Sezon dobrze się ogląda, więc pasuje coś skrobnąć tutaj przed odcinkiem z mergem(?).
Kibicuję przede wszystkim pomarańczowym, którzy momentami naprawdę szczerze wyglądali na szczęśliwą rodzinkę i miło mi się na to patrzyło. Wiadomo, że są też między nimi poważne tarcia i pewnie ich relacje się posypią jak już wszystko wpadnie do tego wielkiego pomerge'owego kotła, ale mimo wszystko sentyment pozostanie. Tym bardziej, że z osobna też ich lubię.
Maryanne ze swoimi przesadzonymi reakcjami to czyste złoto dla takiego programu i ze względów rozrywkowych mam nadzieję, że przynajmniej nie odpadnie od razu.
Jonathan to typ mięśniaka-wymiatacza i o ile zazwyczaj niezbyt ich trawię, to akurat on ze swoim szczerym optymizmem i drużynowym nastawieniem mnie do siebie przekonał.
Omara też lubię, wydaje się rozsądny. Jedynie
Lindsay trochę mniej rzuca mi się w oczy jako jednostka, ale też raczej dobrze jej życzę.
U zielonych największe pozytywne zaskoczenie to zdecydowanie
Mike, który pomimo wieku ma bardzo sensowne podejście do gry. Dodatkowo zaimponowało mi, że jako jedyny dotąd miał jakiekolwiek hamulce względem wypowiadania tych durnych haseł, próbując zbudować wokół tego jakąś strategię. Gra
Haia też mi się podoba - nieustępliwie bronił swojej sojuszniczki i tym samym pokazał, że jest solidny, warto z nim pracować.
Lydia jest za to trochę za bardzo rozchwiana, a
Chanelle głupio dała się wciągnąć Danielowi w jego gierki, ale jeszcze bym jej nie spisywał całkiem na straty.
Niebiescy są zdecydowanie najnudniejsi. Jasnym punktem jest tu
Tori, która gra tragicznie, co stanowi ciekawe połączenie z byciem pyskatym i pewnym siebie villainem. Podobnie jak u Maryanne mam nadzieję, że dla dobra sezonu jeszcze sobie trochę pogra. Co do reszty... Nie mam pojęcia jak
Rocksroy ze swoją mentalnością się jeszcze w tej grze utrzymał, nieszczególnie chcę go dalej oglądać.
Romeo jest... w porządku? Trudno mi powiedzieć o nim coś ciekawszego. O istnieniu
Drei zapominam.
Z osób, które odpadły, najbardziej szkoda mi
Jenny, bo była dobrze ustawiona i odpadła trochę przez zbieg okoliczności i głupotę sojuszników. Całe szczęście, że poleciała głowa
Daniela, bo jego dwulicowość działała mi już na nerwy.
Umbastyczny pisze: ↑12 kwie 2022, 14:04
A mam takie 2 pytania. Bo tych wszystkich twistów i przewag jest tak wiele, że nikt chyba nie ogarnia jaka jest hierarchia zasad.
1) Shot in the dark - zagrywając tym, tracisz głos na radzie. A można zagrać jeśli nie masz głosu na radzie? Np. gdy masz to nieaktywne HI, albo stracisz głos po wyprawie do koła.
2) Również shot in the dark - załóżmy, że na radę przyszło jakieś małe plemię, powiedzmy 4-osoby. I wszyscy zagrali shot in the dark, więc nikt nie oddał głosów. I co? Rada jest odwołana czy od razu losujemy kamyki?
Jak na moje to:
1) Zrozumiałem to tak, że można to zagrać
zamiast oddania głosu, czyli musisz ten głos mieć, żeby go przehandlować. I to się wydaje sensowne podejście.
2) Nikt nie ma głosu, czyli mamy nierozstrzygalny remis, czyli chyba kamyki.