Co nas tak mało?;p
Odcinek całkiem niezły - przynajmniej nie był tak żałośnie przewidywalny, jak by się mogło zdawać. Chociaż nie lubię go za powtórną eliminację Laury. Shambo i Russell tańczą pewnie wspólnie przed telewizorem kujawiaczka ze szczęścia.
Ale zacznijmy od początku. Na Redemption ułożyło się dokładnie tak, jak chciałem. Arasa lubiłem zdecydowanie najmniej z zagrożonej trójki. Pewnie upił się na smutno na Ponderosie widząc, kto wylądował na Redemption tuż po jego odejściu - komu jak komu, ale Laurze by na pewno chętnie dołożył.
Sama Laura mnie niestety zawiodła. Pom motywie tego sezonu można się było spodziewać, że część osób poświęci grę dla swoich loved-ones, ale drażni mnie, że to musiała być akurat ona;p Intryguje mnie też, co ona w sobie w tym sezonie miała, że wszyscy jej tak cholernie nie ufali - żeby nie powiedzieć, że jej nie znosili. Cokolwiek to jest, nie objawiło się w niej w Samoa, gdzie była przecież
najbardziej władną osobą w Galu. Strange. Widocznie z wiekiem traci na socjalu. A może chodzi o układy i układziki, które powracający gracze mieli ze sobą jeszcze przed rozpoczęciem gry i których Laura nie była częścią.
Celowo używam czasu przeszłego, bo mam irytujące wrażenie, że tym razem nie pójdzie jej na Redemption aż tak dobrze. Aczkolwiek chciałbym się mylić.
Konkurencja, jak napisała Roxy, była rzeczywiście bardziej pod kobiety. Producenci chcieli pewnie ułatwić sprawę Katie, a tu jak na złość taka Monica się wepchała, o. Producenci mają na przyszłość nauczkę - trzeba ukradkiem podcinać sznury tym, którzy wygrać nie mają
Podjęta przez Monicę próba przekupstwa współplemieńców hot dogami miała w sobie coś z desperacji - a i nie sądzę, żeby była efektywna. Skoro ludzie potrafili w Survivor eliminować tych, którzy dali im samochód, to dlaczegóż mielibyśmy się spodziewać dozgonnej wdzięczności za podarunek w postaci kilku niezdrowych bułeczek.
Ciera pokazała się od ciekawej strony. Ale wydaje mi się, że powinna była trzymać się bardziej zdecydowanie jednej z opcji. Jeśli rybka, to nie pipka, a jeśli pipka, to już niestety nie rybka. Albo próbuje zachować matkę w grze i wtedy powinny być może popracować wspólnie nad sojuszem przeciwko Tysonowi (a jak sugeruje zapowiedź następnego odcinka, byłby na to podatny grunt), albo postanowić sobie, że matkę z gry eliminuje i nie przekonywać już potem Tysona na ostatni gwizdek, że odpaść powinna jednak Katie. Ciera nie do końca wiedziała czego tak naprawdę chce i mam obawy, że może sobie tym narobić gnoju - Tyson już wyjechał przecież z jakimś podejrzliwym komentarzem pod koniec w konfie. Może więc będzie chciał ją zaatakować w przyszłości, jeśli oczywiście zapowiedź się nie sprawdzi i sam nie skończy na Redemption.
Jednak akcja Ciery z wkręceniem Katie rzeczywiście była epickia. Chociaż, gdyby Katie faktycznie miała HII, mógłby to być z jej strony swego rodzaju podwójny blef, co byłoby jeszcze ciekawsze
Na zasadzie udawania, że jest głupia i dała się przyłapać, przez co Ciera byłaby święcie przekonana, że nie ma HII. Wiemy jednak po pierwsze, że HII spoczywa sobie wesoło w kieszeni Tysona, a sam Tyson ciśnie w ukrytych konfach z tych wszystkich poszukiwań, zastanawiając się, czy uczestnicy zorientują się, że został już znaleziony dopiero wtedy, gdy dokopią się do jądra Ziemi. Po drugie, sama Katie na masterminda nie wygląda - raczej na chomika, który biegał w swoim kołowrotku, a kołowrotek nagle się zerwał i teraz Katie snuje się wokół skołowana, niedokładnie wiedząc, co ze sobą zrobić i do kogo się zwrócić. Szkoda, że ostatnim Mohikaninem z tego sojuszu nie został Vytas, ewentualnie Tina. Na pewno byłoby ciekawiej.
Przed następnym odcinkiem jestem podwójnie rozdarty. Raz - między kibicowaniem Tysonowi, a chęcią, żeby zapowiedź się sprawdziła, co oznaczałoby wielki przewrót w grze i sporo zamieszania. Dwa - między kibicowaniem Laurze i Vytasowi na RI. Z najmniejszym żalem pożegnałbym z tej trójki niestety Tinę. Zresztą już mówiłem, że w świetle jej dwóch wcześniejszych występów, teraz byłoby symetrycznie, gdyby odpadła jako środkowa wyeliminowana;p;