Odbębnione, zatrzaśnięte, odłożone na półkę, wracał do tego nie będę. Oddam w dobre ręce za darmo, możemy się nawet umówić na dowóz do Bobruf.
Ze wszystkich tworów nowej ery, przebieg gry był tutaj zdecydowanie najnudniejszy. Może ewentualnie w czwartym epie nie byłem w stanie przewidzieć, co się wydarzy, ale cała reszta okazała się w pipkę generyczna. Pani Edyta już przynajmniej od merga trąbiła nam klaksonem pociągowym do ucha, że najważniejsi są Tika, że są tak bardzo in-de-midl, że dej hew tu czuz e sajt i że to wszystko jest takie fascynujące.
No a przy tym – trąbiła dalej Edi – jak tu ich nie kochać? Carson jest super stratedżik nerdem, jakiego surwajwory jeszcze nigdy przedtem nie widziały, Yam Yam jest niesamowicie śmieszny, no a Carolyn to Carolyn – ona zresztą broniła się sama. Wiadomo było, że do późnego jury odpadać będą wyłącznie ochłapy z zielono-pomarańczowej masy i nic nie miało szansy mnie tu zaskoczyć.
Nie wiem, czy owe zielono-pomarańczowe ochłapy były takie głupie same z siebie, bo takimi ich nieświadome nieszczęścia matki spomiędzy nóg wypluły i czy rzeczywiście dopiero na etapie F7 wykminili, że zamiast dalej rżnąć się między sobą, moooże warto nieśmiało pomyśleć o rozdzieleniu Tikatrijo, czy może to wszystko było ustawione jak zapłakani koreańscy studenci na paradzie na cześć wodza. Ja już nawet w to nie wnikam, natomiast faktem dla mnie jest, że bez względu na to, czy oceniamy reality, czy bajkę, to nikt z ochłapowej gromadki dobrym strategiem nazwany zostać nie powinien. A już na pewno nie
Jaime i Lauren, które nawet wtedy zdecydowały, że jednak lepszym pomysłem od wywalenia osadzonego w trójce Carsona, będzie wywalenie
Danny’ego, którego nawet Heidi kopnęła już wtedy w srajmachinę i który został tam totalnie sam. Moje gratulacje
Na papierze najlepszym strategiem był
Carson, co przewidziałem już po japie w pierwszym odcinku. Mam wrażenie, że przez cały czas prowadził ten swój sojusz, podczas gdy pozostała dwójka to były takie bardziej małe rozjebuski. Jednocześnie Carson z charakteru wkarwiał mnie zdecydowanie najbardziej z tego turnusu i moment, w którym gamebot o kodzie
Heidi-02 sfajczył go ogniem w ef cztery był dla mnie najbardziej ruchable sceną tego wiekopomnego sezonu
Z pozostałej trójki zgadzam się, że najbardziej na wygraną zasługiwał
Yam-Yam, bo Karola jednak bywała odstawiana przez kolegów na bocznicę (blindside Frannie plus chyba coś jeszcze), no a gamebot Heidi-02 nie zrobił nic w celu rozdzielenia trójki aż do momentu, gdy został z nimi sam i jedyną alternatywą było złożyć baterie. Poza tym mam wrażenie, że o ile tak mniej więcej do rady trumiennej Frannie, była jakoś tam szanowana w grupie, tak potem nikt już nie chciał się z nią bawić i koledzy nie odłączyli jej zasilania tylko dlatego, że wydawała się łatwa do ogrania w finale.
Oczywiście jednak patrząc serduchem, cały czas byłem przy
Carolyn. Wszystko o niej zostało tu już powiedziane przez 15 osób w 15 tematach – bez dwóch zdań najfajniejsza w odbiorze uczestniczka nowej ery, a nawet jeszcze kilku sezonów wcześniej. Pycho mi się cieszyło od samego zobaczenia jej w kadrze. Mam nadzieję, że jej popularność trafi jakoś Probstowi do mózgownicy – nie wierzę, że nagle przestanie wpychać sekciarskie gameboty, bo to już byłoby zbyt piękne, no ale może w kolejnym semestrze będziemy chociaż mieli nie jedną, a dwie czy trzy takie autentyczne osoby – to już i tak będzie postęp jak stąd do Honolulu.
Oprócz niej jedyną choć trochę barwną osobą był dla mnie Yam Yam, który co prawda głównie mnie irytował, no ale miał też kilka czy kilkanaście wypowiedzi, przy których śmiechłem. Tak więc zwycięstwo przeboleję, niech mu będzie. Przynajmniej żadna witryna sklepowa w Stejtsach nie zostanie rozjebana kamieniem, bo chyba wszystkie możliwe mniejszości są zadowolone z takiego reprezentanta i mogą wznieść toast swoimi smoothie z żeńszenia
Mam wrażenie, że
cała pozostała szesnastka została stworzona przez Czat GPT, wydrukowana w drukarkach 3D i wypchana kilkoma opakowaniami Positivum przywiezionego na paletach z Grabiny od Marysi Mostowiak. Powgrywali im w pamięć po 10 zdań na krzyż o tym, że ju suit newer giw ap, ju siut olłejs gyw łanhandret persent, surwajwor hes olłejs bin maj drim, a także aj gata du łodewer it tejks tu łyn. Do tego obowiązkowy, samonapełniający się pojemnik na łzy i brzegi ust przyszyte igłą do oczu, żeby być wystarczająco smajling i eksajted.
Momentem sezonu, poza ukatrupieniem Carsona, była dla mnie scenka jak mieli to zadanie z wytrzymywaniem pod wodą, Probst rzucił Lauren jakieś sekto-pytanie, jak bardzo eksajted jest z tego powodu, że przetrwała już do day ileś-tam, na co ta już nie wytrzymała i mówi do niego coś na zasadzie majster, daj mi już spokój, chcę się teraz skoncentrować na zadaniu
Tajemnicą Sagali pozostanie dla mnie, po jakiego wafla oni w ogóle każą tym nieszczęsnym finalistom mówić cokolwiek na FTC, skoro te wszystkie uśmiechnięte kukiełki z jury są tak bardzo rispektful, saportif i prałd ze wszystkich dookoła, że właściwie same ich wystarczająco reklamują.
Symbolem tego sezonu będzie dla mnie twarz
Matta pomarszczona od uśmiechu. Będę ją sobie przypominał za każdym razem chcąc uniknąć wzwodu na basenie. Dopiero, gdy zaliczył swój obowiązkowy dla wszystkich moment płaczu, uświadomiłem sobie, że typ w ogóle ma gałki oczne.
Tyle w telegraficznym skróce. Dawajta ten Surwajwor Fortifajf, zanim dojdzie do mnie, że to bez sensu. Nie mogę się doczekać, aż się dowiem, czy jeśli bardzo w siebie wierzę i daję z siebie sto procent, to mogę pokonać każdą przeszkodę, czy jednak niespecjalnie
Bo moim zdaniem, Jeff jeszcze tego do końca nie sprecyzował.