S27E08 Skin Of My Teeth

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Porządny odcinek, według mnie najlepszy do tej pory. Wszystko ułożyło się po mojej wrednej myśli.

Przede wszystkim to, że John w trymigi ześlizgnął się z tego śmiesznego słupka. Nie udało mi się go polubić, bo kojarzył mi się po pierwsze z wołowym odwłokiem, a po drugie z Candice. Nie wiem już co gorsze. Co prawda, zadanie nie było fair, bo ta konkurencja jest wyjątkowo trudna dla takich ciężkich kloców jak on i o ile dobrze pamiętam, to w poprzednich sezonach zawsze górowały w nich drobne kobietki - ale pieprzyć to, bo we wcześniejszych konkurencjach John miał już wiele przewag ze względu na to, że jako lekarz jest dobry w układankach i szczegółach wymagających pomyślunku - tak więc trafiła krowa na minę, wszystko się wyrównało. I jeszcze potem wygrana Laury Morett - zupełnie tak, jak chciałem. Rupertowej trochę szkoda, była śmieszna i rozbrajała mnie swoją hmm... prostotą. Rupert pewnie skubie z frustracji resztki swoich i tak już wyliniałych włosów. Tak się zarzekał, że wygra albo on albo żona...

Też dziko uwielbiam czepiać się szczegółów, dlatego cieszę się, że nie tylko ja zauważyłem, że John powinien spalić swoją opaskę/chustę/whatever PRZED LAURĄ. Mam nadzieję, że będą jej liczyli wyższe miejsce i że na Reunionie John zasiądzie po jej prawicy :lol: O ile znowu nie zrobią tak debilnego Reunionu jak ostatnio i oboje nie wylądują na publiczności, w ostatnim rzędzie, przy stoisku z popcornem.

Jest coraz bardziej ewidentne, że Tinę przerasta jednak gra w "nowego" Survivora. Z najstarszych weteranów już nawet Gervase radzi sobie lepiej od niej, bo potrafił wykiwać przyjaciela, wybrać właściwy sojusz i się go trzymać - przynajmniej biernie. A ona? Powiedzieć komuś, że jest numerem pięć i liczyć na jego współpracę? Myśleć, że ludzie ochoczo przystaną do sojuszu dwóch par, z których dwie osoby już wcześniejn wygrały? Komuś przydałaby się survivorowa emeryturka. No i jeszcze te jej zapowiadane wąty, którymi ma strzelać za tydzień... Nienawidzę takiego zachowania i fizycznie czuję, jak narasta we mnie hejt. Jednak tamą dla tego hejtu jest jeszcze póki co sentyment, jaki mam do Tiny od czasów, gdy jedenaście lat temu, jako dwunastoletni gówniarz oglądałem Outback na TVP i kibicowałem właśnie jej. Nie wiem, ile owa tama jeszcze wytrzyma - wszystko zależeć będzie, od tego, na ile Tina będzie głupeczkować w kolejnych odcinkach.

Bracia Baskauskas ostro prze*ebali. Co prawda Arasa mam w poważaniu, a nawet go zbytnio nie lubię i mam nadzieję, że zbyt długo nie pofika sobie na Redemption. Jakiś taki dziwny się wydaje, gogusiowaty... Co innego Vytas, w którym upatrywałem głównego faworyta. Zrobił w tym odcinku pierwszy błąd i niewykluczone, że od razu śmiertelny. Niestety nie przeszedł pomyślnie testu białej rękawiczki, który miał w tym przypadku polegać na tym, czy będzie umiał odwrócić się od brata żeby zapewnić sobie lepszą pozycję w grze. Moim zdaniem, powinien był postawić sobie jako główny sojusz trójkę oryginalnych Tadhana, dokładając do tego powracającą Laurę plus Tysona i Gervase'a i tak oto zebraną watahą wesoło zaatakować Arasa. Wymagałoby to nie lada wyrachowania, ale myślałem, że jest w stanie to zrobić - zwłaszcza, że edit uporczywie wprowadzał nas w klimat walki dwóch braci. Tymczasem Vytas poszedł za głosem serca... czy też głosem krwi. Nie wiem, czy krew wydaje jakiś odgłos, być może był to bulgot. W każdym razie ów bulgot zagłuszył rozum, który powinien był mu powiedzieć, że jeśli skuma się zbyt wyraźnie z Arasem, reszta natychmiast dostrzeże zagrożenie w ich duecie. W ten sposób stało się to, co się stało, Vytas jest teraz głęboko w czarnej dupie i pewnie poleci następny. Chociaż kto wie... W przemieszanym Galang pokazał już, że w defensywie jest niezły.

Tyson pewnie urządzi sobie teraz ucztę z podj*banych kokosów, bo jego dwaj najwięksi przeciwnicy podłożyli się sami. Teraz jest panem sytuacji, co przypieczętowało cudowne objawienie się HII pod tyle razy mijanym pniakiem. No i podoba mi się jego sojusz z Monicą, która regularnie zbiera u mnie plusy - tym razem dostaje jednego za wyciągnięcie wniosków z idiotycznego tekstu Tiny i dokonanie przeskoku. Nie rozumiem, dlaczego edytorzy pokazali ją w tym odcinku prześmiewczo - nie było chyba nic złego w pytaniu Tysona kilka razy o to, czy Gervase na pewno nie poleci za Arasem. Panowie przyjaźnią się przecież od wielu lat, więc trzeba brać poprawkę na takie rzeczy, żeby potem nie obudzić się z płaczem na Redemption.

Po kolejnym odcinku oczekuję dalszego knucia Tysona i Laury, bezpiecznego jak dotychczas lawirowania Moniki i ciekawej defensywy Vytasa;p No i tego, że Tina jednak nie skompromituje się za bardzo tymi wątami, że rada nie poszła po jej myśli :lol:
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Lana Warrior
7th voted out
Posty: 129
Rejestracja: 08 paź 2014, 00:00
Lokalizacja: Piast?w
Kontakt:

Post autor: Lana Warrior »

Tyson-nadal go nie lubię i raczej nie polubię.
Gervase-to samo co Tyson.
Monica-dobrze sobie radzi i kombinuję.
Laura.M-dobrze że wygrała ale znów zaczyna swoje gadki o Cierze.
Ciera-bardzo dobrze sobie radzi i widać że wrazie czego potrafiła wyrzucić swoją mamę z gry.
Aras-w sumie dobrze że odpadł bo już raz wygrał.
Vytas-fajnie że wygrał immunitet i rozbawił mnie jego tekst o tym że nie chce wygrywać immunitetu ale chciał wygrać z bratem.Ciekawe czy się zemści za brata.
Katie-jest nudna i żałosna.
Tina-denerwuję mnie swoją grą w tym sezonie.
Caleb-robił za tło w tym odcinku.
Hayden-to samo co Caleb.
John-dobrze że odpadł bo był nudny.
Laura.B-dobrze że odpadła bo mimo że ją lubię nie nadaję się do tej gry.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S27E08 Skin Of My Teeth

Post autor: Davos »

Tak jak się spodziewałem, to był bardzo przyjemny w oglądaniu odcinek :) Szkoda mi było Johna odpadającego z gry tuż przed mergem, ale jednak dla przebiegu gry lepiej, że wróciła Laura M., bo ona nie jest tak naiwna i łatwowierna jak John czy Laura B.
Tina zrobiła strasznie głupią rzecz z tym obiecywaniem Monice 5 miejsca. Serio ona myślała, że tamta się tym zadowoli i nie będzie chciała dojść do finału? Monika bardzo słusznie zrobiła, że przeskoczyła do Tysona, bo sojusz z dwoma parkami byłby dla niej bardzo kiepską perspektywą. Tyson grał w tym odcinku świetnie, bo nie tylko poustawiał sobie sojusze tak, żeby mieć większość i kontrolę, ale jeszcze dodatkowo bardzo ładnie wyciągnął z drugiego sojuszu Monikę, dzięki czemu na radzie mieli przewagę 7:4. Do tego jeszcze znalazł ukryty immunitet, no i pozbył się wielkiego zagrożenia, jakim był Aras. Nigdy nie należałem do wielkich fanów Arasa, aczkolwiek w tym sezonie jego gra podobała mi się bardziej niż w 12, choć ostatecznie zgubiła go zbyt duża pewność siebie. Vytas w tym odcinku też niestety za mocno zlekceważył innych i teraz może za to szybko zapłacić.
Bardzo podobała mi się gra Ciery :) Widać, że super kombinuje i dla polepszenia swojej pozycji w grze jest prawdopodobnie gotowa poświęcić nawet matkę ;) Z tego może wyjść jeszcze coś naprawdę ciekawego, jeśli Ciera przyłoży rękę do eliminacji Laury :)
Gervase też świetnie wypadł. Fajnie, że wyciągnął wnioski po Borneo i teraz nie boi się grać ostro. Ruch z eliminacją Arasa na pewno nie był dla niego łatwy, ale może mu się opłacić. A Caleb i Hayden byli w tym odcinku niewidoczni, ale dla nich na ten moment to idealna taktyka. Im dłużej pozostaną niezauważeni, tym lepiej dla nich.
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 27: Blood vs. Water”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości