Odcinek po prostu wgniótł mnie w ziemię. Aż musiałem zdjąć klawiaturę na podłogę żeby do niej dosięgnąć. Był czystą kwintesencją tego sezonu - "Mamo, ja wariat, kup mi komisariat".
No właśnie, komisariat. Nie hejtować mi Tony'ego Hantza, bo to dzięki niemu ten sezon żyje. Nie TYLKO, bo są jeszcze ukryte jaja Trish, nieudane randki Tashy, ekstremalne podskoki Woo i tyłeczek Jefry - ale GŁÓWNIE dzięki niemu. Ok, Jefra jest ciut ładniejsza, ale jeśli chcemy się ograniczyć do wrażeń wizualnych, to dobrym pomysłem byłoby, kolego Frasiek, śledzenie Top Szpadl - a i to zależnie od sezonu
Poważniejąc. Na pewno nie będę piał z zachwytu nad ruchem Tony'ego, tutaj zgoda. Diagnozuję u tego faceta podobną przypadłość jak u Jeffa Kenta - ciśnienie na efektowność. "Ja chcę dokonywać wielkich ruchów, eliminować wielkich graczy i zrobić jak największą zadymę w sezonie - czy ma to sens dla mojej gry, czy nie, to już kwestia drugorzędna".
I tak, ruch Tony'ego nie wydawał się potrzebny. Dopóki nie zaczął pajacykować, wszyscy w sojuszu byli w niego wpatrzeni jak w obrazek Matki Boskiej Siedmiu Boleści, a i dopuszczenie zbyt daleko niedobitek z drugiego Aparri wydaje się, delikatnie mówiąc, ryzykowne i bezpieczniej byłoby ich konsekwentnie dopagongować. Z drugiej strony, sytuację da się jeszcze wyprostować, bo nie wiemy (przynajmniej większość z nas), co stanie się dalej. Może, wbrew pozorom, sytuacja wcale się nie zmieni i Tony wróci do pozostałości po sojuszu z LJ'em mówiąc "chciał nas zdradzić, musiałem to zrobić". Zaufanie Trish pozostanie pewnie nadszarpnięte (Kass wydaje się zbyt cyniczna by ufać komukolwiek), ale wcale nie jest powiedziane, że nie będą już chciały z nim pracować. Jedynie miłych relacji z Jefrą nie da się już pewnie uratować. Poza tym, Trish i/lub Kass mogą od przyszłego odcinka pójść śladem Tony'ego i Woo i również zmienić barwy klubowe, co w sojuszu z odrzutami z Aparri dawałoby Tony'emu już nie dwa, a cztery do trzech.
Pamiętajmy też o scenie z tego odcinka z udziałem Trish, LJ'a i Jefry. Być może sugestia Trish, że widziałaby się z nimi w F3 była wyłącznie kurtuazyjnym tekścikiem żeby im się przyjemniej moczyło nogi, ale mimo wszystko, ta trójka miała naprawdę dobrą relację i ta relacja mogłaby być w ostatnich rozdaniach niebezpieczna dla Tony'ego (choć to też zgotował sobie na własne życzenie - na miejscu LJ'a i Jefry mogli w tym momencie siedzieć Cliff i Lindsey, a w tym układzie Trish by tak nie podskakiwała).
Podsumowując - Tony nie przekreślił tym ruchem swoich szans. Po prostu je skomplikował. Teraz będzie musiał trochę popracować żeby spaść na cztery łapy, ale jego wybór - jak chce się łączyć zadymiarstwo z utrzymaniem własnych szans w grze, to trzeba się namachać podwójnie. Ja będę mu w tym machaniu kibicował, bo koleś wciąż jest moim faworytem za styl bycia :D
Przechodząc wreszcie do pozostałych. Zdaje się, że w poprzedniej recenzji napisałem coś na kształt pochwały Woo. Przyjmijcie więc moje gromkie hau-hau. Woo jest strategicznym idiotą. Wydawało mi się, że po tym, jak został wych**any na radzie wraz z Cliffem i Lindsey, zachował chociaż cień nieufności do Tony'ego, ale po tekście "my boy Tony", ręce opadły mi tak nisko, że bez duszę krety pod ziemią bez schylania się. Jednak dalej go lubię jako osobę i mam nadzieję, że niezbyt mocno poobija się spadając z tego drzewa w przyszłym odcinku.
Podobnie zawiodła mnie naiwność Jefry i LJ'a, z naciskiem na niego. Wydawało mi się, że jego stosunek do Tony'ego jest co najmniej pogardliwy i tylko czeka okazji żeby ukręcić mu łeb. Tymczasem dzisiaj miałem wrażenie, że oglądam powtórkę z One World i
Jaya ślepo wierzącego w dobre intencje
Kim. Za naiwność się płaci, na odejście zasłużył.
Teraz plusy. Na pewno zasłużyła Trish. Podpisuję się wszystkimi kończynami pod wypowiedzą Umbastycznego.
I w sumie po raz kolejny chcę docenić Trish. Wiem, że jestem w mniejszości, jeśli chodzi o lubienie jej i kibicowanie, ale moim zdaniem ona jest naprawdę dobra.
Moim zdaniem, jest nie tylko dobra, ale nawet najlepsza do tej pory. Gra najrozsądniej i w tym odcinku tylko potwierdziła ten rozsądek, kiedy jako jedyna z sojuszu nie dała się zbałamucić Tony'emu i nie zarecytowała na jego temat wierszyka pochwalnego w konfie.
Na plus także Tasha. Miło wiedzieć, że żyje, bo myślałem już, nie edit delikatnie sugeruje nam, że nie będzie się już liczyła. Okazuje się jednak, że Tasha nie tylko żyje, ale też ponętnie wabi na romantyczne/strategiczne przechadzki. Nie udało się, ale przynajmniej próbowała no i jej pocisk z LJ'a był przeuroczy

Spencer też ok, choć w tym odcinku poszczęściło mu się z towarzyszem na reward. Niech będzie, że mikroskopijnego plusa dam nawet Jeremia'emu, bo zdaje się, że powiedział całych kilka zdań podczas strategicznej dyskusji z Tony'm na rewardzie. Szaleństwo :D