A ja sobie pojęczę, bo odcinek mi się wybitnie nie podobał. Ssie bardzo intensywnie i chowa się głęboko pod ziemię na tle przynajmniej kilku poprzednich. Bez Sary było tak inteligentnie, że aż nudno. Dali też mało Trish, a szkoda, biorąc pod uwagę to, że póki co gra najlepiej.
Może ten epizod dostarczyłby mi choć jednej emocji, a mianowicie panicznego strachu, że mój sensei - Tony Hantz faktycznie odpadnie, gdyby nie to, że edit jest zbyt przewidywalny i głupkowata konfa Morgan z początku odcinka dobitnie sugerowała, że to właśnie ją na końcu ustrzelą. Poza tym, Tony'ego było stosunkowo mało na tle wcześniejszych odcinków - za mało, by odpadł. Edytorzy powinni wziąć przykład z fanów i zacząć analizować siebie samych - może wtedy uda im się zaskoczyć kogoś, kto widział w życiu więcej niż dwa sezony programu.
Skoro już jesteśmy przy Morgan, to ok, kłamię - jest jednak pewna emocja, którą poczułem. Cholerne zdziwienie. Nie wiem teraz, czy ona już wcześniej była taka pusta tylko ja zapatrzyłem się na jej cycki i tego nie zauważyłem, czy pustota objawiła się w niej nagle, czy po prostu ktoś z produkcji wcisnął jej parę zaskórniaków więcej żeby nagle zaczęła udawać idiotkę i rozbawiła przez to widzów w tym nudnym odcinku. No cóż, tę tajemnicę zabrała ze sobą na Ponderosę. Ale faktem pozostaje, że jeszcze kilka odcinków temu się nią jarałem, a teraz po jej tekstach o tym, jaka jest piękna i cudowna, boleśnie przypomniałem sobie, że została zrekrutowana do programu przez Coltona. Z kim przystajesz... i tak dalej.
Kass kolejna mądra - dalej tkwi w błogim przekonaniu, że dokonała świetnego ruchu i jeszcze przy okazji zyskała nowych przyjaciół. Jakby na potwierdzenie tych słów, LJ w kolejnej scence zaczął robić za jej plecami głupie miny. Kolejną świetną zagrywką było zgrywanie free agenta i otwarte powiedzenie nowym sojusznikom że nie-nie-nieeee, nie myślcie sobie, że was tak lubię, po prostu zrobiłam to, co w danej chwili było dla mnie najlepsze. Teraz nikt jej nie ufa i nie zdziwię się jeśli skończy jak jej najlepsza sweet-psiapsióła Sarah, za którą tak przepada. Dobrze przynajmniej, że nie zrobiła tego powrotnego przeskoku, bo wtedy to już w ogóle w razie dotrwania do F3 mogłaby sobie nie przychodzić na radę finałową tylko od razu złapać samolot i odebrać w domu czek z nagrodą za trzecie miejsce.
Wreszcie mieliśmy okazję bliżej przyjrzeć się Woo. Ten cudownie ekstremalny skok z kamienia na kamień wzbudziłby dumę Bruce'a Lee. Koleś regularnie zbliża się do topki moich faworytów i chyba jest już trzeci po Tony'm i Trish. Spencer też na plus - ok, stracili Morgan, ale nieoddanie nikomu HII sprawia z drugiej strony, że przeciwnicy mogą teraz myśleć, że go nie ma, załadować na niego na kolejnej radzie wszystkie głosy i wtedy będzie smuteczek jak nagle je wyjmie.
Sama sytuacja z szukaniem HII niby taka świetna, barwna, niesamowita itd, ale... mi to wszystko po prostu śmierdzi i nic na to nie poradzę. Ok, mogę od biedy uwierzyć w to, że czystym przypadkiem akurat Spencer usiadł na nagrodzie na miejscu, gdzie podłożono wskazówkę. Mogę łyknąć, że Woo zachciało się bawić w Mission Impossible. Ale już przy tej całej akcji z portkami, granica mojej naiwności zaczyna pękać. Po jaką cholerę koleś nagle zdjął te dodatkowe portki i ułożył je tak centralnie na środku? Żeby ich nie pobrudzić? Bitch, to jest Survivor. Pomijając już to, że szukając HII i myśląc, że nikt go nie widzi, powinien mieć wskazówkę w zasięgu wzroku, a nie zostawiać ją w kieszeni tych zdjętych portek. Dalej - gdyby Woo chciał sprawdzić, czy w tych porciętach czegoś nie ma, to przeszukałby je spokojnie i nie wołałby za Spencerem. A jeśli nie wpadł na to, że może w nich być wskazówka i zwyczajnie chciał być koleżeński, to po prostu by zawołał i czekał aż Spencer się po nie wróci zamiast podnosić je i sobie nimi machać.
Nie, nie chcę snuć spiskowych teorii, że cały program jest tak naprawdę serialem i jesteśmy robieni w bambuko. Ale moim zdaniem, sytuacja wyglądała tak, że powiedzieli uczestnikom ok, HII jest w rejonie tych i tych skałek, lećcie go sobie szukać, wszyscy macie równe szanse. A cała komedyjka o właściwym miejscu przy stole, leśnym śledzeniu i zgubionych portkach była dokręcona by podnieść poziom dramy w odcinku.
Milionowski pisze:Sorry, że tutaj, ale proszę Was o radę. Obejrzałem już wszystkie sezony amerykańskiego Survivor, no i mam niedosyt. Czy są jakieś inne edycje z tak dobrym klimatem ?
Pierwszy sezon brytyjski. Zdecydowanie polecam - w przeciwieństwie do drugiego, który dla równowagi jest beznadziejny.