No i co my tutaj mieliśmy miłego przez pierwszą rundę…
Dookoła jęki, stęki i urszulkowe treny, że nuda. No a czego żeś się tam jeden z drugim spodziewał, skoro w 2019 roku dają nam BB w wersji holenderskiej, które z gruntu rzeczy polega na tym, że nie dzieje się kompletnie nic i mamy po prostu podglądać jak Antek obczaja Ziutę nad basenem a Heniek z Joasią jarają szluga na pół i rozkminiają czy jesteśmy sami we wszechświecie. Od razu mówiłem, że to nie pyknie, bo przez lata telewizory i przede wszystkim internety zdążyły nas już rozpieścić oferując znacznie więcej. To trochę tak, jakby teraz nagle wymienić telefon na Nokię 3510. Kiedyś, na swoje czasy była wow, bo w przeciwieństwie do 3210 miała już dzwonki polifoniczne, bardziej rozbudowanego snejka i nawet można było sobie pobrać rozpikselowane cycki na logo wysyłając smsa za pięć ziko. Ale gdyby kazać nam z niej korzystać teraz, zamiast srajfona, no to już trochę nie
Program nie wychodzi im jakoś specjalnie źle, to my się zmieniliśmy i przede wszystkim nasze oczekiwania. Na moje oko dzieje się tam z grubsza to, co dwie dekady temu – rozkminy o życiu, przebieranie się za dziwolągi w zadaniach, jakieś pierwsze spiny, jakieś tam głupeczkowanie, żeby pokazać jaki kto śmieszny, jakieś fifa rafa… Na pewno poziom bardziej zbliżony do starego TVN niż do tego cyrkolino z TV4 i za to plus.
Ogólnie przez swój brak formuły to nie jest dla mnie program do uważniejszego oglądania jak Survivor czy strategiczne BB, ot po prostu gdzieś tam leci w tle zamiast muzyki podczas gdy człowiek wpieprza krokieta, opowiada jak tam w pracy i rozkminia co zrobić, żeby nie spłukać się do pierwszego.
Jedyne co mnie drzaźni to to, że jedna leluja już im tam wyskoczyła po niecałym tygodniu, a kilka innych odgraża się tym samym. Tylko tak dalej, a po miesiącu połowa delikwentów będzie już pod ziemią i producenci będą się musieli ratować wprowadzając mnóstwo nowej hałastry. Widać było na dzisiejszym lajfie, że sami prowadzący są już tym lekko podkurwieni i wcale im się nie dziwię. Jak to zgrabnie podsumowała koleżanka pięciorga nazwisk – w tych czasach ludzie szybko się nudzą, nauczyli się, że wszystko można zmienić i nie potrafią docenić sytuacji, w której się znajdują. Na miejscu Wielkiej Czubi i kolegów dopierdoliłbym im po prostu przez rajty jakimiś karami finansowymi za quita, chociażby na tyle, żeby oddawać cały zarobiony hajs za pobyt – a jak zdradziła swego czasu Fryta u Cejrowskiego, jest to trochę więcej, niż wyciąga pani na poczcie. Zaraz by się skończyło pajacykowanie i może wtedy by się taki zastanowił, że zajął bez sensu miejsce, o które bądź co bądź pociło się ileś tam tysięcy mirków na castingach. I chociażby z tego powodu jak dla mnie zawsze i wszędzie quiter j^bany będzie
Na samym lajfie zdziwił mnie sposób ogłoszenia wyników. Kiedyś Miecugow, niech mu ziemia lekką będzie, potrafił ich tam maglować przez dziesięć minut w rytm takiej tutututu – suspensowej muzyczki, że och och, Aniu, czy myślisz, że zobaczysz już dzisiaj mamę, och och Zenonie, czy chciałbyś już jutro podlać pomidory na swojej działce. A tutaj jakoś tak bez żadnego pietyzmu, przeszli do tego nagle z dupy po rozmowie z Góralem i pół sekundy później blondzia już targała walizkę, nawet w pierwszej chwili nie zaczaiłem, że to JUŻ.
Co u samych poborowych?
Łysy Poznaniak, tak jak się można było spodziewać, znowu został ocalony przez producentów w nadziei na jakieś konkretniejsze dramy. Jak dla mnie gość jest skrajnym kretynem, no ale część mnie też ma na owe dramy nadzieję, więc werdykt może być.
Blondzia potrafiła zagrać Frytkę tylko na wstępnym filmiku, a potem już wyszło szydło z worka, że jest nudną pozerką, więc by im się tam za bardzo nie przydała. Zmieniam trochę zdanie co do
drugiego Łysego – to znaczy ok, te systematycznie zbierane w czasie kariery ciosy sierpowymi przez łeb mają swoje nieodwracalne skutki, no ale jest raczej debilem z gatunku tych bardziej śmiesznych i poczciwych, można polubić.
Hanys z kolei wydawał mi się pogodniejszy, ale ostatnio jakoś tak skwaśniał, ciągle na kogoś tam mruczy, wydaje mi się, że widzów to wkurwi, nie będą go popierać, więc i producenci dadzą mu szybko kulkę. Beka, że podchodził do
Górala ze stereotypowym wręcz hejtem, aż się chciało zanucić te piosnkę z serialu o Andzi i Berciku
Podobnie zawiodła
Iza – wydaje się jakaś taka skapciała – siedzi tylko na dupie, jara szlugi i wszystkich pociesza, nie widzimy nic jakoś tak personalnie od niej.
Antyfaworyci – przede wszystkim kolega
Gładysz. Przez cały tydzień akcja kręciła się oczywiście wokół tego, że lubi w czoko, ale już pomijając to, gość jest chimeryczny jak Edyta Górniak przechodząca menopauzę. Hurr durr, za wcześnie mnie obudzili, teraz przez cały dzień będzie mnie bolała główka, hurr durr, jakie oni mają płytkie tematy, a my ze swoimi blondziami mamy przecież takie głEMPOkie. No i korzystanie ze sracza przy kobietach wyczerpuje dla mnie zarówno wszystkie zbadane, jak i te do tej pory nieodkryte granice pojebstwa. Druga do odstrzału –
Justyna. Panna wygląda w tym swoim outficie trochę jak surowa nauczycielka z pornosów, która za chwilę zaprosi krnąbrnego ucznia na konsultacje, ale w realu nie jest tutaj już tak słodko. Foszasta hipsteriada, która ma się za niewiadomo kogo, najbardziej dobiła mnie zresztą przy tej akcji z Góralem. Delikwent był na swój sposób pieprznięty, całe to spotkanie jeszcze bardziej, ale ostatecznie rozmawiał z nią spokojnie, nie obrażał, tłumaczył tylko punkt widzenia w Piśmie i nie kazał jej przecież personalnie zachować pajęczyny między nogami do ślubu. Można było z nim polemizować pokojowo ale nie, od razu wrzask, pisk i stolec na ścianie, bo przecież jestem taka nowoczesna i tolerancyjna, że nie mogę nawet spokojnie wysłuchać o innych poglądach. Eksterminowałbym takie osoby za Ural
Faworyci – niezmiennie
Kasia, Bartek i dupson
Karolina, teraz jeszcze dołączają do nich
pogodniejszy Łysy i Marchewka. Ta ostatnia jest naprawdę pocieszna i jak zazwyczaj rzygam od tych wszystkich smutnych historii, tak ta przedstawiona jest całkiem fajnie, tak trochę z jajem, aż się serdecznie słuchało tego jej rapowania o mamie. Wydaje mi się, że na ten moment jako jedyna z kobiet ma szanse na hajs Eda.
No właśnie, moje typy na hajs Eda, bo z pewnością nie możecie bez nich usnąć. Otóż bibistoria i barostoria pouczają, że w reality kierowanych przez widzów najczęściej wygrywają najnudniejsi, niewdający się za bardzo w konflikty faceci. Wcześniej obstawiałem kolegę imiennika, no ale wyjątkowo parszywie trafił teraz z nominacjami i na 99% nie przetrwa, bo nie wierzę, żeby TVN wywalił geja już w drugiej rundzie, no chyba, że nagle im tam kogoś na siłę dokooptują na automatycznej, bo na przykład Karolina wpierdoli ziemniaka w dniu, kiedy Wielka Czubi ogłosi, że wolno wpierdalać tylko buraki i tragedia gotowa. Teraz najwięcej postawiłbym na
Bartka, Oleha (pewno się jeszcze rozkręci), ewentualnie
Pogodniejszego Łysego. Nie chcę wierzyć, że szanse ma
Gładysz, no ale tez nie wykluczam. Jeśli jednak kobieta, to tak jak mówię, raczej tylko
Marchewka.
Bajdełej, o jaką sumkę oni się tam tym razem szamoczą? Starczy chociaż na dwudziestometrową kawalerkę z aneksem kuchennym i jednym kiblem na piętro na jakimś podmiejskim osiedlu w Radomiu?
Tombak, jesteś morsem? O.o
Nie inaczej, panie szefie. Naprawdę pozytywna sprawa i dla zdrowia i wszystko. Tylko mi się zdarzało pluskać głównie po jeziorach, a nie w jakiejś tam dizajnerskiej balii, tak jak to zaprezentował nasz nowy znajomy z domu Wielkiej Czubi.