A ja, w odróżnieniu od większości, nie narzekam :D Moja myśl jest na tyle wypaczona, że wszystko ułożyło się po niej jak talala i odcinek pozostawił mnie w dobrym humorze. Może i jego rezultat był przewidywalny... ok, był do zrzygania przewidywalny, ale na duży plus należy zanotować to, że wreszcie z gry wyleciał koleś, którego być tam nie powinno od dłuższego czasu i był tak nijaki, że nawet nie wszyscy współzawodnicy zapamiętali jego imię. Who the f*ck is Jeremy?
Skoro już nie przewidziano żadnego zwrotu grze, to produkcja stawała na głowie, by zapewnić nam choć trochę atrakcji. Mam jednak wątpliwości, czy te akrobacje nie zakończyły się wywrotką, bo po raz kolejny miałem wrażenie, że oglądam film. Najpierw Tony będący w swoim misternym szałasie szpiegowskim AKURAT w momencie, gdy Jefra plotkowała sobie z Trish. Potem Jefra trafiająca do drużyny rewardowej AKURAT z byłymi Aparri, którzy AKURAT wygrali i mogli sobie wspólnie zeżreć barbecue w jaskini, przy okazji strategizując. Na deser, wzruszający list od matki z patosem wzywający córkę do kłamania, który trafił do Jefry AKURAT w momencie, w którym zastanawiała się nad przeskokiem. Czy tylko według mnie to wszystko było trochę zbyt akuratne? Leśne skrzaty Jeffa Probbsta miały pewnie przy tym odcinku masę roboty, żeby a to podpowiedzieć kiedy pobiec do szpiegowskiego szałasu, a to pochachmęcić przy losowaniu składów do rewardu, a to zasugerować odpowiedniemu teamowi jakie jest końcowe hasło itd. Zdecydowanie należy im się premia od pracodawcy. Mam tylko nadzieję, że immunitet Tony'ego Hantza był przypadkowy i skrzaty nie podrzuciły mu z rozpędu jakiejś vip-owskiej wskazówki.
Wydawało się, że po tym jak Jefra dostała wiadro wody na łeb na ostatniej radzie, zacznie teraz w końcu myśleć. Okazuje się jednak, że woda była za mało lodowata, bo jej działanie skończyło się przed radą. Ja mimo wszystko nie rozumiem jej polityki i jak dla mnie, powinna przeskoczyć. Ok, może marzy jej się blond finał z Trish i Kass, ale wcale nie jest powiedziane, że obu paniom marzy się on równie mocno. Nie jest też powiedziane, że w przypadku F4 ze Spencerem, Tashą i Tap Madl, Jefra automatycznie skończyłaby czwarta. To trio połączył bardziej los niż różowo-cukierkowa przyjaźń i gdyby dotarli razem do końcowych rozdań, najprawdopodobniej by się pożarli - mogłyby się zacząć ataki na Spencera jako zagrożenie strategiczne, na Tashę jako zagrożenie socjalne/fizyczne itp., więc Jefra mogłaby w tym zestawie wyglądać całkiem nieźle. Poza tym, Jefra zrobiła już chyba trochę za duży krok, żeby teraz zawrócić całkowicie bezboleśnie. Tony podsłuchał już ze swojej szpiegowskiej meliny co o nim myśli i teraz może chcieć ustrzelić ją szybciej niż chciałby normalnie. Zresztą nie musiał nawet podsłuchiwać, bo Jefra z podziwu godną szczerością wcale nie kryła się z tym, że planowała przeskok :D Brawa na stojąco. To na pewno wzmocni jej pozycję w sojuszu.
A już kompletnie nie rozumiem tych jej przedradowych przeprosin. Dziewczę ewidentnie nie wie czego chce. Skoro już zdecydowała się zostać w sojuszu Tony'ego Hantza, to wcześniejsze obietnice złożone ludziom Spencera mogłyby teraz zadziałać na jego korzyść, bo Spencer, widząc światełko nadziei, mógłby być mniej skory do użycia HII. Poza tym, przeprosiny i tak nic jej nie dały socjalnie, bo Tap Madl powiedział już w konfie co o tym myśli. Brakowało jeszcze tego, żeby powiedziała na kogo zamierzają głosować. Chociaż... Aparri mogliby się trochę dłużej zastanowić dlaczego Jefra przyleciała się tłumaczyć właśnie do Tap Madl.
Ależ raduje się me serce, że Woo przetrwał

I to nie tylko radę plemienia, ale także tego dupochlasta z drzewa. Nie to, żebym był takim altruistą, ale zadrżałem już, że ewentualny medical postawiłby Trish i Tony'ego w pos**nej sytuacji - tym bardziej gdyby Jefra jednak posłuchała swojej żądnej krwi matki i zdecydowała się na przeskok.
Poza tym, uwielbiam Woo :D Te jego wkłady w rozmowy strategiczne są takie inteligentne... Wszyscy gadają, planują, ktoś nagle rzuca "A co ty o tym myślisz, Woo?", na co ten z dramaturgią odpowiada: "If Spencer has an idol... ee... then we're screwed!" Zacna, ciekawa i wnosząca uwaga :)
Teraz jedziemy do Trish. Tu muszę ją trzepnąć pierwszym od wieków minusem, bo zawiodła mnie ta jej wyrozumiałość wobec Tony'ego w konfie na początku odcinka. "Tony musiał to przede mną ukryć, w pełni to rozumiem, i tak sobie nawzajem ufamy"... Ohohoho, żeby nie czasem :D Rozumiem, że trwałość sojuszu piątki jest jej obecnie na rękę, ale myślałem wcześniej, że jest w tym sto procent wyrachowania, bez żadnej naiwności i że tak naprawdę Trish jako jedyna zdaje sobie sprawę co z Tony'ego za ziółko. Ale pod koniec odcinka, trochę się u mnie zrehabilitowała z tym psychologicznym podejściem do Jefry i tym teatralnym ochrzanem w stronę Tony'ego. Myślę, że przywołanie Jefry do pionu to wyłączna zasługa Trish.
Tasha najwidoczniej poczuła się olana po tym koszu, który dał jej ostatnio LJ i zraziła się do strategicznych schadzek. Chyba, że nie widzimy wszystkiego, bo edytorzy to źli ludzie. Za to spory plus należy się Spencerowi za grę na TC i tekst o głosach finałowych na Tony'ego. W kolejnym odcinku też zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że jeśli skończy się jednak kolejną eliminacją kogoś z Aparri, to to on przetrwa. Przeogromnie cieszę się natomiast z eliminacji Tap Madl. Teraz może sobie dalej googlować swoje nazwisko, wyników będzie jeszcze więcej - może na przykład w Hall of Shame.
Jeśli chodzi o te nowe, odjazdowe moce HII, to się zawiodłem - myślałem, że faktycznie wymyślą coś, czego jeszcze nie było. Wersję z zagraniem nim po odczytaniu głosów mieliśmy już przecież w Cook Island, tylko
nikomu nie udało się wtedy z tego skorzystać i zrobić bałaganu :)
I witam Survivien, zapraszamy do częstego udzielania się :)