S29E01 'Suck It Up and Survive'

damian300d
5th jury member
Posty: 442
Rejestracja: 03 maja 2014, 00:00
Kontakt:

Post autor: damian300d »

Trochę spóźniony ten post,ale rok akademicki sie zaczął i nie miałem za bardzo czasu. No ale do rzeczy: po wielkiej eksytacji z powodu rozpoczęcia nowego sezonu było tak sobie. Bez szału, jak dla mnie 3 poprzednie sezony miały lepszy start.
Dzień 0 nie wniósł nic konkretnego.
I tu małe pytanko, może ktoś dojrzał to. Oni te buffy losowali czy mieli już przypisane każdy dla siebie? No bo podział na plemiona łatwo było przewidzieć na podstawie ubrań, bo w większości par jedna osoba miała na sobie coś niebieskiego, a druga żółtego albo pomarańczowego. Ot taki przypadek xD.
Też to zauważyłem, jedynie Rocker był ubrany na niebiesko mimo, że dołaczył do Coyopy. Wychodzi na to, że uczestnicy od początku wiedzieli że będą grać w dwóch rożnych plemionach, więc nie wiem po co odwalają taką ściemę, że nie wiadomo jak to będzie i piszą w liścikach, że to MOŻE być ich ostatnia noc razem.

W plemionach rzeczywiście ciężko się połapać kto jest gdzie, ale nasza forumowa grafika to świetna ściągawka. Osoby po prawej należą do Hunahpu, a po lewej do Coyopy. Wyjątkiem są Drew i Alec.

Hunahpu
To plemię jakoś bardziej przypadło mi do gustu, ale nie wiem do końca dlaczego. Jeremy dobrze się spisał w pierwszym zadaniu i już wykombinował sojusz. Nieźle, mam tylko nadzieję, że nie będzie z nim jak z Tonym i wkrótce będziemy oglądać tylko jego. Julie -nie wzbudzała mojej sympatii już wtedy, gdy ktoś wrzucił jej zdjęcie z Rockerem na forum. Póki co wyszła na silikonową celebrytkę, która myśli, że jest najlepsza na świecie. Drew - była w tym ociupinka prawdy, że jest trochę przygłupi. Za bardzo podnieca się swoją osobą. Stawiam że niedługo zacznie wszystkich denerwować i wyleci przez zbytnią pewność siebie - coś w rodzaju Blake'a z Gwatemali. Jon - niewiele mogę o nim powiedzieć, ale jakoś go lubię, choć historia o ojcu była kompletnie wyrwana z kontekstu.Keley - jak pisaliście, niewidzialna blondynka, miejmy nadzieję, że to się zmieni. Wydaje mi się, że ma potencjał. Keith wydaje się w porządku, z dwóch starszuków jego lubię bardziej. Missy - tak gada o tych rozwodach i byłych facetach, że aż zacząlem się zastanawiać czy w programie też tak będzie skakać z kwiatka na kwiatek. Natalie - nie widziałem jej popisów w TAR, jest mi obojętna. Reed -eee... nie wiem za bardzo co o nim powiedzieć.

Coyopa
Wydaje mi się, że to plemię jest słabsze fizycznie od przeciwników.
Baylor - z tej ekipy najbardziej ją polubiłem. Myślę, że może to dobrze rozegrać. Dale - nieźle sobie poradził z rozpaleniem ognia i odwróceniem targetu od siebie, cały czas stękał, że odstaje od reszty. Val - kombinowała żeby nie odpaść i dobrze, choć sojusz kobiet w układzie 4vs5 to średni pomysł. Poza tym jest w niej coś co sprawia, że jej nie lubię. Mam wrażenie, że przybiera maskę i tylko udaje twardszą, niż jest naprawdę. Rocker - na szczęście nie było go tak dużo jak możnaby się spodziewać. Pewnie dlatego że motyw z ukryciem tożsamości i zmianą nazwiska był wielokrotnie powtarzany i wszystkim się już znudził. Jaclyn -wystarczy przyjrzeć się historii Survivor, żeby przekonać się, że Misski, zwłaszcza te blond rzadko kiedy prowadzą dobrą grę. Ciekawe czy tym razem bedzie inaczej. Wes - gdyby wywalił Johna, to byłoby świetnie, zobaczymy.. Alec wydaje się być fajny, na pewno lubię go bardziej od brata. Josh okazał się rozczarowaniem odcinka, wszyscy do niego przyłazili a on zamiast to jakoś wykorzystac, nie wiedział co z tym zrobić i stchórzył. Nie mogę pojąć dlaczego zagłosował na Baylor, ktora sama do niego przyszła. Nadiya - przez swoją bezpośredność i tak pewnie niedługo by pograła, ale szkoda, że odpadła tylko przez opinię z Amazing Race, zwłaszcza że nie była słuszna. No bo jak niby można zdradzać ludzi w grze, w której polega się głównie na sobie i partnerze. Ewentualnie mogła kogoś zawrócić, ale jeśli nic nikomu nie obiecywała to trudno to nazwać zdradą. Nie mam nic do niej, ale też jakoś rozpaczać nie będę.

Wyzwania podobały mi się, zwłaszcza to o immunitet. Bylo bardzo złożne i nieprzewidywalne. To o nagrodę wprowadzało za dużo dramy, co było zbyt przesadzone.

Nie przeszkadza mi Exile Island. Fajnie, że wykorzystsli koncepcję z urnami.
Mimo powszechnego hejtu na Redemption Island uważam że sezon wiele traci bez tego rozwiązania. O ile w zwykłych edycjach RI jest niepotrzebna, to w takim Blood vs Water pasuje idealnie i o wiele bardziej niż EI.

cassiopeiae
5th voted out
Posty: 71
Rejestracja: 18 lis 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: cassiopeiae »

według mnie zaczęło się bardzo statycznie, spokojnie, "miło", "sympatycznie" jak na surv trochę za bardzo. - pompatycznie :) - ale nie nudziło mnie oglądanie, jest mnóstwo osób, które już polubiłam, ale to zweryfikuję po kolejnych odcinkach, - bo nie jestem dobra w ocenianiu ludzi po pierwszym wrażeniu. Odpadnięcie Nadiya - ok, nie przypadły mi do gustu siostry, - nie mój typ człowieka, nie mam nic do nich, ale inny rodzaj człowieka bardziej mi pasuje

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E01 'Suck It Up and Survive'

Post autor: Davos »

Rozpocząłem właśnie oglądanie tego sezonu i przyznam, że lekko się zdziwiłem, widząc cast. Nie przeglądałem wcześniej żadnych materiałów odnośnie tego sezonu, tylko z marszu obejrzałem pierwszy odcinek - i nie wiem czemu, ale myślałem, że skoro twist jest ten sam co z 27 edycji to i formuła będzie podobna tzn. połowę castu stanowić będą weterani, a drugą połowę - ich bliscy. A tu się okazało, że mamy zupełnie nowych ludzi. Trochę szkoda.
No ale ok, trzeba brać co jest. Blood vs Water 2 wprowadził pewną zmianę odnośnie "jedynki" - zamiast Redemption Island mamy Exile Island. Hm, wprawdzie RI dawno nie było i może wprowadzenie jej nie jest złym pomysłem, ale jednak chyba mimo wszystko wolałbym RI, która w 27 sezonie sprawdziła się wyśmienicie. Zrezygnowanie z niej pozbawia widzów szansy na obserwowanie interakcji wyrzuconych ludzi z ich krewnymi, którzy są dalej w grze, tyle że w osobnym plemieniu. No ale z drugiej strony znów wracamy do formuły, gdzie odpadnięcie oznacza definitywny koniec więc gracze muszą zrobić wszystko, żeby nie popełnić dużego błędu, bo drugiej szansy nie będzie. Coś za coś.
Podobało mi się zadanie o immunitet, bo trzymało w napięciu do końca. Lubię, gdy zadania są połączeniem wysiłku fizycznego i umysłowego i składają się z kilku etapów. Z kolei zadanie o nagrodę już takie sobie, a twist trochę udziwniony, ale jak tylko zobaczyłem, że plemię musi wyznaczyć kogoś do walki to od razu wiedziałem, że ta osoba będzie musiała zmierzyć się ze swoim bliskim.
No dobra, to teraz poszczególni gracze: Z Hunahpu (kurła, co za dziwaczna nazwa...) najlepsze wrażenie zrobił na mnie Jeremy. Wiadomo, po części to sprawa editu, który eksponował go choćby z racji reprezentowania swojego plemienia w pierwszym zadaniu i walki z własną żoną, ale podobało mi się też, że gość szybko zaczął zakładać sojusze. Dobry socjal plus zaufani sojusznicy to świetny kapitał na początku gry i Jeremy póki co wydaje mi się mieć chyba najlepszą pozycję z tego plemienia. Przynajmniej na ten moment. Nie wiem tylko, czy dobieranie sobie do sojuszu słabszych fizycznie dziewczyn i starszego Keitha nie jest trochę strzałem w stopę, bo jak Jeremy i spółka zaczną wycinać silnych zawodników to będą częściej chodzić na rady więc profit z tego średni.
W Coyopa więcej osób było widocznych, bo i przegrane zadanie zmusiło ich do kombinowania. I tu zaskoczył mnie bardzo Dale. Jak go zobaczyłem po raz pierwszy na początku odcinka to nie dawałem mu zbyt wielu szans i zakładałem, że to będzie jeden z tych survivorowych dziadków, którzy odpadają na samym starcie. A tu pozytywne zdziwienie ;) Dale zrobił świetną robotę z rozpaleniem ognia i zyskaniem tym sobie przyjaciół, ale jeszcze lepsze z jego punktu widzenia było wycelowanie w Nadiyę i przekonanie pozostałych, że nie można jej ufać. Prawda czy nie, ważne że zadziałało i Dale się uratował. Jeśli chodzi o Nadiyę, nie oglądałem tego całego The Amazing Race i nie wiem, co tam zrobiła, ale tu mnie w ogóle do siebie nie przekonała i cieszę się, że odpadła. Nie przepadam za krzykliwymi murzynkami w Survivor i z tej dwójki zdecydowanie wolałem Dale'a. Co do pozostałych - Wes wyczaił Johna, ale zamiast efektownego blindsidu wyszła z tego tylko jedna z wielu historyjek bez większego znaczenia w grze. Na plus za to Baylor - była w babskim sojuszu, ale w porę zorientowała się, gdzie jest przewaga i dokonała dobrego przeskoku. Za to Josh to jedno wielkie WTF. Czemu on głosował na Baylor, która była jego najbliższą sojuszniczką? Nie chciał się opowiadać po żadnej stronie? Dla mnie to bez sensu, bo przecież głosując na Nadiyę niczym by nie ryzykował i byłby w stabilnym większościowym sojuszu, a tak przez swoje niezdecydowanie może spowodować, że inni nie będą mu ufać i odstawią go na boczny tor. Co byłoby dla niego tym gorsze, że startował ze świetnej pozycji, bo miał dobry socjal i każdy chciał go mieć po swojej stronie.
No a Val była mi raczej obojętna, ale cieszę się, że plemię nie wycelowało w nią, bo raz, że szkoda by było Jeremy'ego, a dwa, że mimo wszystko pobyt na Exile Island odciął ją od plemienia i nie miałaby szansy pograć, a ja jednak wolę, kiedy każdy dostaje szansę i odpada z powodu słabej gry, a nie przez to, że w ogóle tej gry nie mógł prowadzić. Dziwi mnie tylko, że Val i Keith nie zawarli międzyplemiennego układu podczas pobytu na Exile Island. Okoliczności mieli idealne i mogli się dogadać, że Keith w swoim plemieniu będzie trzymał z Jeremy'm, a Val z Wesem i po mergu cała czwórka będzie miała sojusz. Mogliby taki sojusz zresztą trzymać w tajemnicy aż do momentu, gdy kogoś by zblindsidowali. No i do tego jeszcze gdyby Val pokazała wskazówkę do HII Keithowi to on mógłby szukać immunitetu w swoim obozie, a Val w swoim i gdyby oni mieli sojusz to po mergu mogliby jeszcze dysponować dwoma immunitetami. A to już dawałoby im bardzo dużo władzy i swobody w grze. Oczywiście zakładając, że cała czwórka doszłaby do mergu, no ale i tak taki sojusz z Exile Island mógłby im bardzo zaprocentować więc dziwię się, że go nie zawarli.
Obrazek

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S29E01 'Suck It Up and Survive'

Post autor: Saw »

Brak RI to chyba największy minus tego sezonu. Aż ciężko w to uwierzyć, ale brakowało mi tego twistu. W S27 ubarwił rywalizację i potrafił ostro zamieszać. Te wszystkie dramy, które się tak odbywały były genialne. Wyspa wygnańców to już niestety nie to samo. Fajnie jest oglądać weteranów, ale świeży skład i pewność że nie było żadnych układów przed programem to chyba lepsza opcja. Ogólnie ten sezon śmiało można podzielić na dwie części. Pierwsza według mnie jest bardzo kiepska i ja osobiście gdzieś tak do połączenia w ogóle nie mogłem wkręcić się w sezon. Później na szczęście będzie o wiele lepiej i akcja ostro ruszy do przodu. Myślę że przede wszystkim początek wpływa na to że sezon jest niedoceniany.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E01 'Suck It Up and Survive'

Post autor: Davos »

No właśnie, RI w sezonie 27 wypadła świetnie i aż się prosiło, żeby znów to powtórzyć :) Ale co do weteranów to masz rację, zapomniałem zupełnie o tych układach sprzed programu. W tym sezonie przynajmniej czegoś takiego nie ma.
No i jeśli po mergu będzie się dużo działo to spoko :) Dużo bardziej wolę taki układ, gdzie pierwsze pół sezonu jest gorsze, a drugie lepsze niż odwrotnie jak choćby w 22, gdzie początek był świetny, a potem już nuda i rozczarowanie.
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 29: San Juan del Sur - Blood vs. Water”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości