Eleganckie kino. Sezon wyszedł naprawdę miodzio i chyba jest jedną z lepszych produkcji reality, które dane mi było obserwować. Po latach ciężko na mnie zrobić wrażenie w tej materii, ale tutaj to była dosłownie morda w ekran i przez godzinę starego nie ma, choćby się w chacie waliło i paliło

Nawet na peta przez godzinę nie wyłaziłem.
Survo-bratowa szajka nie zawiodła i od wszystkich dostaliśmy mniej więcej to, czego się można było spodziewać. Cieszy mnie, że nikt z mojego top 4 herosów (Parv, Sandra, Janelle, Dan) nie dostał w zęby jakoś strasznie wcześnie, bo
trzy panie miały ostatnio dość pechowe staty w tym temacie.
Najpierw pofrunęła
Janka, która narobiła fajnego młynu, choćby szamocząc się za kudły z tą jakąś Ekin-Srekin o tarczę.
Dan jako mafia na wejściu dobrze kombinował, ale przewalił sobie biznes wpadając w pułapkę Petera i celując w tego blondasa z jego sojuszu, który miał wtedy szilda. Zaskoczyło mnie też to, że wszyscy mieli go tam za introwertyka, ja tego jakoś nie zauważyłem oglądając jego dwa Braty.
Parvati oberwała trochę rykoszetem przez błąd kompana, ale summa summarum trejtorką była ciekawą i miło ją było znów pooglądać w bardziej walecznym wydaniu w stosunku do ciepłej herbatki, którą pokazała w czterdziestym Survie. Akcja z trucizną i potem branie się za łby z Peterem uhahały mnie przednio
Na tym tle najmniej widoczna była
Sandra i momentami miałem wrażenie, że nie wszystko z nią w porządku pod kątem zdrowia. Ta wielka blizna to wyguglałem, że wzięła się z tego, że piznęła się w czerep podczas jednego z zadań, ale czasami miałem wrażenie, że gada jakoś tak wolno i sepleniąco, jak osoba po jakichś tam atakach. Jeszcze w kangurzym Survie tak nie miała. Mam nadzieję, że może po prostu na starość Bozia wypierdziała jej zęby, a nie jest to jakaś poważniejsza przypadłość i jeszcze ją na kilku imprezkach zobaczymy

No ale patrząc tak na papierze, spokojniejsza gra jej się opłaciła i była bardzo blisko wygranej, gdzie wydawało mi się na początku, że przy jej resume to będzie raczej gościnny występ na 2-3 epy.
Z mordeczek, które przedstawiły mi się dopiero podczas tego eventu, na pewno mocarna była
Trishelle. Zasłużona zwyciężczyni i zdecydowanie najlepszy gracz z grupy fajfus, jakiego do tej pory widziałem we wszystkich sezonach. Zaczęła co prawda od skuchy z wywaleniem tego babochłopa (czy to miała być murzyńska parodia Janelle?

) i wydawało mi się wtedy, że pofrunie szybko, ku uciesze redditowych lewaczątek, które zaczęły z tej okazji wyrzucać jej wszystkie -izmy i -fobie świata. Potem jednak trafnie odpalała kolejnych mafiozów, chyba jako pierwsza zaczęła podejrzewać cały komplet łącznie z Phaedrą, a przy tym kryła się trochę w cieniu Petera, żeby nie dostać w pompon podczas tej nawalanki sojuszy.
CT wypadł na jej tle trochę bardziej ogórkowato, no ale ma równie wsiurskie poczucie humoru co ja, lubiłem go w związku z tym, więc niech już sobie ma tego grosza
Natomiast wartym pochwały fajfusem był też oczywiście
Peter – co prawda taka gangsterka, jaką tam odjaniepawlał, nie mogła doprowadzić go do finału, ale wprowadził w grze dużo zamieszania i udowodnił, że gra jako fajfus nie musi być nudna. Śmieszny był też ten jego henchmen,
dziadzia-polityk z niepamiętnym imieniem, który dissował wszystkich przy stole tymi swoimi sejmowymi gadkami tak, że co wrażliwsza psycha mogłaby się skulić i co słabszy mentalnie fajfus mógłby się zacząć zastanawiać, czy oby na pewno nie lunatykuje w nocy i nie jest mafią
Najbardziej wkurwiały mnie te wszystkie
żony czegoś-tam i gang, który sobie stworzyły. Po eliminacji Parvati przerzuciłem się na kibicowanie bandzie Petera i miałem nadzieję, że rozpuszczą wszystkie te koczkodany w kwasie. Nie oglądałem nigdy żadnego z szołów tego rodzaju – czy ja dobrze pojmuję, że one wszystkie stały się celebrytkami tylko dlatego, że dały dupy jakiemuś bogatemu rekinowi biznesu i potrafią barwnie opowiedzieć do kamery o tym, jak siedzą w domu i obierają mu kartofle?

Chociaż pardon, od obierania kartofli mają pewnie jakichś minionsów za hajs męża, ale no nie wiem, siedzą, pierdzą w kanapę i żłopią driny z koleżankami. W każdym razie niektóre z tych kwoczek przy głosowaniu kompletnie nie kierowały się logiką, tylko jakąś tam lojalnością wobec herbu botoksu.
Phaedra jako mafia była strasznie przerysowana, czasami wręcz charczała pod tym kapturem, żeby brzmieć bardziej złolsko i wyglądało to bardziej zabawnie niż straszne, no ale ją akurat z czasem polubiłem, zresztą oceniając tak na papierze to mafiozką była na piątkę; najdłużej została poza podejrzeniem i szacun choćby za to, że ustawiła się w sojuszu, który bronił jej bardzo długo, wbrew wszelkiej logice. Zastanawiało mnie tylko, jak ona cokolwiek widzi pod tymi wiecznie sklejonymi ślipiami
Z
Kate mam podobny problem – ta baba jest jak klaun, który trochę śmieszy, a trochę przeraża. Ostatecznie odbieram ją na zasadzie love to hate, aczkolwiek nie rozumiem, co ona odpaliła za wroty przy finalnym ognisku – jak można było rzucić zieloną farbą, skoro wszyscy wiedzieli, że było morderstwo i musi być jeszcze jakiś trejtor? Generalnie no śmieszna byłaś przez te dwa sezony, ale idź już sobie. Mam też nadzieję, że dodawanie do gry nowych mirków na półmetku programu nie stanie się nową świecką tradycją, bo to jest akurat śliskie i totalnie nie fair wobec tych, którzy nakryli się nogami we wcześniejszych epach.
Z samego finału oczywiście srogi bekson, a zwłaszcza z
Emdżej, która dostała w turban kompletnie randomowo, wyłącznie ze względu na to, że Trishelle i CT przez chwilę nie byli siebie pewni. Potem się przeprosili, poniuchali, no ale czerwony łogiń już zapłonął, słowo się rzekło, kogoś trzeba było zastrzelić, więc trudno, this is Sparta, kijaszek na plecy i wypierdalaj

Po ludzku powiem: szkoda kobiety, ale po tombakowemu powiem: iks de. Zresztą zdaje się, że CT od początku chciał ją wycyckać i podzielić się kasą wyłącznie ze swoją psiapsią.
Posłodzę również za klimat zadań i twistów – przez pierwszy sezon spindoktorzy nie wypstrykali się z mroczno-gotyckich pomysłow i dalej jest to jedyny program, w którym nie przewijam czelendży, a wręcz mnie one interesują. „Morderstwo na widoku” po raz kolejny, obok Jukeja i Polski, zrobiło dobrą robotę, a już ten motyw eliminacji na cmentarzu i zatrzaskiwania trumny był naprawdę miód malina.
Ja bym po pierwsze wrzucał „morderstwo na widoku” częściej, wręcz regularnie, a w bonusie dorzuciłbym jeszcze motyw, że trejtor, który podjął się zadania i je schrzanił, sam może umrzeć, bo na przykład jeśli nie zdąży do północy, to trucizna przechodzi na niego. I wtedy jebs, Grishenko zatrzasnąłby trumnę nad zaskoczoną Parvati, mafiozom wyjebałby error Windowsa, a lojalni mieliby jeszcze większą siekę pod deklem w swoich podejrzeniach

Z drugiej strony, umożliwiłbym lojalnym podjęcie się jakichś sekretnych misji, gdzie jeśli ci się nie uda, to łeb do pieca, ale jeśli odniesiesz sukces, to dostaniesz jakąś tam wskazówkę co do tożsamości któregoś z mafiozów. Dobre dymy były też we Francji dzięki „dague”, tj. chyba „sztyletowi”, który można było wygrać gdzieś na boku zadania podobnie jak tarczę i był to podwójny głos na wybranym okrągłym stole. No nic, format młody, to jeszcze nam się mam nadzieję ubogaci w pomysły.
Caścidło w tym sezonie naprawdę fajnie dobrane, było może kilka łejst of spejsów na krzyż, typu Sheree, ten Kitajec z szoła dla bogaczy, albo klon Kate, który odpadł na półmetku tuż przed wejściem oryginału i przez moment miałem wrażenie, że twist ujawni, że to ta sama osoba, tylko wcześniej trzymała mordę w kubeł

Jednak zdecydowana większość mirków dobrze spełniała swoją funkcję – można było im kibicować, albo przynajmniej życzyć poćwiartowania. Triviowa ciekawostka, że był to chyba najstarszy cast z „tych naszych” programów ever, bo na dwadzieścia dwie osoby tylko pięć liczyło sobie mniej niż czterdzieści, a dwie mniej niż trzydzieści wiosen
Grishenko mógłby trochę zbastować z tymi spedalonymi outfitami, ale poza tym jednym elementem dalej uważam go za najlepszego hosta – gadka i zachowanie świetnie się tam wgrywają. Lubię też samą ścieżkę dźwiękową i aktualnie przekopuję internety, żeby znaleźć tę taką podniosłą muzę puszczaną w momencie jak rozpoczyna się okrągły stół, wszyscy już siedzą na dupach i Grishenko przed oddaniem im głosu podsumowuje, jaką mają sytuację – póki co no luck, a fajny kawałek.
No ciekawym, kogo nam nagonią w trzecim sezonie

Ewidentnie rekruterzy gwiżdżą na te wszystkie uśmiechnięte srju ery i skupiają się na lepszych czasach reality, czyli powiedzmy do 2010 roku. Mam nadzieję, że gościnny występ Doktora Willa w tym domu strachów nie był przypadkiem. Z kolei z Surva ulubili sobie kobiety z Heroes vs Villains, więc niucham, że może odgrzebią tu jeszcze taką Amandę, Courtney czy Candice.
Obawiam się tylko, że ludzie z Surva i BB będą teraz profilaktycznie dostawali w tamburyno na samym początku, bo jak na razie w obu sezonach mafia skupia się prawie wyłącznie na nich.