Sezon jakoś szczególnie mnie nie porwał. Oczywiście działo się sporo i na to nie można narzekać. Były blindsidy, zdrady i inne ciekawe akcje. Ale chyba miałem wyższe oczekiwania po poprzednim sezonie. One World było świetne i Filipiny po pierwszym odcinku zapowiadało się równie dobrze. Ale później zrobiło się jakoś nijako. Dodatkowo uczestnicy niezbyt mi przypadli do gustu. Miałem swoje grono faworytów, ale było ono bardzo wąskie i jakoś szczególnie nie ekscytowałem się ich losem.
Na duży plus podział na trzy plemiona. To głównie dzięki temu po połączeniu gra weszła w wyższy poziom. W pewnym momencie można było się pogubić w tych wszystkich sojuszach. Czasami kompletnie nie było wiadomo kto może odpaść na radzie.
Finałowy odcinek chyba najgorszy ze wszystkich edycji. Strasznie się wynudziłem. Jestem wkurzony że nie dali dwuosobowego finału. Mieli taką świetną okazję, ale woleli dać nic nie wnoszące zadanie o nagrodę.
Zane - jego strategia była fatalna. To trzeba mieć coś z głową, żeby prosić o własną eliminacje, nie chcąc odchodzić z gry. Nie widzę w tym żadnej logiki. Ale nawet trochę szkoda że odpadł, bo mogłoby być z nim jeszcze ciekawie.
Roxy - strasznie nijaka i niczym mi nie zapadła w pamięć.
Angie - dała się poznać jako głupiutka blondyneczka. To że nie była zbyt mądra świadczy na przykład tekst na radzie o ciasteczku. Ale ta jej głupota miała swój urok i przyjemnie się na nią patrzyło. Co prawda miała inne rzeczy na głowie niż gra m.in flirt z Malcolmem. Ale smutno było jak odpadła, a taki irytujący Russell dalej tam siedział.
Russell - nie cierpię tego gościa. Od pierwszego odcinka się modliłem żeby w końcu się zamknął i inni go wyrzucili. W Samoa taki irytujący nie był, albo dostawało po prostu miej czasu antenowego. Najpierw mówi że nie chce rządzić, a chwilę później już to robi. Ogólnie to liderowanie w Samoa całkiem nieźle mu wychodziło, ale tutaj to była tragedia.
Dana - pokonała ją choroba i ciężko coś o niej powiedzieć. Była w trzyosobowym sojuszu kobiet, ale przez jej rezygnacje cały ten sojusz poszedł na dno.
Dawson - zapamiętam ją chyba tylko z tego że podniecała się Probstem i dwukrotnie go pocałowała
Swoją drogą były to epickie sceny. Może przetrwałaby dłużej gdyby nie te gadki o sporcie Jeff'a. Wiem że była nieświadoma tego że on gra w baseball, ale mimo wszystko mogła sobie darować. Nieźle go tym wkurzyła i chyba doprowadziła do swojej eliminacji przed Katie.
Katie - polubiłem ją nawet. Uważam że była najbardziej ogarniętą dziewczyną z plemienia Kalabaw. Gdy jej sojusz szedł na dno to nieźle próbowała się bronić. Celowanie w Jonathana miało sens, tym bardziej że już wcześniej mówiło się o jego eliminacji.
RC - moja wielka faworytka tego sezonu. Rozpoczęła świetnie, bo od założenia jak się wtedy wydawało bardzo solidnego czteroosobowego sojuszu. Ale szybko wszystko runęło i z odcinka na odcinek jej pozycja w plemieniu się pogarszała. Aż doszło do tego że przed połączeniem była na celowniku i w przypadku przegranej Tandang by odpadła. Za jej porażkę odpowiadają Pete i Abi. Wystarczyło że Pete nakręcił Abi w tej całej sprawie z HII, a ta jak jakaś wariatka zaczęła się zachowywać w stosunku do RC. Biedaczka nie miała się jak bronić. Polubiłem ją jako osobę i zachwycałem się jej startami w zadaniach. Tak trochę mnie zasmuciła podczas Runion. Nie myślałem że po takim czasie cały czas będzie miała żal o swoją przegraną.
Jeff - bardzo go nie lubiłem. Uważał się za lepszego od innych. Niby jakiś tam plan na grę miał, ale zgubiła go obsesja na punkcie wyeliminowania powracających graczy. Czy on naprawdę nie mógł zaakceptować sojuszu z Jonathanem. Nawet jak podali sobie ręce i weszli w sojusz to było widać po Jeff'ie że jest nie szczery i tylko czeka aż się go pozbędzie. Jego blindside to jedna z najlepszych rzeczy w tym sezonie.
Artis - myślałem że więcej namiesza w tym sezonie. A on tymczasem był niewidoczny i sprawiał wrażenie dziwaka. Zapamiętam go tylko z tego że robił groźne miny i czasem naprawdę można było się przestraszyć.
Pete - nie wiem co o nim myśleć. Niby coś tam grał i wydawał się nie głupi. Ale nadal nie rozumiem co chciał osiągnąć skłócając ze sobą Abi i RC. Rozbił tylko sojusz, który mógł mu bardzo pomóc po połączeniu. Gdyby w Tandang nie było tych głupich podziałów to mogliby zdominować grę po połączeniu. Nie wiem jeszcze co myśleć o jego relacji z Abi. Wydawało mi się że są ze sobą blisko i się lubią. Ale wypowiedź Pete'a podczas rytuału przejścia mnie zaskoczyła, bo powiedział że jej nigdy nie lubił i trzymał z nią tylko ze względu na HII
Jonathan - w tym sezonie w ogóle mnie do siebie nie przekonał. Nadal najbardziej będę go lubił za sezon 16. Może to dlatego że był tam krótko i nie zdążył mnie niczym wkurzyć. Tutaj zaczął bardzo słabiutko. Odizolował się od grupy na samym początku, co było niezwykle głupie. Później jednak się ogarnął. Znalazł HII i stworzyć męski sojusz do którego poźniej dołączyła Denise. Po połączeniu miał spore problemy, ale wybrnął z nich i wydawało się że jego pozycja zaczyna się stabilizować. No ale wtedy popełnił wielki błąd spławiając Lisę, która chciała z nim sojusz. Nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego tak doświadczony gracz mógł popełnić taki błąd. Wystarczyło tylko powiedzieć że wchodzi w ten układ, ale on wolał czekać. No i jak wiadomo szybko się na nim to zemściło. Trzeba też dodać że nie potrafi on przegrywać i ten jego ból dupy jest okropny.
Carter - skąd oni tego gościa wytrzasnęli. Tak przymulonego i nieciekawego uczestnika nie było już dawno. Już sam sposób jego wypowiadania był męczący. Tak jakby robił to od niechcenia lub ostatkiem sił. Nic dziwnego że miał tak słaby edit. Gdyby miał więcej wypowiedzi to widzowie chyba by pozasypiali oglądając.
Abi - mam z nią duży problem. Przez większość sezonu jej nie znosiłem i życzyłem jak najgorzej. Nie podobało mi się jak traktuje RC oraz innych uczestników. Ale po odejściu Pete'a zrobiło mi się jej szkoda. Wszyscy zaczęli tak na nią najeżdżać, a ona biedna nie wiedziała że jest najbardziej nielubianą osobą. Nie wiem czemu ale przekonałem się do niej i zacząłem jej kibicować. Chciałem żeby popsuła szyki dominującemu sojuszowi. No i się udało zdobywając w piękny sposób immunitet. Tak swoją drogą kto by pomyślał że Abi, która prawie cały sezon przesiedziała na ławce w tak ważnym momencie zgarnie immunitet. Bardzo podobał mi się jej plan z fałszywym HII i tą wskazówką którą czytała podczas zadania. Później strasznie nieporadnie kłamała i już nikt nie chciał się nabrać. Ale plus za pomysł. Fajnie że powalczyła w F5. Jej argumenty naprawdę byłby sensowne i dziwię się że Lisa i Michael nie zdedzydowali się przeskoczyć. Choć jemu to akurat się nie dziwię, po tym co usłyszał na radzie
Jak można potencjalnego sojusznika wyzwać od idiotów? Przecież to jakieś szaleństwo. No ale po Abi można było się wszystkiego spodziewać. Cieszę się że tak daleko zaszła, bo na pewno bardzo ubarwiła sezon. Bez niej nie byłoby tak ciekawie. Ona jest tak specyficzna że czasem człowiek jej nienawidzi a czasem uwielbia.
Malcolm - lubiłem go w pierwszej częsci sezonu. Był zdecydowanie najlepszy z plemienia Matsing. To on tam kontrolował sytuacje i w parze z Denise był nie do zatrzymania. Ale jakoś tak później stał mi się obojętny. Niby nadal czułem do niego sympatię, ale gdyby odpadł to bym nie płakał. Grał dobrze, nawet można rzec że najlepiej ze wszystkich do czasu F4. Wtedy jednak trochę się przeliczył. Za bardzo polegał na sojuszu z Lisę i Skupinem. Mógł sobie zostawić otwartą furtkę u zaufanej sojuszniczki Denise, ale on ją spławił. Popełnił taki sam błąd jak Penner i tak samo się to dla niego skończyło.
Michael - kibicowałem mu najbardziej ze wszystkich powracających graczy. Byłem niezwykle ciekaw jak sobie poradzi po tylu latach od poprzedniego startu. Muszę przyznać że pokazał się z dobrej strony, choć swoją grę opierał głównie na innych. Najpierw była to RC, a później Lisa. Nie wiem czy bez tej drugiej zaszedłby tak daleko. Niby kombinował, ale potrzebował kogoś kto poprowadzi go za rękę i wskaże właściwą drogę. Myślałem że lepiej spisze sie na FTC. Za dużą wagę przywiązywał do tego że cały czas był na celowniku. No niby miał trochę racji, jednak trzeb pamiętać że w ostateczności nigdy nie otrzymał żadnego głosu.
Lisa - podobała mi się jej historia w tym programie, choć nie ukrywam że czasem aż za dużo ją pokazywano. Dała się poznać jako niezwykle sympatyczna i ciepła osoba. Miała problemy z grą w początkowej fazie. Czuła się odrzucona przez plemię. Ale krok po kroku odbudowywała swoją pozycję. Weszła w silny sojusz z Michaelem. Podobał mi się jej plan utrzymania Tandang do końca. Ale ostatecznie się nie powiódł. Lisa to typ gracza który ma naprawdę dobre pomysły, ale ma wielki problem by je zrealizować. Przeszkadzało mi u niej to że była zbyt emocjonalna. Za dużą wagę przywiązywała do wszystkiego. Dobrze że pojawił sie jej brat i ją ogarnął. Wtedy po raz pierwszy widać było po niej tą pewność. Dziwię się że w F5 jednak że nie poszła na układ z Abi. Finał miałaby pewny i szanse na wygraną ogromną. Ogólnie to ona powinna wygrać i dziwię się że w finale dostała tylko jeden głos
Denise - nie cieszy mnie jej wygrana. W ogóle nie wzbudziła mojej sympatii. Dużego minusa złapała u mnie po tym jak tyrała Abi. Jako terapeutka powinna zachować zimną głowę i nie wdawać się w dyskusje. Grała całkiem dobrze i tu jej nic zarzucić nie można. Nie wykonała żadnego dużego ruchu i większość sezonu była cieniem Malcolma. Ale wyrobiła sobie przy tym bezpieczną pozycje. Nikt nie brał jej jako duże zagrożenie, a ona mogła spokojnie sobie grać. Nikomu się nie naraziła i miała całkiem dobry socjal. Jako zwyciężczyni ujdzie, ale nie ukrywam że jestem rozczarowany wynikiem finału. Ale historie jak na zwyciężczynie miała świetną, bo chyba nigdy sie nie zdarzyło żeby finalista był na wszystkich radach plemienia.