Odcinek całkiem zacny. Co prawda, hejtuję fakt, że tak szybko zniszczyli twist trzech plemion, ale pierwsze odcinki po przemieszaniu zawsze są pełne chaosu i pięknej, czystej paranoi najszlachetniejszego rodzaju, więc oglądało mi się ciekawie.
Ujęło mnie już samo zadanie. Nic nie robi lepiej na zabicie żalu po dawnych plemiennych sojusznikach, jak uprawianie z nimi morderczych zapasów przy słupkach, więc za dobór właściwej konkurencji w odpowiednim momencie, Iwona Pavlovic daje 10/10. Tony ciągnął Sarę za gacie i niewiele brakowało, a skończyłoby się to ciekawie, natomiast Lindsey dochrzaniła Morgan takiego kopa w szyję, że jeszcze trochę i mielibyśmy medical stulecia - o ile medical miałby jeszcze sens. Strzał z takiej łydy powaliłby Adamka. No i ogólnie, zawsze przyjemnie się ogląda przemoc wśród płci pięknej
Lecimy teraz do poszczególnych plemion:
Aparri
Sarah, wbrew swoim gorzkim żalom, jako rodzynka pośród dwóch trójek, jest paradoksalnie w najlepszej możliwej pozycji. Zwłaszcza, że byłych Beauty (brzmi świetnie, prawda?) nie można przy najlepszych chęciach nazwać solidną trójką, a i nie zdziwię się, jeśli Spencer zacznie w niedalekiej przyszłości kombinować na własną rękę. Na dłuższą metę średnio wygląda w tym sojuszu z Kass i Tashą, więc tego po-radowego przytulasa można chyba nazwać kurtuazją. Szkoda, że póki co, Sarah nie starała się za bardzo wykorzystać swojego położenia, ale nie spodziewam się cudów, bo procesy myślowe tej dziewczyny są dla mnie zagadką już od dobrych dwóch tygodni. Jedyne zamieszanie, jakie udało jej się wzbudzić, to wrzucenie Morgan pod autobus z tymi poszukiwaniami immunitetu, ale to wyszło przecież nieświadomie.
Edytorzy bardzo starali się, żeby dwie ex-piękności wyszły na rozplotkowane idiotki, ale moim zdaniem, wzajemny atak był teraz z ich strony oczywistym ruchem. Więcej, należało jak najszybciej przekonać nowych znajomych, że ta druga jest zła, podła, nielojalna i hoduje tarantule w staniku, zanim "ta druga" zdążyłaby to zrobić jako pierwsza i ugruntować ich opinię. Jeśli chodzi o Jeremiah, to najwyraźniej dalej nie mógł się zdecydować z kim trzymać sztamę, więc żeby oszczędzić sobie dylematu, postanowił odwrócić się od obydwu koleżanek. Brawo. Podobnie jak większość tu zebranych, mam nadzieję, że to właśnie on wyjdzie na tym wszystkim najgorzej. Ma w sobie coś, czego nie umiem bliżej scharakteryzować, ale cokolwiek to jest, jest mocno hejtogenne.
Solana
Niestety, muszę zgodzić się z przedmówcami, że ruch Tony'ego Hantza nie wygląda najlepiej. Tym bardziej, że nawet LJ z tego cisnął w konfie. Cliff i Lindsey zdawali się przecież nie wiedzieć tego, że ich łysy przyjaciel kopie pod nimi dołki, więc dalej można było karmić ich trocinami, a zaatakować dopiero w odpowiednim momencie. A już przede wszystkim, nie rozumiem, dlaczego Tony i Trish nie wtajemniczyli w swoje plany Woo. W poprzednim odcinku udowodnił przecież, że jego lojalność wobec Cliffa jest tak trwała i solidna jak reklamówki z Tesco. Kiedy na radzie okazało się, że został wystawiony razem z nim, wyglądał jakby miał się rozpłakać, więc prawdopodobnie stracili jego zaufanie - kto wie, czy nie na amen.
Jednak póki co, Tony Hantz dalej jest w dobrej pozycji, więc nie będę się jakoś wybitnie czepiał. Może ta droga też prowadzi do miliona dolców, tylko, że jest nieco bardziej kręta. W każdym razie, taką mam nadzieję, bo niezmiennie kolesia uwielbiam.
Zauważmy, że o ile u Tony'ego można mieć wątpliwości, o tyle Trish dokonała mega dobrego ruchu. W starym układzie, byłaby w dalszym ciągu zdana jedynie na łaskę i niełaskę Tony'ego. W pewnym momencie mógłby się nią znudzić i kopnąć w cztery litery. W nowym sojuszu sytuacja wygląda o wiele lepiej - ma blond alliance z Jefrą i płomienny romans z cassanovą LJ'em. Intryguje mnie, czy bardziej urzekła ją historyjka o koniu, czy to, że jest z Massachusetts. To się dopiero nazywa podryw. Skoro działa na hot fifties, to postaram się go przećwiczyć na jakiejś wykładowczyni i studiowanie z miejsca stanie się łatwiejsze.
Co do Cliffa, to w żałobę nie popadnę. Zgadzam się z tym, że był nudny, choć kto wie, jak byśmy go odbierali, gdyby trzasnął parę kielichów więcej z edytorami i zyskał ich większą przychylność. Poza tym, nie można mu zarzucić jakiejś szczególnej strategicznej gafy. Wyrobił sobie core alliance z Lindsey, próbował zebrać wokół siebie większy sojusz i wywalić zagrożenie w postaci LJ'a. Ot po prostu przechytrzyła go sprytniejsza jednostka w postaci... Trish :) Jeden jedyny błąd to zły social wobec niej i właśnie to odbiło mu się sraczką.
Ten złowieszczy śmiech od Trish <333.
Cudo
Jestem o krok od tego, żeby to sobie nagrać i ustawić na budzik.