Chujowo, ale stabilnie, proszę Państwa

Znając Jeffa, mogło być dużo gorzej. Trochę mi się zrobiło siebie szkoda, że od kilku lat oglądam to wyłącznie z jakiegoś pokrętnie rozumianego obowiązku i tradycji, dlatego tym razem postanowiłem wykrzesać ze swojego poczerniałego na amerykańskie Survy serca ostatnie pokłady optymizmu, wiary, nadziei i pudrowych cukierasków. Spróbowałem więc wmówić sobie, że to wcale nie jest kolejny siur nowej ery, tylko jakiś ukryty w szufladzie sezon z 2008 roku, który dopiero ujrzał światło dzienne, albo Surv z jakiegoś kompletnie nowego kraju, w stylu nie wiem, Estonia (bo z czym do chuja kojarzy się Estonia?) i produkcja ma u mnie czystą kartę.
Metodę polecam, bo jaaakoś tam pykło. Udało mi się słuchajcie nawet mianować swoich pierwszych faworytów w osobie
Tikeja i Sue z niebieskiego szczepu. Ten pierwszy wygląda i gada trochę jak Naonka, której pomyliły się leki, nafaszerowała się jakimiś hormonami i ewoluowała w murzyńskiego Pudziana. Nie lubię tych ich nijakich skrótowców, więc ochrzcijmy go
Naonkiem. No więc plus za to, że Naonek dobrze zwietrzył, że ten kudłaty spermiarz od szukania przewagi robi go w wała i doszedł nawet do wniosku, że mejbi łi ar not es klołs łyf Gejb es aj fot. Tak więc naprzód, do boju i wypruj mu flaki.
Kudłaty spermiarz, zwany szumnie
Gabe’m, wydaje się według Pani Edyty ważny, ale póki co raczej lata mi koło dupy, grunt tylko, żeby nie zabił Naonka, ani nie zabił mojej drugiej favority w postaci
Sue. Miła babinka, miałem bekę z tych jej nagłych ruchów, biegów, odskoków i z tego, jak oddanie wypełniała misję odciągania uwagi Naonka od tego, co robi jej ziomuś. Patrząc na jej naturalne lico, jestem też przekonany, że jej chirurg plastyczny, w zaciszu swojego gabinetu, ogląda te wszystkie jej pląsy z dużym niepokojem, w obawie o to, że nagle nie wiem, odpadnie jej nos – i wtedy już te wszystkie reklamujące hashtagi na jej socjalach w stylu polecam doktora Jonesa, przyniosą mu więcej szkody, niż reklamy
Więcej grzechów i więcej ludzi z tego szczepu nie pamiętam. Od czerwonych zapamiętałem
Teeny, której głównym przesłaniem jest póki co to, że jestem śmieszną wieśniarą i lubię krowy. Dla zwieńczenia komunikatu powinna się jeszcze zbekać i wypić Tatrę na hejnał. Moją uwagę ma też
Rome, całkiem zabawny z niego rozjebusek. Chyba zainspirował się Russellem, bo uznał, że przewagi są jedynym sposobem przetrwania, że socjal jest dla leszczy i z pieśnią na ustach zaczął spierdzielać przed kolegami w busz. Jestem wysoce zaintrygowany, jak rozwinie się ta historia
Żółci wyglądali mi najbardziej strasznie, bo akcja kręciła się wokół tych dwóch pizdeuszy, którzy chcąc przypodobać się Jeffowi/fanom/Pani Edycie/Sii już od pierwszej gadki zaczęli przerzucać się traumami z high school i prawie się pobili o to, który miał mniej kolegów. Ostatecznie jednak odcinek łapie u mnie plusa za edit-blindside, bo do końca byłem przekonany, że obu uda się przetrwać, wyjdą z jakąś udaną kontrą, tudzież z nieba spadnie im ajdol bez konieczności odfajkowywania tych wszystkich gównomisji, ewentualnie produkcja kogoś zbałamuci i ostatecznie odpadnie któraś z dziewczyn.
Muszę przyznać, że przy wszystkich okropnościach nowej ery, jednym-jedynym pozytywem, który można z niej wyłuskać, są dla mnie właśnie częstsze edit-blindsidy, bo
Jon wyglądał mi na typowego dżefboja a’la David Wright, zwierzył nam się nawet, że krzyczał (

!) jako dziecko widząc Hatcha w telewizorze, więc w sezonach 20-40 nie byłoby bata i musielibyśmy zachwycać się nim do końca. A tutaj proszę, ciach i morda w piach.
Mam nadzieję, że
Andy grzecznie poleci za kolegą. Typ jest chyba jednym z tych „miliona serc”, które podbił Bhanu

Kisnę z tego nowoczesnego kultu słabości – typ wypaplał publicznie sytuację w plemieniu, wrzucił kolegę pod Jelcza, a ci ludzie oczywiście zamiast popukać się w czoło i wyfurmanić delikwenta w kaftanie na Ponderosę, zaczęli się z nim niuniać, jaki jest fajny.
Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że gość specjalnie zaczął tak głupeczkować, bo czuł, że jest w dupie i stwierdził, że jeśli walnie meltdown, to ludzie go nie wywalą, w obawie o to, że jakieś larwy w social mediach zrobią im raban za to, że są tacy zimni i nieczuli. W tych czasach to już wszystko stanęło na głowie i klaszcze piętami, a w Stejtsach zwłaszcza.
Z pozostałych mordek moją uwagę ma
Rachel, która jako jedyna nie ciapciała się z tym wyjcem, ale też nie wróżę jej sukcesu, bo zostało to dość negatywnie przedstawione, a poza tym, no heloł, klątwa Azjatek
Generalnie na plus, że zdobycie ajdoli nie jest już takie proste i trzeba się nagimnastykować, żeby przedłużać sobie ich terminy. Hooy, że po mergu pewnie i tak się to zmieni, no ale cieszmy się chwilą. Na minus zadanie na samym wejściu – tylko wszyscy się ubabrali w tym błocie i ciężej mi było spamiętać japy. Dobrze, że podczas zesłania Naonek i Aysha w pewnym momencie musieli pobiec za jakąś wskazówką do wody, to się chociaż opłukali i można było zobaczyć, jak wyglądają
