No chyba Wam tu trochę za wesoło

Ja z kolei orzeknę, że jednak chujnia. To otwarcie spaliło mi mózg jeszcze bardziej niż poprzednie nowoerowe siury, gdzie po Fortifajwie naprawdę bardzo chciałem już wierzyć, że będzie tyćko lepiej. Ta wiosna zdecydowanie upłynie mi pod znakiem naszych januszowych Trejtorsów, których premiera ucieszyła mi pycha, a to-to machnę sobie zapewne gdzieś od niechcenia, na przewijaku.
Najgorszy był sam wstęp, bo po dziesiątej minucie morświnowych pisków tych wszystkich eksajted Murzynków, miałem ochotę wyrzucić laptopa przez okno i zabić nim losowego przechodnia, który ostatnią rzeczą jaką w swym zabieganym życiu usłyszy będzie łiiiiii, jeeeee, omajgad, ferst ant on surwajwoooor!!! Za każdym razem wydaje mi się, że więcej wwiercającego się w mózg różu, słodyczy, sekty i infantylności Probst już nie da rady wycisnąć z kolejnych poborowych, ale każda kolejna uwertura w nowej erze udowadnia mi, jak bardzo się myliłem. Obserwując tych ludzi, czuję się jakby ktoś zeżarł wielkiego czekoladowego Mikołaja, po czym jebnął mi bąka prosto w nos. Gdzie te villainy, orły, sokoły, herosy?
U różowych nadzieję daje mi
Kenzie, która wyróżnia się z tłumu z tym swoim parwatkowym uśmiechem, wydaje się dość naturalna na tle tego całego przesłodzonego motłochu i zaczęły tam z koleżanką nieźle rojbrować strategicznie.
Dżelińskiego trochę szkoda, bo jakaś część mnie chciała, żeby doszedł do końca giwapując we wszystkim po kolei i trollując tym tych wszystkich surowych kapłanów probstosekty oraz przede wszystkim samego biskupa naczelnego, który oczywiście go za to obszczekał na trajbalu. Naprawdę miałem wrażenie, że może tam dojść do jakiegoś linczu i to już nawet nie jest śmieszne
Jess chwilowo oszukała klątwę Azjatek, ale mam wrażenie, że nawet klątwa Azjatek wie, że nie wolno się poddawać, toteż nie dała jeszcze za wygraną i panna niedługo będzie miała okazję wyspać się na Ponderosie.
Natomiast najbardziej przerażający jest dla mnie
Bhanu. Takiego sekto-odkleja nie było przynajmniej od czasów Geo z Surwajwor Forti-ileś (przez ten brak podtytułów już mi się to wszystko miącha), toteż mam jakąś tam nadzieję,
że wbrew pozorom pofrunie szybko, tak jak tamten błazen. Typ zaliczył już chyba całą bucket list neoprobstowego robocika, to jest aplikacja do programu od pierwszej sekundy gdy zyskał taką możliwość, smutna historia o dorastaniu w szałasie, bycie najbardziej eksajted ze wszystkich eksajted morświnków na wyspie, pulsująca żyłka przy każdej konfie no i przede wszystkim odpalenie trabanta po przegranej w IC-ku. Naprawdę boję się takich ludzi i szczerze mówiąc boję się w tym momencie wyjść do kuchni po kanapkę, bo mam wrażenie, że on tam gdzieś stoi i poderżnie mi gardło za to, że ostatnio poddałem się widząc, że odjeżdża mi autobus i nie popierdalałem za nim przez cała ulicę.
U zielonych mamy nawalankę płci, hał orydżinal. Wybija mi się tutaj
Maria, która jest całkiem sympatyczną babinką i nieźle przeorała Dżelińskiego na wygnaniu. Trzy robbed queens założyły sobie sojusz,
Tim je przyuważył i chce w ramach samoobrony odpalić jedną z nich, więc zapewne osiemdziesiąt procent fanów fantazjuje o wypruciu mu flaków. U pomarańczowych moją uwagę ma
Venus, która jako jedyna nie suszy zębów na każdym ujęciu, a jeśli wierzyć zapowiedzi, to być może nawet za tydzień wda się w pierwszą pyskówkę w tym programie od dziesięciu sezonów.
Soda jest pocieszna i przypomina mi trochę Maryanne, którą summa summarum znielubiłem przez błazenadę z race card, więc może to będzie jej nowa, poprawiona wersja. Pani Edyta podkreśla, że ważny w tym sezonie będzie
Tevin i osobiście jestem tym śmiertelnie przerażony, bo włącza mi się PTSD po Garym od Kanadyjskiego Brata.
Tyle. Żeby już tak nie jojczeć, to na koniec pochwalę chociaż ten nowy, zajefajny motyw na wygnaniu, w którym ogórasy ryzykowały głosem próbując zgadnąć, kto mówi prawdę, a kto robi ich w Karolka. Podobało mi się to, zuch chłopak z ciebie Dżefie, coś tam jeszcze umiesz pogłówkować
