Teraz dla odmiany znów lipton. Odcinek przewidywalny po całości i jedynym smaczkiem pozostaje ta nowa przewaga, którą ja akurat propsnę. Wystriptizować kogoś do kalesonów i kazać wyskakiwać z przewagi to całkiem fajowy pomysł, pomijając oczywiście idiotyczny timing, kiedy to wprowadzili, bo jak już zauważyliście, Liana bardzo dobrze wie, kogo teraz rozgogolić z ajdola.
Nie zrozumiałem tylko jednego – czy jeżeli ktoś ma milion przewag na raz, to będzie musiał oddać jej wszystkie, czy tylko jedną? Bo jeśli to pierwsze, to całe szczęście, że nie ma tu Bena, Tony’ego, Domenica, czy tych innych jurnych probstboyów na kodach. Gdyby wysypali jej tak wszystko na raz z wora na łeb, to nie odgrzebaliby jej z tego gruzu nawet GOPR-owcy
ZIELONI
Pastorka dalej leje wszystkich kropidłem jak jej się rzewnie podoba. W morderczym wyścigu o survochwałę nawaliła sobie dodatkowe dziesięć punktów za kolejny blindside i na oko drugie tyle za kolejną smutną historię – a właściwie kombo trzech smutnych historyj w jednym, bo i mama i alkohol w rodzinie i gang. To wszystko oczywiście bardzo poruszające, ale mignęło mi w głowie takie otwarte pytanie, jaki procent szans na pobieganie sobie po Fidżi ma tam obecnie na castingach osoba, która prowadzi takie ot sobie zwyczajne życie. Bo mam podejrzenie, że tak jak kiedyś kazali im zapewne na wejściu pierdutnąć po sto pompek z klaśnięciem, czy przekonać do swojego charakterku, tak teraz w momencie, gdy taki anon z przyklejonym na cycach numerkiem porządkowym 638583 wchodzi do pokoju przesłuchań i staje przed stołem smutnych panów, to dostaje na wejściu questa: Wzrusz mnie, dzifffko
Czupiradło dość zgrabnie wzięło sobie jako zakładnika przewagę swojej psiapsi i coś mi mówi, że właśnie temu zawdzięcza swe dalsze survoistnienie.
Genie z tym pokazaniem ajdola oprawcom zapewniła już sobie chyba z automatu złotą malinę w naszym rankingu na stratega, no ale dało się ją jakoś tam lubić. Spoczywaj w pokoju na Ponderosie, na tej waszej wycieczce dla premerdżów, czy już nie wiem, co wy tam sobie w tym czasie poczynacie
No ewidentnie – widząc siedemnaście (!) sezonów temu głupotę Christiny z One World jakiś Budda, czy inne azjatyckie bóstwo ostro się wkurwiło i powiedziało choooy, koniec, finito, łung ciong kung ciung, niechaj odtąd przeklęte będą wszystkie niewiasty Ziem Skośnych. Te statystyki są tak urocze, że aż warto je przypomnieć dokładniej

:
na dziesięć (!) śmiałkiń tylko jednej Kellee udało się wykaraskać jedno marne oczko ponad merge, choć tu dla równowagi spadło na nią jeszcze macanko od obślinionego zboka. Nic tylko przywdziać wór pokutny i zaiwaniać na kolanach do Tybetu
ŻÓŁCI
Doktorantka jest tak zaślepiona tym swoim psychofeminizmem, że nie widzi zagrożenia ze strony
Tiffany.
Xander chce z nią grać, podobnie zresztą jak wszystkie poprzednie trupy z tego znamienitego szczepu, a ta co jakiś czas ma napady paranoi i ładuje na nią po konfach. Szczerze mam nadzieję, że właśnie przez ten swój ośli upór Pani Doktorantka odpadnie, no ale z przewidywaniami już gorzej, bo póki co utrzymuję jednak typ #PierwszyRzadNaReunion jeszcze z Meet The Cast i po samej twarzy.
Liana po raz kolejny odpaliła trabanta, tym razem na przechadzce z Shan. Myślę, myślę i nie mogę sobie jak na razie przypomnieć ani jednej jej konfy na sucho. Dawn Meehan i Gabby Paskuda będą się pewnie na Reunion ostro szarpały za kudły o to, która pierwsza zaprosi tę pannę na kawę. Szkoda, że tak kolosalna przewaga trafiła akurat do niej, no ale takie życie - taki rap, zobaczymy, co z tego będą za przyjemności dalej.
NIEBIESCY
Czacha kupił mnie całkowicie tą historią z córką i ajdolami poukrywanymi w ogrodzie

– i to wszystko, gdy myślałem już, że jestem bez serca. Podkradłbym ten pomysł z moją własną latoroślą, ale jako że nie potrafię znaleźć nawet jogurtu w lodówce, to pewnie odkopałyby to dopiero moje prawnuki.
Sydney złowiła sobie coś tam no i spoko, nadal wspieram ją ciepłym propsem – póki co niespecjalnie mam za co poza ogólnym vibem biczycy, no ale liczę na to, że dostarczy mi jeszcze jakichś mocniejszych argumentów.
Deshawn przynudza już z tymi swoimi pomysłami na plemienną autodestrukcję i mam nadzieję, że koniec końców sam dostanie w pompolino.
Danny rozegrał to lepiej przymilając się do Czachy, bo teraz zdaje się, że ani on ani
Erika nie czują się numerem sześć, co może im dać całkiem skonsolidowaną mafijkę w razie gdyby ich jednak zmerdżowali i utworzył się przeciwko nim żółto-zielony sojusz (dlatego fantazje Deshawna o podłożeniu IC-ka były tym bardziej głupie). Teraz tylko zajumać na przykład zmęczonego matriarchatem Xandera i voila, mamy 7-5.
Co do tego niesłychanego, niewyobrażalnego, nie (…) twistu za tydzień ja również obstawiam podpuchę, aczkolwiek nie obraziłbym się, gdybym się pomylił – wolę dłuższe etapy plemienne i mniejsze dżuri. Siedmiu by starczyło, bo i tak od wielu sezonów nie mają tam nic specjalnie mądrego do powiedzenia
