Denise - odpadła w F6 i wcale mi jej nie żal. Kobieta po blindsidzie na Sandrze, nic nie robiła. Snuła się gdzieś tam w cieniu. Na końcu złapała się sojuszu, gdzie była na dnie i wszyscy mieli ją w dupie. Nie miała pomysłu na siebie i nawet nie walczyła. No cóż kiepski gracz, jeden z gorszych w sezonie. Trochę się dziwię czemu Michele i Natalie jej nie zostawiły. Ale tak bliżej się przyjżeć, może nie widziały szans na współpracę z nią. Ona nagle tak złapała się tego sojuszu i była zapatrzona w nich jak w obrazek. Z Benem łączyła ją więź. Choć nie da się ukryć, że Natalie i Michele miałby większe szanse na sukces z nią a nie z pozostałymi. Fajnie, że w ruch na tej radzie poszły idole i ubyło ich z gry.
Ben - nie cierpię go i to co zrobił jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Koleś dochodzi do F5 i nagle rezygnuje. No kurwa


Sarah - sama sobie winna, że posłuchała Bena i go wykopała. Miałaby finał w kieszeni i możliwe że stoczyłaby mocną walkę z Tonym. Tak patrząc miała sporo tych przyjaciół w jury. No ale wykonała w F5 najgorszy dla niej ruch. Później przyszło rozpalanie ognie i poległa. Była blisko, ale czegoś zabrało. Chyba spokoju, bo ten płomień juz dotykał liny, a ona zaczęła przy nim grzebać. No fajne bylo to jej pożegnanie z Tonym. Jednak grali razem przez całą grę i dużo sobie zawdzięczają. Przyznam że Sarah była do zniesienia w tym sezonie. Nawet mi aż tak nie grała na nerwach jak ostatnio, gdzie zachowywała się jak robot. Pokazała ludzką twarz i zaskoczyło mnie że aż tak duża grupa ludzi naprawdę ją lubi. Może przez ekran wydaje się antypatyczna, ale w rzeczywistości musi byc spoko babką. Doceniam jej grę na przestrzeni całego sezonu. To jest naprawdę gracz wysokiej klasy. Potwierdziła ze w Game Changers to nie był przypadek. Mocna i pewna startegia. Były błędy tak jak z tą pewnością że Natalie nie ma HII. Szczerze to aż mnie to rozbawiło. Nie zna gościówy ale jest jej pewna na 100%. Ale to były tylko jakieś drobne błędy. Chyba i tak to wyrzucenie Bena najbardziej będzie na niej ciążyć. Nie miało to sensu, nawet jeśli liczyła na ten jeden głos jurorski.
Michele - rozpływam się nad nią. Uwielbiam jej osobowość i jestem dumny z tego co pokazała. Można w końcu jasno powiedzieć, że wszystkim udowodniła że jej wygrana była zasłuzona. Oczywiście ja nie miałem do tego nigdy nawet cienia wątpliwości. Bo jak dochodzisz do finału i zgarniasz większość głosów to jesteś najlepszy. Ale wiadomo jaka była opinia i biedna Michele też się nią przejmowała. Ale tutaj pokazała coś pięknego. Z pozycji underdoga doszła do samego finału. I nie tym, że ktoś ją zaciągnął. Ale sama sobie to wywalczyła. Wygrana immunitetu w F6 to była wielka rzecz. Gdzieś tam z końcówki stawki, nagle przeskoczyła na sam przód. Az się łezka w oku zakręciła. Mnie ta dziewczyna porwała okazywanie radości, ambicją, walką do końca. Fajnie ze w F6 zgrała się z Natalie i razem już trzymały do końca. Mogę mieć małe zastrzeżenia, czemu to Denise wyrzuciły, a nie Sarah. Ale coś tam musiało być na rzeczy, a nie zostało pokazane. Michele nie miała zbyt wielkiego CV na finał i siedząc obok kogoś jak Tony nie miała szans. Ona przez całą grę nie miała z kim grać. Piekna była jej droga underdoga, ale to za mało na szacunek jury. Choć jakiś tam głos powinna dostać, bo dziewczyna jak nikt inny zasłużyła. Ale dla mnie i tak jest wygraną.
Natalie - ogromnie się cieszę, że to ona wróciła do gry. Miała te przewagi, więc można było się tego spodziewać, że to ona bez problemu wygra. Ale tak marnie wypadła w tym zadaniu, że wszystko mogło się zjebać. Aż nie mogłem uwierzyć co ona wyprawia. Az przez moment zadrżałem jak zobaczyłem Wendella na czele. Myślę sobie co tu kurde się odwaliło. Może będzie jakaś kontynuacja wątku jego i Michele. No ale Natalie się ogarnęła i na szczęście wygrała. Zawarła sojusz z Michele i we dwie szły do końca gry. Historia Natalie po powrocie jest taka, że dwukrotnie zagrała HII i raz wygrała indywidualny immunitet. Niby zrobiła swoje i w pełni wykorzystała swój powrót. No ale jak porównamy to z wyczynem Chrisa to jednak nie wypadła porywająco. On jak wrócił to od razu namieszał innym w głowach wciskając kit o tym co mówią na EoE, przekonał Lauren by zagrała na nim HII, następnie zagrał swoim HII i co najwazniejsze zrezygnował z indywidualnego immunitetu, by zmierzyć się w rozpalaniu ognia z największym rywalem. Jednak zbudował sobie imponujące CV Natalie wygląda przy nim trochę biednie. Może gdyby miała słabszego rywala w finale to historia byłaby inna. Ale żeby wygrać z Tonym trzeba było zrobić coś większego. Może gdyby zrezygnowała z immunitetu i poszła walczyć z nim w rozpalaniu ognia to byłoby inaczej. Będąc tyle dni na EoE pewnie miała to opanowane do perfekcji. Zabrakło mi jakiegoś większego efektu w jej grze. Było po prostu poprawie. Doszła do finału za co ogromne brawa, bo naprawdę ją bardzo lubię i trzymałem kciuki żeby to ona wróciła. Ale na wygraną za mało. Zagłosowali na nią tylko przyjaciele, nikt wiecej. Podobno też trochę nawaliła socjalnie na EoE, co tez mogło mieć jakiś wpływ. Wywijała na tym wymarciu w zadanich, zbierała te tokeny jak oszalała. Ale jakoś ciężko obrać to w jakąś historię dającą jej wygrać finał mistrzów. Osoba, która odpadła pierwsza i przez prawie cały czas była poza właściwą grę. No sorry, ale komicznie by to wyglądało. W sezonie ze świeżakami to przejdzie, ale w takim sezonie się to gryzie. Ale też takie są zasady związane z EoE i mimo wszystko trzeba się z tym liczyć
Tony - zasłużona wygrana, ale nudna i przewidywalna. Jak widziałem skład finału nie miałem już cienia wątpliwości. Wiedziałem że on te dwie panie wciagnie nosem na FTC. No ale wracjąc to gry, to była wręcz idealna. Mając tak wielki cel na plecach przed sezonem, ten gościu wygrał nie będąc ani razu nominowany. Ja nie wiem jak to się stało. Ale ci ludzie to idioci, że go nie powstrzymali. Przed sezonem wydawało mi się że on nie ma większych szans, przez swój zwariowany charakter. Myślałem sobie że skończy podobnie jak w Game Changers, albo co najwyżej dojdzie do połączenia. Nie, absolutnie nic więcej nie zdziała. Nie ma takiej opcji. A tu bęc


Pożegnanie z EoE wyszło nawet przyjemnie. Choć twistu nie lubię, to cieszę się że był w tym sezonie. Kurde gdyby nie on to tych wspaniałych ludzi z old school zbyt długo byśmy nie oglądali, a tak to byli z nami do końca. Jednak mam nadzieję że twist już nie wróci. Kto odpada ten odpada i koniec. Nie ma sensu kogoś przywracać. Tym bardziej, że może to byc osoba odpadająca pierwsza, a później wygrywająca całą grę. Chyba bardziej odpowiadało mi RI i to najbardziej w Blood vs Water.
Tokeny to dziadostwo i oby raz na zawsze z tym skończyli. Pomysł może i był fajny, ale wyszło takie gówno, że aż żal strzępić ryja. Nikt nawet nie ogarniał ile ich jest w grze i kto je ma.
Przewagi to też gówno, ale będą z nami już do końca programu. Zresztą pewnie ich będzie jeszcze więcej w przyszłych sezonach.
Ukrytych immunitetów bym się nie czepiał, ale ich też za dużo wrzucają. Ledwo ktoś swoim zagrał lub z nim odpadł, to zaraz kolejny ląduje w grze


Zadania jak na tak wielki sezon, były tragiczne. Pamiętam że w S31 jeszcze się trochę starali i było żarcie robaków czy wieczorne opowiadanie z quizem. Ale teraz to była żenada. Nie dali żadnego legendarnego zadania. To już naprawdę nie jest to samo co kiedyś. Wszystkie zadania na jedno kopyto i tak nudne że masakra. Opieranie figurki kijem, trzymanie ręki w powietrzu

Cały sezon oceniam jako niezły. Na więcej po prostu nie mogę i nie chce. Myślę że będzie w rankingu gdzieś w połowie. Mocy nadawało to że byli to wielcy zwycięzcy. Każdy się jarał tym sezonem i tak dalej. Ale czuć niedosyt i rozczarowanie. Zbyt dużo fajnych osób odpadło na poczatku i gdzieś tak w okolicach połączenia te emocje opadły. To głównie osoby old school przykuwały uwagę, a nie Nicki, Wendelle czy Beny. Brakowało ich w dalszej części. Też sama rozgrywka siadła. Był dominujący sojusz po połączeniu i wycinał ludzi z mniejszości. Ale plusem jest że takiej Michele się udało mimo to dotrzeć do finału. Ja będę go mimo wszystko całkiem dobrze wspominał. Przynajmniej byłem zaangażowany w ogladanie, bo niestety coraz czesciej jest inaczej. Te nowe sezony są coraz bardziej nijakie i nie wzbudzają żadnych emocji. Dodatkowo są tylko pojedynczy ludzie którym się kibicuje. W tych czasach juz nie doczekamy się legend i super osobowości. I to nie ze względu na to że ci ludzie są tak beznadziejni, tylko dlatego, że edit przedstawia ich jako osoby wypłukane z emocji. Czy Collen i Elizabeth przebiłby się jako słodziaki? Oczywiście że nie! Pokazali by je jako głupiutkie dziewczyny i nikt by o nich nie pamietał. Tak samo Rudy i Rodger nie byliby dziadkami z interesującą osobowością, tylko starcami, którzy robią za tło dla sezonu. Niestety takie czasy, że zamiast osobowości i relacji między ludzkich dostajemy tak marną papke gówna. Idealnym przykładem jest moja kochana Cirie z Game Changers. To nie była ta sama osoba co dawniej. Czemu nie pokazali jej swietnej osobowośc? Tommy z poprzedniego sezonu, kto to jest w ogóle? Zamiast o nim pamietać, to kazdy już pewnie zapomniał.
Sezon się skończył i co dalej? Czasem się zastanawiam czy dalej oglądac Survivor. Zacząłem za czasów dzieciak gdy leciał w TVP2. Oglądałem wtedy sezony 4-6 i od razu pokochałem ten program. Jeszcze po drodze była polska Wyprawa Robinson, którą tez się bardzo jarałem. Później trafił się sezon 3 na TV4 i ponowne oglądanie sezonów które już widziałem. A następnie wiele lat bez Surva, choć nigdy nie wypadł z mojej głowy. Ile to razy za dzieciaka bawiło się razem z kumplami w tą super grę i organizowało zadania i głosowania. Ponad trzy lata temu wróciłem do Surva i zostałem aż do teraz. Nadrobiłem wszystkie sezony z czego jestem dumny. Nie zrobiłem tego w tak zabójczym tempie jak Davos, bo nie lubię aż takiego natłoku. Wolę na spokojnie oglądać, by się za szybko nie znudziło. Piękne chwile, wiele emocji i wzruszeń. To z tego zapamietam ten program. Żaden program nie może się równać. Mam wrażenie że ten 40 sezon kończy pewną erę, zamyka jakiś rozdział. Az przez chwilę przeszło mi przez myślę że może to doskonały moment by produkcja powiedziała dość i takim akcentem zakończyło. Sam przez moment pomyśałem, że może to idealny moment i na mój koniec z programem. Ale nie dam rady i będę oglądał. Ale nie ukrywam, że bolą mnie te zmiany. To nie jest to samo co kiedyś. Może nie bylo blindsidów i takich zaskoczeń. Ale był klimat, którego już nigdy nie będzie. Ten sezon otworzył mi oczy, że tego co widziałem w sezonach z Ethanem, Amber czy Danni nigdy już nie zobaczę. To było coś takiego, że aż serce waliło jak czlowiek oglądał. Teraz niestety nie ma choć w połowie tego. Jakie mam oczekiwania co do przyszłości? Takie żeby rozgrywka stała się bardziej wyrównana dla wszystkich. Wiem że przewag i tak będzie nasrane i będą je zdobywali ulubieńcy. Ale liczę że chociaż kobiety zaczną być bardziej doceniane. Bo niestety ostatnie sezony zmierzają do tego żeby to facet wygrał. Sam twist rozpalania ognia w F4 mocno facetów faworyzuje. Kurde nie chce czekać kolejnych lat aż jakaś babka przypadkowo wygra. Kiedyś to była normalna rzecz, a teraz szok. Liczę też że Jeff się zmieni i nie będzie aż tak bardzo stronniczy.
Przepraszam że się tak rozpisałem i pozdrawiam wszystkich
