Kurcze, mam sporo jakichś tam przemyśleń i jakoś próbuję to rozplanować XD Mam do powiedzenia sporo dobrego, ale też trzeba wytknąć kilka rzeczy produkcji na minus.
Może najlepiej zacząć od wydarzeń z samego finału. Mimo, że sezon całościowo dupy nie urwał, oglądałem z zapartym tchem wraz z Ponderosą. To jednak była prawdziwa uczta dla fanów Survivor. Potraktowanie Denise w tym odcinku skandaliczne - o ile dobrze pamiętam, nie tylko nie dostała konfy, ale nie miała też ani jednej sceny w obozie ani wypowiedzi na radzie. Rozumiem, jak ważne dla narracji sezonu było podkreślenie relacji Tony-Sarah dla zwiększenia dramatyzmu ich walki w rozpalaniu ognia, ale można było skrócić choć jedną ich rozmowę i dać Denise głupie "stresuję się przed radą, nie wiadomo, co się wydarzy". Nie czytałem jeszcze żadnych wywiadów - zastanawia mnie, czemu Natalie i Michele nie postanowiły sprzymierzyć się z Denise przeciwko Sarah. Mam nadzieję, że poznam odpowiedź na to pytanie, jak trochę poszperam.
Potem odpadł Ben. Wszyscy wiedzą, jaki mam do niego stosunek. Szanuję każdego zwycięzcę - czy dotarł na wygranych immunitetach, czy grając widowiskowo, czy grając under the radar, czy nawet jak raz na jakiś czas wspomógł się fantem lub pomogły mu okoliczności losowe (czy nawet jak wygrał chorą matką - nie lubię, ale szanuję). Gra nie ma żadnych reguł, że musi wygrać najlepszy strateg czy bestia zadaniowa czy ktoś miły czy nawet ktoś będący całą grę poza rozgrywką i na koniec powróci z EOE. Masz dojść do finału i zgarnąć głosy - pokonałeś innych, zaszedłeś dalej i zyskałeś szacunek jurorów, zasłużyłeś. Ben jest jedynym zwycięzcą, którego po prostu nie akceptuję, bo wszyscy widzieliśmy jak bardzo było to ustawione i zmanipulowane przez produkcję, dla mnie to był szczyt żenady i beznadziejności. W tym sezonie Ben pokazał, jak marnym jest graczem. Wyeliminował tylu naszych faworytów po to, aby w finałowej piątce powiedzieć - chcesz, to mnie wyeliminuj, nie przyszedłem tu po zwycięstwo, tylko po odkupienie. Z jednej strony odkupił się w moich oczach, bo taka decyzja po 38 dniach to było ogromne wyrzeczenie, bardzo emocjonalne. No ale z drugiej strony jak tu tego nie traktować jako quit... I pomyśleć, że na jego miejscu mogło być wiele innych osób, które przez jego emocjonalne zagrywki odpadły wcześniej. Ech. Rozumiem jego decyzję, ale to nie był sezon na takie zagrania, jest mi po prostu przykro, że ktoś tak postąpił w tak ważnym sezonie.
Final 4 i epickie rozpalanie ognia pomiędzy Sarah a Tony'm. Sarah jest bardzo dobrym graczem i pokazała to w Game Changers, była jednak bardzo unlikable. W tym sezonie pokazała ludzką twarz i to mi się w niej najbardziej podobało. Szkoda, że do końca trzymała się Tony'ego i to on ostatecznie ją pogrążył, ale skoro są w życiu swoimi najlepszymi przyjaciółmi, to rozumiem też, że nie mogła postąpić inaczej. Sarah na pewno jest osobą, o której zmieniłem zdanie po tym sezonie.
Finałowa rada sama w sobie jakaś taka bez fajerwerków. Jeff podkreślał, jakie to epickie, że pada deszcz - ale moim zdaniem to sprawiło, że było nijako, chyba wszyscy chcieli to zakończyć jak najszybciej i pójść się osuszyć. No i ostatecznie Michele nie zdobyła ani jednego głosu jurorskiego (a byłem przekonany, że ma pewny głos Wendella i Nicka). Szkoda. Troszeczkę mam jednak poczucie, że jurorzy znając podejście fanów do jej osoby czuli, że nie mogą jej nagrodzić koroną zwłaszcza, iż większość gry była w mniejszości. Nie spodziewali się, jak bardzo edit będzie jej służył w tej edycji. Sam byłem do niej nastawiony sceptycznie, ale pokazali w tej edycji, jak świetną jest osobą. Bardzo fajnie okazywała emocje, była kimś, z kim łatwo było się identyfikować. Szkoda, że nie dostała żadnego głosu.
Natalie - hmmm znając kilka szczegółów z wywiadów, o których pisaliście powyżej, to swoją przegraną może zawdzięczać jedynie sobie. Osobiście ją uwielbiam, to jedna z moich ulubionych zawodniczek w historii, ale trzeba przyznać, że znana jest z wybuchowości i niewyparzonej gęby. I w jej sezonie w aktywnej rozgrywce to mogło jej pomóc, tak przebywając na EOE tyle dni, gdzie liczy się budowanie relacji, a oni siedzą tylko i się nudzą w swoim towarzystwie, to rozumiem, że jej osobowość mogła wielu osobom nie odpowiadać (zwłaszcza, jeśli puszczały jej nerwy i jak pisaliście np. krzyczała na Yula). Myślę też, że po powrocie grała zbyt bezpiecznie - większe wrażenie zrobiłaby na jury, gdyby zagrała HII na Michele a potem zmierzyła się z Tony'm w ogniu. Myślę, że mogła bez problemu pokonać Tony'ego, ale popełniła na koniec masę błędów.
Tony - z powracających facetów był w sumie jednym z moich ulubieńców i cieszy mnie ta wygrana. Trzeba docenić to, jak umiał ukryć się w cieniu i na koniec nikt w niego nie celował. Nie będę hejtował tego, że bardzo pomogła mu obecność jego najlepszej przyjaciółki Sarah, która wielokrotnie ratowała go z opresji, no bo każdy tutaj przybył z jakimiś relacjami z przeszłości - chociażby Rob z żoną, Michele z eks chłopakiem itd. Raczej brawa dla nich, że udało im się ukryć, jak są ze sobą blisko. Myślę też, że bardzo pomogła mu w grze obecność Bena i jego nielogiczna gra. Fantów wcale nie miał tak dużo, także to też na plus. No ale Tony wykorzystał karty, jakie były rozdane i zrobił to fenomenalnie, jest bardzo zasłużonym zwycięzcą. Minus jest taki, że było to przewidywalne, ale brawa, że na koniec edytorzy potrafili wzbudzić wątpliwości editem Michele. Podoba mi się też to, z jaką pokorą Tony przyjął tytuł króla i z jakim szacunkiem wypowiada się o innych. To też trochę pokazuje, że w życiu jest troszeczkę inny, a wiele rzeczy robił pod kamerę, no ale w sumie za to Probst mu płacił, więc robota wykonana.
Reunion show - jego brak w takim sezonie to dla mnie skandal. I po co oni ściągali tych ludzi przez Skype'a? Żeby pokazać ich przez 5 sekund? Mam nadzieję, że coś tam nagrali i wrzucą jakiś specjalny odcinek z reunion do sieci albo wyemitują w TV, skoro i tak w dobie koronawirusa wszystkie programy się pokończyły.
Sezon całościowo oceniam kiepsko. Na plus to, że edit był w miarę równy i każdy dostał jakiś swój moment, jakąś historię. Wiadomo, że były osoby bardziej i mniej eksponowane, ale nie było nikogo purple. Sama kolejność odpadania mocno rozczarowująca, ale tak to już bywa w sezonach All Stars, że faworyci odpadają pierwsi. To jednak nie jest najważniejsze - ostatecznie sam przebieg sezonu po prostu okazał się być dosyć nieciekawy. I myślę, że w dużej mierze zawalił tutaj edit, ilość przewag, to wszystko trzeba było napchać do odcinka. CBS trochę zrobił produkcję w ch... wycofując się z dłuższych odcinków, przez to musieli powycinać chociażby zadania o nagrodę. No szkoda. Myślę, że w moim osobistym rankingu ten sezon będzie gdzieś pomiędzy 20 a 30 pozycją. Magii dodaje mu fakt, że to sezon zwycięzców.
Na koniec coś bardzo pozytywnego, co wynikło z tego sezonu, a czego w życiu bym się nie spodziewał - Jeff przyznający, że sam faworyzował nieco mężczyzn i tego nie zauważał, podkreślenie podwójnych standardów w tej grze, które są też tak widoczne w życiu. Nie wiem, na ile było to zagranie wizerunkowe po całych akcjach Me Too, oskarżeniu o molestowanie tego jakiegoś tam szefa CBSu (męża Julie prowadzącej Big Brother) czy oskarżenia Dana o molestowanie w poprzednim sezonie. Tak naprawdę rozmowa Jeffa z Sarah pokazała wszystko to, o czym gdzieś od około 10 lat mówi się w społeczeństwie Survivor. Jeśli nie było to wyrachowane zagranie wizerunkowe, to jestem pod wrażeniem. Być może to, jak te wszystkie kobiety wróciły i mówiły o tym, jak bardzo były nieszanowane po swoich zwycięstwach, bo albo były uważane za niedocenione albo za suki, podczas gdy faceci grający tak samo byli zawsze chwaleni - może to dało Jeffowi do myślenia i wyciągnął wnioski. Efektem jest pewnie taki edit Michele i ogólnie kobiet w tym sezonie, no to trzeba pochwalić. W przeszłości było różnie, ale zauważcie, że zarówno w tym jak i poprzednim sezonie przewagi zdobywało nagle wiele kobiet, mniej więcej na równi z facetami, tutaj również. To Natalie znalazła HII w final 5 a nie Tony. To daje mi nadzieję na to, że to był przełomowy sezon i coś zmieni w kolejnych sezonach Survivor. Zakończmy to taką pozytywną myślą.
No dobra - zakończmy to czymś mniej pozytywnym. Taka mała uwaga: myślę, że ta cała narracja pro kobieca i fakt, że od daaaawna kobieta nie wygrała, tylko szkodzi kobietom i w kolejnych sezonach faceci będą jeszcze bardziej przerażeni wizjami kobiecych sojuszy i ich solidarności na finałowej radzie. Wszyscy wiedzą, jak bardzo fani czekają na female winner. Jako facet biorący udział w grze bardzo bałbym się takiej narracji i raczej nie chciałbym mierzyć się w finale z żadną w miarę lubianą, ogarniętą kobietą. No ale może nie będzie tak źle
Myślę, że produkcja też ma teraz parcie na female winner. Oby to tylko nie poszło w drugą stronę, jeśli chodzi o podrzucanie fantów, bo przecież nie o to chodzi