Zbyt dobre, żeby było prawdziwe. Mam taką teorię, że Probst dostał kolejnego ataku torsji po tym, jak zorientował się, że ludzie jednak nie polubili Devensa, przez co zdychał wisząc mordą nad srajdołem, Ben trzymał mu czapkę, luby nasz gospodarz nie dowlókł się przez to wszystko na samolot i jego mróweczki zaczęły kręcić pierwszą rundę bez niego.
Tym sposobem nie mieliśmy sceny ze statkiem i tych wszystkich jap rozwianych od morskiej bryzy, melancholijnie wpatrujących się w siną dal, których właściciele kolejno snują peany o tym, że będą anterestimejted, a potem wszystkich rozdupcą. Dla mnie na plus, bo i co mądrego to wszystko wnosiło? Nie ma pierdolenia, tylko hajda na wyspę, łupać drewno na szelter i politykować, bo czasem nie sramy.
Osobiście póki co najbardziej propsnę czwórkę seniorów.
U niebieskich Superbabcia Janet czuwa nad domowym ogniskiem w nadziei, że pozwoli jej to przetrwać do swapa.
Dan z kolei czuwa nad ogniskiem we własnych jajogniotach tuląc się do laseczek, co może narobić mu bigosu i doprowadzić do publicznej kastracji, bo przecież molestowanie, bo przecież seksizm & bo przecież Hilary Clinton, aczkolwiek doceniam to, w jaki sposób podpierdolił tego jakiegoś ogórasa, który w nadziei na łaskę Leśnych Skrzatów zaczął od pierwszej minuty hasać za ajdolem. Wizualnie
ów ogóras, imienia nie pomnę, bardzo pasował mi na dżefowe love, więc byłem przekonany, że wygrzebie tego ajdola już z pierwszej dziupli razem z legacy advantage, ajdol nulifajerem, kradzieżą głosu, słojem cukierków i paczką kabanosów Tarczyński, a tu niespodzianka: Jeff wciąż jeszcze wisiał nad srajdołem, więc skrzaty nie miały wystarczająco jasnych instrukcji co komu miłego popodrzucać. Mamy też
kolejną sajgoneczkę, która mężnie podjęła się przełamania trzynastosezonowej klątwy i dojścia do piątej rundy, ale cisnę z tego już taką bekę, że mam nadzieję, że jej też się to nie uda i wezwą w końcu egzorcystę. Najbardziej w tym szczepie niepokoi mnie natomiast
rudzielec-nauczyciel; historia przedstawiona niiiby nienachalnie, niiiby tak z boczku, ale człowiek naćpany czterdziestoma sezonami od razu wyczuwa, że Probst bije sobie śledzia do tych poruszających wynurzeń o nauczaniu sierot.
U pomarańczowych również optuję za geruzją.
Elaine u kangurów, białych murzynów, czy innych dzikich ludów prawdopodobnie uznałbym za nudziarę, ale na tle probstowych gamebotów daje radę. Głośna, wesoła, pysk trochę sandrowaty, żartów przy szelterze nie zrozumiałem, ale wierzę na słowo, że były zajebiste, słowem póki co możesz się rozgościć.
Toma też polubiłem, człek zdaje się poczciwy. Po wstępnych zdjęciach obsady miałem wrażenie, że ma jakiś defekt czaszki i będzie o tym masa pierdolenia, ale zdaje się, że po prostu fotograf nawalił. Kibicowałem, żeby tak uformowany duet ukrócił monarchistyczne zapędy tych
dwóch ciapusów i ostatecznie się udało.
Ronniego, podobnie jak przedmówcy nie polubiłem – miał na japie jakiś taki grymas jakby przypadkiem zapił kielicha wodą po ogórkach i tak mu już zostało. Mam nadzieję, że jego kolega pojedzie na wielbłądzie tuż za nim, po drodze zabierając jeszcze na pakę
Vince’a, którego się autentycznie boję. Zalatuje ostrym sekciarstwem i przypomina mi Słoneczko z jutubowego filmiku Nowoczesna Edukacja. Z kolei te wszystkie
mawowe robbed queens jak na razie mi się mylą. Fajnie jeśli rzeczywiście będzie w tym sezonie więcej płci pięknej (Probst stwierdził pewnie macie, nażryjcie się, za pół roku i tak wjadę z Benem i Dżeremim

), tyle że jak na razie jeszcze żadna nie przekonała mnie, że jest kimś więcej, niż gamebotem. Jako jedyną zapamiętałem
Nourę, która wygląda mi na lekką psycholkę – poczekamy, obadamy.
Wyspa Ajdoli nie taka straszna jak ją malują. Oboje mistrzuniów lubię, zresztą jak dla mnie największym plusem są te ich pociski z ukrycia na Radzie, no wreszcie coś ożywi to robotowisko. Błagam, ja tez chcę się znaleźć w którymś sezonie w takiej budzie, żeby móc komentować te wstrząsające wydarzenia
Co do samej wyspy, pierwszy quest był nawet do zżarcia, tyle że
Kędzierzawa błysnęła głupotą jak sardyna w oleju. Ledwie trzyma leluja krzesiwo w łapie, Rob przed chwilą zapalił wszystko przy niej jednym pierdnięciem, a ta się będzie z nim mierzyć, łej no pewnie, że tak

Potwierdza się, że powinni zrobić przynajmniej jeden sezon bez superfanów, bo to cielę oczywiście zesrało się, że wielki Boston Rob cokolwiek jej proponuje i miało klapki na oczach, no bo jak tu odmówić takiej przygodzie.
Wszystko wszystkim, ale osobiście najbardziej rakłem z tych posągów. No przecież to jakaś kompromitacja. Na miejscu naszych latino bogów powiedziałbym, że albo burzą to dziadostwo, albo pakuję się na tratwę, dzida do Stejtsów i tyle mnie widzieli
Umbastyczny pisze: ↑26 wrz 2019, 22:11
Normalnie CBS z Jeffem na czele robią nam pranie mózgu, że "ju ken aczif łotewer ju łont", że trzeba walczyć do końca, że każdy musi dać z siebie wszystko, by spełnić marzenia itd. itp. A dziś mieliśmy morał kompletnie odwrotny w stylu "głupia babo, po co żeś w ogóle próbowała walczyć z Boston Robem?" xD Widocznie Rob i Sandra nie mają tak spranych mózgów jak Jeff, że nie będą sypać tymi morałami rodem z edukacji wczesnoszkolnej.
Stępiła Ci się czujność na stare lata, przyjacielu. Ja niucham, że cudownym trafem właśnie ta niewiasta będzie jedną z dwójki rozpalającej ogień w F4, przez co oczywiście przejdzie śpiewająco, właśnie dlatego, że miesiąc wcześniej Boston Rob zdradził jej tajemną wiedzę, że potrzebujemy drewna i krzesiwa. Wówczas jeszcze dobitniej zilustrujemy sobie, że mimo początkowych niepowodzeń ju siut newer gyw ap, bo koniec końców ju ken acziw łodewer ju łoncz
