S29E05 "Blood Is Blood"

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

Aż nie wiem od czego zaczać. Tombak swoim postem chyba wyczerpał temat, więc napisze krócej :wink:

Odcinek był średni i widać, że ta edycja odstaje jednak poziomem od poprzedniej.

Kelley odpadła. Kolejna kobieta. Dlaczego? A no dlatego, że przecież dziadek nie mógł odpaść :D Jeszcze okaże się, że Natalie zajmie najlepsze miejsce z kobiet :wink:

Co do targowania się o ryż to Jeff pewnie wymyśli coś dziwnego np.że niebiescy udadzą się na radę i wskażę osobę, która przejdzie do drugiego plemienia (albo coś takiego).

Zadanie o immunitet mnie nie zachwyciło. Powinni bardziej się postarać przy planowaniu zadań...

Jeszcze oglądalność. Ostatni odcinek oglądało 9.22 mln widzów. Współczynniki 2.2 /7 w grupie komercyjnej. Lepszy był tylko FOX.

damian300d
5th jury member
Posty: 442
Rejestracja: 03 maja 2014, 00:00
Kontakt:

Post autor: damian300d »

Na początek nawiążę do zapowiedzi z poprzedniego odcinka, którą uważam za jedną z najdurniejszych jakie kiedykolwiek były. Otóż przedstawiała ona Jona jako wściekłego na swoje plemię buntownika, który postanawia grać sam przeciwko reszcie. A w rzeczywistości mieliśmy skruszonego, próbującego wkupić się w łaski innych Jona, który mówił o tym jak zachowywał się Drew. Rozumiem, że zapowiedzi mają wywoływać jakieś emocje i nastrój wyczekiwania, ale takiego wypaczenia dawno chyba nie było, a przynajmniej go nie pamiętam. Takie mała dygresja, bo jakoś nie mogłem o tym nie wspomnieć.

Według mnie wymieszanie plemion okazało się dobrym pomysłem. Przynajmniej zmusiło członków wcześniejszego Hunahpu do podjęcia bardziej strategicznej gry po okresie sielanki. Minusem na pewno jest jeszcze większa niż do tej pory dysproporcja fizyczna między plemionami. No bo jak Coyopa w której skład wchodzi 2 dziadków, 1 mamuśka, 3 szczupłe blondynki i tylko 1 silny facet może wygrać przeciwko Hunahpu gdzie jest tylu mięśniaków. Mówię oczywiście o konkurencjach fizycznych. Swoją drogą śmiać mi się chciało, patrząc na to jak Coyopa wprawiało w drgania swoją tyczkę z workami. Takie tam rekreacyjne "majtanie badylem z koszem na czubku" jak to określił Tombak.
Zastanawia mnie jak teraz będzie wyglądała konkurencja o nagrodę, skoro jedynymi loved-onesami którzy są w przeciwnych plemionach są - posłużę się tu naszą forumowską terminologią -Quasimodo i Solejuk.
Choć początkowo patrząc na te wszystkie cmoki, całuski, przytulaski i słodkie słówka myślałem, że nie wytrzymam i rzygnę teczą, to ostatecznie odcinek podobał mi się. A to głównie zasługa tego, że osoby które do tej pory były tłem dla akcji, wreszcie miały coś do powiedzenia.

HUNAHPU
Myślałem, że Alec jest trochę bardziej ogarnìety od braciszka, ale jednak nie. Śmieszne było to jak zszokowany dziwił się, że Drew wyleciał. A jeszcze śmieszniejsze stwierdzenie, że był tam najlepszym graczem i odpadł jako największe zagrożenie. Fakt - zagrożeniem był, ale tylko dla samego siebie... Nie podoba mi się fakt, że męski sojusz reinkarnował się do postaci Wes-Alec-Josh-Reed. Mam nadzieję, że Jeremy i Natalie rozpierdaczą go, przeciągając Aleca do siebie. Wątpie, że za pomocą Reeda mogliby pozyskać Josha, ewidentnie widać, że to Josh jest mózgiem tej pary. Reed tylko mówił o tym jakie to straszne, że nie mają jedzenia. Julie rzeczywiście jakby tam nie było, jakoś nie widzę tego, że zagra ponownie w Survior.
Jeff zamiast konkurencji powinien zacząć urządzać targ. Też myślałem, że zaraz im powie: "Chcecie żarcia? To oddawać immunitet i zapylać na Radę". Choć pewnie będzie tak w kolejnem odcinku.

COYOPA
Kelley jest pierwszą osobą w tym sezonie, której jest mi naprawdę szkoda, że odpadła. Jest fanką show i starała się jak mogła a wyleciała przez zrzędliwego ramola jakim jest Dale, dla którego inny człowiek staję się wrogiem publicznym nr 1 dlatego, że gotuje dwie miarki ryżu zamiast jednej. Miałem nadzieję, że to on wyleci. Jednak Kelley byłaby większym zagrożeniem od zgrzybiałego ojca, więc nie dziwne że padło na nią. Dziwi mnie jednak -podobnie jak i Was- wybór Jona i Jaclyn. Stawiałbym raczej, że nie będą chcieli grać z chwiejną Baylor. Jednak program jest tak zrobiony, że widać naprawdę mało interakcji socjo-społecznych między zawodnikami i niewiele wiadomo o ich wzajemnych relacjach. Z tego co pamiętam jakoś nigdy nie pokazano Missy i Jona czy Kelley i Keitha w jakiejś wspólnej sytuacji. Mam wrażenie, że kiedyś takie sprawy były lepiej przedstawione i czyjeś motywacje były bardziej oczywiste.
Najbardziej na zmiksowaniu plemion skorzystali: Keith (Wiadomo było że jeden wieśniak nic nie zdziała,więc nie wiem skąd ta cała gadka o zmówieniu się 3 par i pozbyciu się go. To że jest sam to jeszcze lepszy powód by go zwerbować) oraz Jon i Jaclyn. Początkowo myślałem, że będą się tylko miziać i obściskiwać, reszta będzie już miała tego dość i wywalą któreś z nich. Nie przewidziałem jednak rodzicowo-dzieciowej wojny co dało zakochanej parze tak dobrą pozycję. Zobaczymy co z tego wyniknie.

EndlessPanic
6th voted out
Posty: 87
Rejestracja: 03 cze 2014, 00:00
Kontakt:

Post autor: EndlessPanic »

Jedynie z wywiadów na youtube można się czegokolwiek dowiedzieć. Okazuję się, że podobno Jon i Missy są ze sobą bardzo blisko o.0 Fajnie wiedzieć... W dodatku Jon wiedział, że Kelley chciała go wywalić jako następnego. I wszyscy wiedzieli, że Kelley w drugim plemieniu miała swoich przyjaciół i sojuszników, czyli Natalie i Jeremiego i domyślali się, że po połączeniu to z nimi będzie trzymać. Ogólnie już przed zadaniem Kelley wiedziała, że jeżeli przegrają to prawdopodobnie ona wyleci. Starała sie jak mogła ale została uznana za największe zagrożenie. A staruszków można się pozbyć w każdej chwili.

I jeszcze ta sytuacja z ryżem... Ale w tej jedynej sytuacji stanąłbym po stronie Dale, ponieważ to zadaniem Missy było gotowanie ryżu w Hunahpu i to głownie ona jest odpowiedzialna za te straty. A teraz przyszła do Coyopa i chciała zrobić to samo. W sumie też bym się wkurzył na miejscu staruszka, bo oni oszczędzali ten ryż, starali się jeść mało a nagle przychodzi taka Missy i chce wszystko zjeść.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S29E05 "Blood Is Blood"

Post autor: Davos »

No i w końcu przyszło przemieszanie. Czy jestem tym usatysfakcjonowany? No tak średnio bym powiedział, tak średnio. Przed przemieszaniem w obydwu plemionach była niejasna sytuacja co do sojuszu i mogło się to potoczyć w różnych kierunkach, a przez to byłoby nieprzewidywalnie i dość ciekawie. Teraz z kolei mamy dwa zupełnie różne plemiona, z czego w jednym są niemal tylko pary, a w drugim z kolei jest tylko jedna para, przy czym drugie plemię góruje w sprawności i pewnie będzie dominować we wszystkich zadaniach. Z drugiej strony, o ile nie lubię jak jedno plemię ciągle wygrywa, tak tym razem chyba wyjątkowo wolałbym, żeby to pomarańczowi szli często na rady, bo są mi dużo bardziej obojętni niż niebiescy. W nowym Hunahpu lubię Josha i Jeremy'ego, a oni są niestety w przeciwnych obozach. Teoretycznie Reed mógłby przeciągnąć Josha, ale nie jest to zbyt realny scenariusz, bo w tej parze to Josh jest dużo bardziej ogarnięty w strategii więc to raczej on przeciągnie Reeda do swojego sojuszu. W tej sytuacji Jeremy i Natalie bardzo sprytnie kombinują, żeby przeciągnąć Aleca do siebie i stworzyć sojusz singli. Pytanie tylko, czy Alec na to pójdzie, bo mimo że na dłuższą metę powinno mu się to opłacić (z biegiem czasu par będzie coraz mniej więc warto trzymać z singlami) to nie jest to chyba gość o wielkiej bystrości umysłu, w czym niepokojąco przypomina starszego braciszka ;)
W Coyopa dla odmiany są 3 parki i Keith. Ten ostatni teoretycznie był do wylotu, ale wiadomo, że w takiej sytuacji to parki będą walczyć między sobą więc Keith ma tam dobrą pozycję. Ale najbardziej na przemieszaniu zdecydowanie zyskali Jon i Jaclyn - obydwoje byli w ciemnych tyłkach, jeśli chodzi o sytuację w swoich plemieniach, a tu nagle nie dość, że mogą razem grać, miziać się bez końca i wyjadać ryż w dużych porcjach (co Jon już robił w pierwotnym Hunahpu) to jeszcze nagle zyskali największą władzę i mogli wybierać, z kim grać dalej. Zdziwiło mnie zatem, że ostatecznie postawili na Baylor i Missy, bo wydawało mi się, że Jacklyn już nie ufa Baylor, a poza tym z tą dwójką trzymał też Keith więc lepiej byłoby to zrównoważyć i trzymać z Kelley i Dale'm. A jeśli już chcieli w nich uderzyć to bardziej logiczne wydawało się wybranie Dale'a, bo Kelley jeszcze mogłaby im pomóc w zadaniach. No, ale w świetle posta przedmówcy, już mnie ich decyzja tak nie dziwi. Choć szkoda, że takich rzeczy trzeba się dowiadywać z wywiadów, a nie z samego odcinka...
Szkoda mi Kelley, bo wydawała się mieć potencjał, ale to przemieszanie zepsuło jej zupełnie grę. Ewidentnie miałaby dużo lepsze szanse, gdyby nie była skazana na grę razem z ojcem, który nie był zbyt lubiany. Ale ja i tak czuję tam jakąś sympatię do tego dziadka i mam nadzieję, że zrobi użytek z tego fejk idola i coś tam jeszcze namiesza.

Co dalej? Ano przemieszanie plemion przyniosło niemal wszystkim parkom możliwość zjednoczenia się, co zaowocowało niekończącymi się przytulasami, całusami i tak dalej. Trochę tego było za dużo, choć niektóre prezentowane przy tej okazji historie uczestników były miłą odskocznią od strategii. Rozwaliło mnie w tym względzie szczególnie mocno wyznanie Josha, że on i Reed chcą zachować czystość do ślubu :D Nie żebym był jakimś homofobem, ale pierwszy raz słyszę o czymś takim u osób homo :) Whatever.

No i jest jeszcze aspekt ryżu :) To też była ciekawa odskocznia, bo w końcu była okazja przyjrzeć się bliżej obozowym warunkom i temu, że część ludzi naprawdę tam głodowała. No i tak: w kłótni Dale'a i Missy zdecydowanie jestem po stronie tego pierwszego. Bo wiadomo, że Coyopa racjonowała ryż nie z własnego kaprysu, ale żeby nie doprowadzić do sytuacji, jaka trafiła się w Hunahpu. A Missy miała to w pompie i zachowywała się lekkomyślnie, tak jak pozostali z pierwotnego plemienia niebieskich. Teraz Josh, Wes i Alec muszą płacić za głupotę innych, mimo że sami wcześniej racjonowali ryż i głodowali. Więc po części rozumiem ich frustrację i szkoda, że oni będą teraz musieli ponosić konsekwencje za innych. No, ale w tym plemieniu są też Jeremy, Reed, Julie i Natalie, którzy wcześniej jedli więcej ryżu więc oni z kolei nie powinni dostawać drugiego worka za darmo, bo niby czemu? A że w plemieniu jest odpowiedzialność grupowa, wszyscy teraz za to bekną. Ciekawi mnie, czego zażąda Jeff w zamian za nowy worek ryżu? Raczej nie będzie to niska cena, zwłaszcza że w końcu już raz w tym sezonie bazarek zadziałał i plemię sobie z Jeffem pohandlowało ;)
W Survivor to dosyć rzadka sytuacja, co nie znaczy, że w ogóle się nie zdarza, bo już kilka razy coś takiego miało miejsce. Najwcześniej w Australian Outback, czyli w początkach programu. Tam też jednemu plemieniu skończył się ryż, bo ludzie źle go racjonowali, co mocno wkurzyło Jeffa i ich za to solidnie opieprzył :) Ale ostatecznie dał im ryż i w zamian zabrał tylko brezent więc nie skończyło się tak źle. Tu mam wrażenie, że już tak łatwo nie będzie :)
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 29: San Juan del Sur - Blood vs. Water”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość