Kolejny całkiem dobry odcinek.
Chętnie zobaczyłbym na radzie nową Vunę, żeby coś więcej się u nich działo. W sumie nie mam o nich jakichś nowych przemyśleń.
Marisha jest silna fizycznie, ale w zasadzie cały jej edit na tym się opiera, więc nie wróże jej super sukcesu. I choć w zadaniu o nagrodę zmiażdżyła Wardę, to trzeba przyznać, że ten pal, który pchały był dość wysoko i Marisha mogła go sobie swobodnie pchać, a niższa Wardah miała go na poziomie głowy
ZAMBA <3
Amy niepotrzebnie kłamała. W sensie moim zdaniem powiedzenie prawdy nie miałoby żadnych konsekwencji, bo to było takie dość neutralne. Anela chciał utrzymać jakoś status lojalnego i podrzymać więź z Chappiem, więc ok. Shaun miał kryzys zdrowotny, ale dobrze, że został. Chappies znowu w mniejszości, lubię go i dalej trzymam kciuki, ale póki co jego skuteczność to 1/3, zobaczymy co dalej wymyśli. Wardah póki co taka sobie, jedynie mnie śmieszyło, że miała pretensje, że jej nie powiedzieli o głosowaniu na Mike'a, ale no taka gra, wcześniej też Paul i Chappies nie głosowali z większością na Pinty. Carla wróciła do obozu co było ciekawym ruchem.
Paul xD - nie przepadałem za nim, patrzenie na jego nieogar było nawet zabawne, ale mieliśmy krok po kroku pokazane co robi źle i dlaczego inni chcą go wywalić.
Santoni <3 - uwielbiam ją, gra bardzo aktywnie i skutecznie, ale nie wiem czy nie za bardzo agresywnie
Oczywiście jest to przyjemne dla widza, dużo się dzieje itd. ale to trochę przypomina mi strategię
Roba C. czy Fairplaya. Zmienia szybko strony i już planuje kolejne zmiany, żeby rozdzielić duety Carla/Wardah i Amy/Anela. Trzymam za nią kciuki, bo jest przy tym wszystkim pocieszna i sympatyczna, ale obawiam się, że inni przestaną jej ufać, bo jak można ufać komuś kto ciągle przeskakuje i ma krew sojuszników na rękach.