Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Premiera: 30 stycznia 2023
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5716
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: Jack »

Premiera: 27 marca 2023

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2141
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: Umbastyczny »

Dość miałkie i nijakie zakończenie sezonu.

W F4 stało się to co można było przewidzieć, czyli wygrana Liz i eliminacja George'a. Zastanawia mnie czy on serio do samego końca był aż tak pewny siebie. Wygladał na przekonanego, że odpadnie Gerry i że jeszcze dostanie od niego głos w finale :D No cóż, George ma wyczucie do tej gry i smykałkę do strategii, ale i on nie wystrzega się błędów + no niestety poziom jego pewności siebie czy też arogancji przekracza wszelkie dopuszczalne limity, przez co finalnie ciężko mi kibicować mu jakoś bardziej. Choć jako osoba ma też fajne momenty i nie jestem do niego nastawiony całkiem negatywnie.

Finałowa rada była dość... niezręczna? Nie wiem czy to odpowiednie słowo, ale jakoś źle mi się to oglądało i czułem się jakoś nieprzyjemnie patrząc na to wszystko. Mowy początkowe były ok, żadna mnie nie porwała, ale moim zdaniem też nikt nie wypadł źle. Ale już pytania od jury... Oczywiście na żywo mogło to wyglądać inaczej, ale przekaz w tv był bardzo niekorzystny dla Matta i Gerry'ego.

Mattowi oberwało się za bierność i zero własnej inicjatywy. Najgorzej patrzyło się na to, że nawet nie próbował się jakoś bronić. Eliminację George'a przypisano w całości Liz, a przecież zanim ona zdobyła immu to już to proponował Gerry'emu. Dodatkowo to on się najbardziej przyczynił do eliminacji Shonee z jury. W wielu radach był rzeczywiście bierny, ale mógł to też przedstawić jako część strategii i został pokazany tak, że nie miał nic do powiedzenia na swoją obronę. I też nie można mówić tak, że każda rada na której był George to tylko i wyłącznie jego ruch... a on się upierał, że tak było.

Gerry najgorzej wypadł pod kątem socjalu i dystansowania się od innych. Było to ciekawe, bo wcześniej nie pokazano go do końca od takiej strony. Problem mam znowu z tym, że zamiast jakoś się do tego odnieść to głównie był emocjonalny i tylko powtarzał, że jest jaki jest, że jest dumny i bla bla bla.

Liz - miała w sumie najłatwiej, bo wydawało się, że od samego startu to jej jury jest najbardziej przychylne. Dzięki temu wypadła korzystnie i mogła dość swobodnie przedstawiać swój punkt widzenia. Mam wrażenie, że generalnie jej kluczem do zwycięstwa był fakt, że częściej niż pozostali finaliście była w opozycji do George'a, a jury chciało właśnie zobaczyć kto i jak go obali. Trochę paradoksalnie, to że wylądowała po złej stronie głosów kilka razy jej pomogło. Ale trzeba też przyznać, że z tego co pokazano jej gra była dużo aktywniejsza od jej rywali. Często to właśnie ona z Georgem i Shonee, potem jeszcze z Hayley czy Niną planowała przebieg głosowania, a Matt i Gerry czekali na plaży aż George im powie co i jak :D Cieszy mnie jej zwycięstwo finalnie, ale mam pewien niedosyt.

O sezonie kiedy indziej, bo jest sporo do napisania.

Awatar użytkownika
emka
1st jury member
Posty: 167
Rejestracja: 13 mar 2010, 00:00
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: emka »

No cóż. Liz najlepiej wypadła na finałowej radzie i jej wygrana jest ok. Zgadzam się, że trochę niesprawiedliwie eliminacja Georga została jej w całości przypisana. W f4 uratowało ja wygrana immunitetu. Gdyby przegrała to właśnie Matt zdecydowałby kto odpada.
I faktycznie radę oglądało się dosyć niezręcznie,
Dalej uważam że to George jest sole survivor w tym sezonie. 😄 i ja tam go lubię, mimo jego pychy. Taki ma styl.
Posumowauja sezon całkiem udany, poza dosyć nudna końcówka.

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5986
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: ciriefan »

Mi się finał całkiem podobał. To nie jest tak, że jakoś nie cierpię George'a, w tym sezonie był ok, na pewno w moim odbiorze szkodziła mu ilość czasu antenowego, bo było go momentami do porzygu. No ale nie znoszę właśnie takiej arogancji, którą on w sobie ma i mnie w sumie cieszy, że na koniec oberwał od swoich trzech "pionków", jak ich określał.

Finał oglądałem znając wynik i byłem w szoku, że Liz zgarnęła wszystkie głosy. Sądziłem, że to będzie walka z Matt'em o zwycięstwo, ale po obejrzeniu finałowej rady i odpowiedzi Matt'a wszystko stało się jasne XD Mi się ta rada tam podobała, zadawane były trafne pytania. Trochę bolało, jak Matt nie umiał wskazać ani jednego swojego ruchu, ale takie odczucia mam tylko dlatego, że Matt to słodziak i dobry chłopak, natomiast obiektywnie oceniając sam zagonił się w kozi róg. Powinien był przewidzieć takie pytanie i obrać lepszą strategię na to pytanie niż szukanie na siłę ruchu, którego nie miał i podawania planu, który miał, ale którego nie wykonał XD No i jak George go skarcił, że ruch musi być wykonany a nie tylko zaplanowany, to już było pozamiatane, nie miał jak się podnieść z tej swojej porażkowej odpowiedzi. Jak dla mnie nie mając tych ruchów na koncie powinien był faktycznie wykazać, że wywalenie George'a to bardziej jego ruch lub bardziej iść w odpowiedź zmieniającą jego wady w zalety, czyli "moim wielkim ruchem było właśnie nie mieć wielkich ruchów, bo każdy kto próbował wykonać ruch odpadał, więc uznałem, że taka będzie najlepsza strategia"; no na pewno byłoby to lepsze niż "planowałem wykonać ruch, ale się wycofałem" XD Gerry na finale nie istniał jak dla mnie. Liz zdecydowanie odpowiadała najlepiej, miała flow, Gerry nie był przeciwnikiem dla niej, a Matt sam się zaorał, więc miała już wtedy łatwą wygraną w kieszeni. Lubię ją i bardzo się cieszę z tego finiszu.

Sam sezon zdecydowanie najlepszy od CvC 2. Dużo lepszy montaż przede wszystkim i pokazanie każdego (chociaż Liz wg statystyk jest drugim po Natalie White najbardziej underedited zwycięzcą we wszystkich Survach (US, AUS, NZ), ale tak właściwie pokazany był każdy a nie tylko 3 osoby jak w poprzednich kilku sezonach. Na minus są te wszystkie dupne twisty bez eliminacji i rozciąganie sezonu w nieszkończoność. No ale sezon jako całość całkiem niezły. Czyli w rankingu byłby gdzieś w połowie - sezon dobre to pierwsze 4 sezony, potem sezon ok to właśnie ten, a następnie 4 sezony tragiczne to wszystkie od All Stars.

Czyjego powrotu bym chciał? Liz, Matta, Niny, Simona, Hayley, Shonee, Stevie'go (nie przepadam za nim, ale jego odejście było tak heartbreaking, że chciałbym dla niego kolejnej szansy), Jackie.

Obrazek

Obrazek

Awatar użytkownika
Jasasiek
7th jury member
Posty: 670
Rejestracja: 06 lip 2020, 15:02
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: Jasasiek »

Oglądałem finał, wiedząc kto wygra, więc nie było to nic dla mnie szczególnego, zresztą tak jak i ostatnie odcinki. Bywały lepsze i gorsze odcinki finałowe.
George ewidentnie był najlepszym graczem tej edycji. Zdarzyło mu się po drodze pare błędów, ale nie można odmówić mu wkładu w to jak ukształtował się cały sezon, nawet nie biorąc pod uwagę już tego czy miał tam jakieś wsparcie ze strony produkcji czy nie. Czy wygrałby w finale gdyby do niego trafił, to trudno mi powiedzieć, bo z jednej strony dominował strategicznie i to jury na pewno by to doceniło, ale nie wiem czy sprostał socjalnie tak jak powinien. Na pewno trzeba przyznać, że poprawił się od poprzedniego razu i pomimo editu podobnego kalibru nie był aż tak irytujący jak ostatnio.
Co do finalistów:
Gerry - masakra. Nie, żeby ktoś miał się spodziewać po nim niewiadomo czego, no ale zupełnie sobie nie poradził i nawet jeśli na pewno był skazany na porażkę, to i tak nie zrobił nic żeby to zmienić. Ogólnie jako uczestnik bardzo przypominał mi australijskiego Tarzana, lojalny i bierny do bólu, robiący zawsze to, co zechciał jego najbliższy, dominujący i lubiany przez produkcję sojusznik (George/David). Sorry, ale najlepszym graczem ze starszych osób nadal jest Shane Gould!
Matt - w zasadzie powiedziałbym, że nie poradził sobie aż tak bardzo źle? Na pewno mógł inaczej odpowiadać na zadawane mu pytania i bardziej podkreślić swój udział na różnych etapach edycji, ale chyba czego by nie zrobił, to i tak nie zdobyłby większości głosów. Wydaje mi się, że ta nagła F3 sprawiła, że nie mógł w ogóle wygrać XD W F2 z Gerrym na pewno miałby spore szanse. Sam Matt jako uczestnik mi nie przeszkadzał, jego zwycięstwo ucieszyłoby mnie bardziej niż wygrana nudnego Marka z poprzedniego sezonu czy nieznośnego Davida, ale wolę zwycięstwo Liz.
Liz - cieszę się z jej sukcesu. Miała przewagę nad swoimi rywalami, bo jury chciało jej wygranej, więc wystarczyło tylko być w finale i tego nie zepsuć. Umówmy się, Liz nie jest jakąś fenomenalną osobowością czy charyzmatycznym strategiem, ale z mojej strony jest jednak w niej coś takiego, że się ją lubi. Potrafiła ostatecznie zdobyć wszystkie głosy, bez Shonee wśród jurorów i od jury złożonego głównie z opozycyjnego sojuszu powracających graczy będących jednocześnie Heroes, więc nie można powiedzieć, że nie zasłużyła na to zwycięstwo. Ale pomimo sympatii, wśród australijskich zwyciężczyń nie postawiłbym jej nad Kristie, Shane, Pią i Hayley.
Co do sezonu:
Widać postęp i to spory. Edit nadal był absurdalnie nierówny (edit finałowej trójki to jakaś tragedia, chyba najgorszy wszechczasów?) i momentami męczący, ale naprawdę nie oglądało się tego źle. Bez dwóch zdań najlepszy sezon od CvC, a z ostatnimi trzema nie ma porównania. Ograniczyli głupie i niesprawiedliwe twisty, przestali w końcu pokazywać 3 osoby na odcinek i puszczać ciągle te same, nieudolnie pocięte i irytujące konfy z porównaniami do Jokerów i niewiadomo kogo jeszcze i zrobili tak, że zwycięzca nie był oczywisty od pierwszych odcinków, także to wszystko ogromne plusy. Minusem jest to, że cała ta edycja powstała pod powracających uczestników i nowi byli tam raczej po to żeby tylko odpaść, co widać po ich dziwacznych editach XD Nawet finalistów nie oszczędzili. W każdym razie, jeśli przyszłe edycje Survivor AU miałyby dalej powstawać, to oby w taki sposób, żeby nie schodziły chociaż poniżej poziomu tego sezonu. Takie coś da się oglądać - tak podsumowałbym ten sezon.
Nie wiem czy jest kogo przywracać kolejny raz. Shonee zawsze chętnie będę kibicował, ale 4 razy w tak krótkim czasie to spora przesada, więc może lepiej nie albo chociaż poczekać do jakiegoś sezonu 15. czy coś. Hayley też bardzo lubię, ale ona nie ma po co wracać i samo to, że zaszła teraz tak daleko jest już dowodem na to, że jest jednym z najlepszych graczy AU i nie musi już niczego udowadniać. George'owi już podziękuję. Jordie mnie pozytywnie zaskoczył, ale nie wiem czy zasługuje na trzeci raz. Nina pokazała co miała pokazać, podobnie reszta jurorów. Tak naprawdę jedyną osobą, którą chciałbym zobaczyć jeszcze raz, jest Jackie, bo ona w zasadzie wcale nie wróciła. Z nowych uczestników to najprędzej Sarah lub Sharni, ale to tak z braku wyboru. Niech stworzą edycję z samymi nowymi ludźmi i niech ten cast będzie mocny jak w 2016/2017.
Obrazek

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2664
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Australian Survivor Heroes V Villains Ep 24

Post autor: tombak90 »

No sezonik taki-se, śmiem mlasnąć. Odłożyłem na półę już ze dwa miesiące temu, ale dopiero teraz naszła mnie chętka, żeby tu wpaść na ciacho i rozsiać trochę złej energii.

Ja nie wiem, czy tylko ja tak mam, że praktycznie w każdych Surwajworach dużo lepiej bawię się podczas etapów plemiennych, a postmerdże to już często kupa i siku, zwłaszcza jeśli akcja tak jak tutaj ukierunkowuje się dość jednotorowo i zwłaszcza jeśli jest rozwałkowana odcinkami bez odpadki (serio, natrzaskałbym kapciem po zadzie każdemu, kto to wymyśla). Doszło do tego, że bezczelnie spłaszczyłem sobie kilka odcinków do previously-on, bo pani Edyta i tak nie pozostawiała złudzeń, że Shaun, Sam i te inne filifionki z herosów wyfruną za Ural jeszcze we wczesnym jury, więc szkoda mi było poświęcać kilku godzin życia na ich egzekucje.

Sezon to po prostu Jugol Jurek - no nie oszukujmy się, bez niego byśmy sobie tu wszyscy już totalnie chrapnęli z glutami cieknącymi na poduchę. Tym bardziej, że jego pierwszy turnus odfajkowałem sobie na bardzo mocnym przewijaku, teraz już wuja z ciotką pamiętam, więc może nie miałem aż takiego przesytu jak inni. Tutaj co prawda po jego pierwszych konfach i tytułowaniu siebie spice girl naszła mnie refleksja, że fajnie by go było nie wiem, na przykład oblać kwasem, no ale z czasem nauczyłem się doceniać jego obecność na ekranie. Zwłaszcza w momentach jak rył ludziom banie na Radach – blindsidy Steve’a i Purple Fraśka to całkiem dobre kino, a i Ładna Pani Flick też po tej jego tyradzie miała taki error Windowsa w oczach, że myślałem, że faktycznie go posłucha i łupnie ajdola do ogniska :o

No i przede wszystkim Szymek Pierdółka :lol: :lol: :lol: – kisłem z typa do tego stopnia, że po prostu słuchajcie składam się teraz w 80% z ogórków. Ten jego wieczny przegryw we wszystkim i ten jakiś matrix, w który psychotycznie wprawiał go Jugojuras, z odcinka na odcinek coraz bardziej zamieniając go w szopską sałaticę, sprawiały, że ciekawie oglądało mi się ten duet na ekranie i cieszę się, że obaj przetrwali prawie do końca :D

Co do przebiegu, to podobnie jak w All Stars uważam to raczej za serial, bo jakoś mi się nie widzi, żeby ludzie przez 20-ileś rund nie łupnęli takiemu aroganckiemu typowi w pompolino. Narosło to do tego stopnia, że już nawet to, że ostatecznie zrobili to w F4 nie ma dla mnie większego znaczenia i cała F3 nie zmyła z siebie w moich oczach wrażenia totalnych minionsów, z jakąś taką pustką w oczach. No bo co gdyby Juras wygrał icka w F4? Wtedy już mleko. Finalnie kopiejki zgarnęła Ela Leninówna i chyba faktycznie wyglądała tam najlepiej na tle tego smutnego trio, ale też nie ukrywam, że gdyby ktoś zaproponował mi Rafaello, żebym zaczął szerzyć inną opinię, to byłoby deal done. Grunt, że nie Gerry, bo ten to już w ogóle z tymi swoimi tekstami o Jugojurasie jako "bloody good teacher" emitował jakieś takie tarzanowo-żalopędne wibracje :mrgreen: Natomiast ich towarzysz finałowej przygody był tak barwny, że już teraz nie pamiętam ani imienia, ani japy, ani żadnych szalonych anegdotek z nim związanych.

Miło oczywiście, że znów wpadła Shonee, bo fanię w tę dziewuszkę chyba najbardziej w kangurzym surwouniversum. Niestety, razem z koleżanką zjajczyły sprawę tuż przed mergem broniąc tak zaciekle Ładnej Pani, która potem hycnęła do swoich i do niczego im się nie przydała, no a później z tym, że pierwsze nie wykonały ruchu przeciwko Jugojurasowi. Ktoś gdzieś po drodze napisał, że Shonee razem z Jurasem dają vibe Russella i Parvati ze stejtsowej dwudziestki i podpisuję się pod tym, z tym zastrzeżeniem, że w kangurzy Russell musiał sobie mocno uszkodzić jajca podczas przedzierania się przez krzaki po ajdola. Po heroinowej stronie mocy ciekaw byłem, jak spisze się progenitura Sandry, ale mimo, że nawet z nią sympatyzowałem, to raczej dość szybko zapomnę. Musiała wdać się w ojca albo w ogóle znaleźli ją w Kinder Niespodziance, bo do matczynego czaru, polotu i japowrzasku, to tu było baaardzo daleko. Hayley na plus, ale Pani Edyta dość wyraźnie trąbiła klaksonem pociągowym do ucha, że tym razem to Juras wyjdzie z tego starcia zwycięsko, więc nie liczyłem na nią. Ja tylko w ogóle chciałem zauważyć, ile tu było blondynek, chyba z dziesięć, no po prostu jaciekręcę, aż się człowiek poczuł survivorowo młodszy. Cieszmy się i chwytajmy dzień, zanim probstowy postęp i nowoczesność nadejdą też do Sydney :evil:

Z premerga wyróżnijmy Paige i Rogue – szkoda, że ich przepychanki o to, kto co je, kto czego nie je i kto do czego strzela nie bawiły nas dłużej. Natomiast Jordie to błazen i nie wiem, dlaczego tyle osób tak go tu wychwalało.

To już chyba wszystko z Biszofshofen, może jeszcze tylko zamknijmy ten wywód strzałem mokrą szmatą w pysk dla Pani Edyty, no bo ja już po prostu nawet nie. Znowu jakiś ziomo skończył z dwiema konfami na xx odcinków. Australia naprawdę ssie w te rzeczy. Gdybym był na miejscu jego, na miejscu tej lasi z S4, którą pognali w gatkach bez żadnej wypowiedzi, albo na miejscu tego dziada wyciętego z Traitors, to chyba naprawdę wjechałbym im tam dżipem do sądu z jakimś Arturem Łatą i próbował się doszukiwać jakichś kruczków prawnych, żeby dobrać im się do pipek. Na zasadzie, że poświęciłem swój czas, poświęciłem jakieś tam sprawy zawodowe, powiedziałem wszystkim, że będę w Surwajworach, ziomy siedzą z popcornem przed TV, babcia we łzach cichutko łka, a oni uskuteczniają takie pajacykowanie, no do hooya pana :x
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

ODPOWIEDZ

Wróć do „Season 10 - Heroes V Villains - 2023”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości