Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Jack »

Premiera: 4 kwietnia 2022

Barteg
6th voted out
Posty: 82
Rejestracja: 27 wrz 2017, 11:33
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Barteg »

Dawno nic nie pisałem o żadnym survie, ale ten sezon był tak zły, że zmotywował mnie do napisania paru zdań. Tylko od czego tu zacząć, od oczywistości czyli beznadziejnego editu i topornej narracji? Ten temat był na pewno nie raz poruszany, ale naprawdę nie mieści mi się w głowie jak można mieć do dyspozycji tyle odcinków o takiej długości i robić coś tak okropnego, perspektywa w kółko tych samych osób, mówiących w kółko to samo zmieszana z tak fatalną narracją,, która odbiera jakiekolwiek emocje i ewentualne zaskoczenie na radzie + stosowanie cały czas tych samych "trików" montażowych, gdzie już wiesz, że jak sugerowane jest jakieś rozwiązanie to na milion procent efekt końcowy będzie odwrotny. Żeby nie być tak w pełni krytycznym to muszę oddać, że 2, moooże 3 z ostatnich kilku odcinków były względnie ciekawe, więc jak chcą to potrafią, pytanie tylko dlaczego tak rzadko chcą...

Co do przebiegu gry - nuuuuuda, okrutna nuda, nawet nie chce mi się tego rozwijać. Chociaż nie może tylko słowo o twistach, bo chociaż one zawsze w Australii były dość dziwne, przypadkowe i mało wnoszące to tym razem produkcja przeszła samą siebie. Twist z powrotami, czy brakiem eliminacji nie dość, że powodował, że kilka odcinków nie miało żadnego sensu i każda jego wersja była maksymalnie nieciekawa to bardzo karał osoby próbujące grać aktywnie i podejmować ryzyko. Bardzo nie lubię Marka i Sam, ale nawet nie chcę myśleć co by było jakby użyli HII dajmy na to w pierwotnej F7/F8 tylko po to, żeby zaraz cofnąć się bez niego do etapu F9. Wiadomo, że element losowości/szczęścia jest zawsze, ale to była duża przesada.

Uczestnicy ? W większości fatalni, nie dość, że mało kogo dało się lubić to w kontekście gry naprawdę momentami miałem wrażenie, że celowo wrzucili tam jakichś statystów żeby tylko przypadkiem nikt nie zagroził Markowi/Sam w zwycięstwie

Parę zdań o samym finale - groteska, tragifarsa, można wybrać sobie dowolne, podobne określenia. Naprawdę myślałem że nie uda się przebić Davida z All Stars, no cóż, niestety się udało. Chyba pierwszy raz przewijałem końcową radę, to wszystko było tak maksymalnie niestrawne. Powiedzmy, że nawet się zgadzam, że na tle tej całej tragedii zwycięstwo Markowi się należało, ale sposób w jaki to wszystko zostało przedstawione... można mieć wrażenie, że jedynie Mark tam grał, a reszta się przyglądała i nie wiem, może tak było, ale wtedy zamiast się zachwycać nad półbogiem Markiem powinni raczej spojrzeć na siebie, jeżeli jednak tak nie było to ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że oni mu to zwycięstwo podarowali swoim nieogarnięciem. To jury w ogóle chyba niestety nie przyszło tam dyskutować na temat gry, tylko oddać hołd Markowi, a ta mowa Sam kreującą się na liderkę tej grupy... to już było za dużo. Nie mam też pojęcia co trzeba mieć w głowie, żeby uznać, że Josh, którego mało kto zdawał się lubić, jest większym zagrożeniem od Marka i jego historii do zwycięstwa. Produkcja też zdawała się robić swoje, dziwnym trafem od nowego F9 nie było żadnego zadania na wytrzymałość (oprócz ostatniego, ale to i tak miałem wrażenie było takim bardziej pasującym Markowi od tych historycznych), inna sprawa, że Mark i tak średnio w nich sobie radził. Jonathan też zaliczył spory zjazd w tym sezonie, dużo dziwnych, zdecydowanie zbyt wiele sugerujących komentarzy i pytań, mam też wrażenie, że jakby mógł to by Markowi wręczył już ten czek w połowie sezonu i zakończył ten cyrk. Strasznie źle się na to patrzyło. Żeby nie było, uważam, że Mark grał dość solidną grę, nie jakąś wybitną, ale poprawną i odrzucając fatalny edit zdaje się być akceptowalnym zwycięzcą. Jeżeli za coś szczególnie miałbym chwalić to za ruchy w F5 i F4, bo wcześniej tak naprawdę nikt mu za bardzo nie przeszkadzał.

Nie chce mi się pisać o wszystkich uczestnikach, ale parę słów o tych bardziej wyróżniających się:
Mark - nie wiem, czy wiecie, ale Mark był w wojsku i wszystko co tam przeżył i czego się nauczył sprawia, że jest tak wspaniałym graczem, myślę, że warto o tym wspomnieć, bo to bardzo ciekawa historia, o której nikt chyba jeszcze nie słyszał. Oprócz tego jest też aroganckim bucem, którego z każdym odcinkiem miało się coraz bardziej dość. Bardzo Jeffowa postać, pewnie musi go tam skręcać, że taki zwycięzca, z taką historią trafił się w Australii, a nie u niego.

Chrissy - wszyscy zdawali się ją lubić, ale dla mnie dość antypatyczna, momentami wręcz lekko przerażająca xd Bazowała na socjalu i w sumie nieźle jej to wyszło, aczkolwiek nie wiem na ile była to gra, a na ile po prostu przypadek, że tak się ułożyła gra, że nikogo tam nie obchodziła i nie była żadnym zagrożeniem, więc sobie siedziała. Tak czy siak, jakby była w finale z Joshem to uważam, że mogłaby mieć szansę, na pewno większą niż z Markiem. Wgl miałem też wrażenie, że ona czasami twierdziła, że zupełnie nie zna tej gry, niczego nie ogarnia i nie wie co się dzieje, ale zaraz potem w jakichś rozmowach wynikało, że jest zupełnie inaczej xd nie wiem, dziwna postać.

Shay - gra dość słaba, ale na pewno nie aż tak, żeby zostać tak potraktowaną na finałowej radzie przez jury i przed edit. Nie była pokazana praktycznie wcale, a jak już to z żenującymi reakcjami jury. No nie powinno się robić czegoś takiego finalistce.

Josh - kolejny antypatyczny buc, chociaż grę miał niezłą, możliwe, że najlepszą, ale pomysł na rozegranie F4 fatalny, a zachowanie w jury pięknie go podsumowało. Co to w ogóle miało być, sam zagłosował na Chrissy i chciał ją wyrzucić, po czym to z niej próbował zrobić jakąś najgorszą osobę, wgl to jak przedstawiono tą całą sytuację i zrobiono z Marka bohatera, który wykonał trudny, ale konieczny i oczywiście kolejny wspaniały ruch (pomijam już, że decyzja na tym etapie leżała po stronie Shay i Chrissy i to ich ruch decydował o tym kto będzie w F3), a z Chrissy tą złą, która zdradziła najbliższą osobę to jakaś farsa,

KJ - wydawała się dość mądra i coś tam próbowała grać, ale no chyba nie bardzo miała warunki albo nie bardzo potrafiła, nie wiem. Szkoda, że tak idiotycznie wyrzuciła się w F5, finał trójki kobiet byłby sto razy lepszy od tego co dostaliśmy, ew, zwyciężczyni mogłaby być dość przypadkowa, ale trudno wszystko by było lepsze od tego co dostaliśmy.

Jordie - nawet go lubiłem, bo był chyba jedynym realnym zagrożeniem dla Marka i Josha, chociaż przesyt jego osobą miałem straszny. Gra nienajgorsza, chociaż mogła i powinna być o wiele lepsza, szczególnie po świetnym pre-merge, trochę za wcześnie się wychylił, a potem był zdecydowanie zbyt chaotyczny. Silne skojarzenia z Lukiem, z tym, że Luke był o wieeeele, wiele lepszym graczem,

Dave - nawet go lubiłem, wydawał się nienajgłupszy i coś tam próbował grać, szkoda tylko, że trochę za późno + zabrakło mu chyba solidniejszych relacji z ludźmi

Sam - nie cierpiałem jej. Pozująca na miłą i troszczącą się o innych, a tak naprawdę cyniczna, wyrachowana i mająca przekonanie o swojej wyższości (tak wiem, że oceniam kogoś tylko na podstawie kilkudziesięciu odcinków reality-show, ale no nic nie poradzę, takie odniosłem wrażenie). Sposób w jaki rozmawiała z ludźmi, jak oczekiwała, że wszyscy jej będą zawsze mówić wprost o swoich planach, straszne to było. Grę w pre-merge miała solidną, ale potem był już dramat, tak się odgrażała, że będzie prowadziła swoją grę, że nie będzie się nikogo słuchała, że nie poświęci swojej gry dla kogoś innego, po czym wyrzuciła jeden po drugim wszystkich swoich najbliższych sojuszników i niedługo potem sama odpadła xdd wspaniały występ, gratuluję. Swoją drogą zdaje się, że idealnie się dobrali z Markiem.

Khanh - mój ulubiony uczestnik tego sezonu, jedna z niewielu osób, którą dało się lubić, trochę zawalił sprawę z tym HII, ale tak naprawdę nawet jakby go zagrał to nie bardzo chyba miał z kim grać później, więc wydaje mi się, że wcale nie był tak dobrym graczem i dużym zagrożeniem jak próbowano go przedstawiać.

Croc - jeden z niewielu "samców alfa", których dało się lubić, szkoda, że trochę przekombinował, aczkolwiek pomysł miał niezły i w sumie cieżko było zakładać, że Ben odwróci się od jedynej osoby chcącej z nim grać i postanowi go wyrzucić xd (dzięki czemu sam odpadnie zaraz później)

Nina - wielka szkoda, że musiała się wycofać, bo prowadziła dość solidną grę i jestem bardzo ciekawy jakby sobie poradziła dalej, szczególnie po połączeniu. Może się mylę, ale wydaje mi się, że z jej obecnością byłoby o wiele ciekawiej.

Sandra - miło było zobaczyć, wiadomo było, że nic wielkiego nie ugra, ale pokazała się z nienajgorszej strony. Trochę śmieszne, jak po tym jak ostatnimi czasy w stanach praktycznie odpuszczała wszystkie konkurencje tutaj pewnie zapisali jej w kontrakcie, że we wszystkim musi brać udział (aczkolwiek te wszystkie pojedynki z Niną to mogli sobie darować, bo nie miały większego sensu...)

Awatar użytkownika
Maw
sole survivor
Posty: 1283
Rejestracja: 28 mar 2017, 23:30
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Maw »

No to wcale nie było tak, że Sam odpadła przez twist. Xd Gdyby nie powrót 3 osób i "znalezienie" przez KJ przewagi to Sam i Jordan byliby minimum w półfinale. Poza tym Mark miał podobne myślenie do Sam, bo on nawet na finale powiedział, że nie obchodziło go, kto z niego/Sam dojdzie do końca - jedno z nich. Dla nich to jest win/win jako że są małżeństwem.

Mark prowadził dobrą grę i spoko pokazał się na finale, uczestnicy zdawali sobie sprawę z tego, że jest największym threat, ale misplay HII trochę uśpiło ich czujność. Chociaż osobowością nie był ciekawą to zasłużona wygrana, bo od początku z Sam zdominowali grę (już nawet pre-merge, nie grając razem). Jednak mam trochę niedosyt po tym finale. Nie znoszę unanimous głosów w F3 i to jest jeden z powodów dla których o wiele lepsze wydaje mi się F2. Prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto prowadził dużo lepszą grę od tej drugiej osoby, a i tak zostaje nagrodzony 0 głosami i tu było podobnie - mowa o Chrissy. Moim zdaniem na finale zaprezentowała się bardzo dobrze, jej mowa też była udana. Zdecydowanie jej gra była lepsza po stokroć, już nawet pomijając fakt, że nie odpadła. :) Dlatego boli, że nikt nie rzucił jej chociaż 1 głosem, przecież oni ze sobą tyle rozmawiali i wiedzieli, że każdy chce dać na Marka to mogli jej chociaż przyznać ten tytuł runner-upa.

Shay - no o niej to mam trochę do powiedzenia... Wprost jej nie znoszę. Nie wiem czy to jej nachalnie pozytywny edit, ale miała w sobie coś mega irytującego. Może to dlatego, że w każdym sezonie raczej dostałaby edit clowna, a tu jako że zaszła do finału na siłę wciskali jej łzawę historyjki. Na finale wypadła TRAGICZNIE. Wcale się nie dziwię, że ludzie przewracali oczami, bo sam bym tak robił. Ona nie zaprezentowała swoją grą kompletnie NIC poza tym, że wygrywała zadania. Nie można nawet powiedzieć, że grała tak, żeby zajść do finału, ale nie wygrać, bo... ona nie grała. xd Często była zagrożona, ale fuksem udało jej się przetrwać, w końcu odpadła, ale twist ją uratował. W F5 dała wykaz swojej mądrości, ale czego się więcej od niej spodziewać. Sama nie przejęła żadnej inicjatywy, trzeba było ze wszystkim do niej przychodzić, nawet jak była na dnie. Słuchając jej mowy nadal mam wrażenie, że nie ma kompletnego pojęcia o co chodzi w Survivorze. Dla mnie zadania to tylko dodatek. Mogłaby sobie wygrać nawet wszystkie i nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia. Myślę, że tytuł Najgorszego Stratega należy jej się jak nikomu.

Josh prowadził dobrą grę, ale trochę arogancki się zrobił na koniec. Jego edit to katastrofa, bo byłby jedyną osobą, która może przeszkodzić Markowi w wygranej.... gdyby edytorzy nie wycięli go z pierwszych 10 odcinków programu. :) Nie wiem co oni sobie myśleli, ale są tak źli w swojej pracy, że to już zakrawa o parodię.

Bardzo słaby sezon, ale czy najgorszy AU? W sumie mówimy tak co rok, bo te edycje są tak słabe. xddd Na pewno z poprzedniego roku była lepsza, ale All Stars i CvC2 chyba jednak i tak nie przebije w swojej żenadzie. Jako fan, który nie może się powstrzymać nadal będę oglądał, ale mam cichą nadzieję, że seria zostanie cancelled albo zmienią całkowicie zespół.

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2130
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Umbastyczny »

Póki co komentarz finałowego odcinka, bo na sezon to muszę mieć więcej czasu, żeby wylać z siebie cały ten jad :D

F4 - zadanie nowe, nawet ok. Przewidywalnie wygrała Shay. No i potem w sumie Josh dał ciała. Nie wiem czemu tak chciał cisnąć na finał z Markiem. Nawet jakby Chrissy się nie złamała, to odpadłby 2-1-1, a to byłoby chyba jeszcze boleśniejsze niż 3-1. A czy był większym zagrożeniem dla dziewczyn iż Mark? Raczej nie, ale i tak z nimi by wygrał, więc raczej w F4 to był wybór komu Chrissy i Shay chcą oddać milion. No i zgadzam się, że jego edit był tragiczny. Doszedł do finałowego odcinka, mogli go wykreować na mocnego gracza i równorzędnego rywala dla Marka, a tak to wszyscy wiedzieli, że jest skazany na porażkę i jego eliminacja to kwestia czasu. Ciekawi mnie też jego edit eliminacyjny. Tzn. w odcinku po odczytaniu głosów jest pokazany jak dupek, który się z nikim nie pożegnał i tylko zamienił 2 zdania z Jonathanem. A w jego Jury Villi widać, że uściskał i Chrissy i Marka i Shay, a po zgaszeniu pochodni jeszcze zagadał do wszystkich. A miałem po odcinku go ostro krytykować, że nie umiał się pogodzić w eliminacją. No i potem w hotelu też jest raczej uśmiechnięty, czuć że go trochę boli eliminacja, ale nie ma co się dziwić. No i stanął po stronie KJ w jej sporze z Jordiem.

F3 - o dziwo najlepszą mową w mojej ocenie była ta Chrissy, serio mnie przekonała, że grała super xD no i w sumie socjalnie dawała radę, ludzie ją lubili, ale zabrakło jej strategii i własnych ruchów (a jej nieliczne inicjatywy kończyły się źle, np. eliminacją Croca czy też randomowym głosem w F5). Mark wygrał zasłużenie, ale go nie lubię i tyle. A Shay zagrała źle, pomyliła Survivor z igrzyskami olimpijskimi.

Podsumowanie castu i niedołężności produkcji kiedy indziej.

Barteg
6th voted out
Posty: 82
Rejestracja: 27 wrz 2017, 11:33
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Barteg »

Maw pisze:
05 kwie 2022, 13:44
No to wcale nie było tak, że Sam odpadła przez twist. Xd Gdyby nie powrót 3 osób i "znalezienie" przez KJ przewagi to Sam i Jordan byliby minimum w półfinale. Poza tym Mark miał podobne myślenie do Sam, bo on nawet na finale powiedział, że nie obchodziło go, kto z niego/Sam dojdzie do końca - jedno z nich. Dla nich to jest win/win jako że są małżeństwem.
No nie, Sam odpadła przez to, że zgarnęła większość głosów i nie zagrała HII. Oczywiście, że twist miał na to wpływ, ale mimo wszystko nie tak bezpośrednio jak na eliminację Jordana, zresztą imo nie ma co tak na to patrzeć, bo absurdalnych twistów jest dużo i na wszystkich mają mniejszy lub większy wpływ. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie twierdzisz, że Sam i Jordan byliby minimum w półfinale, tzn. Jordan może tak, bo on z czwórki Mark-Sam-Josh-Jordan był raczej najmniejszym zagrożeniem, ale gdyby gra była kontynuowana bez twistów to biorąc pod uwagę relację Chrissy z Joshem, nie wiem jak Mark i Sam mieliby nie być w F6 głównym celem i nie dostać głosów, jedno z nich praktycznie na 100% odpadłoby przed F4 i śmiem wątpić, że w takiej F4 Mark tak łatwo by wszedł do finału jak zrobił to tutaj, więc tak na to patrząc można stwierdzić, że tak naprawdę twist pomógł Markowi w wygraniu gry :) A i zgodzę, się, że dla takiej pary zwycięstwo któregokolwiek jest też zwycięstwem tej drugiej osoby i z tej perspektywy nie używanie HII na Sam było słuszne, ale nie wydaje mi się, żeby dla kogoś tak skupionego na sobie jak Mark było to obojętne, aczkolwiek może jestem w błędzie, Jest też jeszcze jedna ważna różnica, patrząc jak odbierana była Sam i jakie relacje miała z ludźmi w porównaniu do Marka to nie wydaje mi się, że wgl byłaby w stanie to wygrać, a jeśli to na pewno nie tak łatwo jak Mark, więc na ewentualną decyzję kogo lepiej poświęcić warto też patrzeć z takiej perspektywy.

Awatar użytkownika
Maw
sole survivor
Posty: 1283
Rejestracja: 28 mar 2017, 23:30
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Maw »

No chodzi mi o to, że Sam i Mark uznali, że dla nich lepiej będzie jak jedna osoba będzie miała oba HII, bo wtedy nie ma mowy, że źle tym zagrają, więc grali tak, jakby tego nie było, dlatego Sam odpadła. A to że twisty są absurdalne w AU wiadomo, dlatego dla mnie to już jest bardziej totolotek niż gra, a 3 powracające osoby to jest już serio przesada, ale przecież "musi się coś dziać"... Szkoda, że kosztem gry.

Sam nie była lubiana przez jury, w których byli tak toksyczne osoby jak Jordie i Jesse. Na pewno miałaby mniejszą szansę na wygraną niż Mark (ale odnoszę się po prostu do tego co powiedział zarówno Mark, jak i Sam, że dla nich to było bez znaczenia które z nich znajdzie się w finale), ale to zależy z kim zasiadłaby w finale. Wydaje mi się, że patrząc na to, jak Chrissy i Shay były odbierane (nie pokazano wszystkiego w TV, ale ponoć jury było bardzo brutalne i nie szczędziło im przykrych słów, uważano je za zwykłe goats, które nie zrobiły nic przez całą grę) z nimi mogłaby wygrać, tak samo z KJ, która też miała łatkę "tej, która nic nie robi" (mimo użycia tej przewagi). Tak samo Michelle i Mel też "nic nie robiły". Gorzej byłoby z facetami. Ogólnie trochę to wygląda tak, że kobieta mogłaby wygrać ten finał tylko gdyby zaszła do finału z inną kobietą. Bo żadna kobieta "nie grała" i nie robiła "big moves", a jak już je robiła to jak ona tak mogła.

Awatar użytkownika
Jasasiek
7th jury member
Posty: 670
Rejestracja: 06 lip 2020, 15:02
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Jasasiek »

Finał w opór przewidywalny. Najśmieszniejsze jest dla mnie to, że wprowadzili F3. Podobno już próbowali od All Stars (czyżby dlatego, że obydwaj Harry i Luke odpadli tuż przed finałem w CvC2 i dostaliśmy zwycięstwo Pii, które do tej pory stoi casualsom w gardle?), ale dwukrotnie ewakuacje medyczne psuły plany i dlatego musieli trzymać się F2. Gdyby finał był dwuosobowy, to raczej Shay wygrałaby kolejny immunitet i odpadłby Mark, a ostatecznie wygrałaby Chrissy XD I szczerze taki scenariusz byłby ciekawszy, ale w zasadzie żadne zakończenie tej edycji nie byłoby w stanie zmienić mojej opinii na jej temat.
Eliminacja Josha w F4 była pewna. Szkoda, że editowo wiadomo było, że nie ma szans na finał, bo grał tam chyba najlepiej. Chociaż na ostatnim głosowaniu trochę mnie zawiódł - naprawdę lepszym pomysłem było dla niego głosowanie na Chrissy z Markiem niż z Chrissy na Marka?
Sam Mark jako zwycięzca nie jest najgorszy, ale według mnie wcale nie zagrał aż tak rewelacyjnie, jak próbowano mi to wmówić przez cały sezon, a szczególnie w tym odcinku. Przede wszystkim bez Sam i tego, że poświęciła całą swoją grę dla niego, pozbywając się swoich sojuszników, żeby grać z jego sojusznikami, nie zaszedłby tak daleko. Do tego dwa HII - jedno zdobył i użył go dobrze, drugie, które było o wiele bardziej istotne, zmarnował w głupi sposób. No i nie można powiedzieć, że nie miał szczęścia pod koniec, bo inni popełniali straszne błędy lub byli kompletnie clueless. Ale tego już nie będę tak się czepiać, bo każdy zwycięzca w tym programie miał więcej lub mniej farta. Socjalnie chyba grał nieźle, skoro wszyscy go tak lubili, zadaniowo też całkiem dobrze, strategicznie bez szału. Na papierze wygląda jak niezły zwycięzca, ale jako uczestnika trudno go polubić i mu kibicować, bo nie jest ani trochę charyzmatyczny, dlatego tak średnio odbieram to zwycięstwo. Może gdyby nie było ono oczywiste od pierwszego odcinka, to mógłbym lepiej na nie zareagować.
Jeśli chodzi o finalową radę: Shay się pogrążyła, Chrissy pozytywnie zaskoczyła, ale w zasadzie nie miało znaczenia to co mówiły, bo werdykt był oczywisty. Chrissy jak na swoją grę wypadła całkiem dobrze i w pewnym momencie pomyślałem, że może zyska 2-3 głosy. Wcześniej przewidywałem, że Shay tyle dostanie, to jedyne co nie okazało się przewidywalne XD
Sezon był dla mnie tragiczny. Pierwsze odcinki jeszcze jak na obecne od kilku lat standardy Survivor AU były znośne, ale po odpadnięciu Sandry, a potem Niny, trudno było przez to wszystko przebrnąć. Po obejrzeniu All Stars nie wyobrażałem sobie, że można stworzyć jeszcze coś gorszego, ale udało się i gdybym miał ustawić edycje australijskie od najlepszej do najgorszej, to któraś z nich bez wątpienia byłaby ostatnia. Może All Stars bolało mnie mniej, bo nie oglądałem na bieżąco i po prostu szybciej poszło, a tutaj ciągnęło się ze 3 miesiące, ale poziom jest podobny. Z każdym kolejnym tygodniem coraz mniej chciało mi się w ogóle włączać te odcinki. Czasem przypominałem sobie we wtorek wieczorem: "A no tak, jeszcze to gówno do nadrobienia" - no chyba nie takie rzeczy powinny przychodzić do głowy na myśl o ulubionym programie. Więcej radości przynosiło mi czytanie krytyki na temat tego sezonu niż oglądanie go XD
Survivor AU z czegoś naprawdę solidnego zmienił się w parodię i z każdym kolejnym sezonem jest coraz gorzej. Koszmarny edit, absurdalne twisty, 2/3 castu wzięte z siłowni, okropny, karykaturalny sposób prowadzenia narracji, strategia na niskim poziomie. Nawet zadania, które kiedyś były naprawdę mocnym punktem australijskich edycji, już nudzą, bo się dłużą i ciągle wszystko oparte jest typowo na masie i mięśniach. Te ksywki i powtarzanie nieustannie tych samych tekstów doprawadzało mnie do szału. Jordie jest jokerem, bo tak, Khanh to po arabsku król, więc Khanh musi nim być, Dave z jakiegoś powodu jest juicy, a ogromne doświadczenie Marka z wojska pozwala mu ocenić kiedy ktoś klamie, a kiedy nie. No i nie zapominajmy, że Shay jest niesamowita w zadaniach, a Sam ukradła Jessemu HII. Sandra chyba w przeciągu tych kilku odcinków, w których była, została nazwana królową więcej razy niż w USA łącznie XD
Naprawdę tęsknie za dwoma, no nawet trzema pierwszymi sezonami, bo one miały to coś. Może też miały swoje wady, jak odcinki bez eliminacji czy czasem nudniejszy przebieg, ale jako całość były świetne i nadrabiały czymś innym. Każdy uczestnik miał swoją historię i wpływ na to jak wyglądał sezon, mniejszy lub większy, ale jednak. Ich wątki się przeplatały i łączyły ze sobą. Nie dało się przewidzieć, kto wygra, czasem nawet do ostatniego głosu odczytywanego w finale. Oglądając tamte sezony, nigdy bym nie przypuszczał, że taka Kristie czy Shane mogłaby kiedykolwiek wygrać, zwycięstwo Jericho też nie było takie oczywiste na ostatniej prostej, a tutaj przewidziałem dobrze F5 po premierze z wyjątkiem jednej osoby - zamiast Josha typowałem Jordiego, a i tak to niewielka różnica. W dodatku tamci zwycięzcy byli ukazywani w każdym świetle, mieli zarówno swoje wady, jak i zalety i nie byli wybielani na każdym kroku, żebym czasem jako widz nie pomyślał, że nie zasługują na wygraną. Nie wiem, przez prawie cały sezon 2016 nie obchodziła mnie Kristie i jej decyzje wydawały mi się raczej wątpliwe, ale w finale pomimo tego potrafiłem jej kibicować i cieszyć się z jej triumfu. Podobnie z Shane czy Jericho, może wolałbym, żeby wygrał ktoś inny, ale ostatecznie ich zwycięstwa były dla mnie satysfakcjonujące - bo byli przedstawieni tak, jak byli. Od kilku lat w formacie AU tego brakuje, zwycięzcy są przewidywalni, nudni, pokazywani do porzygu i nie ma żadnej frajdy z oglądania ich drogi do finału, a sam fakt, że wygrali nie wzbudza żadnych emocji.
Jak dla mnie do następnego sezonu w takim stylu mogłoby nigdy nie dojść. Jedynym ratunkiem dla Australii jest powrót do tego, jak wyglądało to na początku po reboocie. Jeśli pozostaną przy takim sposobie prowadzenia programu, to mówiąc szczerze, nie wróżę mu dalekiej przyszłości, bo nawet casualsi zaczynają mieć już dość, a przynajmniej ich część. Oglądalność mocno spadła, więc jeżeli niczego nie zmienią, to może wypchną jeszcze jeden lub dwa twory podobne do BvW i na tym się skończy. Chyba, że przywrócą z dupy Luke'a czy Davida drugi raz, żeby australijskie Karens miały kim się zachwycać.
Obrazek

Awatar użytkownika
Kamel
5th jury member
Posty: 403
Rejestracja: 21 lut 2016, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Kamel »

Maw pisze:
06 kwie 2022, 14:55
wygląda tak, że kobieta mogłaby wygrać ten finał tylko gdyby zaszła do finału z inną kobietą. Bo żadna kobieta "nie grała" i nie robiła "big moves", a jak już je robiła to jak ona tak mogła.
dokladnie...

okropny sezon, jak dobrze ze sie skonczyl bo chcialo mi sie plakac na sama mysl ze zaczyna sie tydzien i znow trzeba to ogladac. pare osob lubilem, ale okoropne twisty, okropny przebieg, okropna reszta castu go zepsuly, i orkopny edit z okropna narracja, nie jestem w stanie zrozumiec jak majac tyle tak dlugich odcinkow oni nie sa w stanie pokazac kazdego, kiedy US Survivor w 42 minuty zazwyczaj jest w stanie pokazac duzo xd

Pozytywne zaskoczenie sezonu: Chrissy
Ktoś sympatyczny: KJ
Największe klauny sezonu: 1.Jordie 2.Jesse - nara, nie wracajcie skad przyszliscie, straszni byli zwłaszcza Jordie, ktorego tak nachalnie pokazywali
Największy plus sezonu: skończył się

Ale mimo wszystko nie było najgorzej, znaczy to było straszne, ale All Stars nadal jest najgorszym dnem dna jakie moje oczy widzialy
Obrazek
nie ma edycji nie ma podpisu

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: ciriefan »

Ten sezon można podsumować tylko tak, że dobrze, iż się już skończył XD

Sam finał mocno przewidywalny. Josh był jedynym zagrożeniem dla Marka, ale tak naprawdę nie dla nas, bo z takim editem wiadomo było, że musi odpaść przed finałem. I tak też się stało, jego plan w final 4 był po prostu głupi. W final 3 przewidywalna wygrana Marka, którą dało się przewidzieć od co najmniej 15 odcinków. Mark jest dla mnie ok zwycięzcą, nic do niego nie mam, nie widzę w nim tej arogancji tak mocno. Był trochę nudny i nie jest moim ulubieńcem, ale zasłużył i bólu dupy o to nie mam.

O dziwo sama finałowa rada była strawna - ale potem na fejsie mi się trafiły jakieś wypowiedzi z socjalów i podobno rada w rzeczywistości była brutalna. Ogólnie to alpha males o zranionym ego byli strasznie bitter, finałowa rada zmieniła się na jazdę po Chrissy i Shay, kobiety podobno zostały zmiażdżone zwłaszcza przez Jesse'go, który doprowadził Shay do łez. Słowa facetów były tak brutalne, że produkcja najwidoczniej postanowiła tego nie emitować, więc zobaczyliśmy głównie pytania do Marka, jego dobre odpowiedzi i ogólną irytację jury wobec kobiet (zniesmaczone minki + przewracanie oczami).

Sezon był dramatyczny, chociaż dla mnie lepszy niż All Stars i Brains vs Brawn. Naprawdę musi wrócić ekipa z 3 pierwszych edycji, bo ostatnie edycje zmieniły się w twór, którego nie da się oglądać. I też czasami zamiast cieszyć się odcinkiem to miałem identycznie: "fuck, muszę nadrobić jako fan to gówno". Kolejny koszmarny sezon i na tym zakończę.

Czyj powrót chciałbym zobaczyć?
1. KJ - chyba moja ulubiona postać tej edycji
2. Josh - myślę, że zasłużył, skrzywdzony przez edit
3. Jesse - tylko na podstawie wyedytowanej postaci, natomiast duży minus złapał na podstawie doniesień zakulisowych z finalnej rady i jego jadu
4. Chrissy - mimo wszystko za osobowość, może by pod kątem gry wyciągnęła wnioski na przyszłość, choć jak dla mnie była porządnym graczem "under the radar", a ja lubię tego typu gry. Pytanie w sumie tylko: ile było w tym faktycznej gry, a ile po prostu samo się działo bez jej wkładu.
5. Nina - zdecydowanie musi wrócić
6. Khanh - w sumie ostatecznie go nawet lubię, chyba najmniej bitter juror. Trochę miałem do niego awersję, bo miał duży edit, ale po czasie oceniam go na plus.
7. Alex - moj początkowy faworyt, ma w sobie coś, co wzbudza sympatię. Mógłby odkupić się po kontuzji, chociaż produkcja zrobiła z tego quit, więc wątpię, aby wrócił.
Najmniej chcę powrotu Jordiego, ale raczej jego powrót jest pewny XD

Cóż, oby kolejny sezon był lepszy niż to gówno, które nam zaserwowano. Dobrze, że Survivor 42 jest super i szykuje nam się zawsze dobre Survivor South Africa, tym razem na dodatek all starsowe, więc jest czym się zadowolić.

Obrazek

Awatar użytkownika
Jasasiek
7th jury member
Posty: 670
Rejestracja: 06 lip 2020, 15:02
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Jasasiek »

Sandra na 6. miejscu pod względem ilości konf, Briana wyżej od trzech jurorów XD
Obrazek

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2130
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Umbastyczny »

Kamel pisze:
06 kwie 2022, 20:17
Największy plus sezonu: skończył się
:D

Sezon był tragiczny. Oglądałem trochę z przyzwyczajenia, trochę z ciekawości, trochę nie lubię porzucać zaczętych programów/seriali/filmów/książek. Jednak oglądanie kolejnych odcinków było męczące i nieprzyjemne. Ciężko mi stworzyć jakąś kolejność tych gniotów, ale chyba All Stars był gorszy, a ten twór dałbym na drugim miejscu rankingu.

I co poszło nie tak? Niemal wszystko. xD

Oczywiście po pierwsze edit. I tu jest wiele zarzutów, więc już nie będę się rozpisywał tylko z grubsza wymienię:
- oczywistość
- nierówność
- duża ilość duchów
- powtarzanie tych samych konf przez te same osoby w kółko


Cały sezon był opowiedziany tragicznie, przewidywalnie, ludzie byli albo niepokazywani albo byli pokazywani antypatycznie albo do porzygu.

Co do castu, niektóre osoby ciężko ocenić, bo było ich skrajnie mało. Niektórzy byli spoko, ale albo szybko odpali albo byli w rolach pobocznych. Niestety było sporo osób, które mnie drażniły i były irytujące. Ewentualnie po prostu edit był tak nachalny, że mi zbrzydły.

Andy - nie lubiłem go w CvC2 i odpadł szybko, co mnie nawet ucieszyło. Był krótko, ale wyglądało na to, że wiele wniosków nie wyciągnął.

Briana - o matko, już słabo pamiętam te odcinki początkowe, ale no, była dość irytująca i kiepsko grała, więc eliminacja zasłużona.

Kate - a jej mi było szkoda. Widać było, że graczem wytrawnym nie będzie, ale wydawała się całkiem sympatyczna i taka... normalna. No, ale nie miała najlepszej pozycji w plemieniu i oberwała rykoszetem.

Alex & Jay - obaj wydawali się ok, ale edit mieli tragiczny. Alex miał kontuzję i wokół tego tylko go pokazywali. A Jay miał 0 konf, ale w rozmowach z Amy i innymi wydawał się ok. Trochę śmieszne, że niby byli duetem, bo Jay spotykał się z siostrą Alexa, ale już w momencie emisji programu nie byli parą :D Podejrzewam, że wzięli ich, bo liczyli na jakąś promocję ze strony tej siostry/dziewczyny, bo to jakaś celebrytka, ale panowie szybko odpadli, para się rozstała i po promocji :D

Sandra - przyjemnie się ją oglądało, doszła dość daleko jak na swoją opinię. Przemieszanie nie poszło po jej myśli, ale i tak oceniam pozytywnie. Niepotrzebnie jedynie miała tak duży edit i w każdym odcinku te same konfy po kilka razy.

Sophie - o matko, ależ ona była irytująca. Miała dość spory edit, a w sumie nic szczególnego nie pokazała i wyleciała 2 razy w krótkim odstępie czasu.

Amy - niby chciała grać aktywnie, miała pomysły, ale nic jej nie wychodziło. A szkoda, bo wydawała się ok.

Nina - jej było mi szkoda, bo grała całkiem spoko i dało się ją lubić, ciekawe jak potoczyłaby się rozgrywka, gdyby nie jej medical.

Croc - nie był irytujący, ale nie mój typ gracza. Nie ogarniał za bardzo i trochę sam ściągnął na siebie eliminację.

Ben - na początku go nawet lubiłem, ale potem zaczął irytować jak już był w tarapatach. Bardzo się cieszyłem, że Mel go wyeliminowała w tym ogniu.

Khanh - sam nie wiem czemu, ale nie przepadałem za nim, miał w sobie coś takiego, że irytował mnie. Jako gracz w sumie nic szczególnego nie pokazał, ale socjalnie chyba radził sobie dobrze.

Mel - przed połączeniem wydawało mi się, że to ona jest mniej ogarniającą siostrą, ale po merdżu to ona bardziej kombinowała. Bardzo sympatyczna, edit dostała skandaliczny.

Jesse - w grze wydawał się sympatyczny, ale po prostu popełnił ogromny i głupi błąd. W Jury Villa zobaczyłem jego inne oblicze, które było masakryczne. Strasznie chamski, arogancki i odpychający typ.

Michelle - tu z kolei wydawało się, że w oryginalnym plemieniu jest w spoko sytuacji, ma jakiś układ z Sandrą, po swapie też jakoś sobie radziła, a po połączeniu już jakoś nic nie zdziałała. Edit tragiczny, a szkoda, bo też bardzo sympatyczna.

Jordan - w grze sprawiał wrażenie nawet ok jako osoba, a jako gracz był raczej w cieniu Josha. Ciężko było oceniać, bo Josh miał słaby edit na tamtym etapie, a Jordan o wiele gorszy. :D W Jury Villa wkurzał, jeśli dobrze pamiętam to odcinki Sam i KJ, gdzie też wypłynęło z niego trochę jadu.

Sam - generalnie jako duet z Markiem grali ok. W sumie dla nich lepiej, że to ona odpadła, bo była mniej lubiana. Ruch z HI Jessego mocny. Ja ją nawet lubiłem, ale tylko do merdża. Po spotkaniu z Markiem zaczęła mnie irytować. W sumie ciągle narzekała, że inaczej widzą grę, ale i tak robiła wszystko pod niego, jakoś mnie drażniła swoim zachowaniem. Finalnie mam mieszane odczucia.

David - początek przetrwał przypadkowo, potem miał szczęście i jakoś się wmieszał w sojusz facetów. Też miał kiepski edit i był pokazywany jako totalnie pasywna osoba, bez gry. Dopiero po twiście z powrotem niby zaczął kombinować i grać na 2 fronty, więc odpadł. Ciekawi mnie jak wyglądała jego gra przez ten środek gry, gdy był duchem. Finalnie śmieszy mnie jak uważał się za wybitnego gracza :D

Jordie - masakra, irytował mnie od samego początku, miał w sobie coś takiego odpychającego. Ale jak zaczął dostawać milion konf na odcinek to już się zaczęła totalna masakra. Tak mnie cieszyło jak odpadł na dobre. No i też ma przerośnięte ego, uważał się za super gracza, a co takie zrobił? Jak znalazł się w mniejszości po eliminacji brata, to odpadł w pierwszym możliwym momencie.

KJ - bardzo sympatyczna, grała chyba nieźle. Ciężko stwierdzić, bo edit też kiepski. Eliminacja po własnym błędzie, ale finalnie oceniam na plus.

Josh - jeden z lepszych graczy edycji i jeden z nielicznych których mogłem lubić :D Trzymałem kciuki, ale jako, że był duchem pół edycji, a potem i tak w cieniu "większych" graczy, to nie liczyłem na sukces.

Shay - mega irytująca jako osoba. Jako gracz? Moim zdaniem kiepsko. Miała pozytywny edit jak na to, że w sumie nie było tam co pokazywać, bo nic nie zrobiła. Meh.

Chrissy - ja ją lubiłem, ale dość krzywdząco dostała śmieszkowy edit, który pomijał w zasadzie wszystko inne. Z Markiem przegrała zasłużenie, ale na hejt nie zasługiwała.

Mark - był lubiany, zagrał dobrze, nie mogę odmówić. Nie był może jakiś mega irytujący, zwłaszcza na tle Jordiego, ale moim zdaniem był trochę arogancki + za mocny edit i też nie do końca mogłem trzymać kciuki. W sumie momentami dało się go lubić. Może jakby miał normalny edit, to bardziej cieszyłbym się z jego zwycięstwa.

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor: Blood V Water Ep 24

Post autor: Saw »

W końcu koniec tego gówna!!! Przykro mi że tak brzydko pisze, ale inaczej tego określić nie mogę. Boże jaka to była męka żeby to skończyć. No żebym ja musiał się zmuszać do oglądania swojego ulubionego programu albo jak już oglądał to siedział w telefonie i myślami był gdzie indziej. Porażka. Australia stoczyła się na same dno i z bardzo dobrej produkcji, od czwartego sezonu produkuje same buble. I co najgorsze kompletnie nie widać szans na poprawę, skoro z sezonu na sezon jest tylko gorzej. Nie będę oryginalny jak napiszę że edit i narracja to totalna tragedia i dramat. Nawet już nie chce mi się ciągnąć tego tematu, bo poprzednicy napisali wystarczająco, a ja przy prawie kazdym odcinku na to narzekałem. Dopóki nie zmienią ekipy i nie wrócą do tego co było podczas dwóch pierwszych sezonów, to oglądanie tego typu rozgrywki nadal będzie męczarnią. Nie może tak być że mając aż 24 długie odcinki, pokazuje się tylko kilka osób. Wszystko skupia się na jednym wątku, pozostałe wątki nie istnieją. Tutaj opowiedzieli historię wokół Marka i Sam. Ci co byli wazni dla ich historii zostali pokazani, a reszta robiła za tło. Więc jak takie coś może być ciekawe dla oglądania. Do tego wszystkiego powtarzanie non stop tych samych konf (czasem wręcz identycznych), powtarzanie głupich haseł (joker, juicy, Sam skradła HII). Na takie coś naprawdę można się zrzygać. Odcinki przewidywalne, łatwo można odgadnąć która drużyna pójdzie na radę, kto odpadnie. Zero jakichkolwiek zaskoczeń. Zwycięzca przewidywalny do granic możliwości. To że wygra ktoś z pary Mark/Sam to wiedziałem od połowy sezonu jak nie wcześniej. Ale to nic nowego, bo zwycięzców z dwóch poprzednich sezonów też można było łatwo wskazać. Gdzie się podziały czasy pierwszych trzech sezonów gdzie zwycięzcy nie byli pewnikami i gdyby mi ktoś w połowie sezonu ich wskazał to bym się zaśmiał i za nic bym nie uwierzył. Ale to już było kiedyś i pewnie nigdy nie wróci. Zadania które zawsze były mocną stroną tej wersji Surva, też już stały się nudne i monotonne. Jak jest etap plemienny to wiadomo która drużyna wygra wiec zadania można w całości przewinąć. Natomiast indywidualnie za to nie wymyślają nic kreatywnego. Twisty to totalne dno. Niepotrzebne przeciąganie sezonu, a co grosze bardzo niesprawiedliwe. Bo dochodząc do F6 nagle cofasz się do F9. Twist też wymyslony tak nagle z dupy, gdzie na przykład Mel i Jesse nie mieli możliwości powrotu do gry, ale Shay odpadająca w F10 już tak. To już RI czy EoE były sto razy bardziej sprawiedliwe i kazdy miał równe szanse, na powrót do gry. Immunitetów też było za wiele i w pewnym momencie już się pogubiłem co kto ma. Cast słaby. Bardzo dużo antypatycznych osób. Niektórzy to wręcz toksyczni tak jak bracia Jordie/Jesse. Kogo ja tam polubiłem? Jedynie Sandra i Nina były godne uwagi, no i może jeszcze bliźniaczki, ale ona były duchami. Niny najbardziej szkoda z całego castu. Mam wielką nadzieję że dziewczyna dostanie kiedyś jeszcze drugą szansę, bo potencjał ma ogromny, a niestety nie mogla go pokazać przez kontuzję.

Co do finału to nudny jak cały sezon. Przewidziałem wszystko. Żałuje że odpalałem w ogóle ten odcinek. Ale pierwszy raz w życiu, przewijałem sceny i praktycznie nie oglądałem finałowej rady, bo nie chciało mi się słuchać tego bełkotu.
Josh oczywiście zajął czwarte miejsce. Nie było szans na nic więcej. A szkoda bo mogły być jakieś emocje w jego walce z Markiem. Ale ktoś kto raz do połączenia został pokazany, nie ma szans na wygraną. Żenujący edit. Josh postąpił głupio że zamiast w F4 współpracować z dziewczynami i celować w Marka, to wymyślił sobie że będzie z nim grał i wywali lojalną mu Chrissy, która była zerowym zagrożeniem. Dziewczyny też nie lepsze, skoro uważały że Josh jest wiekszym zagrożeniem o Josha. Tak naprawdę od biedy można było Joshowi kibicować, ale to też nie była osoba, za którą jakoś mocno trzymałem kciuki.
Shay i Chrissy bez szans w finale. Shay była beznadziejna. Raz już odpadła, podejmowała debilne decyzje. Wygrane zadania pozwoliły jej dotrzeć do F3. To tyle mogę o niej powiedzieć. Poza tym była nudną osobą, za chwilę nie będę pamiętał kto to. Chrissy była ciekawsza, ale też bez przesady. Dostała edit smieszka, choc nim nie była. Taki Brian w sezonie trzecim był zabawny i takie miano można mu przypisać, ale Chrissy nie miała żadnej zabawnej sceny czy sytuacji. A dostawała edit klauna i tak naprawdę robiono z niej debilkę, nie znającej gry, choć tak naprawdę sporo ogarniała (co często pokazywały rozmowy). Słabe że nie dostała nawet jednego głosu i nie zajęła sama drugiego miejsca, a dzierży je z beznadziejną Shay.
Mark to tragiczny kloc, buc i po prostu nudna osoba. Na początku sezonu pozytywnie podchodziłem do niego i jego żonki, nawet chciałem im kibicować. Ale edytorzy szybko mi ich obrzydzili do granic możliwości. Nie przyszedłem oglądać telenoweli o ich miłości i o tym jak walczą ze zgrają złych ludzi. A tak niestety to odbierałem. Oni tacy wspaniali i bez skazy a wszyscy pozostali źli lub nie ciekawi. To ich mamy wielbić i podniecać się na ich widok. Z Marka kloca zrobili w ogóle wspaniałego bohatera. Zalatywało już Probstem jak przytaczali że Mark jest taki zajebisty w strategii, bo przecież był w wojsku. I to tam nabył te wszystkie skills socjalne. Zagrał solidnie to przyznam. Wyrobił sobie mocną pozycje w każdym plemieniu co był. Wybrał rozumem gdy podczas przemieszania mógł wybrać drużynę z Sam. Ale wyciągnął wnioski z poprzedniej gry i tym razem miłość mu nie przeszkodziła. Po połączeniu długo trzymał mocną grupę, manipulował Sam i zmusił ją do eliminacji dwóch bliskich sojuszników. Do tego wszystkiego kisił razem z żonką immunitety. Na tyle długo, że jak ona odpadła to miał dwa w kieszeni i automatycznie awansował do F5. Niby wszystko fajnie, ale żeby wygrać w finale jednogłośnie 10:0 to już ogromna przesada. Mam wrażenie że Sam tych wszysstkich jurorów ładnie urobiła, sama zresztą mianowała się głową jury z tego co czytam. No nie podoba mi się coś takiego. Zresztą mam jakieś takie dziwne uczucie że robiono wszystko by Mark wygrał. Tak jakby to wcześniej zostało ustalone. Nawet Jonathan jarał się Markiem i jakoś dziwnie zadawał pytania. Tak jakby coś sugerował innym i to na kilku radach.

Kogo z tego sezonu chciałbym zobaczyć jeszcze raz. Z realnych osób jedynie Ninę i Josha. Ona nie miała jak się wykazać, a jego historia rozpoczeła się połowy sezonu, a szkoda bo to ciekawy gracz. Ja bym chętnie pooglądał bliżniaczki, które sprawiały wrazenie mega sympatycznych, ale po takim edicie nie ma szans by jeszcze kiedyś wróciły. Resztę tych ludzi chcę zapomnieć i niech ich zaorają raz na zawsze. Tak się zastanawiam który sezon Australijskiego Surva był najgorszy. Dwa poprzednie też były dramatyczne, ale ten chyba przebił wszystko. Skoro ja już nie dawałem rady tego oglądać i robiłem inne rzeczy podczas odcinków to już jest naprawdę źle. Z all starsów wyszło gówno, ale tam przynajmniej były Shonne i Brooke i przynajmniej było dla kogo oglądać. BvsB miało ciekawszych ludzi i nieco ciekawszą rozgrywkę. Ten sezon nie miał żadnych plusów. W ogóle się nie wciągnąłem w to co tam się dzieje.
Mam ogromny mętlik w głowie i tak szczerze nie wiem czy jest sens wracać do Australijskiego Surva i czy jest sens by oni nadal to kręcili. Przyjemności z oglądania nie ma już żadnej, człowiek się nudzi i traci czas, irytuje się tym wszystkim. Obejrzałem jak na fana przystało. Ale ile to mnie kosztowało. Czy będzie poprawa? Co sezon zadaje to pytanie i ja już nie mam nadziei. Skoro edytorzy zjebali sezon z powracającymi graczami czy teraz ten z rodzinami. Gdzie aż prosiło się żeby czas antenowy równomiernie podzielić na uczestników. To nie ma szans że obejrzymy jeszcze kiedyś sezon jak z pierwszych sezonów. Tam wszystko się posypało. Jeszcze dorzucają twisty, które już są totalnie wkurwiające. Muszę chyba dac sobie na jakiś czas spokój z Survem, bo ten mnie wymęczył psychicznie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Season 9 - Blood V Water 2022”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość