Wspomnień czar. Ostatni raz takie Kongo-Rozyebongo mieliśmy na Radzie chyba w sezonie 26, kiedy to
Trzej Amigos postanowili zrobić rozpierduchę immunitetami Malcolma. Podobnie jak tam, mieliśmy teraz nagłą sraczkę, panikę, szeptanki, sprzeczne instrukcje i szczyptę idiotyzmu (dzięki, Solejuk!). Szkoda, że radowy rozpie**olnik nie poszedł jeszcze o mały kroczek dalej i nie okazało się, że sojusz Jona nie rozbił głosów, tylko przelał wszystkie na Solejuka. Wtedy wszyscy, którzy otrzymali głosy, mieliby je anulowane i Jeff strzeliłby sobie chyba urną w łeb.
Generalnie, sezon od dwóch odcinków nagle zaczął się piąć mocno do góry. Mam nadzieję, że się potem widowiskowo nie spierdzieli na glebę, niczym Woo polujący w poprzednim sezonie na kokosy.
I pomyśleć, że na początku nic nie zwiastowało tak udanej imprezy. Ot sobie Reward Challenge. Ot sobie misja charytatywna. Ot sobie Missy próbująca nas oszukać, że mimo wszystko ma w sobie nieco więcej ciepła niż mrożonki "Frosty" i że rzekomo rozpłakała się przy tych dzieciach. Nie ze mną te numery, mała. Przy konfie buźka była już sucha i niezmienna jak zawsze, a ja na słowo nie wierzę. Nawet te dzieciaki zdawały się wyczuwać jej nieczułość, bo gdy z miną robota pochyliła się do jednego z nich i powiedziała, "Hi, I'm Missy", chłopiec odwrócił się z fejspalmem. Bidulka, aż mi się jej szkoda zrobiło. Ot sobie Jon, który podczas tego samego rewardowego wypadu, z pociesznym uśmiechem pochwalił się nam, jaki to on jest dobry, bo... uwaga... nie rzucił swojej dziewczyny, gdy dowiedzieli się, że jest bezpłodna
Wow. Toć przecież każdy normalny człowiek wywaliłby w takiej sytuacji Jaclyn ze swojego życia na zbity łeb i nawet wykasował ją ze znajomych na facebooku. Ale nie Jon!!! No po prostu... Matka Teresa z Kalkuty tłucze w tym momencie pod ziemią w trumnę, bo chce wyjść by udowodnić, że to jednak ona jest bardziej szlachetna niż Pan Misch.
Dalej jednak zrobiło się barwnie. Gratsy dla Natalie. Ma w tym epizodzie całą listę wiekopomnych osiągnięć. Raz: znalazła HII. Dwa: znalazła tym samym nową twinnie. Jest mniejsza, bardziej poręczna i nie będzie robić tyle wrzasku co Nadiya. Trzy: uratowała Jona przed stryczkiem podszeptując mu, by użył swojego idola.
Zaraz... czemu ja po tym wszystkim mam jeszcze suche gacie? Hmm, już wiem. Na przykład dlatego, że jej strategia jest dla mnie kompletnie nielogiczna - w czym, jak czytam, jestem chyba osamotniony. Na jej miejscu, zamiast ratować ludzi, którzy już raz kopnęli mnie w kuper i pewnie nie zawahaliby się tego zrobić po raz kolejny, skumałbym się z Solejukami. Natalie miała z nimi całkiem dobre relacje, co widzieliśmy na przykład w poprzednim epie, w scence kiedy to małe Solejuczątko ze łzami w oczach podeszło do niej i poprosiło, żeby poinformowała go, kiedy będzie na chopping block. Jak już milion razy pisałem, Solejuki są dobrymi kandydatami do finału. A i sojusz Jona nie miałby z ław jurorskich na Natalie zbyt dużego hejta za przeskok, bo w głębi swoich niecnych dusz wiedzieliby przecież, że to oni wypięli się na nią pierwsi.
Nie rozumiem też, czemu Natalie wybrała się na te swoje dziarskie poszukiwania HII z Baylor - czyli de facto z jedną z osób, przed którymi chciała się tym HII w razie czego obronić. Ja rozumiem, że Baylor nawykła ostatnio do bycia ogonem. Ja rozumiem, że z braku Missy, która z marnym skutkiem próbowała w tym czasie zagadywać do dzieci na Rewardzie, opuszczona Baylor musiała stać się w to miejsce na chwilę czyimś innym ogonem. Ja rozumiem, że w związku z tym być może chwyciła Natalie za majtki, nie chciała puścić i ciągnęła się za nią po piachu. Ale bez przesady. Jakoś mogła ją od siebie oderwać. Teraz sytuacja jest nieciekawa, bo Baylor zawsze może ją sprzedać komu nie trzeba, poleci blindside i będzie płacz.
Muszę w tym odcinku wyróżnić Reeda. Reedzie, wyróżniam cię... Ależ nie, cała przyjemność po mojej stronie. Faktem jest, że gościa nie doceniłem. Myślałem, że jedyne, na co go stać, to przeskok do sojuszu Jona i kiedy ostatnio z nimi zagłosował, liczyłem go już jako ich prywatny i niezbyt rozgarnięty numberek. Okazało się jednak, że Reed ma pod czerepem coś więcej. Gra na dwa fronty była świetna. Zyskał potrzebne informacje i mógł doprowadzić do zwycięstwa wybranego przez siebie sojuszu, którym okazali się być jednak, całkiem słusznie, Solejuki. Jest też całkiem dobrym kłamcą, bo jego zapewnienia o lojalności i odpowiedzi na pytania Jeffa brzmiały całkiem wiarygodnie - oczywiście dopóki Solejuk nie rozpie**olił wszystkiego łomem. Reed jest także niezłym manipulatorem. Oddanie rewardowej wycieczki Missy również było całkiem niegłupie. Pod koniec odcinka przyłapałem się na tym, że kolesiowi kibicuję.
Teoretycznie, plusem powinienem też obdarzyć Przybrane Solejuczątko, czyli Aleca. Jak się okazuje, także on próbował gry na dwa fronty. Plus będzie jednak trochę mniejszy. Mimo, że "znam" tego kolesia z dziesięciu odcinków telewizyjnego show (przy dziesięciu konfach na krzyż), to nawet ja, przez szklaną szybkę, zauważyłem na jego facjacie ewidentny fałsz, kiedy zapewniał o lojalności Jona i Missy. Nie wiem, jak można było uwierzyć takiej minie. Jon pokazał już co prawda, że intelektem nie grzeszy, ale Missy? Najwidoczniej nie umie czytać z twarzy - co w sumie jest o tyle zrozumiałe, że sama ma ją jak z gipsu przy każdej okazji. Zdziwiłbym się, gdyby w ogóle wiedziała, co to jest mimika.
Poza tym, Alec wciąż mnie wk**wia. Nie jestem chrześcijaninem, ale nawet mnie jego tekst o tym, jaki to jest podczas IC podobny do Jezusa na krzyżu, przyprawił o westchnienie politowania. Bitch, you're so small...
A właśnie, IC-ek! Zapomniałbym. Działo się na nim, ach działo. Przede wszystkim, trzasnąłem sobie łapskiem w czoło widząc, co oni wszyscy wyprawiają. Jak dla mnie, CZYJEKOLWIEK uleganie jeffowym pokusom jest oznaką braku piątej klepki. A już w sytuacji, gdy sezon tak nam się ostatnio rozszalał i blindsidy chodzą po ludziach, jest nawet oznaką braku klepek od 1 do 4.
Ale przynajmniej była wuchta śmiechu i zabawy. W Baylor niespodziewanie wstąpiła iskierka buntu i chcąc pokazać, że jednak nie jest ogonem swojej matki, wrzasnęła do niej publicznie żeby skleiła szczeny. Tylko tak dalej, a uwierzę, że coś z tej dziewczyny jeszcze w tym sezonie będzie. Natalie tak dziko i zachłannie chciała wcześniej ustrzelić Reeda, że w momencie kiedy zostali w zadaniu we dwójkę, ona... oddała mu immunitet dając się skusić na żarcie. Propsy za silną wolę. Mieliśmy też konkurs spluwania. Reed zaliczył na ocenę dostateczną. Natalie niestety zawaliła. Solejuk będzie miał pełne ręce roboty z korepetycjami.
Korona i berło na miejscu? Trębacze gotowi? Wspaniale. No więc Panie i Panowie, uroczyście przedstawiam Wam nowego Mistrza Kamuflażu na Radach Plemienia. Jest nim, uwaga-uwaga... taaaak, nasz kochany, słodki, purpurowostopy Solejuk! Zapomnijmy o Stacy i Gervasie. Koleś zgarnia wszystkie granty. Czterema słowami pogrzebał w pizdjet cały plan, nad którym Reed pracował przez całą rundę. Do tego, można właściwie powiedzieć, że posłał własnego synalka do Hadesu. Brawo, brawo i po wielokroć brawo