywiście gdyby zamiast Chrisa w finale siedziała np. Aurora to zdecydowanie wolałbym zwyciestwo Gavina.
Chris - jego zwycięstwo w tym sezonie jest na pewno sporą sensacją zważywszy na późny powrót Chrisa do gry i gdyby nie twist z EoE, nie byłoby to możliwe. Mnie jednak to bardzo ucieszyło, bo szybko polubiłem tego gościa i byłem zły, gdy został zblindsidowany. Niby popełnił błąd, mówiąc Wardogowi, że chce wywalić Kelley, ale to Rick i David wtedy najbardziej wtopili, że wzięli w tym udział, bo gdyby nie to, Chris by nie poleciał. Potem kibicowałem mu na EoE, żeby wrócił i udałoby mu się to, gdyby nie dodatkowe utrudnienie w zadaniu, które podrzucił mu Keith. Na szczęście jednak Chris wrócił na etapie Top6 (pokonując o włos w zadaniu Joe - i całe szczęście, bo powrót tego drugiego byłby tragedią). No a od momentu powrotu był naprawdę aktywny i właściwie zrobił chyba wszystko, co się dało, żeby dojść do finału i mieć na swoim koncie osiągnięcia. Najpierw udało mu się przekonać Lauren, by użyła w jego obronie HII, potem na etapie Top5 Chris użył już swojego HII, a na etapie Top4 zrobił jeden z najciekawszych ruchów, jakie do tej pory pojawiły się w Survivor - oddał swój zdobyty na zadaniu immunitet, by osobiście zmierzyć się w rozpalaniu ognia z Rickiem, bo wiedział, że tylko w ten sposób może się go pozbyć. I już za sam ten ruch należy mu się uznanie. Do tego wszystkiego dosżło też budowanie relacji po powrocie, a sytuacja nie była przecież łatwa, bo reszta ludzi od dawna się znała i Chris musiał dużo pracować, żeby wkręcić się w sojusz. Oczywiście z drugiej strony można powiedzieć, że ktoś, kto był w grze przez 12 dni i raz już odpadł, nie zasługuje na wygraną... ale moim zdaniem skoro w tym sezonie był taki twist to nie można mieć do Chrisa pretensji, że go perfekcyjnie wykorzystał. Trochę mu pewnie ułatwiło sprawę to, że wiedział od Kelley o HII Lauren, no i zbudowane relacje z jury na EoE. Ale to by mu pewnie i tak nie zapewniło zwycięstwa w finale, gdyby nie dobra gra po końcówce i widowiskowy ruch z oddaniem immunitetu i rozpalaniem ognia przeciwko Rickowi. Więc ja uważam, że Chris wygrał zasłużenie i bardzo mnie jego wygrana cieszy :) Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że można uważać jego zwycięstwo za kontrowersyjne, bo i sam twist z EoE był kontrowersyjny.
Edit: Jeszcze tak odnośnie moich obaw sprzed miesiąca co do sezonu 39 i 40 - na szczęście sezon 39 okazał się bardzo fajny :) A z kolei EoE w sezonie 40 sprawdza się dobrze, bo faktycznie w sezonie All Stars miło popatrzeć trochę dłużej na ludzi, którzy szybko odpadli, a jednak mają status gwiazd. Więc cofam to wszystko, co pisałem na ten temat miesiąc temu i biję się w pierś :)
Oczywiście w sezonie 38 na pierwszy plan wybija się twist z EoE - jego pojawienie się i działanie jest dosyć kontrowersyjne, choć muszę przyznać, że o ile przed sezonem sam pomysł wydawał mi się zupełnie nietrafiony, o tyle teraz mam mieszane uczucia i dostrzegam pewne pozytywy tego twistu. Na pewno plusem jest to, że można przez więcej czasu obserwować ludzi, których normalnie widzielibyśmy przez jeden czy dwa odcinki. I jak widać, dało to nową perspektywę, bo taka Reen, która odpadła w pierwszym odcinku, okazała się bardzo wyrazistą osobowością ciekawą do oglądania. No a Chris, który odpadł w trzecim odcinku, ostatecznie wygrał cały sezon. Można zatem powiedzieć, że z jednej strony ten twist był możliwością obserwowania, jak z "drugą szansą" radzą sobie zawodnicy i czy potrafią ją wykorzystać. Z drugiej strony - jeśli sezon wygrywa ktoś, kto już raz odpadł w grze, może to wzbudzać kontrowersje. Mnie co prawda zwycięstwo Chrisa bardzo cieszy, ale jestem w stanie też zrozumieć tych, którzy uważają, że taka osoba nie powinna wygrać. Choć trzeba zaznaczyć, że powroty po odpadnięciu już się zdarzały - mieliśmy przecież Redemption Island, a jeszcze wcześniej plemię Outcasts więc Edge of Extinction nie było pod tym względem aż tak szokujące. Tu jedynie problem był z tym, że wszyscy po odpadnięciu przebywali razem więc osoby, które wracały miały czas na urabianie sobie przyszłych sędziów na wygnaniu. No i jednak byłoby bardziej sprawiedliwie, gdyby gracze o tym twiście dowiedzieli się wcześniej, a nie dopiero przy mergu, gdy jeden z wygnańców już wracał. Ostatecznie jednak uważam, że EoE nie wyszło najgorzej, choć nie chciałbym tego twistu oglądać zbyt często. Raz na jakiś czas - ok. Ale niech to będzie wyjątek od reguły, a nie reguła.
Na minus tego sezonu wskazałbym przede wszystkim edit Ricka. Generalnie edit sam w sobie nie był aż tak tragiczny jak np. w sezonie 36, ale niestety i tu kilka osób pokazywano zbyt rzadko, za to w końcówce sezonu nachalnie promowano Ricka i nie mogę zrozumieć, czemu produkcja aż tak mocno go faworyzowała. To niestety trochę zepsuło odbiór i gdyby potem Rick wygrał to sezon uznałbym za słaby. Ale że wygrał Chris i końcówka była emocjonująca, nie jest źle.
Cast uważam za bardzo udany więc tu na pewno dam plusa. Było mnóstwo aktywnych i ciekawych graczy, a jak odpadała jedna aktywna osoba to zaraz pojawiała sie następna. Mało tu było typowych duchów czy ludzi próbujących wślizgnąć się do finału. Jednak aż 4 z 18 osób były osobam powracającymi i choć na ogół takie powroty mnie cieszą, tu widać, że się nie udały. Zwłaszcza w przypadku Joe i Aubry, którzy grali fatalnie i tylko zabrali miejsca jakimś nowym osobom, którzy mogliby zagrać w ich miejscu. U Kelley już było lepiej, ale ona też nie grała tak dobrze jak w ostatnich sezonach. Najlepiej z czwórki powracających oceniam Davida, ale i on nie ustrzegł się przed błędami. Generalnie widać, że powracający gracze mają na swoich plecach celownik już od początku sezonu (i trudno się dziwić) więc te powroty nie mają za bardzo sensu. Niech nowi gracze grają tylko z nowymi graczami, a weterani tylko z innymi weteranami w sezonach typu All Stars to nie będziemy mieć problemu z tym, że nowi wywalają weteranów tylko dlatego, że tamci znają już tę grę. A z kolei weterani nie będą zabierać czasu antenowego nowym graczom.
Jeszcze słówko o przebiegu sezonu - generalnie było na ogół ciekawie, ale wielka szkoda, że jedno plemię aż do mergu nie musiało iść na radę, za to inne plemię cały czas tam chodziło. To zawsze trochę psuje frajdę, bo najlepiej ogląda się pre-merge wtedy, gdy każdy chodzi na radę i można obserwować dynamikę we wszystkich plemionach. A z kolei po mergu było zdecydowanie zbyt dużo Ricka, ale o tym już wspomniałem.
Generalnie jednak sezon dostarczył mi frajdy więc nie będę oceniać go źle. Choć oczywiście jakiś wybitnie rewelacyjny też nie był.
Podsumowanie indywidualne:
Reen - babka z charakterem i ciętym językiem, który szczególnie mocno dawał się we znaki ludziom przybywającym na Edge of Extinction ;) Jej cierpkie teksty często mnie bawiły, no ale kiedy była w grze, radziła sobie słabo, bo izolowała się od każdego oprócz Wendy i Keitha, a to jest zawsze dużym błędem na początku gry. Miała też dziwne zachowania jak np. zabieranie ludziom bez ich zgody ubrań do prania - nawet jeśli miała dobre intencje to w oczach innych wyglądało to źle. Mimo charakternej osobowości, gdyby nie twist z EoE to pewnie szybko zostałaby zapomniana jako 1st voted out. Nie wiem, ile jest prawdy w tych pogłoskach, że ona wymyśliła na EoE "pakt" na mocy którego wygrać miał ktoś, kto powróci do gry z wygnania. Mam nadzieję, że inni na to nie poszli i głosowali w finale zgodnie ze swoim sumieniem, a nie ze względu na jakiś pakt...
Keith - słaby w socjalu, kiepski w strategii, beznadziejny w zadaniach. Początkowo trzymał się tylko Reen, ale zdradził ją, żeby ratować swój tyłek, choć i tak było wiadomo, że on poleci następny. Na EoE też się nie popisał i szybko quitnął razem z Wendy. Ogólnie nie wniósł nic ciekawego do tego sezonu i dobrze, że opuścił grę na dobrę, bo jego ewentualny powrót do gry zepsułby ten sezon.
Aubry - jedno wielkie rozczarowanie. Nawet trochę cieszyłem się z jej powrotu, ale ona z sezonu na sezon gra coraz gorzej i teraz nie pokazała już niczego pozytywnego. Od początku próbowała nawiązać z kimś sojusz, ale nikt jej nie traktował poważnie, a dodatkowo Erik i Gavin od początku chcieli ją wywalić. Aubry wprawdzie znalazła HII, a potem jeszcze zdobyła przewagę, ale zaraz po przemieszaniu odpadła z tymi fantami jak ostatnia naiwniaczka, bo dała się nabrać, że istnieje jakiś kobiecy sojusz i została zblindsidowana. Oprócz gry nie podobały mi się też te jej wszystkie płacze, za dużo tego było... Cieszyłem się, że nie udało jej się wrócić z EoE, bo zwyczajnie to już by był zbyt duży fart. Aubry miała już swoje 3 szanse w Survivor i niech na tym się skończy. Ja już mam przesyt jej osobą.
Wendy - jako osobowość była oryginalna i dało się ją lubić, bo naprawdę sympatyczne i urocze z niej było dziewczę :) No ale jako gracz była słaba w strategii i zadaniach, a choć socjal miała dobry i potrafiła zjednywać sobie ludzi to przez jej różne jazdy (np. z uwalnianiem kurczaków) zaraz tę sympatię traciła. No i była też jedyną oprócz Keitha osobą, która zdecydowała się opuścić EoE i zakończyć grę. Co mnie cieszyło, bo o ile w początkowych odcinkach lubiłem jej akcje to potem już zaczynało mnie to męczyć więc jak dla mnie Wendy zakończyła grę w idealnym momencie.
Joe - kolejny z powracających graczy, ale u niego w przeciwieństwie do Aubry ciężko nawet mówić o rozczarowaniu, bo przecież od samego startu było wiadomo, jak jego los się potoczy :P Czyli trzymanie go przez ludzi na etapie plemiennym, żeby robił przewagę w zadaniach, a potem odstrzelenie przed mergem albo tuż po, żeby nie robił konkurencji w zadaniach o indywidualny immunitet. Joe odpadł na pierwszej radzie, w której uczestniczył, czyli zaraz po mergu. Jego własne plemię go zblindsidowało, wykorzystując fakt, że nie zdobył immunitetu i nawet ryzykując tym ruchem przyszłe problemy na radach (utrata większości). To pokazuje, że Joe od samego początku był w tym sezonie skazany na pożarcie i tylko kwestią czasu było, kiedy wyleci, dlatego powrót takich graczy nie ma żadnego sensu. Co do jego gry - niby próbował nawiązywać więzi, ale z oczywistych powodów nikt nie chciał mieć z nim trwałego sojuszu. Dobrym ruchem Joe było straszenie innych ludzi z jego plemienia, że przez to ciągłe wygrywanie zadań oni również będą przez innych postrzegani jako zagrożenie, ale ostatecznie chyba tylko Julie to kupiła. Tak czy inaczej - Joe, podobnie jak Aubry, swój limit występów w Survivor już wyczerpał i mam nadzieję, że już nie wróci w żadnym przyszłym sezonie.
Eric - na samym początku zawarł sojusz z Gavinem i razem z nim planował wykopać Aubry, ale potem facet gdzieś zanikł i tak naprawdę widać go było więcej dopiero po mergu, gdzie okazało się, że wspólnie z Ronem rządzi sojuszem ludzi z dawnego Kona. Do tego przekabacił też Davida i Ricka, wykorzystując fakt, że wcześniej Kelley i Wardog chcieli wykopać Ricka zaraz po jego powrocie z wygnania. Eric pokazał się też jako świetny zawodnik w zadaniach i niezły kombinator, próbujący uchronić się przed zdradą sojuszników argumentem, że jak będą trzymać się razem to wszyscy dotrwają do wizyty bliskich. Pomysłowy argument i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że Eric był zbyt pewny siebie i zamiast dyskutować ze swoim sojuszem, narzucał mu swoją wolę, co zauważył Wardog i wyciągnął z tego sojuszu Gavina, Julię i Victorię. Blindside Erica był piękny do oglądania i bardzo mnie cieszył, ale na EoE już trochę zmieniłem nastawienie do tego gościa. Gdy nabrał trochę pokory i pokazano go bardziej jako człowieka, a nie zimnego gracza bez emocji, zacząłem go lubić. Myślę, że gdyby właśnie na etapie gry miał więcej tej pokory i nie próbował być cały czas na pierwszym planie to mógłby bardzo daleko zajechać, może i po wygraną, bo sprytu i charyzmy mu nie brakowało.
Julia - przez pół sezonu była praktycznie niewidoczna i nie musiała iść na radę. Pamiętam, że uwierzyła Joe, że przez to ona też może być traktowana jako zagrożenie. Po mergu trzymała się ze swoim dawnym plemieniem, ale dała się przekonać Wardogowi, że w swoim sojuszu jest na dnie i wzięła udział w blindsidzie na Ericu. Potem miała dobry plan, żeby przyciągnąć do siebie z powrotem Julie i Rona urażonych po poprzedniej radzie, ale ostatecznie jej plan posypał się przez Julie, która uległa paranoi, co sprytnie wykorzystał Rick i namówił wszystkich do głosowania na Julię. No i Julia odpadła po jednej z najbardziej szalonych rad jakie widziałem :) I choć sama też popełniła błąd to wydaje mi się, że ona nawet miała jakiś potencjał, tylko edit przez większość sezonu uporczywie ją pomijał.
David - lubię go więc jego powrót mnie ucieszył, choć co do jego gry mam mieszane uczucia. Na pewno poradził sobie dużo lepiej niż Aubry i Joe, poza tym jego plemię cały czas chodziło na rady więc David cały czas musiał uważać. Na początku przyjął strategię przemykania cichcem, co dało dobry efekt i sprawiło, że on nie był na celowniku. Zgrał się szybko z Rickiem, z którym grał cały czas praktycznie do końca. Jednocześnie próbował też trzymać relację z Wardogiem, Kelley i Chrisem. Blindside na tym ostatnim był jednak błędem ze strony Davida, bo mógł i powinien wtedy wywalić Kelley. Eliminacja Chrisa oznaczała utratę pozycji i David stał się zależny od Wardoga - miał zatem szczęście, że to nie on, a Rick został zblindsidowany w kolejnej radzie. David dotrwał jednak do mergu, tam wrócił do gry z Rickiem, ale szukał też możliwości gry z ludźmi z Manu. Dzięki temu udało mu się przetrwać Erica czy Julię, ale jednocześnie wszyscy wiedzieli, jakim on jest zagrożeniem i zaczęli w niego celować, a on nie miał jak się przed tym obronić. Na pewno można go pochwalić za to, że dużo kombinował i świetnie grał swoim socjalem, ale jednocześnie kilka razy denerwowało mnie, że zapowiadał jakieś ruchy, a potem się z tym wstrzymywał - jak choćby wtedy, gdy cały czas mówił, że musi pozbyć się Kelley, zanim ona pozbędzie się jego. A ostatecznie ją ratował kosztem ludzi, którzy pomogliby jego dalszej grze (jak Chris). Co by jednak David nie zrobił, do finału by nie dojechał, bo wszyscy pamiętali jego potencjał z sezonu, w którym grał po raz pierwszy. I nikt by mu nie pozwolił do tego finału wejść więc można uznać jego grę w tym sezonie za dosyć udaną, bo mimo nieustannego celownika na plecach, Davidowi udało się daleko zajechać w tym sezonie.
Kelley - kolejna osoba, co do której miałem spore nadzieję, bo wiedziałem, na co ją stać. Kelley od początku była aktywna i szybko zgrała się z Lauren, która była w nią zapatrzona jak w obrazek ;) Potem dołączyła do tego Wardoga, ale on ją traktował jedynie jako instrument w swojej grze. Tak czy inaczej, relacja z Wardogiem ocaliła jej tyłek, kiedy David, Rick i Chris postanowili ją wykopać, a sprzeciwił się temu Wardog. Dzięki temu Kelley zyskała bezpieczną pozycję w plemieniu i dojechała do mergu, po którym dalej była aktywna, ale podobnie jak w przypadku Davida, ludzie widzieli w niej duże zagrożenie i nikt nie chciał pozwolić jej dość do finału. Ostatecznie Kelley została zblindsidowana przez swojego głównego sojusznika, czyli Wardoga, który bał się, że jeśli nie zrobi teraz przeciwko niej ruchu to ona zrobi ruch przeciwko niemu. Kelley odpadła z HII w kieszeni, co chluby jej nie przynosi, ale największego faila zaliczyła chyba wtedy, kiedy po przybyciu na EoE wygadała wszystkim, że Lauren ma HII. To nie było zbyt fajne i moim zdaniem Kelley zachowała się w tym przypadku nie fair wobec Lauren. Ogólnie jej gra nie była najgorsza, ale mogła też być lepsza więc szału w tym sezonie w wykonaniu Kelley nie było.
Wardog - szybko zgrał się z Kelley i Lauren, ale jednocześnie cały czas miał też dobre relacje z Davidem, Rickiem i Chrisem, dzięki czemu szybko stał się głównym rozgrywającym w swoim plemieniu i to on decydował o tym, kto odpadnie. Gdy Chris przyszedł do niego z zamiarem wyrzucenia Kelley, Wardog wywalił Chrisa. Potem to samo zrobił z Rickiem. Przed mergem był cały czas bezpieczny, a po mergu grał aktywnie i starał się budować różne ciekawe sojusze, m.in. z Ronem i Rickiem, co miało być "sojuszem zagrożeń". Przez to wszystko Wardog sam jednak stał się celem. Na pewno na duży plus trzeba mu zaliczyć wyrzucenie Davida, który na niego polował, ale już blindside na Kelley chyba mimo wszystko był zbyt przedwczesny. Rozumiem jego powody, bo na dalszym etapie Kelley na pewno by się przeciwko niemu zwróciła, ale w tamtym momencie Wardog miał jeszcze sporo innych groźniejszych dla niego osób do wywalenia. Generalnie jednak oceniam jego grę na plus, bo choć często grał ostro i do finału raczej nie miał szans dojechać to jednocześnie Wardog był ciekawym graczem do obserwowania i trzeba mu oddać, że długo miał grę pod swoją kontrolą i często to on był siłą sprawczą na radach, w których uczestniczył.
Ron - przez pierwszą część sezonu nie musiał chodzić na rady więc ciężko coś powiedzieć o jego grze na tym etapie, poza tym, że znalazł wskazówkę z "wyborem menu", ale nawet nie mógł jej wykorzystać, bo jego plemię ciągle wygrywało immunitety. Po mergu nagle okazało się, że Ron wspólnie z Erikiem ma najlepszą pozycję w swoim plemieniu, co mnie dosyć zaskoczyło, bo nie było to pokazywane. Z jednej stronie może to dobrze świadczyć o Ronie, że zbudował sobie taką pozycję dobrą social game, ale z drugiej - Ron był na tym etapie zbyt pewny siebie i zaskoczył go totalnie blindside na Ericu. Potem jednak wszedł z ciekawy układ z Wardogiem i Rickiem, ale jednocześnie cały czas próbował różnych opcji i gry na kilka frontów. Miał też układ z Julie, choć nie zawsze głosował tak jak ona. Ostatecznie został jednak uznany za zbyt duże zagrożenie, żeby pozwolić mu daleko dojść. I choć Ron popełniał błędy to trzeba mu przyznać, że czasem nieźle kombinował więc jego gry też nie oceniam źle.
Aurora - wiem, że ona ma swoich fanów, ale na mnie akurat nie zrobiła dobrego wrażenia i ciężko mi o niej napisać coś więcej poza tym, że była dobra w zadaniach i prawdę mówiąc miesiąc po obejrzeniu sezonu już jej prawie nie pamiętam. Dotarła do Top7 głównie dzięki temu, że nie musiała chodzić na rady, a potem większe zagrożenia walczyły między sobą. Ale zarówno pod kątem strategii, jak i socialu Aurora w niczym nie błysnęła i żegnałem ją bez żadnego żalu.
Victoria - bardzo ciekawy gracz. Dużo i mocno kombinowała, ale robiła to trochę z tylnego siedzenia, starając się pozostać możliwie niezauważona, żeby nie ściągać na siebie celu. Idealny przykład powiedzenia: "Cicha woda brzegi rwie" :) Do pre-merge nie musiała chodzić na rady i nie była zagrożona, ale po mergu była bardzo aktywna, choć jednocześnie grała po cichu. Gdy Erik i Ron chcieli przejąć kontrolę, ona wspólnie z Gavinem zorganizowała przewrót, który wykopał Erica. Potem cały czas współpracowała z Gavinem, ale szukała różnych opcji i fajnie kombinowała. Mogła jednak wziąć pod uwagę blindside na Gavinie, zanim on wykopał ją, no i powinna też porozmawiać z Chrisem, gdy ten wrócił z gry. Nawet, jeśli Victoria nie chciała z nim współpracować to mogłaby chociaż stworzyć pozory, żeby on w nią nie uderzył. Generalnie jednak dziewczyna zaprezentowała się bardzo pozytywnie i chciałbym, żeby jeszcze kiedyś wróciła, bo potencjał miała i pewnie by go jeszcze pokazała w kolejnym sezonie.
Lauren - kolejna bardzo ciekawa dziewczyna, która fajnie grała. Od samego początku skumała się z Kelley i zapewniła sobie z jej strony osłonę, ale współpracowała też z Wardogiem, a z innymi miała dobre relacje. Znalazła też HII, no i mi osobiście zaimponowała też tym, że nawet jak źle się czuła to i tak walczyła z całych sił. Po mergu trzymała się z Kelley, a po jej odpadnięciu próbowała nowych opcji, robiąc m.in. ciekawy ruch z zawiązaniem paktu z Gavinem i Victorią, żeby uderzyć w Rona. Potem ładnie też urobiła Julie, żeby wycelować w Aurorę. No a następnie zgrała się z Chrisem, co nie byłoby złe, ale niestety użycie na nim HII było już błędem, bo pozbawiło jej ochrony na etapie Top5. Choć niestety na odpadnięcie Lauren wpływ miało też to, że Kelley rozpowiedziała wszystkim na EoE, że ona znalazła HII :/
Podsumowując, Lauren pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie i tak jak w przypadku Victorii, również i jej powrót bardzo by mnie ucieszył.
Rick - największy problem z nim wynikał z faktu, że edit tak nachalnie go promował. Gdyby nie to, pewnie dałoby się go lubić i może nawet mu kibicować, bo facet był zabawny i robił wokół siebie dużo szumu. Na plus trzeba mu też zaliczyć wygrywanie zadań i znajdowanie HII. Niestety reszta jego gry pozostawiała sporo do życzenia i roiła się od błędów. Najpierw początek sezonu - Rick zawarł sojusz z Davidem, co było dobrym ruchem, tak jak nawiązanie relacji z Chrisem czy Wardogiem. Głupotą jednak z jego strony było wzięcie udziału w blindsidzie na Chrisie, bo to sprawiło, że Rick stał się zależny od Wardoga i bardzo szybko za to zapłacił, odpadając już na kolejnej radzie. Gdyby wtedy Rick pozbył się Kelley to miałby w plemieniu pełną kontrolę, razem z Davidem i Chrisem, a uderzenie w tego ostatniego było bezsensowne również i z tego powodu, że Chris mu ufał, był lojalny i raczej by go nie zdradził jak Wardog. Rick odpadł, udało mu się wrócić z EoE i znów zgrał się z Davidem, ale jednocześnie szukał innych opcji jak "sojusz zagrożeń" z Wardogiem i Ronem, ale mimo tych wszystkich prób, efekt był taki, że na większości rad Rick nie był wtajemniczony w plany i często był wynikiem głosowań zaskoczony. Kolejna sprawa, że mimo robienia show przed jury, Rick nie był w stanie zawiązać sojuszy, które trzymałyby go w grze i dotrwał tak daleko tylko dlatego, że wygrywał immunitety, znajdywał HII lub dostawał je w prezencie, jak pierwszy HII, który miał w torbie po powrocie z EoE. To wszystko sprawia, że jego ewentualne zwycięstwo pozostawiałoby niesmak więc cieszyłem się, gdy Rick przegrał z Chrisem próbę ognia i odpadł, bo w finale niestety pewnie by wygrał, patrząc na reakcję jury na jego popisy. Tak czy inaczej myślę, że edit, który tak nachalnie wciskał nam Ricka w końcówce sezonu, dużo bardziej mu zaszkodził niż pomógł, bo chyba mało kto mógł już patrzeć na tego gościa. Mam nadzieję, że już takiego editu nie będę musiał oglądać u nikogo, w żadnym sezonie...
Julie - ciekawa, acz dosyć emocjonalna babka, która prowadziła dosyć zmienną grę. Do mergu nie była zagrożona, a potem była raz na wozie, a raz pod, ale udawało jej się wyratować, choć trzeba też powiedzieć, że do finału udało jej się dojść nie tylko dzięki zbudowanym relacjom, ale też dlatego, że pozostali nie postrzegali jej jako duże zagrożenie. 0 głosów w finale to na pewno mało... ale z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi, bo Chris i Gavin zaprezentowali się lepiej. U Julie zabrakło przede wszystkim samodzielnych ruchów strategicznych, no i jej emocje też jej nie pomagały, bo czasem wywoływały chaos jak np. na radzie, po której odpadła Julia. A to nie pozwala uznać Julie za naprawdę dobrego gracza.
Gavin - początkowo był pokazany tylko w momencie, gdy zawarł sojusz z Erikiem, a potem zniknął aż do mergu. Tam już jednak zaczął prowadzić bardzo ciekawą grę i razem z Victorią tworzył ciekawy duet. Na pewno trzeba go docenić za blindside na Ericu, który był jego bliskim sojusznikiem, ale ten ruch otworzył Gavinowi drogę do finału. Oczywiście po drodze trzeba było jeszcze kombinować z innymi opcjami i tu Gavin radził sobie dosyć dobrze, choć nie zawsze był siłą sprawczą i czasem znajdował się po złej stronie głosowania. Jego gra była podobna do gry Victorii z tą różnicą, że Gavin dotarł aż do finału. I choć jego gra była całkiem solidna to mimo wszystko zabrakło mi w niej jakiegoś błysku, czegoś co by mnie naprawdę powaliło. Dlatego uważam, że to drugie miejsce dla niego jest w sam raz, choć oczywiście gdyby zamiast Chrisa w finale siedziała np. Aurora to zdecydowanie wolałbym zwyciestwo Gavina.
Chris - jego zwycięstwo w tym sezonie jest na pewno sporą sensacją zważywszy na późny powrót Chrisa do gry i gdyby nie twist z EoE, nie byłoby to możliwe. Mnie jednak to bardzo ucieszyło, bo szybko polubiłem tego gościa i byłem zły, gdy został zblindsidowany. Niby popełnił błąd, mówiąc Wardogowi, że chce wywalić Kelley, ale to Rick i David wtedy najbardziej wtopili, że wzięli w tym udział, bo gdyby nie to, Chris by nie poleciał. Potem kibicowałem mu na EoE, żeby wrócił i udałoby mu się to, gdyby nie dodatkowe utrudnienie w zadaniu, które podrzucił mu Keith. Na szczęście jednak Chris wrócił na etapie Top6 (pokonując o włos w zadaniu Joe - i całe szczęście, bo powrót tego drugiego byłby tragedią). No a od momentu powrotu był naprawdę aktywny i właściwie zrobił chyba wszystko, co się dało, żeby dojść do finału i mieć na swoim koncie osiągnięcia. Najpierw udało mu się przekonać Lauren, by użyła w jego obronie HII, potem na etapie Top5 Chris użył już swojego HII, a na etapie Top4 zrobił jeden z najciekawszych ruchów, jakie do tej pory pojawiły się w Survivor - oddał swój zdobyty na zadaniu immunitet, by osobiście zmierzyć się w rozpalaniu ognia z Rickiem, bo wiedział, że tylko w ten sposób może się go pozbyć. I już za sam ten ruch należy mu się uznanie. Do tego wszystkiego dosżło też budowanie relacji po powrocie, a sytuacja nie była przecież łatwa, bo reszta ludzi od dawna się znała i Chris musiał dużo pracować, żeby wkręcić się w sojusz. Oczywiście z drugiej strony można powiedzieć, że ktoś, kto był w grze przez 12 dni i raz już odpadł, nie zasługuje na wygraną... ale moim zdaniem skoro w tym sezonie był taki twist to nie można mieć do Chrisa pretensji, że go perfekcyjnie wykorzystał. Trochę mu pewnie ułatwiło sprawę to, że wiedział od Kelley o HII Lauren, no i zbudowane relacje z jury na EoE. Ale to by mu pewnie i tak nie zapewniło zwycięstwa w finale, gdyby nie dobra gra po końcówce i widowiskowy ruch z oddaniem immunitetu i rozpalaniem ognia przeciwko Rickowi. Więc ja uważam, że Chris wygrał zasłużenie i bardzo mnie jego wygrana cieszy :) Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że można uważać jego zwycięstwo za kontrowersyjne, bo i sam twist z EoE był kontrowersyjny.
Edit: Jeszcze tak odnośnie moich obaw sprzed miesiąca co do sezonu 39 i 40 - na szczęście sezon 39 okazał się bardzo fajny :) A z kolei EoE w sezonie 40 sprawdza się dobrze, bo faktycznie w sezonie All Stars miło popatrzeć trochę dłużej na ludzi, którzy szybko odpadli, a jednak mają status gwiazd. Więc cofam to wszystko, co pisałem na ten temat miesiąc temu i biję się w pierś :)