Uwertura taka powiedziałbym… generyczna jak na ostatnie sezony
Poborowi nie mieli nic oryginalnego do powiedzenia do tego stopnia, że nawet tytułem odcinka stał się napis wytatuowany na srajmachinie jednego z ich kolegów.
No typowo. Seans sekciarstwa na plaży i Survivor modlący się do Survivor (czy ja ze swoimi cukrzycowymi zapędami dożyję chociaż jednej osoby, która odpowie Probstowi, że oglądała program dopiero od Outback albo przynajmniej odpuściła sobie Ghost Island
?). Rytmiczne kiwanie głowami jak pieski-maskotki w Passacie ilekroć ktoś ma akurat wyrzyg, jak bardzo wzmocniło go stracenie nogi/siostry/kolegów z gangu/bycie wcześniakiem/zapieprzanie w tartaku od czwartego roku życia jako jedyny żywiciel rodziny. No i te obowiązkowe wyszczerzone uśmiechy, z nich cisnę kiszonkę najbardziej, bo widać, że każą im je trzymać, a niektórym to turbo nie pasuje. Gdybym zobaczył taką Lindsay nad sobą w środku nocy, to po prostu kisiel w prześcieradło, byłbym przekonany, że zaraz się nade mną z tą wyszczerzoną paszczęką nachyli i zacznie dusić
Dawno straciłem nadzieję, że wśród tych rzygających tęczą gromadek zobaczę Randy’ego, Alicię, nawet już Natalie Cole, czy jakąkolwiek osobę, która śmie nie suszyć zębów, czy nie być dla kogokolwiek pierduśnosłodka, no ale mimo wszystko wydaje mi się, że cast z S42 był ciut bardziej zjadliwy i na tym etapie już tam naaawet oscylowałem wokół lubienia kogoś. Tutaj to jak na razie serio mamy takie laleczki na baterie. Już nawet imion nie pamiętam, tylko muszę zezować na wikię.
Skoro nie przyozdobili tego czarującego otwarcia żadnym nowym twistem, to propsnę przynajmniej, że zostawili ryzykowanie głosów – no w sumie śmiesznie z tym bywa
Jeśli o rozgrywkę chodzi, to chciałem powiedzieć, że jestem ooooburzony, zaaażenowany i w ogóle zgłaszam do Klaudii Jachiry, że jak oni śmieli dać do emisji takie niestosowne i seksistowskie treści, że w dwóch z trzech plemion mieliśmy początkowe sojusze samych mężczyzn, którzy co gorsza stwierdzili, że zawsze chcieli mieć właśnie męskie sojusze i grać z facetami
Chociaż czeeeeej, nie, coś pokręciłem, to jednak były dwa kobiece sojusze, aaa no jak tak, to wszystko spoczi, świetny mindset, będę kibicował, go giiiiiirllssss!
Chociaż no okej, jednemu już sobie nie pokibicuję, bo rozchlastał się z łoskotem, ściągnięty na beton przez pierwszego trajbala. Tutaj już na poważnie plus dla
Elie, która według editu była w tym zamieszaniu główną siłą sprawczą u żółtych - wydaje mi się, że trzeźwo oceniła sprawę, bo w pierwszym rozdaniu raczej warto postawić na siłę w IC-kach. Z ocalenia
Owena też jestem zresztą rad, bo wygląda trochę jak Woo, który w wieku dwóch lat jednak nie spierdolił się matce z wózka na beton, więc jestem go ciekawy. Jakąś tam sympatię budzi też
Sami – nie wiedziałem, że roczniki 2002 potrafią już mówić
Beka tylko z tych jego wynurzeń, że nie chce zdradzać się jako ktoś dobry w pazzls, po czym żeby to zilustrować ułożył dla plemienia pazzls wygrywając cośtamcośtam i powodując u współbraci fontannę szczoszków.
Cała pozostała trójeczka mogłaby jak dla mnie odpaść sobie razem na potrójnej radzie, trzymając się za ręce i wesoło podskakując. Nie zrozumiałem kompletnie, co chciał osiągnąć
Gabler, ale przez chwilę miałem wrażenie, że zmierza to ku chwalebnemu samozaoraniu
No trudno, nie tym razem, co się odwlecze, to nie uciecze. Przez chwilę cynicznie liczyłem też, że przedtrajbalowy entliczek-rozkurwiczek padnie na
Jeanine, bo nie zdążyła mnie jeszcze do siebie niczym przekonać, a lubię się śmiać z klątwy Azjatek (wieeeem, wieeem, że
Erika, no ale u tych takich typowo żółtych klątwa ciągle ma się świetnie). Natomiast odejście
Morrii ani mnie ziębi, ani grzeje. Zostawmy ją w survopamięci z wiekopomnym hasłem, że nawet jeśli przegrywasz, ale dajesz z siebie wszystko, to tak naprawdę wygrywasz. No nie myszko, to nie do końca tak działa
#ZdelegalizowacCoachingiRozwojOsobisty
Więcej grzechów & więcej ludzi już prawie nie pamiętam. W plemieniu jakimś tam zwróciłem uwagę na
Justine, która wydaje się być lekko w dupie, a szkoda by było, bo przy tych pokracznych castingowych zasadach zmieściła im się tam jako jedyna #LadnaPani w sezonie. Zapamiętałem też
Jamesa, którego ulubionym momentem w survostorii było jak wygrywał
Earl. Hał orydżinal!
Zapamiętałem też tego jakiegoś ex gangusa, bo mam szczątki nadziei, że w najmniej oczekiwanym momencie coś mu się przypomni tak jak młodemu Hantzowi i zapragnie przebić komuś śledzionę patykiem. Z kolei zdecydowanie nie chcę zapamiętać uśmiechu Lindsay
To już wszystko z Biszowshofen, oddajemy głos do studia. Maćku, Maćku?